Przekręcam
kolejną stronę, czytanej przez siebie książki. Nie potrafiąc
skupić się na treści w niej znajdującej. Po raz już chyba
setny, spoglądam w stronę bramy, mając nadzieję ujrzeć w niej
osobę Richarda. Postanowiłam na niego poczekać na zewnątrz, nie
potrafiąc z nerwów wysiedzieć w domu. Książka robiła tylko za
zwyczajną wymówkę, przed wścibskimi spojrzeniami Marii. Która w
ostatnim czasie, starała się mnie kontrolować na każdym kroku.
Byłam pewna, że to kolejne polecenia Cedrica. Od momentu feralnej
kolacji, nie odzywamy się do siebie. Praktycznie nie widując. On
można powiedzieć, że w ogóle nie bywa w domu, a jeśli na chwilę
się pojawia. Skutecznie unikam przebywania w jego towarzystwie. Już
teraz żyliśmy obok siebie. A to dopiero początek naszej męki.
Byliśmy w końcu na siebie skazani. Nie łudziłam się, że stanie
się cud i nie będę musiała go poślubić. Nie żyłam w bajce,
nie byłam księżniczką, która mogła liczyć na ratunek księcia,
po którym będziemy żyć długo i szczęśliwie. Byłam realistką
i nie wierzyłam w szczęśliwe zakończenie. Mój los był już
starannie zaplanowany, przez innych.
Mimo,
że staram się nie myśleć o moim powodzie przebywania w ogrodzie
od blisko dwóch godzin. Myśli same do tego wracają. To dzisiaj,
Richard miał obejrzeć, jedno z potencjalnych mieszkań, które ma
się stać jego własnym. Z jednej strony życzyłam mu jak najlepiej
i chciałam, aby znalazł coś, co sprosta jego oczekiwaniom. Ale ta
druga, egoistyczna część mnie, tego nie chciała. Wiedziałam, co
to by oznaczało, gdyby zdecydował się na jego zakup. Wyprowadziłby
się stąd na dniach, a nasz kontakt ograniczył do minimum. O ile w
ogóle by się nie skończył.
Mimo,
że zdawałam sobie sprawę, że ten moment prędzej, czy później
nadejdzie. Przecież był nieunikniony. Nie potrafiłam sobie tego
zwyczajnie wyobrazić. W ostatnich dniach, spędzałam z nim
praktycznie każdą wolną chwilę. Przez co, zbyt mocno
przyzwyczaiłam się do tego, że zawsze jest gdzieś w pobliżu i w
każdej chwili mogę na niego liczyć. Z każdym kolejnym,
upływającym dniem, poznawaliśmy się coraz lepiej. Zaczynaliśmy
praktycznie rozumieć się bez słów. Dlatego myśl, że to za
chwilę może po prostu się skończyć, była dla mnie bardzo trudna
do przyjęcia.
Richard
odkąd tylko poznał całą prawdę na temat mojego związku z
Cedriciem. Starał się robić wszystko, aby odciągnąć moją uwagę
od ślubu i wszystkiego, co z nim związane. Poświęcał mi więcej
uwagi niż kiedykolwiek mogłabym oczekiwać. Nie pozwolił, abym
załamała się do reszty i na wszelkie możliwe sposoby, próbował
zmotywować do przeciwstawienia się rodzinie i zawalczenia o swoją
przyszłość. Jednak ja wciąż nie widziałam w tym sensu. Byłam
pewna, że w niczym mi to nie pomoże, a tylko pogorszy moją i tak
fatalną sytuacją. Zwyczajnie się bałam. Strach był paraliżujący i uniemożliwiał mi próbę drastycznej zmiany swojego życia.
Kiedy
nareszcie dostrzegam, idącego w moją stronę Richarda. Ze
wszystkich sił powstrzymuję się, aby nie przebiec dzielącej mnie
od niego drogi i zmuszam się pozostać w miejscu. Byłam strasznie
ciekawa, co za chwilę od niego usłyszę. A niepewność była
wprost nie do wytrzymania.
-
Chyba będziesz musiała się jeszcze trochę ze mną pomęczyć. To
mieszkanie to nie było do końca to, czego szukam – staram się
zachować spokój, ale wewnątrz wprost szaleję z radości.
-
Nie musisz się z niczym śpieszyć, przecież wiesz, że możesz tu
zostać tak długo, jak tylko chcesz – mówię z uśmiechem.
Ciesząc się, że wciąż tutaj będzie.
-
Może ty tak uważasz, ale na pewno nie Cedric. Pewnie już nie może
się doczekać, aż się mnie stąd pozbędzie. Pod koniec przyszłego
tygodnia, mam jeszcze do obejrzenia dwa mieszkania. Więc, na któreś
z nich będę się musiał w końcu zdecydować – mój entuzjazm i
chwilowa radość, momentalnie znika. Zakładałam, że zyskałam
więcej czasu. Niestety wszystko znowu robi mi na złość.
-
Nie podejmuj pochopnych i wymuszonych decyzji. Wybór mieszkania to
bardzo ważna inwestycja. A Cedriciem się nie przejmuj i tak
praktycznie go tu nie ma – próbuję przekonać go do swojego punku
widzenia.
-
A może ty pomożesz mi coś wybrać? Zawsze przyda mi się, opinia
drugiej osoby – zaskakuje mnie jego propozycja.
-
Z chęcią ci pomogę. Przynajmniej na coś się może przydam. I
tak, siedzę tutaj całymi dniami, nie robiąc nic konkretnego –
powoli takie życie, zaczynało mi przeszkadzać. Było niezwykle
nudne i monotonne. Chciałabym to zmienić, ale nie miałam pojęcia
jak się za to zabrać.
-
W takim razie ustalone. A teraz idziemy na spacer, szkoda zmarnować
takiej ładnej pogody. Poza tym, Maria za chwilę oszaleje z
ciekawości o czym rozmawiamy – Richard dyskretnie pokazuje mi na
okno, w którym dostrzegam jej postać.
-
Czasem mam wrażenie, że ona minęła się ze swoim powołaniem.
Powinna zostać jakimś detektywem, skoro tak interesuje ją życie
innych i odkrywanie ich tajemnic – mówię ze śmiechem, idąc obok
niego w stronę ulicy.
Coraz
częściej zaczynałam chcieć, aby takie dni jak ten, po prostu się
nie kończyły.
Późnym
wieczorem, kiedy wracam z łazienki po długiej kąpieli. Mając
ochotę, wyłącznie położyć się w wygodnym łóżku i pójść
spać. Ze zdziwieniem i strachem dostrzegam Cedrica, siedzącego w
fotelu. Dodatkowo
wygląda, jakby niecierpliwie
na mnie czekał.
Nie mam pojęcia, co on tutaj robi, ponieważ w ostatnim czasie,
nawet jeśli już nocował w domu to spał zupełnie, gdzie indziej.
Mimo, że to była nasza wspólna sypialnia. Powoli zaczynałam ją
traktować, jako wyłącznie swoją i nie miałam zamiaru tego
zmieniać. Po tym, co ostatnio się między nami działo, nie mogłam
nawet na niego patrzeć, a już na pewno nie chciałam dzielić z nim
czegokolwiek.
-
Mam nadzieję, że jesteś już spakowana. Chcę się położyć
wcześniej spać i nie
życzę sobie,
abyś mi przeszkadzała. Niepotrzebnym
krzątaniem. Musimy wcześnie rano wyjechać, czeka nas długa droga
- kompletnie nie rozumiem jego słów. Na dodatek denerwuje mnie
udawaniem, że między nami wszystko jest w porządku. Zjawia
się tutaj od tak i zaczyna normalnie ze mną rozmawiać. Choć w
jego wypadku, normalność oznaczała wydawanie rozkazów.
-
Spakowana? Z tego co wiem, to nie miałam takiej potrzeby. Bo nigdzie
się nie wybieram. A jeśli chcesz spać to proszę bardzo, ale na
pewno nie tutaj. Nie będę z tobą dzielić jednego łóżka - mówię
stanowczym głosem. Spoglądając odważnie wprost w jego oczy,
pozbawione jakichkolwiek emocji. Był tak okropnie oziębły, że nie
miałam pojęcia, co widziały w nim te wszystkie uganiające się za
nim dziewczyny. Może
i był przystojny, ale nawet to nie rekompensowało jego paskudnego
charakteru.
-
Czy ty się, aby nie zapominasz? Jesteś moją narzeczoną i masz
obowiązek spać ze mną w jednym łóżku. Skończyła się moja
cierpliwość do ciebie. Od teraz, nie będę stosował wobec ciebie,
żadnej taryfy ulgowej. Będzie tak, jak być powinno w każdym
związku. I nie obchodzą mnie, żadne twoje śmieszne protesty. Poza
tym, chyba jasno się ostatnio wyraziłem, że jedziemy do Laury i
Oliviera. Mam dość tłumaczenia się przed znajomymi, dlaczego
nigdzie mi nie towarzyszysz. Przynosisz mi tylko wstyd - patrzę na
niego z wypisaną na twarzy nienawiścią. Nie mając zamiaru,
spełnić żadnego z jego rozkazów. Chyba
do reszty oszalał, jeśli myśli, że zaczniemy żyć, jak
bezgranicznie w sobie zakochana para.
-
Zapomnij, że do nich pojadę. Nie ma nawet takiej mowy. Rozumiesz? -
nie ustępuje i po raz kolejny się mu sprzeciwiam. Narażając przy
tym na
jego gniew. Nie przyjmowałam się tym. Było mi to zwyczajnie
obojętne. Zaczynałam się powoli uodparniać na jego obraźliwe
słowa w stosunku do mnie i bezczelne zachowanie.
-
Taka jesteś pewna? Przekonasz się, że za chwilę zmienisz zdanie.
Posłuchaj mnie teraz uważnie. Albo tam ze mną pojedziesz albo
Richard się stąd jutro wyprowadzi. Doskonale wiesz, że mogę kazać
mu to zrobić. Myślisz, że jestem ślepy i nie widzę, że ci na
nim zależy? Spędzasz z nim praktycznie całe dnie. Szczerze
powiedziawszy zaczynam podejrzewać, że między wami jest nawet coś
więcej, ale zbytnio mnie to nie interesuje. Bo jeśli mam być
szczery, nic dla mnie nie znaczysz. Takich, jak ty mam tysiące. A i
tak ode mnie nie odejdziesz. Ciekawi mnie za to, co zrobisz jak
raptownie z dnia na dzień jego tutaj zabraknie. Kto wtedy, będzie
słuchał twoich narzekań na swój los i znosił twoje humory? - nie
mogę uwierzyć, że posunął się do tak okropnego szantażu i
żałosnych insynuacji. Nie miałam jednak wyjścia, musiałam się
zgodzić na ten przeklęty wyjazd. Wiedziałam, że w innym wypadku,
spełniłby swoją groźbę, a ja po prostu nie mogłam do tego
dopuścić.
Nieoczekiwanie
Cedric wstaje z zajmowanego przez siebie miejsca i wyciąga z szafy
moją walizkę, stawiając ją przede mną.
-
To jak będzie? Wybór należy do ciebie - patrzy na mnie
wyczekująco. Doskonale wiedząc, że postawił mnie w okropnym
położeniu. Ze zrezygnowaniem zaczynam wkładać, jakieś pierwsze
lepsze ubrania do walizki. Kompletnie mnie nie obchodzi, jak będę
się prezentować. Laura za to będzie z tego powodu bardzo
zadowolona. Ukazując się w najmodniejszych strojach i z radością
porównując do mnie. W
połowie pakowania, odwracam
się na chwilę od szafy z ubraniami. Dostrzegając przy tym
triumfujący uśmiech Cedrica. Znowu
mu się udało, wymóc na mnie to, czego chciał. Nie wyobrażałam
sobie pobytu przez weekend w domu tych obłudnych ludzi, ale stawka
była zbyt wysoka i byłam gotowa się poświęcić. Robiłam to, aby
jeszcze przez jakiś czas zatrzymać tutaj jedyną osobę, na
której mogłam polegać. Dodatkowo, na
której zaczynało mi coraz bardziej zależeć. Mimo starań, nie
potrafiłam wyzbyć się swojego egoizmu i
po prostu pozwolić mu odejść. Przez co, po raz kolejny musiałam ustąpić i spełnić żądanie
swojego narzeczonego.
Gdy
wszystkie potrzebne mi rzeczy, zostają spakowane. Udaję się w
stronę wyjścia z pokoju. Przy samym progu zatrzymuje mnie jednak, zirytowany głos
Cedrica.
-
Gdzie się wybierasz? Mówiłem ci, że masz tutaj spać razem ze mną
- ignoruję jego słowa i z głośnym trzaskiem zamykam
drzwi. Nie mając zamiaru się mu z niczego tłumaczyć. Ani za żadne
skarby, ulec jego choremu pomysłowi. Do tego za nic mnie nie
zmusi.
Pukam
niepewnie do drzwi od pokoju Richarda, chcąc się z nim pożegnać.
Mam tylko nadzieję, że jeszcze nie śpi i go nie obudziłam. Nie
chciałam wyjeżdżać bez słowa wytłumaczenia. To
nie byłoby w porządku.
Otwiera
je po chwili wyraźnie zaskoczony, moją obecnością w tym
miejscu.
-
Coś się stało? Wyglądasz
na zdenerwowaną - pyta zaniepokojony, wpuszczając mnie do środka.
-
Chciałam ci tylko powiedzieć, że rano wyjeżdżam z Cedriciem do
jego przjaciół - patrzy na mnie zaskoczony, kompletnie tego
nie rozumiejąc.
-
Dlaczego się zgodziłaś? Przecież nie chciałaś tam jechać. Czym
cię do tego zmusił? - Richard bardzo szybko się orientuje, że nie
zgodziłam się z własnej woli. Ale nie mogłam powiedzieć mu
prawdy. Przecież to właśnie jego osoba, była dla mnie powodem.
-
Uznałam, że tak będzie lepiej. Może to poprawi nasze relacje. Sam
wiesz, że ostatnio są w fatalnym stanie - kłamię z trudem. Czując
się z tym źle. Nie chciałam go okłamywać, ale nie miałam innego
wyjścia.
-
Amelia, przecież widzę, że nie mówisz mi prawdy. W życiu w to
nie uwierzę. Ale nie będę na ciebie naciskał. Na pewno miałaś
ważny powód - jestem mu wdzięczna, że przyjął to wszystko z
takim spokojem. I nie próbował mnie nakłaniać do zmiany zdania.
-
Dziękuję ci, za tą wyrozumiałość - obawiałam się jego reakcji
na moje poprzednie słowa. Nie chciałam się z nim w żadnym wypadku
pokłócić.
-
Mimo wszystko, nadal się o ciebie martwię. Będziesz musiała sobie
tam z nimi radzić całkiem sama. A oni na pewno, będą się starali
to wykorzystać - także się tego obawiałam, ale musiałam wytrwać.
Wiedziałam, że mam, po co.
-
Jakoś sobie poradzę. Będę ich po prostu ignorować. Nie raz już
miałam z nimi do czynienia. Ich sztuczki, aby mnie zdenerwować, już
nie będą dla mnie
żadnym
zaskoczeniem. Zrobili się przewidywalni - przypominam sobie o
niektórych naszych spotkaniach, które nie należały do
najprzyjemniejszych. Byłam przekonana, że najbliższe także nie
będzie.
-
Pójdę już, zrobiło się późno. Do zobaczenia za dwa dni.
Dobranoc - zbieram się na odwagę i całuję go delikatnie w
policzek na pożegnanie. Będąc zawstydzona swoim gestem. Nie był
on chyba najstosowniejszy.
-
Dobranoc - odpowiada mi z uśmiechem.
Będąc
prawie przy drzwiach, nieoczekiwanie Richard mnie zatrzymuje.
Odwracam się w jego stronę z ciekawością. Czekając na jego
następny ruch.
-
Wiesz, że będę za tobą tęsknił? Już teraz, nie mogę się
doczekać twojego powrotu - przytula mnie do siebie, a ja
odwzajemniam jego uścisk. Mimowolnie uśmiechając się na jego
słowa. Zdawałam sobie sprawę, że to wszystko, co się działo.
Zaczynało się nam wymykać spod
kontroli, ale nie potrafiłam tego powstrzymać. Nie wiedziałam, jak
sobie odmówić tych kilku chwil przy nim, które sprawiały że
czułam się szczęśliwa i dla kogoś ważna.
-
Ja też będę tęskniła. Gdybym tylko mogła z chęcią, zostałabym
tu z tobą i nigdzie nie wyjeżdżała- szepczę cicho do jego ucha.
Następnie odsuwam się od niego i wychodzę, zanim któreś z nas
mogłoby zrobić coś, co mogłoby wszystko doszczętnie
skomplikować.
W
towarzystwie Richarda, coraz częściej zaczynały mnie nachodzić
myśli, które nie wypadały komuś, kto miał narzeczonego i za
niecałe trzy miesiące brał ślub. Zaczynałam się obawiać,
własnych uczuć w stosunku do niego. Czułam, że to
nie była już tylko zwykła sympatia z
mojej strony i
choć nadal nie potrafiłam do końca właściwie nazwać, tego
co czuję.
Wiedziałam, że muszę to
zwalczyć, kiedy jest na to najlepsza pora. I zanim, nie będzie na
to za późno. W innym wypadku, jeszcze trudniej będzie mi się
pogodzić z moją przyszłością. Przecież cokolwiek między nami,
poza zwykłą znajomością, było zwyczajnie niemożliwe. I choć
osoba Richarda, bardzo często gościła w moich myślach.
Wiedziałam, że to nigdy nie powinno mieć miejsca. Powoli sama,
skazywałam się na ogromne cierpienie. Tracąc panowanie nad
własnymi uczuciami i sercem.
Udaję
się do jednego z pokojów gościnnych, nie mając zamiaru wracać do
Cedrica. Mógł sobie mówić, co tylko chciał. Ale ja nie zostanę
jego kolejną zabawką. Nigdy nie będzie mnie miał, w sposób jaki
oczekuje. Dlatego też, na samą myśl, że nadchodzące dwie noce.
Będę musiała spędzić, blisko niego. Czułam ogarniające mnie
mdłości. Dodatkowo bałam się, do czego jeszcze może się
posunąć. W końcu był zdolny do wszystkiego. A teraz jeszcze,
znalazł mój czuły punt, który zapewne jeszcze nie raz będzie
próbował wykorzystać przeciwko mnie.
Zasypiam
z nie najlepszymi przeczuciami, dotyczącymi nadchodzącego weekendu.
Amelia coraz bardziej przywiązuje się do Richarda.Będzie jej bardzo ciężko jak on w końcu znajdzie mieszkanie i się wyprowadzi.Coraz bardziej mi jej żal.Jeszcze ten szantaż Cedrica,widać jak bardzo jej zależy na Richardzie,mimo tego że stara się jeszcze przed tym bronić.Wyobrazam sobie jakim koszmarem dla niej musi być ten wspólny wyjazd.Super że postawiła się i nie chce spędzać nocy z narzeczonym w jednym łóżku.Niestety na wyjeździe zapewne jej się to nie uda i będzie zmuszona znosić jego bliskie towarzystwo.Cholernie jej współczuję.
OdpowiedzUsuńA jednak wyjazd do przyjaciół Cederika dopiero w następnym rozdziale. No nie, ja do tego czasu umrę jak tego nie przeczytam bo jestem tak ciekawa, że nie masz wyjścia i musisz jeszcze w tym tygodniu dodac nexta hahaha
OdpowiedzUsuńZaczynam od początku, który tak mnie rozśmieszył jak Amelia siedziała w tym ogrodzie i czekała na Richarda. Bidulka, a jak się ucieszyła, że to mieszkanie mu nie spasowało i jak go zapewniała, że nie musi od razu wybierać, bo może u nich zostać ile chce.
Jednak okazuje się, że nie może zostać ile chce, bo Cederik diabeł wcielony zaczyna szantażować dziewczynę o Richarda. Ma niezłego wywiadowcę, który pewnie nazywa się Maria i wszystko mu opowiada. Dodam jeszcze, że słabe zagranie z tą groźbą, że wyrzuci naszego gościa. To było słabe Cederik.
A Richard spędza tyle czasu z Amelią, że nauczył się czytać z niej jak z książki. Wie kiedy kłamie i kiedy jest smutna i w ogóle super z nich para będzie. Swoją drogą już chyba im zaczyna na sobie zależeć skoro Amelia zdecydowała się pojechać na ten koszmarny wyjazd dla dobra Richarda.
Musze dodać jeszcze, że ubolewam, że nie było Marii. Ona jest tak śmieszna w samej sobie, że aż się śmiejesz do laptopa czytając jej wypowiedzi.
Współczuję Amelii tych dwóch chyba dni jeśli dobrze pamiętam w towarzystwie Cederika i jego przyjaciół, które pewnie będą miały miejsce w następnym rozdziale! Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam,
N