czwartek, 1 lutego 2018

Rozdział 6

Przekręcam kolejną stronę, czytanej przez siebie książki. Nie potrafiąc skupić się na treści w niej znajdującej. Po raz już chyba setny, spoglądam w stronę bramy, mając nadzieję ujrzeć w niej osobę Richarda. Postanowiłam na niego poczekać na zewnątrz, nie potrafiąc z nerwów wysiedzieć w domu. Książka robiła tylko za zwyczajną wymówkę, przed wścibskimi spojrzeniami Marii. Która w ostatnim czasie, starała się mnie kontrolować na każdym kroku. Byłam pewna, że to kolejne polecenia Cedrica. Od momentu feralnej kolacji, nie odzywamy się do siebie. Praktycznie nie widując. On można powiedzieć, że w ogóle nie bywa w domu, a jeśli na chwilę się pojawia. Skutecznie unikam przebywania w jego towarzystwie. Już teraz żyliśmy obok siebie. A to dopiero początek naszej męki. Byliśmy w końcu na siebie skazani. Nie łudziłam się, że stanie się cud i nie będę musiała go poślubić. Nie żyłam w bajce, nie byłam księżniczką, która mogła liczyć na ratunek księcia, po którym będziemy żyć długo i szczęśliwie. Byłam realistką i nie wierzyłam w szczęśliwe zakończenie. Mój los był już starannie zaplanowany, przez innych.




Mimo, że staram się nie myśleć o moim powodzie przebywania w ogrodzie od blisko dwóch godzin. Myśli same do tego wracają. To dzisiaj, Richard miał obejrzeć, jedno z potencjalnych mieszkań, które ma się stać jego własnym. Z jednej strony życzyłam mu jak najlepiej i chciałam, aby znalazł coś, co sprosta jego oczekiwaniom. Ale ta druga, egoistyczna część mnie, tego nie chciała. Wiedziałam, co to by oznaczało, gdyby zdecydował się na jego zakup. Wyprowadziłby się stąd na dniach, a nasz kontakt ograniczył do minimum. O ile w ogóle by się nie skończył.
Mimo, że zdawałam sobie sprawę, że ten moment prędzej, czy później nadejdzie. Przecież był nieunikniony. Nie potrafiłam sobie tego zwyczajnie wyobrazić. W ostatnich dniach, spędzałam z nim praktycznie każdą wolną chwilę. Przez co, zbyt mocno przyzwyczaiłam się do tego, że zawsze jest gdzieś w pobliżu i w każdej chwili mogę na niego liczyć. Z każdym kolejnym, upływającym dniem, poznawaliśmy się coraz lepiej. Zaczynaliśmy praktycznie rozumieć się bez słów. Dlatego myśl, że to za chwilę może po prostu się skończyć, była dla mnie bardzo trudna do przyjęcia.
Richard odkąd tylko poznał całą prawdę na temat mojego związku z Cedriciem. Starał się robić wszystko, aby odciągnąć moją uwagę od ślubu i wszystkiego, co z nim związane. Poświęcał mi więcej uwagi niż kiedykolwiek mogłabym oczekiwać. Nie pozwolił, abym załamała się do reszty i na wszelkie możliwe sposoby, próbował zmotywować do przeciwstawienia się rodzinie i zawalczenia o swoją przyszłość. Jednak ja wciąż nie widziałam w tym sensu. Byłam pewna, że w niczym mi to nie pomoże, a tylko pogorszy moją i tak fatalną sytuacją. Zwyczajnie się bałam. Strach był paraliżujący i uniemożliwiał mi próbę drastycznej zmiany swojego życia.




Kiedy nareszcie dostrzegam, idącego w moją stronę Richarda. Ze wszystkich sił powstrzymuję się, aby nie przebiec dzielącej mnie od niego drogi i zmuszam się pozostać w miejscu. Byłam strasznie ciekawa, co za chwilę od niego usłyszę. A niepewność była wprost nie do wytrzymania.
- Chyba będziesz musiała się jeszcze trochę ze mną pomęczyć. To mieszkanie to nie było do końca to, czego szukam – staram się zachować spokój, ale wewnątrz wprost szaleję z radości.
- Nie musisz się z niczym śpieszyć, przecież wiesz, że możesz tu zostać tak długo, jak tylko chcesz – mówię z uśmiechem. Ciesząc się, że wciąż tutaj będzie.
- Może ty tak uważasz, ale na pewno nie Cedric. Pewnie już nie może się doczekać, aż się mnie stąd pozbędzie. Pod koniec przyszłego tygodnia, mam jeszcze do obejrzenia dwa mieszkania. Więc, na któreś z nich będę się musiał w końcu zdecydować – mój entuzjazm i chwilowa radość, momentalnie znika. Zakładałam, że zyskałam więcej czasu. Niestety wszystko znowu robi mi na złość.
- Nie podejmuj pochopnych i wymuszonych decyzji. Wybór mieszkania to bardzo ważna inwestycja. A Cedriciem się nie przejmuj i tak praktycznie go tu nie ma – próbuję przekonać go do swojego punku widzenia.



- A może ty pomożesz mi coś wybrać? Zawsze przyda mi się, opinia drugiej osoby – zaskakuje mnie jego propozycja.
- Z chęcią ci pomogę. Przynajmniej na coś się może przydam. I tak, siedzę tutaj całymi dniami, nie robiąc nic konkretnego – powoli takie życie, zaczynało mi przeszkadzać. Było niezwykle nudne i monotonne. Chciałabym to zmienić, ale nie miałam pojęcia jak się za to zabrać.
- W takim razie ustalone. A teraz idziemy na spacer, szkoda zmarnować takiej ładnej pogody. Poza tym, Maria za chwilę oszaleje z ciekawości o czym rozmawiamy – Richard dyskretnie pokazuje mi na okno, w którym dostrzegam jej postać.
- Czasem mam wrażenie, że ona minęła się ze swoim powołaniem. Powinna zostać jakimś detektywem, skoro tak interesuje ją życie innych i odkrywanie ich tajemnic – mówię ze śmiechem, idąc obok niego w stronę ulicy.
Coraz częściej zaczynałam chcieć, aby takie dni jak ten, po prostu się nie kończyły.






Późnym wieczorem, kiedy wracam z łazienki po długiej kąpieli. Mając ochotę, wyłącznie położyć się w wygodnym łóżku i pójść spać. Ze zdziwieniem i strachem dostrzegam Cedrica, siedzącego w fotelu. Dodatkowo wygląda, jakby niecierpliwie na mnie czekał. Nie mam pojęcia, co on tutaj robi, ponieważ w ostatnim czasie, nawet jeśli już nocował w domu to spał zupełnie, gdzie indziej. Mimo, że to była nasza wspólna sypialnia. Powoli zaczynałam ją traktować, jako wyłącznie swoją i nie miałam zamiaru tego zmieniać. Po tym, co ostatnio się między nami działo, nie mogłam nawet na niego patrzeć, a już na pewno nie chciałam dzielić z nim czegokolwiek.




- Mam nadzieję, że jesteś już spakowana. Chcę się położyć wcześniej spać i nie życzę sobie, abyś mi przeszkadzała. Niepotrzebnym krzątaniem. Musimy wcześnie rano wyjechać, czeka nas długa droga - kompletnie nie rozumiem jego słów. Na dodatek denerwuje mnie udawaniem, że między nami wszystko jest w porządku. Zjawia się tutaj od tak i zaczyna normalnie ze mną rozmawiać. Choć w jego wypadku, normalność oznaczała wydawanie rozkazów. 
- Spakowana? Z tego co wiem, to nie miałam takiej potrzeby. Bo nigdzie się nie wybieram. A jeśli chcesz spać to proszę bardzo, ale na pewno nie tutaj. Nie będę z tobą dzielić jednego łóżka - mówię stanowczym głosem. Spoglądając odważnie wprost w jego oczy, pozbawione jakichkolwiek emocji. Był tak okropnie oziębły, że nie miałam pojęcia, co widziały w nim te wszystkie uganiające się za nim dziewczyny. Może i był przystojny, ale nawet to nie rekompensowało jego paskudnego charakteru. 




- Czy ty się, aby nie zapominasz? Jesteś moją narzeczoną i masz obowiązek spać ze mną w jednym łóżku. Skończyła się moja cierpliwość do ciebie. Od teraz, nie będę stosował wobec ciebie, żadnej taryfy ulgowej. Będzie tak, jak być powinno w każdym związku. I nie obchodzą mnie, żadne twoje śmieszne protesty. Poza tym, chyba jasno się ostatnio wyraziłem, że jedziemy do Laury i Oliviera. Mam dość tłumaczenia się przed znajomymi, dlaczego nigdzie mi nie towarzyszysz. Przynosisz mi tylko wstyd - patrzę na niego z wypisaną na twarzy nienawiścią. Nie mając zamiaru, spełnić żadnego z jego rozkazów. Chyba do reszty oszalał, jeśli myśli, że zaczniemy żyć, jak bezgranicznie w sobie zakochana para. 
- Zapomnij, że do nich pojadę. Nie ma nawet takiej mowy. Rozumiesz? - nie ustępuje i po raz kolejny się mu sprzeciwiam. Narażając przy tym na jego gniew. Nie przyjmowałam się tym. Było mi to zwyczajnie obojętne. Zaczynałam się powoli uodparniać na jego obraźliwe słowa w stosunku do mnie i bezczelne zachowanie.
- Taka jesteś pewna? Przekonasz się, że za chwilę zmienisz zdanie. Posłuchaj mnie teraz uważnie. Albo tam ze mną pojedziesz albo Richard się stąd jutro wyprowadzi. Doskonale wiesz, że mogę kazać mu to zrobić. Myślisz, że jestem ślepy i nie widzę, że ci na nim zależy? Spędzasz z nim praktycznie całe dnie. Szczerze powiedziawszy zaczynam podejrzewać, że między wami jest nawet coś więcej, ale zbytnio mnie to nie interesuje. Bo jeśli mam być szczery, nic dla mnie nie znaczysz. Takich, jak ty mam tysiące. A i tak ode mnie nie odejdziesz. Ciekawi mnie za to, co zrobisz jak raptownie z dnia na dzień jego tutaj zabraknie. Kto wtedy, będzie słuchał twoich narzekań na swój los i znosił twoje humory? - nie mogę uwierzyć, że posunął się do tak okropnego szantażu i żałosnych insynuacji. Nie miałam jednak wyjścia, musiałam się zgodzić na ten przeklęty wyjazd. Wiedziałam, że w innym wypadku, spełniłby swoją groźbę, a ja po prostu nie mogłam do tego dopuścić.
Nieoczekiwanie Cedric wstaje z zajmowanego przez siebie miejsca i wyciąga z szafy moją walizkę, stawiając ją przede mną.




- To jak będzie? Wybór należy do ciebie - patrzy na mnie wyczekująco. Doskonale wiedząc, że postawił mnie w okropnym położeniu. Ze zrezygnowaniem zaczynam wkładać, jakieś pierwsze lepsze ubrania do walizki. Kompletnie mnie nie obchodzi, jak będę się prezentować. Laura za to będzie z tego powodu bardzo zadowolona. Ukazując się w najmodniejszych strojach i z radością porównując do mnie. W połowie pakowania, odwracam się na chwilę od szafy z ubraniami. Dostrzegając przy tym triumfujący uśmiech Cedrica. Znowu mu się udało, wymóc na mnie to, czego chciał. Nie wyobrażałam sobie pobytu przez weekend w domu tych obłudnych ludzi, ale stawka była zbyt wysoka i byłam gotowa się poświęcić. Robiłam to, aby jeszcze przez jakiś czas zatrzymać tutaj jedyną osobę, na której mogłam polegać. Dodatkowo, na której zaczynało mi coraz bardziej zależeć. Mimo starań, nie potrafiłam wyzbyć się swojego egoizmu i po prostu pozwolić mu odejść. Przez co, po raz kolejny musiałam ustąpić i spełnić żądanie swojego narzeczonego.



Gdy wszystkie potrzebne mi rzeczy, zostają spakowane. Udaję się w stronę wyjścia z pokoju. Przy samym progu zatrzymuje mnie jednak, zirytowany głos Cedrica.
- Gdzie się wybierasz? Mówiłem ci, że masz tutaj spać razem ze mną - ignoruję jego słowa i z głośnym trzaskiem zamykam drzwi. Nie mając zamiaru się mu z niczego tłumaczyć. Ani za żadne skarby, ulec jego choremu pomysłowi. Do tego za nic mnie nie zmusi.




Pukam niepewnie do drzwi od pokoju Richarda, chcąc się z nim pożegnać. Mam tylko nadzieję, że jeszcze nie śpi i go nie obudziłam. Nie chciałam wyjeżdżać bez słowa wytłumaczenia. To nie byłoby w porządku.
Otwiera je po chwili wyraźnie zaskoczony, moją obecnością w tym miejscu.



- Coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną - pyta zaniepokojony, wpuszczając mnie do środka.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że rano wyjeżdżam z Cedriciem do jego przjaciół - patrzy na mnie zaskoczony, kompletnie tego nie rozumiejąc.
- Dlaczego się zgodziłaś? Przecież nie chciałaś tam jechać. Czym cię do tego zmusił? - Richard bardzo szybko się orientuje, że nie zgodziłam się z własnej woli. Ale nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Przecież to właśnie jego osoba, była dla mnie powodem.
- Uznałam, że tak będzie lepiej. Może to poprawi nasze relacje. Sam wiesz, że ostatnio są w fatalnym stanie - kłamię z trudem. Czując się z tym źle. Nie chciałam go okłamywać, ale nie miałam innego wyjścia.
- Amelia, przecież widzę, że nie mówisz mi prawdy. W życiu w to nie uwierzę. Ale nie będę na ciebie naciskał. Na pewno miałaś ważny powód - jestem mu wdzięczna, że przyjął to wszystko z takim spokojem. I nie próbował mnie nakłaniać do zmiany zdania.
- Dziękuję ci, za tą wyrozumiałość - obawiałam się jego reakcji na moje poprzednie słowa. Nie chciałam się z nim w żadnym wypadku pokłócić.
- Mimo wszystko, nadal się o ciebie martwię. Będziesz musiała sobie tam z nimi radzić całkiem sama. A oni na pewno, będą się starali to wykorzystać - także się tego obawiałam, ale musiałam wytrwać. Wiedziałam, że mam, po co.
- Jakoś sobie poradzę. Będę ich po prostu ignorować. Nie raz już miałam z nimi do czynienia. Ich sztuczki, aby mnie zdenerwować, już nie będą dla mnie żadnym zaskoczeniem. Zrobili się przewidywalni - przypominam sobie o niektórych naszych spotkaniach, które nie należały do najprzyjemniejszych. Byłam przekonana, że najbliższe także nie będzie.




- Pójdę już, zrobiło się późno. Do zobaczenia za dwa dni. Dobranoc - zbieram się na odwagę i całuję go delikatnie w policzek na pożegnanie. Będąc zawstydzona swoim gestem. Nie był on chyba najstosowniejszy.
- Dobranoc - odpowiada mi z uśmiechem.
Będąc prawie przy drzwiach, nieoczekiwanie Richard mnie zatrzymuje. Odwracam się w jego stronę z ciekawością. Czekając na jego następny ruch.




- Wiesz, że będę za tobą tęsknił? Już teraz, nie mogę się doczekać twojego powrotu - przytula mnie do siebie, a ja odwzajemniam jego uścisk. Mimowolnie uśmiechając się na jego słowa. Zdawałam sobie sprawę, że to wszystko, co się działo. Zaczynało się nam wymykać spod kontroli, ale nie potrafiłam tego powstrzymać. Nie wiedziałam, jak sobie odmówić tych kilku chwil przy nim, które sprawiały że czułam się szczęśliwa i dla kogoś ważna.
- Ja też będę tęskniła. Gdybym tylko mogła z chęcią, zostałabym tu z tobą i nigdzie nie wyjeżdżała- szepczę cicho do jego ucha. Następnie odsuwam się od niego i wychodzę, zanim któreś z nas mogłoby zrobić coś, co mogłoby wszystko doszczętnie skomplikować.




W towarzystwie Richarda, coraz częściej zaczynały mnie nachodzić myśli, które nie wypadały komuś, kto miał narzeczonego i za niecałe trzy miesiące brał ślub. Zaczynałam się obawiać, własnych uczuć w stosunku do niego. Czułam, że to nie była już tylko zwykła sympatia z mojej strony i choć nadal nie potrafiłam do końca właściwie nazwać, tego co czuję. Wiedziałam, że muszę to zwalczyć, kiedy jest na to najlepsza pora. I zanim, nie będzie na to za późno. W innym wypadku, jeszcze trudniej będzie mi się pogodzić z moją przyszłością. Przecież cokolwiek między nami, poza zwykłą znajomością, było zwyczajnie niemożliwe. I choć osoba Richarda, bardzo często gościła w moich myślach. Wiedziałam, że to nigdy nie powinno mieć miejsca. Powoli sama, skazywałam się na ogromne cierpienie. Tracąc panowanie nad własnymi uczuciami i sercem.




Udaję się do jednego z pokojów gościnnych, nie mając zamiaru wracać do Cedrica. Mógł sobie mówić, co tylko chciał. Ale ja nie zostanę jego kolejną zabawką. Nigdy nie będzie mnie miał, w sposób jaki oczekuje. Dlatego też, na samą myśl, że nadchodzące dwie noce. Będę musiała spędzić, blisko niego. Czułam ogarniające mnie mdłości. Dodatkowo bałam się, do czego jeszcze może się posunąć. W końcu był zdolny do wszystkiego. A teraz jeszcze, znalazł mój czuły punt, który zapewne jeszcze nie raz będzie próbował wykorzystać przeciwko mnie.
Zasypiam z nie najlepszymi przeczuciami, dotyczącymi nadchodzącego weekendu.

2 komentarze:

  1. Amelia coraz bardziej przywiązuje się do Richarda.Będzie jej bardzo ciężko jak on w końcu znajdzie mieszkanie i się wyprowadzi.Coraz bardziej mi jej żal.Jeszcze ten szantaż Cedrica,widać jak bardzo jej zależy na Richardzie,mimo tego że stara się jeszcze przed tym bronić.Wyobrazam sobie jakim koszmarem dla niej musi być ten wspólny wyjazd.Super że postawiła się i nie chce spędzać nocy z narzeczonym w jednym łóżku.Niestety na wyjeździe zapewne jej się to nie uda i będzie zmuszona znosić jego bliskie towarzystwo.Cholernie jej współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. A jednak wyjazd do przyjaciół Cederika dopiero w następnym rozdziale. No nie, ja do tego czasu umrę jak tego nie przeczytam bo jestem tak ciekawa, że nie masz wyjścia i musisz jeszcze w tym tygodniu dodac nexta hahaha
    Zaczynam od początku, który tak mnie rozśmieszył jak Amelia siedziała w tym ogrodzie i czekała na Richarda. Bidulka, a jak się ucieszyła, że to mieszkanie mu nie spasowało i jak go zapewniała, że nie musi od razu wybierać, bo może u nich zostać ile chce.
    Jednak okazuje się, że nie może zostać ile chce, bo Cederik diabeł wcielony zaczyna szantażować dziewczynę o Richarda. Ma niezłego wywiadowcę, który pewnie nazywa się Maria i wszystko mu opowiada. Dodam jeszcze, że słabe zagranie z tą groźbą, że wyrzuci naszego gościa. To było słabe Cederik.
    A Richard spędza tyle czasu z Amelią, że nauczył się czytać z niej jak z książki. Wie kiedy kłamie i kiedy jest smutna i w ogóle super z nich para będzie. Swoją drogą już chyba im zaczyna na sobie zależeć skoro Amelia zdecydowała się pojechać na ten koszmarny wyjazd dla dobra Richarda.
    Musze dodać jeszcze, że ubolewam, że nie było Marii. Ona jest tak śmieszna w samej sobie, że aż się śmiejesz do laptopa czytając jej wypowiedzi.
    Współczuję Amelii tych dwóch chyba dni jeśli dobrze pamiętam w towarzystwie Cederika i jego przyjaciół, które pewnie będą miały miejsce w następnym rozdziale! Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń