poniedziałek, 19 lutego 2018

Rozdział 14


Odkładam na miejsce, kolejną teczkę z dokumentami, coraz bardziej zniechęcona swoimi poszukiwaniami. Jak do tej pory, nie przyniosły one żadnego rezultatu. Nie znalazłam nawet wzmianki, o co miesięcznych przelewach Cedrica w nieznane mi miejsce. Jakby one, zupełnie nie istniały. Wszędzie były tylko dokumenty, dotyczące firmy albo jakieś inne nie mające w tym momencie dla mnie większego znaczenia rachunki czy rozliczenia.
Spoglądam nerwowo na zegarek, stojący na biurku. Wiedząc, że nie pozostało mi wiele czasu. Maria wróci, lada chwila z zakupów. Musiałam się więc śpieszyć. Ona w żadnym wypadku, nie mogła mnie tu nakryć, w innym przypadku wszystko by się posypało. A ja w życiu, nie dowiedziałabym się prawdy.



Otwierając ostatnią, położoną najniżej szufladę biurka. Natrafiam na samym jej dnie na białą, niepozorną kopertę. Bez większego zastanowienia, otwieram ją. Dostrzegając coś, co wprawia mnie w niemały szok. Wyciągam z niej zdjęcie, które przedstawia nieznaną mi blondynkę o przyjaznym uśmiechu. Trzymającą na swoich rękach noworodka. Nie mam pojęcia, co o tym sądzić. Czy to możliwe, że Cedric byłby ojcem? A tajemnicze przelewy, były dla matki jego dziecka? Byłby, aż tak zepsuty, że wolałby poświęcić własne dziecko na rzecz pieniędzy i zaspokojenia swoich egoistycznych pragnień? Nie mieściło mi się to w głowie.
Przekręcam zdjęcie na drugą stronę. Większość miejsca zajmuje na niej, napisany schludnym pismem, jakiś nieznany mi adres. Z osobistą aluzją, że jeśli Cedric w końcu dorośnie, to pod nim może ich znaleźć. Będąc coraz bardziej poruszona swoim znaleziskiem, wprost nie mogę w to wszystko uwierzyć. Czegoś takiego w życiu bym się nie spodziewała.




Bez większego namysłu, przepisuję adres na czystą kartkę. Musiałam się pod niego udać i upewnić w swoich podejrzeniach. Inaczej niepewność, nie da mi spokoju.
Chowam zdjęcie do koperty i odkładam ją na miejsce. Starając się, aby wszystko wyglądało na nienaruszone.
Następnie w pośpiechu, opuszczam gabinet. Chcąc jak najszybciej, udać się w nieznane mi miejsce. Dzisiejszy dzień, może do reszty pozbawić mnie wiary, że na tym świecie liczy się coś więcej niż tylko pieniądze i prestiż.




Niestety widok Charlotte w salonie, skutecznie niweczy chwilowo moje plany. Na sam jej widok, wzbiera we mnie złość. 
- Mogłabyś się ubrać w coś stosowniejszego? Poza tobą mieszkają tutaj, także inni - mówię niezbyt grzecznie. Spoglądając z niesmakiem na jej wyuzdaną i praktycznie całkowicie prześwitującą, wykonaną z koronkowego materiału koszulę nocną.
- O co ci chodzi? Będę chodziła w czym chcę. Poza tym, nikomu poza tobą to nie przeszkadza. Pewnie zazdrościsz, że w przeciwieństwie do ciebie, potrafię uwydatnić swoje atuty - Charlotte patrzy na mnie z politowaniem.
- Jakoś nie widzę tutaj, chętnych do ich podziwiania - odpowiadam jej z równie wrednym uśmiechem. Nie siląc się na udawaną sympatię ani nawet tolerancję jej osoby.
- Jeszcze się zdziwisz. Muszę niestety zakończyć z tobą tą bezsensowną rozmowę. Ponieważ Richard obiecał mi, że będzie mi towarzyszył podczas śniadania. Pewnie już na mnie czeka - dziewczyna wymija mnie z tryumfującym uśmiechem. Staram się ze wszystkich sił, powstrzymać wzbierającą się we mnie falę zazdrości. Ale na samą myśl, że ona może do woli wspólnie spędzać z nim czas. Z premedytacją go kokietując. Podczas, gdy ja nie, mogę nawet spokojnie porozmawiać. Ogarnia mnie, jeszcze większa wściekłość. Dlaczego moje życie, musi być tak pokręcone i beznadziejne? Miałam dość nieustannego knucia przeciwko mojej osobie i uprzykrzania mojej egzystencji. Chciałam zaznać wyłącznie spokoju. Powoli nie radząc sobie z nieustanną presją i zachowaniem czujności.

Przypominam sobie jednak o obietnicy Richarda, którą mam nadzieję, że dotrzyma. W innym przypadku otrzymam cios w samo serce, po którym będzie mi się niezmiernie ciężko podnieść. A właśnie o to chodzi Cedricowi i Charlotte.
Wiele jeszcze byłam w stanie znieść, ale musiałam widzieć w tym jakiś cel. A aktualnie to możliwość, bycia z Richardem nim był.





W pośpiechu opuszczam dom, chcąc jak najszybciej znaleźć się pod znalezionym niedawno adresem. Nie miałam pojęcia, co zrobię gdy stanę przed tą dziewczyną. Czy ona będzie chciała w ogóle ze mną rozmawiać i cokolwiek mi wyjaśnić? Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać.




Próbuję skupić się na prowadzeniu samochodu, ale moje myśli są zupełnie gdzie indziej, co nie jest najrozsądniejsze. Staram sobie jakoś, ułożyć w logiczną całość swoje dotychczas znalezione informacje Rozważam różne wytłumaczenia całej tej sytuacji. Coraz bardziej marzyłam także, o wyjeździe z Richardem. Chciałam, choć na chwilę odpocząć od swojego przytłaczającego życia i spędzić z nim razem trochę czasu. Gdzie będziemy tylko my. Z dala od innych, którzy próbowali nas kontrolować na każdym kroku.




Parkuję samochód na niezbyt zachęcającym swoim wyglądem osiedlu. Ponure i obdrapane elewacje bloków już na pierwszy rzut oka, sugerują że ich mieszkańcom się nie przelewa.
Od razu ogarnia mnie smutek i przygnębienie. Nigdy nie czułam się dobrze, gdy widziałam jak miliony ludzi wiąże ledwo koniec z końcem, podczas gdy ja mogłam mieć wszystko, czego tylko zapragnę. Nie byłam przecież w niczym od nich lepsza. Zwyczajnie poszczęściło mi się, że urodziłam się w obrzydliwie bogatej rodzinie. Gdyby tylko moi rodzice, nie byli takimi egoistami, mogliby pomóc tylu ludziom. Tymczasem ich kompletnie nie obchodził los innych. Nie widzieli nic, poza czubkiem własnego nosa.




Rozglądam się uważnie po okolicy, chcąc odnaleźć właściwy blok. Gdy mi się to udaje, z lekkim zawahaniem podążam w jego kierunku.
Wchodzę po starych, zniszczonych schodach na trzecie piętro. Stając pod drzwiami z zaznaczoną na nich osiemnastką.




Biorę głęboki, uspokajający oddech i pukam do drzwi mieszkania. Z narastającym zdenerwowaniem, czekam aż ktoś mi otworzy. Po blisko minutowym oczekiwaniu, kiedy rozczarowana mam już odejść. Słyszę zgrzyt przekręcanego zamka. Stając na przeciwko dziewczyny ze zdjęcia.
- Słucham panią? - słyszę jej wyraźnie zmęczony i zniechęcony głos.
- Mogłabym zająć chwilę? - pytam niepewnie.
- Ale o co chodzi? Kim pani w ogóle jest? - dostrzegam, że robi się coraz mniej przychylna wobec mnie.
- Jestem Amelia, narzeczona Cedrica - postanawiam powiedzieć prawdę. Jedynie szczerość może mi pomóc w dowiedzeniu się, o co w tym wszystkim chodzi.
- W takim razie, chyba nie mamy o czym rozmawiać. Do widzenia - próbuje zamknąć przede mną drzwi.
- Proszę. Jesteś jedyną osobą, od której mogę się czegokolwiek dowiedzieć - patrzę na nią błagalnie. Blondynka przez chwilę wygląda, jakby zastanawiała się, co powinna zrobić. Ale w końcu otwiera szerzej drzwi i zaprasza mnie do środka.




Skromne, ale zadbane i czyste jednopokojowe mieszkanie. Sugeruje, że dziewczyna nie jest zbyt zamożna. I zapewne zdana jest wyłącznie na siebie. Zaprasza mnie do pokoju, a ja od samego progu dostrzegam łóżeczko ze śpiącym dzieckiem. Podejrzewam, że nie ma ono więcej niż dwa lata.


- Czy to jest..- nie zdążam wypowiedzieć do końca pytania.
- Syn Cedrica? Owszem. Szkoda tylko, że los Tomiego zupełnie go nie interesuje. Zresztą tak samo, jak mój - usłyszane słowa, są ostatecznym dowodem na moje przypuszczenia. Nie mogę uwierzyć, że Cedric zachował się tak skandalicznie i nie wziął odpowiedzialności za wychowanie swojego dziecka i otoczenia opieką jego matki. Jest mi zwyczajnie wstyd za niego.
- Wiem, że w niczym to nie pomoże, ale przepraszam cię za jego zachowanie. Do dzisiaj nie miałam o was pojęcia. Mogłabyś mi opowiedzieć, jak to wszystko się zaczęło? Byłabym ci bardzo wdzięczna.. - przypominam sobie, że nawet nie wiem, jak ona ma na imię.
- Jestem Emma. A ty wyglądasz na zbyt miłą, jak na kogoś z kim jest Cedric- uśmiecha się delikatnie w moim kierunku.
- To skomplikowana historia. Jeśli będziesz chciała to ci ją potem opowiem - czułam, że mogę się jej zwierzyć. Mimo, że jej nie znałam. Wyglądała na godną zaufania osobę.
- Widzę, że za nim ciągną się tylko takie historie. Usiądź, napijesz się może czegoś? - proponuje. Kiwam przecząco głową i zajmuję miejsce na fotelu.




- Poznałam Cedrica, ponad trzy lata temu. Pracowałam w kawiarni, w której on każdego ranka, kupował kawę przed pracą. Za każdym razem, zamienialiśmy ze sobą kilka zdań. On wtedy, jeszcze nie był takim egoistą i okropnym człowiekiem, jakim jest teraz. Któregoś dnia zapytał, czy bym się z nim nie umówiła. Byłam bardzo zaskoczona tą propozycją. Wiedziałam, że pochodzi z bogatej rodziny i to kompletnie nie moja liga. Ale się zgodziłam. Podobał mi się, imponowała mi jego wiedza i ciekawość świata. Nasze spotkanie było bardzo udane i jak się domyślasz na jednym się nie skończyło. Zaczęliśmy się spotykać regularnie, a ja ani się nie obejrzałam, a byliśmy ze sobą razem. Zakochałam się w nim i choć może to niewiarygodne, ale on we mnie też. Czułam to, a dodatkowo powtarzał mi to każdego dnia. Byłam szczęśliwa i nie przejmowałam się nawet tym, że nasz związek był trzymany w tajemnicy przed jego znajomymi i rodzicami. Cedric obiecywał, że wszystko będzie dobrze i w odpowiednim momencie, przedstawi mnie swoim rodzicom. Wszystko się posypało, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży - Emmie łamie się głos, a w oczach pojawiają łzy.
- Wyparł się tego dziecka, prawda? - pytam, będąc o tym praktycznie przekonana.
- Najgorsze w tym wszystkim jest właśnie to, że nie. Ucieszył się i zapewniał, że się nami zajmie. Mieliśmy założyć rodzinę. Ale dzień, w którym powiedział o wszystkim rodzicom. Przekreślił wszystko. Ojciec urządził mu prawdziwe piekło. Zagroził, że wyrzuci go z domu i zostawi z niczym, jeśli nas nie zostawi. Cedric długo ze sobą walczył, ale jego miłość do pieniędzy i luksusu, w którym został wychowany, okazała się silniejsza. Odszedł ode mnie. A jedyne, co po sobie pozostawił to, co miesięczne przelewanie marnych pieniędzy na nasze utrzymanie. Zresztą nawet tego, nie robi osobiście. Zlecił to swojej pracownicy Marii. Ani razu nie odwiedził swojego syna. Widzisz Tom jest chorowitym dzieckiem. Teraz także się rozchorował. A lekarstwa są bardzo drogie. Czasami nie mam, za co ich nawet wykupić. Sama nie mogę iść do pracy, ponieważ nie miałbym z kim zostawić syna. Na nianię mnie nie stać. Dlatego jesteśmy zdani na łaskę Cedrica. A jego zupełnie, nie obchodzi nasz los. Nawet Marii, nie udało się na niego wpłynąć, gdy prosiła o przesłanie nam dodatkowych pieniędzy na leki. Po Cedricu, którego kiedyś kochałam, nie został nawet ślad. Teraz to kompletnie inny człowiek - nie wiedziałam, jak można być tak bezdusznym. Dlaczego on, aż tak bardzo się zmienił? Czy to decyzja o zostawieniu Emmy i Toma, sprawiła tak drastyczną zmianę jego zachowania? Zamieniając go w potwora?





- Proszę. Weź te pieniądze i kup leki dla swojego syna - bez najmniejszego zawahania wyciągam z portfela, praktycznie wszystkie banknoty jakie posiadam. Przesuwając je w stronę Emmy.
- Ja nie mogę tego przyjąć. Dziękuję za chęć pomocy, ale nie. Jakoś sobie poradzę - dziewczyna nie chce ich wziąć. I sprzeciwia się temu.
- Musisz je przyjąć. Twój syn, musi wyzdrowieć. Zrób to dla niego - próbuję ją przekonać.
- Dlaczego to robisz? Przecież nasz los, nie powinien cię w ogóle obchodzić - zastanawia się, biorąc w końcu ode mnie pieniądze.
- Nie powinniście płacić za tchórzliwe decyzje Cedrica. Ty, a przede wszystkim twój syn, nie jesteście niczemu winni. Jeśli on nie ma zamiaru, to przynajmniej ja spróbuję wam pomóc - uśmiecham się do niej szczerze, aby uwierzyła w moje dobre zamiary.
- Dlaczego ty z nim jesteś? W życiu nie uwierzę, że z miłości. Jesteście zupełnie różni. Zresztą teraz sobie przypomniałam, że kiedyś mi o tobie wspominał. Byliście wtedy przyjaciółmi i twierdził, że jesteś jedyną znaną mu osobą. Która bez wahania, zaakceptowałaby nasz związek. Powiedział wtedy też, że cię lubi. Ale nigdy nie poczułby, czegoś więcej - choć raz miał w czymś rację. Szkoda tylko, że jego sympatia w ostatnim czasie, przerodziła się w czystą nienawiść. 
- To prawda. Nie kocham go i nigdy nie kochałam. To nasi rodzice, zmusili nas do zaręczyn, a w konsekwencji do ślubu. Przez co, moje życie zamieniło się w piekło - opowiadam jej skróconą wersję wydarzeń, które spowodowały obecną sytuację.





Rozmawiamy z Emmą przez dłuższy czas, jakbyśmy znały się od bardzo dawna i były najlepszymi przyjaciółkami. Naprawdę ją polubiłam. Naszą pogawędkę, przerywa dopiero cichy płacz dziecka.
Emma podchodzi do łóżeczka i bierze swojego synka na ręce. Przyglądam się mu z nieukrywaną ciekawością. Sama jeszcze nigdy nie myślałam o tym, że mogłabym zostać mamą, takiej malutkiej i bezbronnej istoty. Nie czułam się na to gotowa. Dlatego tym bardziej, podziwiałam Emmę, która musi radzić sobie ze wszystkim sama. Nie mając z żadnej strony, nawet najmniejszego wsparcia. 





- Będę się zbierać. Dziękuję, że poświęciłaś mi tyle czasu. Zostawię ci mój numer telefonu. Gdybyś tylko czegoś potrzebowała, choćby porozmawiać. Zadzwoń. Mam nadzieję, że jeszcze się spotykamy - udaję się w kierunku wyjścia.
- Amelia, to ja dziękuję za pomoc. Możesz wpadać do mnie, kiedy tylko chcesz. Świetnie mi się z tobą rozmawia. Rzadko mnie, ktokolwiek odwiedza. Więc byłoby mi bardzo miło - mówi na pożegnanie, po czym opuszczam jej mieszkanie.




Podczas powrotnej drogi, wciąż próbuję zrozumieć, dlaczego Cedric dokonał tak krzywdzącego dla wszystkich wyboru. Zaczynam dochodzić do wniosku, że swoim okropnym zachowaniem, próbuje zagłuszyć wyrzuty sumienia. To po to, sypia z tymi wszystkimi kobietami i wyładowuje swoje frustracje na mnie. Chce zapomnieć o tym, co zrobił. Robiąc się, coraz bardziej zgorzkniałym i cynicznym człowiekiem. Zupełnie zatracił w sobie, jakiekolwiek dobro.




Zamykam za sobą drzwi prowadzące do domu. Przypominając sobie, że byłam umówiona z panią Grace. Przez wydarzenia dzisiejszego dnia, kompletnie o tym zapomniałam. Mam tylko nadzieję, że zbytnio jej nie uraziłam, brakiem swoich odwiedzin i będzie chciała umówić się na inny termin. Coraz bardziej, obawiałam się tego spotkania. Bałam się, czego mogę się jeszcze dowiedzieć. Powinnam być przygotowana na wszystko. W końcu otaczający mnie ludzie, byli jak widać zdolni do wszystkiego i nie posiadali żadnych skrupułów.




Przechodząc obok salonu, dostrzegam w nim siedzących Charlotte i Richarda. Na szczęście zachowują od siebie stosowny dystans i nic nie wskazuje na to, że dziewczynie udało się zrealizować jej plan. Wnioskuję to przede wszystkim po jej niezadowolonej i obrażonej minie. Mimowolnie uśmiecham się na ten widok, ciesząc że jak na razie Richard dotrzymuje danego mi słowa. Tak bardzo, chciałbym móc z nim porozmawiać i podzielić się wszystkim, czego się dowiedziałam. Potrzebowałam jego wsparcia, szczególnie teraz.






Postanawiam pójść do kuchni, zanim ulegnę pokusie i nasz trud zmylenia wszystkich dookoła pójdzie na marne.
Chcąc uspokoić swoje nerwy i przemyśleć na spokojnie, co powinnam zrobić z wiedzą o tym, że Cedric ma syna. Nalewam sobie kieliszek czerwonego wina.
Niestety mój chwilowy spokój, przerywa pojawienie się w pomieszczeniu Cedrica. Patrzę na niego z odrazą.




- Gdzie znowu byłaś cały dzień? Maria mi przekazała, że wyszłaś z samego rana - siada na przeciwko mnie i patrzy wyczekująco.
- Nie interesuj się. To moja sprawa - najchętniej wygarnęłabym mu wszystko, co o nim myślę. Ale postanawiam zachować to na inny moment.
- Nie radzę ci nic kombinować. Doskonale wiesz, że nie ma to najmniejszego sensu. Nie wygrasz ze mną - ostrzega mnie, ale na mnie już nie działają jego groźby.
- Mógłbyś być tak miły i iść pognębić kogoś innego? Nie mam humoru, znosić twojego towarzystwa - pytam ze sztucznym i przymilnym uśmiechem. 
- No tak. Zapomniałem, przecież ty rozpaczasz po Richardzie. W końcu kompletnie się już tobą nie interesuje. Nawet jego znudziłaś, swoją osobą. Powinnaś brać przykład z Charlotte. Może wtedy, przestałabyś mnie tak irytować - ze wszystkich sił powstrzymuję się od powiedzenia mu, jak bardzo jest w błędzie, jeśli chodzi o moją relację z Richardem.
- Daruj sobie te dobre rady. Skoro ty nie chcesz stąd wyjść, ja to zrobię - wstaję z krzesła i opuszczam kuchnię. Nie mogąc dłużej przebywać w towarzystwie Cedrica. Jego osoba, z każdym dniem irytowała mnie coraz bardziej. 





Idąc na górę, spotykam Richarda. Posyłam w jego stronę, szeroki uśmiech. Już mam do niego podejść i przynajmniej przez chwilę porozmawiać i z nim pobyć. Gdy praktycznie znikąd pojawia się Maria. Rezygnuję więc ze swojego pomysłu. Z coraz większą niecierpliwością, odliczając dni do przyszłego tygodnia.


2 komentarze:

  1. Ten rozdział zmienił moje postrzeganie Cederika. Okazuje się, że ma on za sobą pewną historię przez którą tak się zmienił. Oczywiście nadal go nie lubię i nie mogę sobie wyobrazić, że kiedyś mógł być normalny. Ba, nawet się zakochał i był w związku. Planował założyć rodzinę i lubię Amelię. Serio, ciężko mi to przełknąć, ale przez to będę już inaczej na niego patrzeć. Wiem, że to jak się zachowuje jest spowodowane przez jego rodzinę.
    Bardzo podobało mi się, że Amelia tak szybko zyskała sympatię matki dziecka Cederika. Może zostaną jeszcze przyjaciółkami? Bo Amelia nie ma żadnej, a przecież przydałby się jej ktoś kto by doradzał? Nie może cały czas liczyć na Richarda, bo on jest facetem. A dziewczynom dobrze się rozmawiało. Wyspowiadały się sobie ze wszystkiego.
    Szkoda mi tej Emmy. Tworzyła idealny związek z Richardem. Cieszyli się z dziecka i chcieli być rodziną. A tu proszę co może zrobić z człowiekiem pieniądz? Może sprawić, że wszystkiego się wyprze. Żal mi jej, bo została ze wszystkim sama.
    Jak na razie Richard opiera się kuszącej Charllot. Za to dziewczyna robi wszystko by go zdobyć. Ciekawi mnie jak potoczy się dalej ten wątek i które z nich wygra?
    Czekam na następny rozdział w którym Amelia pewnie w końcu spotka się z panią Grace. Może też będzie wspólny wyjazd Richarda i Ameli, którzy nie mieli żadnej wspólnej sytuacji w tym rozdziale.
    Weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać że Cedric mnie zaskoczył.Znaczy zaskoczyła mnie jego osoba w przeszłości.On był normalny, potrafił kochać i przez moment chciał zająć się swoją ukochaną i dzieckiem.I to byłoby na tyle z tego lepszego Cedrica. Może zmienił się pod ogromnym wpływem swojej rodziny, ale gdy to się działo był dorosłym facetem , który przecież mógł sam decydować o swoim życiu. On jednak wolał wybrać wygodne życie pełne pieniędzy , zamiast życie u boku swojej ukochanej i dziecka. Fajnie że Amelia tak szybko dogadała się z Emmą. I zaproponowała jej swoją pomoc. Emmie na pewno będzie ona potrzebna.Szkoda że nie doszło dzisiaj do spotkania z panią Grace.Cieszę się że Richard opiera się jak na razie Charlotte. Ale to przecież tylko facet;) Nie wiadomo jak długo będzie mu się to jeszcze udawało.Oby ciągle. W głowie pląta mi się myśl że może ta cała Maria nie lubi tak Amelii bo ma coś wspólnego z Emmą? Nie mam pojęcia czemu przyszło mi to na myśl, ale przecież za coś musi jej nie znosić ;)Jak zawsze czekam z niecierpliwością.
    p/s Tak jak obiecałam, dodaję linka do siebie.
    https://i-hate-skijumping.blogspot.com
    Nie mam pojęcia czy uda mi się tak jak ostatnio dodawać codziennie , raczej wątpię.Cierpię ostatnio na brak czasu i chyba weny.Cały dzień myślałam czy mam publikować ten prolog czy nie ;) Mam nadzieję że coś z tego wyjdzie .Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń