piątek, 9 lutego 2018

Rozdział 9


Wpatruję się w Richarda bez słowa. Zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego jest na mnie wściekły. Przecież nie zrobiłam nic, co mogłoby spowodować u niego taką reakcję. Mimo to jestem przekonana, że wydarzyło się coś, o czym pewnie się za chwilę dowiem. On w końcu musi mieć jakiś powód, aby tak się zachowywać.




- Tak szybko wróciłaś? A gdzie twój ukochany narzeczony? Nie towarzyszy ci podczas śniadania? - Richard zwraca się do mnie takim tonem głosu, jak na samym początku naszej znajomości, kiedy uważał mnie za egoistyczną materialistkę. Zupełnie nie rozumiem jego słów i zachowania. Co się tutaj dzieje? Przez chwilę mam wrażenie, że jeszcze śpię i to tylko, jakiś kiepski sen.
- Szybko? Byłam już wczoraj wieczorem, tak jak od początku planowałam. Przecież ci o tym mówiłam, tuż przed samym wyjazdem. A Cedric, nie jest żadnym moim ukochanym i doskonale o tym wiesz. Więc nie rozumiem, po co te ironiczne uwagi z twojej strony - odpowiadam spokojnie. Licząc, że za chwilę się wszystko wyjaśni. I będziemy mogli normalnie porozmawiać.
- Czyżby? Słyszałem coś zupełnie innego. Podobno postanowiliście dać sobie szansę i cudownie spędziliście ze sobą czas. Miłość wprost kwitnie. Ale to chyba normalne, w końcu zostaniecie za chwilę małżeństwem. Jestem po prostu zaskoczony twoją obecnością, mieliście wrócić dopiero za tydzień, więc co się stało? Narzeczony znowu przestał być idelany i pokazał swoje prawdziwe oblicze? 


Może to nie moja sprawa, ale naprawdę nie wiem, jak mogłaś dać się tak omamić i wybaczyć mu to wszystko, co ci zrobił. Naprawdę uwierzyłaś, że on się zmieni? - patrzę na niego zszokowana. Kto naopowiadał mu takich bzdur? I co gorsza, dlaczego on w to uwierzył.
- Co takiego? Moja relacja z Cedriciem wyłącznie się pogorszyła, podczas ostatnich dni. W życiu nie wybaczę mu czynów jakich się dopuścił, nawet gdyby błagał na kolanach. Myślisz, że naprawdę jestem taka głupia? - moje wyjaśnienia, zupełnie go nie przekonują. Kwituje je wyłącznie ironicznym uśmiechem i potępiającym spojrzeniem. A ja nie mam pojęcia, jak go przekonać, że mówię prawdę.
- Amelia, przestań zaprzeczać. Doskonale słyszałem, jak Maria rozmawia z nim przez telefon. Byłem wtedy, tuż obok niej. Zachwyciła ją wiadomość, że postanowiliście nareszcie spróbować stworzyć prawdziwy związek. Dodatkowo przekazała mi jeszcze, że chcieliście abym się wyprowadził przed waszym powrotem. Więc właśnie się za to zabieram, aby ci więcej nie przeszkadzać. Wystarczająco nadużyłem waszej gościnności - Richard ma zamiar wyjść, ale bez większego zastanowienia próbuję go zatrzymać. Przecież nie mogę zostawić tego w takim stanie. 




- Poczekaj, proszę cię. To wszystko to jakieś kompletne nieporozumienie. Daj mi to spokojnie wytłumaczyć - łapię go za rękę, mając nadzieję że uda mi się go tutaj zatrzymać. Jeśli on teraz wyjdzie, nie mam pojęcia co zrobię. Spoglądam na niego błagalnie. Widząc, jak się waha. Ale w końcu ulega i ponownie siada naprzeciwko mnie.
- Słucham. Tylko się pośpiesz. Chcę jak najszybciej opuścić to miejsce. Nic mnie już tutaj nie trzyma. Sama doskonale sobie poradzisz, ja przestałem być potrzebny - wciąż mi nie wierzy i jest wyraźnie rozczarowany, moim domniemanym zachowaniem. Za to ja, zaczynam powoli łączyć fakty w całość. Orientuję się, że padliśmy ofiarą dokładnie zaplanowanej intrygi Marii i Cedrica. Która nie do końca im się na szczęście udała, zapewne z powodu odkrycia przeze mnie jego romansu z Laurą. Ten podły manipulator, chciał pewnie przeciągnąć nasz wyjazd, zmuszając mnie do tego, jakimś kolejnym szantażem. A w tym czasie, pozbyć się stąd Richarda, aby nas ostatecznie ze sobą rozdzielić. Ale jego plany nie wypaliły, prawdopodobnie ze strachu, że powiem Olivierowi prawdę i nie znaleźli wraz z Marią innego rozwiązania, swojej żałosnej próby odebrania mi jedynej osoby, która ma tym domu dla mnie znaczenie. Licząc, że może i tak, jakimś sposobem uda im się osiągnąć zamierzony cel. Nie mogę uwierzyć, że Cedric był tak podły i posunął się do tak obrzydliwych kłamstw. Tego mu po prostu nie przepuszczę. Tak samo, jak Marii. Wygarnę jej wszystko, kiedy ją tylko spotkam.





- Po pierwsze, nigdzie się na razie nie wyprowadzasz. Nie pozwolę ci na to. Po drugie, nie wiem co słyszałeś. Ale to kompletne, zupełnie bez pokrycia brednie. W rzeczywistości, te dwa dni z Cedriciem to był istny koszmar. Nieustannie mnie obrażał i próbował ostatecznie zdołować. A na dodatek, nakryłam go z Laurą, rozumiesz? Nawet jej sobie nie przepuścił. A potem, musiałam wracać sama, bo wyjechał sobie w służbową podróż. Może to i lepiej, przynajmniej nie muszę go oglądać. Nie wiem, co bym mu teraz zrobiła. Przysięgam, że mówię prawdę. Ta rozmowa, była pewnie przez nich ukartowana. Ty po prostu, miałeś ją usłyszeć. Chcieli, żebyś się do mnie zniechęcił. I jak widać, świetnie im się to udało. Tylko nie rozumiem, dlaczego nie zadzwoniłeś do mnie i tak po prostu im uwierzyłeś? - nie potrafię tego zrozumieć. Myślałam, że ma do mnie większe zaufanie i zna mnie na tyle, że nie powinno stanowić dla niego żadnych wątpliwości, co myślę o swoim związku z jego kuzynem.
- Wiesz, jak wiarygodnie to wszystko brzmiało? Poza tym, sama mi powiedziałaś że wyjeżdżasz z nim, aby naprawić wasze relacje. Owszem na początku w to nie uwierzyłem. Ale im dłużej o tym myślałem, zaczynałem się obawiać, że się pomyliłem i wtedy rzeczywiście mówiłaś prawdę. Dodatkowo ty także, ani razu do mnie nie zadzwoniłaś, uwiarygodniając tym samym ich wersję. Byłem przekonany, że postanowiłaś więcej ze mną nie rozmawiać i chcesz zakończyć naszą znajomość - przeklinam swoją głupotę. Prze nią, o mało co, a straciłabym go na zawsze.





- Za nic, nie chciałabym stracić z tobą kontaktu. Wiedziałbyś o tym już wczoraj, gdybyś tylko tu był. Chciałam się z tobą podzielić także swoim postanowieniem w pewnej sprawie, ale cię nie zastałam. Może nie powinnam się wtrącać, ale naprawdę uważasz, że niezobowiązujące przygody z przypadkowymi dziewczynami są w porządku? - nie potrafię o tym zapomnieć, ani się z tym pogodzić. Nie spodziewałam się po nim, czegoś takiego. To było dla mnie naprawdę bolesne, choć wcale nie powinno. Przecież między nami, niczego nie było. Miał prawo żyć, tak jak chce.




- Teraz to ja, nie mam pojęcia, o czym ty mówisz. Wygląda na to, że ktoś strasznie tutaj namieszał - Richard patrzy na mnie zdziwiony. A ja zaczynam się obawiać, że zwyczajnie się ośmieszyłam.
- Gdy wczoraj wróciłam. Maria zasugerowała mi, że spędziłeś praktycznie cały weekend na imprezowaniu i kogoś poznałeś. Podobno przyprowadziłeś nawet tutaj tą nowo poznaną dziewczynę - wcale nie jest mi łatwo o tym mówić.
- Po prostu, nie wierzę w to co słyszę. Amelia, byłem w odwiedzinach u swojej rodziny. Pojechałem do nich w sobotę po południu, zaraz po tym nieszczęsnym telefonie. I tak nie miałem tutaj, nic innego do zrobienia. Wróciłem dosłownie przed chwilą. Maria o tym doskonale wiedziała, bo poinformowałem ją, gdzie się wybieram. Nie ma i nigdy nie było żadnej dziewczyny. Zwyczajnie to wymyśliła. Oni naprawdę nas chcieli skłócić i prawie im się to udało. Nie rozumiem tylko, po co? - ulga jaką czuję słysząc jego słowa, jest wprost nie do opisania. Równocześnie wprost proporcjonalnie rośnie moja złość na Marię. Jak ona mogła z taką premedytacją okłamywać naszą dwójkę? Co chciała tym osiągnąć? 
- Powodem jest to, że Cedric zauważył, jak jesteś dla mnie ważny i mi pomagasz. Widocznie się czegoś boi. Wolał, jak byłam sama i zupełnie bezbronna. Gdy bałam się mu sprzeciwić, choćby w błahej sprawie. Tak naprawdę, zgodziłam się na ten wyjazd bo mnie zaszantażował, że każe ci się wyprowadzić. A potem wymyślił sobie świetny sposób, aby i tak się ciebie stąd pozbyć. Tylko tak, abym się o tym nigdy nie dowiedziała - nadal czuję się, jak w jakimś krzywym zwierciadle. Wciąż nie mogłam w to wszystko uwierzyć.
- Poświęciłaś się dla mnie? Dlaczego? Nie musiałaś tego robić. Powinnaś myśleć przede wszystkim o sobie - mówi z dezaprobatą.
- Musiałam, bo mi na tobie zależy i nie chcę cię stracić - wyznaję mu cicho, zawstydzona swoimi słowami. Natrafiając na jego przenikliwy wzrok. 
- Nie stracisz. Nie ważne, czy będę tutaj czy gdziekolwiek indziej. Obiecuję - chcę wierzyć, że naprawdę dotrzyma tej obietnicy. Potrzebowałam go, jak nikogo innego. 




Przez następne minuty, opowiadam mu ze szczegółami ostatnie dwa dni, ostatecznie rozwiewając jego wątpliwości, dotyczące mojego negatywnego stosunku do Cedrica.
Cieszę się, że udało nam się wytłumaczyć te wszystkie nieporozumienia. I znowu jest, tak jak przedtem. 



- Richard, chcę poruszyć jeszcze jedną sprawę. Aby wszystko między nami do końca wyjaśnić. Dlatego przepraszam, ale muszę cię o to zapytać. Czy Cedric mówił prawdę, że jesteś nie stały w uczuciach i nie angażujesz się w żadne bliższe relacje? Zachowując w pewnych kwestiach podobnie do niego - patrzę na niego, mając nadzieję że zaprzeczy. Niestety, jego mina sugeruje coś zupełnie odwrotnego.
- Kiedyś rzeczywiście tak było. Myślałem, że to świetna zabawa i nie robię nic złego. Ale zrozumiałem, że tak dłużej być nie może i jakiś czas temu skończyłem z tym. Byłem strasznie głupi. Nie powinienem bawić się uczuciami innych. Nie jestem z tego dumny, ale nie mogę już zmienić, tego co było - widzę, że naprawdę tego żałuje.
- W porządku, rozumiem. Nie pochwalam tego, ale nie będę cię oceniać. Cieszę się za to, że masz już to za sobą i zrozumiałeś swoje błędy - uśmiecham się w jego stronę. Na potwierdzenie swoich słów. Świadomość, że się zmienił jest dla mnie bardzo ważna.





- A czy teraz, kiedy wszystko jest już jasne. Opowiesz mi o tym swoim postanowieniu? - patrzy na mnie wyczekująco. Ciekawy o co mogło mi chodzić.
- Zwyczajnie postanowiłam, że nie dopuszczę do tego ślubu. Tego po prostu, już za wiele. Nie zostanę żoną Cedrica, choćby nie wiem co. Jutro mam zamiar porozmawiać na ten temat z rodzicami - mówię z szerokim uśmiechem, odzyskując wiarę, że to może mi się rzeczywiście udać.
- Naprawdę? Bardzo się cieszę, że w końcu postanowiłaś zawalczyć o siebie. Wierzę, że ci się uda. Jeśli tylko będziesz czegoś potrzebować, możesz na mnie liczyć - zapewnia, a ja cieszę się, że mam jego wsparcie. Na pewno będzie mi bardzo potrzebne w najbliższym czasie.




- Może zrobię nam jakieś śniadanie? W końcu po to tu, tak właściwie przyszłam - pytam, wstając z zamiarem przygotowania na początek kawy.
- Poczekaj. Najpierw chciałem cię przeprosić, za to jak cię dzisiaj potraktowałem, a przede wszystkim, że uwierzyłem Marii i Cedricowi. Mogłem się domyślić, że coś tu nie gra. 
- Ja też się dałam nabrać, więc nie musisz przepraszać. Po prostu następnym razem, najpierw ze sobą porozmawiajmy. Zamiast ślepo im wierzyć. Jestem pewna, że jeszcze nie raz będą próbowali, zrobić coś podobnegomówię ze złością na nich.
- Więcej im się już coś takiego nie uda - nieoczekiwanie Richard podchodzi do mnie. Stając w bardzo niewielkiej odległości. 





- Przez to wszystko nawet się z tobą nie przywitałem. Dobrze, że już tutaj jesteś. Tęskniłem za tobą, nawet pomimo tego, że byłem zdenerwowany na całą tą sytuację - przytula mnie do siebie i całuje lekko w policzek.
- Na całe szczęście, nie udało im się wszystkiego zepsuć - wypatrujemy się w siebie dłuższą chwilę. Mam wrażenie, że myślimy dokładnie o tym samym.
Tylko boimy się zrobić, ten ostateczny krok. Nie potrafię skupić się na niczym innym niż chęci pocałowania go w końcu. Równocześnie wiedząc, że absolutnie nie powinnam do czegoś takiego dopuścić i wszystko powinno zostać, tak jak jest teraz. 





- Amelia, ja.. - pojawienie się Marii w kuchni. Wszystko psuje. Odsuwamy się od siebie. Strasznie mnie ciekawi, co takiego chciał mi powiedzieć. A co najważniejsze, czy jeszcze będę miała okazje, kiedyś się tego dowiedzieć.




Richard jakby czytając mi w myślach, zostawia nas same. Gdy wychodzi, wpatruję się w Marię z nieukrywaną złością.
- Widzę, że niestety się pogodziliście. A szkoda, bo prawie mi się udało. Gdybyś tylko obudziła się parę minut później, problem byłby ostatecznie rozwiązany - zaczyna bezczelnie, wcale nie wstydząc się swojej okrutnej intrygi.
- Mogłam naprawdę wiele tolerować. Ale to, czego się dopuściłaś tym razem, jest niewybaczalne. Jak mogłaś? - pytam podniesionym głosem, oczekując od niej wyjaśnień.
- Cedric poprosił mnie o pomoc. Dostrzegł, że wymykasz mu się z rąk i jak widać ma rację. Co ty najlepszego wyprawiasz? Naprawdę nie wypada zaręczonej dziewczynie, wdawać się w bliskie relacje z innym mężczyzną. I to w dodatku na oczach narzeczonego - zaczynam się po prostu śmiać. Nie wierząc, jak ona może mówić coś takiego. Jak zwykle to ja byłam tą najgorszą, nagannie się zachowującą. 
- A jemu wypada, spać z kim popadnie? Przestań się w końcu wtrącać w moje życie i ostrzegam, że jeszcze jeden taki numer jak ten, a zrobię wszystko, żebyś straciła tą pracę - nie mam zamiaru dłużej tolerować jej zachowania wobec mnie. Zbyt długo znosiłam upokorzenia z jej strony.
- Amelio, zastanów się nad tym, co robisz. Bo konsekwencje mogą być dla ciebie opłakane. Myślisz, że twoi rodzice będą zadowoleni, gdy dowiedzą się o twoim haniebnym zachowaniu? - pyta mnie z ironią. Ale ja nie mam zamiaru, dłużej ciągnąć z nią tej dyskusji. To i tak nie ma najmniejszego sensu.




Wychodzę bez słowa, zostawiając ją samą. Nie widząc sensu dłuższej rozmowy z nią. Wiedziałam już, że muszę być czujna i na nią uważać. Byłam pewna, że nie cofnie się przed niczym, wykonując wszelkie polecenia mojego okropnego narzeczonego. Mimo wszystko, nie miałam zamiaru dać im się podporządkować i tak łatwo zrezygnować z Richarda. Zbyt wiele dla mnie znaczył, aby ich groźby na mnie podziałały. Tym razem nie dam im tak łatwo wygrać.




Reszta dnia, upływa mi względnie spokojnie. Po południu postanawiam poszukać dokumentów z numerem do mojego konta bankowego, nieużywanego przeze mnie od lat. Pamiętam, że miesięcznie były przelewane na niego niewielkie kwoty przez ojca. Mam nadzieję, że nadal tak jest. Dzięki temu mogła uzbierać się na nim, jakaś pokaźna suma. Gdy rodzice nie będą chcieli mnie posłuchać i zrozumieć, że nie mam zamiaru wychodzić za Cedrica. Będę potrzebowała każdych pieniędzy. Aby jakoś przetrwać pierwsze miesiące. Musiałam to wszystko spokojnie rozegrać i tak, aby nikt z nich się nie zorientował, że nie będę już biernie wykonywać ich wszystkich poleceń. Niech wciąż mają przekonanie, że mają nade mną nieograniczoną władzę. 




Pukanie do drzwi, przerywa moje przeglądanie poszczególnych teczek.
- Mogę? - spoglądam na Richarda i kiwam potakująco głową, zapraszając go środka.
- Coś się stało? - pytam, gdy nie milczy przez dłuższy czas. Dodatkowo wygląda, jakby się czymś denerwował.
- Nie. Chciałem się tylko zapytać, czy nie miałabyś ochoty wyjść ze mną, gdzieś wieczorem? - jego propozycja, bardzo mnie cieszy. Będzie mi bardzo miło, spędzić z nim trochę czasu w normalnych warunkach. Z daleka od wścibskiej Marii i tego domu.
- Z chęcią. Przyda mi się trochę rozrywki po ostatnich dniach - uśmiecham się z zadowoleniem. Nie mogąc się już doczekać wieczoru.




Coraz bardziej zbliżałam się do punktu zwrotnego w swoim życiu. Naprawdę próbowałam patrzeć z optymizmem i nadzieją w przyszłość. Jedynie jedna rzecz, nie dawała mi spokoju. Czułam, że po raz pierwszy w życiu, jestem naprawdę bliska obdarzenia kogoś prawdziwą miłością. A może tylko mi się wydawało? To było w końcu dla mnie coś nowego, dotychczas nie doświadczonego. Do tej pory wydawało mi się po prostu niemożliwym, aby coś takiego mogło mi się przytrafić. Z góry zakładałam, że pozostanie to dla mnie czymś nieosiągalnym, bez możliwości zrealizowania. Dlatego też, wciąż nie byłam przekona, czy to rzeczywiście najrozsądniejsza decyzja, aby dopuścić to uczucie do głosu. Bałam się, że w obecnej sytuacji, może ono narobić, więcej szkód niż pożytku. Przyprawiając mnie wyłącznie o kolejne rozczarowanie. Po latach przebywania w towarzystwie oziębłych i nie czułych osób, coraz mniej wierzyłam, że coś takiego jak miłość w ogóle istnieje. 

2 komentarze:

  1. Wow Maria, wow niezły z niej zawodnik. A jak ona knuje. Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego ona tak bardzo lubi Cedrika i wchodzi z ni w jakieś konszachty. Rozumiem, że to jej pracodawca, ale bez przesady. Ogólnie spoko, że dała tak czasu, ale przez nią wszystko mogło się popsuć.
    Dobrze, że Amelia wyjaśniła wszystko podchodząc do tego z opanowaniem i spokojem, bo tylko to uratowało jej rodzącą się relację z Richardem. Cieszy mnie też, że dziewczyna umie doskonale przejrzeć plany Cederika i Marii. Gdyby nie miała takiej umiejętności to było by słabo.
    Richard troszeczkę się zapędził i ślepo uwierzył we wszystkie kłamstwa. Szkoda, że nie zaufał Ameli, ale pod koniec się uratował. Mam nadzieję, że dzięki jego obecności Amelia zyska odwagę i siłę, by zawalczyć o swoją z góry zaplanowaną przyszłość.
    Czekam na następny rozdział w którym szykuje się wspólny wieczór Amelii i Richarda. Może coś pikantnego? Może jakiś pocałunek, bo tak zbierają się do tego i zawsze ktoś im przeszkodzi. Nie wiem też czy w przyszłym rozdziale zmieści się rozmowa z rodzicami, ale chciałam dodać, że trzymam kciuki żeby się udała.
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak można się było spodziewać tego że, to wspólna intryga Cedrica i Marii. Też nie mogę pojąć dlaczego Maria tak ślepo wykonuje wszystkie jego rozkazy. Cieszę się że Amelia i Richard w końcu sobie na spokojnie wszystko wyjaśnili. Szkoda że znowu przerwała im Maria ;) Ona zawsze znajdzie się tam gdzie nie powinna. Nie mogę doczekać się wspólnego wieczora Richarda i Amelii. No i tej nieszczęsnej rozmowy z rodzicami.Mam nadzieję że wszystko pójdzie dobrze, choć raczej wydaje mi się to niestety niemożliwe ;) Jak zwykle czekam ;)

    OdpowiedzUsuń