Wpatruję
się w Richarda bez słowa. Zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego jest
na mnie wściekły. Przecież nie zrobiłam nic, co mogłoby
spowodować u niego taką reakcję. Mimo to jestem przekonana, że
wydarzyło się coś, o czym pewnie się za chwilę dowiem. On w
końcu musi mieć jakiś powód, aby tak się zachowywać.
-
Tak szybko wróciłaś? A gdzie twój ukochany narzeczony? Nie
towarzyszy ci podczas śniadania? - Richard zwraca się do mnie takim
tonem głosu, jak na samym początku naszej znajomości, kiedy uważał
mnie za egoistyczną materialistkę. Zupełnie nie rozumiem jego słów
i zachowania. Co się tutaj dzieje? Przez chwilę mam wrażenie, że
jeszcze śpię i to tylko, jakiś kiepski sen.
- Szybko? Byłam
już wczoraj wieczorem, tak jak od początku planowałam. Przecież ci o tym mówiłam, tuż przed samym wyjazdem. A Cedric, nie jest żadnym moim ukochanym i
doskonale o tym wiesz. Więc nie rozumiem, po co te ironiczne uwagi z
twojej strony - odpowiadam spokojnie. Licząc, że za chwilę się
wszystko wyjaśni. I będziemy mogli normalnie porozmawiać.
-
Czyżby? Słyszałem coś zupełnie innego. Podobno postanowiliście
dać sobie szansę i cudownie spędziliście ze sobą czas. Miłość
wprost kwitnie. Ale to chyba normalne, w końcu zostaniecie za chwilę
małżeństwem. Jestem po prostu zaskoczony twoją obecnością,
mieliście wrócić dopiero za tydzień, więc co się stało? Narzeczony znowu przestał być idelany i pokazał swoje prawdziwe oblicze?
Może to nie moja sprawa, ale naprawdę nie wiem, jak mogłaś dać się
tak omamić i wybaczyć mu to wszystko, co ci zrobił. Naprawdę
uwierzyłaś, że on się zmieni? - patrzę na niego zszokowana.
Kto naopowiadał mu takich bzdur? I co gorsza, dlaczego on w to
uwierzył.
- Co takiego? Moja relacja z Cedriciem wyłącznie
się pogorszyła, podczas ostatnich dni. W życiu nie wybaczę mu
czynów jakich się dopuścił, nawet gdyby błagał na kolanach.
Myślisz, że naprawdę jestem taka
głupia? - moje wyjaśnienia, zupełnie go nie przekonują. Kwituje
je wyłącznie ironicznym uśmiechem i potępiającym spojrzeniem. A ja nie mam pojęcia, jak go
przekonać, że mówię prawdę.
- Amelia, przestań zaprzeczać.
Doskonale słyszałem, jak Maria rozmawia z nim
przez telefon. Byłem wtedy, tuż obok niej. Zachwyciła ją
wiadomość, że postanowiliście nareszcie
spróbować
stworzyć prawdziwy związek. Dodatkowo
przekazała mi jeszcze,
że chcieliście abym się wyprowadził przed waszym powrotem. Więc
właśnie się za to zabieram, aby ci więcej nie przeszkadzać. Wystarczająco nadużyłem waszej gościnności - Richard ma zamiar wyjść, ale bez większego zastanowienia
próbuję go zatrzymać. Przecież
nie mogę zostawić tego w takim stanie.
-
Poczekaj, proszę cię. To wszystko to jakieś kompletne
nieporozumienie. Daj mi to spokojnie wytłumaczyć - łapię go za
rękę, mając nadzieję że uda mi się go tutaj zatrzymać. Jeśli
on teraz wyjdzie, nie mam pojęcia co zrobię. Spoglądam na niego
błagalnie. Widząc, jak się waha. Ale w końcu ulega i ponownie siada naprzeciwko mnie.
- Słucham. Tylko się pośpiesz. Chcę jak
najszybciej opuścić to miejsce. Nic mnie już tutaj nie trzyma.
Sama
doskonale sobie poradzisz, ja przestałem być potrzebny - wciąż mi nie wierzy i jest wyraźnie rozczarowany, moim
domniemanym zachowaniem. Za to ja, zaczynam powoli łączyć fakty w
całość.
Orientuję się, że padliśmy ofiarą dokładnie
zaplanowanej
intrygi Marii i Cedrica. Która nie do końca im się na szczęście
udała, zapewne z powodu odkrycia przeze mnie jego romansu z Laurą.
Ten podły manipulator, chciał pewnie przeciągnąć nasz wyjazd,
zmuszając mnie do tego, jakimś kolejnym szantażem. A w tym czasie,
pozbyć się stąd Richarda, aby nas ostatecznie ze sobą rozdzielić.
Ale jego plany nie wypaliły, prawdopodobnie ze strachu, że powiem Olivierowi prawdę i nie znaleźli wraz z Marią innego
rozwiązania, swojej żałosnej próby odebrania mi jedynej osoby,
która ma tym domu dla mnie znaczenie. Licząc, że może i tak,
jakimś sposobem uda im się osiągnąć zamierzony cel. Nie mogę
uwierzyć, że Cedric był tak podły i posunął się do tak
obrzydliwych kłamstw. Tego mu po prostu nie przepuszczę. Tak samo,
jak Marii. Wygarnę jej wszystko, kiedy ją tylko spotkam.
-
Po pierwsze, nigdzie się na razie nie wyprowadzasz. Nie pozwolę ci
na to. Po drugie, nie wiem co słyszałeś. Ale to kompletne,
zupełnie bez pokrycia brednie. W rzeczywistości, te dwa dni z
Cedriciem to był istny koszmar. Nieustannie mnie obrażał i
próbował ostatecznie zdołować. A na dodatek, nakryłam go z
Laurą, rozumiesz? Nawet jej sobie nie przepuścił. A potem,
musiałam wracać sama, bo wyjechał sobie w służbową podróż.
Może
to i lepiej, przynajmniej nie muszę go oglądać. Nie wiem, co bym
mu teraz zrobiła.
Przysięgam, że mówię prawdę. Ta rozmowa, była pewnie przez nich
ukartowana. Ty po prostu, miałeś ją usłyszeć. Chcieli, żebyś
się do mnie zniechęcił.
I jak widać, świetnie im się to udało. Tylko nie rozumiem,
dlaczego nie zadzwoniłeś do mnie i tak po prostu im uwierzyłeś? -
nie potrafię tego zrozumieć. Myślałam, że ma do mnie większe
zaufanie i
zna mnie na tyle, że nie powinno stanowić dla niego żadnych
wątpliwości, co myślę o swoim związku z jego kuzynem.
-
Wiesz, jak wiarygodnie to wszystko brzmiało? Poza tym, sama mi
powiedziałaś że wyjeżdżasz z nim, aby naprawić wasze relacje.
Owszem na początku w to nie uwierzyłem. Ale im dłużej o tym
myślałem, zaczynałem się obawiać, że się pomyliłem i wtedy
rzeczywiście mówiłaś prawdę. Dodatkowo ty także, ani razu do
mnie nie zadzwoniłaś, uwiarygodniając tym samym ich wersję. Byłem
przekonany, że postanowiłaś więcej ze mną nie rozmawiać i
chcesz zakończyć naszą znajomość - przeklinam swoją głupotę.
Prze nią, o mało co, a straciłabym go na zawsze.
-
Za nic, nie chciałabym stracić z tobą kontaktu. Wiedziałbyś o
tym już wczoraj, gdybyś tylko tu był. Chciałam się z tobą
podzielić także swoim postanowieniem w pewnej sprawie, ale cię nie zastałam. Może
nie powinnam się wtrącać, ale naprawdę uważasz, że
niezobowiązujące przygody z przypadkowymi dziewczynami są w
porządku? - nie potrafię o tym zapomnieć, ani się z tym pogodzić.
Nie spodziewałam się po nim, czegoś takiego. To było dla mnie
naprawdę bolesne, choć wcale nie powinno. Przecież między nami, niczego nie było. Miał
prawo żyć, tak jak chce.
-
Teraz to ja, nie mam pojęcia, o czym ty mówisz. Wygląda na to, że
ktoś strasznie tutaj namieszał - Richard patrzy na mnie zdziwiony.
A ja zaczynam się obawiać, że zwyczajnie się ośmieszyłam.
-
Gdy wczoraj wróciłam. Maria zasugerowała mi, że spędziłeś
praktycznie cały weekend na imprezowaniu i kogoś poznałeś.
Podobno przyprowadziłeś nawet
tutaj tą nowo poznaną dziewczynę - wcale nie jest mi łatwo o tym
mówić.
- Po prostu, nie wierzę w to co słyszę. Amelia,
byłem w odwiedzinach u swojej rodziny. Pojechałem do nich w
sobotę po południu, zaraz po tym nieszczęsnym telefonie. I tak nie
miałem tutaj, nic innego do zrobienia. Wróciłem dosłownie przed
chwilą. Maria o tym doskonale wiedziała, bo poinformowałem ją,
gdzie się wybieram. Nie ma i nigdy nie było żadnej dziewczyny.
Zwyczajnie to wymyśliła. Oni naprawdę nas chcieli skłócić i
prawie im się to udało. Nie rozumiem tylko, po co? - ulga jaką
czuję słysząc jego słowa, jest wprost nie do opisania.
Równocześnie wprost proporcjonalnie rośnie moja złość na Marię.
Jak ona mogła z taką premedytacją okłamywać naszą dwójkę? Co
chciała tym osiągnąć?
-
Powodem jest to, że Cedric zauważył, jak jesteś dla mnie ważny i
mi pomagasz. Widocznie się czegoś boi. Wolał, jak byłam sama i
zupełnie bezbronna. Gdy bałam się mu sprzeciwić, choćby w błahej
sprawie. Tak naprawdę, zgodziłam się na ten wyjazd bo mnie
zaszantażował, że każe ci się wyprowadzić. A potem wymyślił
sobie świetny sposób, aby i tak się ciebie stąd pozbyć. Tylko
tak, abym się o tym nigdy nie dowiedziała - nadal czuję się, jak
w jakimś krzywym zwierciadle. Wciąż nie mogłam w to wszystko
uwierzyć.
- Poświęciłaś się dla mnie? Dlaczego? Nie
musiałaś tego robić. Powinnaś myśleć przede wszystkim o sobie -
mówi z dezaprobatą.
- Musiałam, bo mi na tobie zależy i nie
chcę cię stracić - wyznaję mu cicho, zawstydzona swoimi słowami. Natrafiając na jego
przenikliwy wzrok.
- Nie stracisz. Nie ważne, czy będę tutaj
czy gdziekolwiek indziej. Obiecuję - chcę wierzyć, że naprawdę
dotrzyma tej obietnicy. Potrzebowałam
go, jak nikogo innego.
Przez
następne minuty, opowiadam mu ze szczegółami ostatnie dwa dni,
ostatecznie rozwiewając jego wątpliwości, dotyczące mojego
negatywnego stosunku do Cedrica.
Cieszę się, że udało nam
się wytłumaczyć te wszystkie nieporozumienia. I znowu jest, tak
jak przedtem.
- Richard, chcę poruszyć jeszcze jedną
sprawę. Aby wszystko między nami do końca wyjaśnić. Dlatego
przepraszam, ale muszę cię o to zapytać. Czy Cedric mówił
prawdę, że jesteś nie stały w uczuciach i nie angażujesz się w
żadne bliższe relacje? Zachowując w pewnych kwestiach podobnie do niego - patrzę na
niego, mając nadzieję że zaprzeczy. Niestety, jego mina sugeruje
coś zupełnie odwrotnego.
- Kiedyś rzeczywiście tak było.
Myślałem, że to świetna zabawa i nie robię nic złego. Ale
zrozumiałem, że tak dłużej być nie może i jakiś czas temu
skończyłem z tym. Byłem strasznie głupi. Nie powinienem bawić się uczuciami innych. Nie jestem z tego dumny,
ale nie mogę już zmienić, tego co było - widzę, że naprawdę
tego żałuje.
- W porządku, rozumiem.
Nie pochwalam tego, ale nie
będę cię oceniać. Cieszę się za to, że masz już to za sobą i
zrozumiałeś swoje błędy - uśmiecham się w jego stronę. Na
potwierdzenie swoich słów. Świadomość, że się zmienił jest dla mnie bardzo ważna.
- A czy
teraz, kiedy wszystko jest już jasne. Opowiesz mi o tym swoim
postanowieniu? - patrzy na mnie wyczekująco. Ciekawy o co mogło
mi
chodzić.
- Zwyczajnie postanowiłam, że nie dopuszczę do tego
ślubu. Tego po prostu, już za wiele. Nie zostanę żoną Cedrica,
choćby nie wiem co. Jutro mam zamiar porozmawiać na ten temat z
rodzicami - mówię z szerokim uśmiechem, odzyskując wiarę, że to
może mi się rzeczywiście udać.
- Naprawdę? Bardzo się
cieszę, że w końcu postanowiłaś zawalczyć o siebie. Wierzę,
że ci się uda. Jeśli
tylko będziesz czegoś potrzebować, możesz na mnie liczyć -
zapewnia, a ja cieszę się, że mam jego wsparcie. Na pewno będzie
mi bardzo potrzebne w najbliższym czasie.
- Może
zrobię nam jakieś śniadanie? W końcu po to tu, tak właściwie przyszłam - pytam, wstając z zamiarem przygotowania na początek
kawy.
- Poczekaj. Najpierw chciałem cię przeprosić, za to jak
cię dzisiaj potraktowałem, a przede wszystkim, że uwierzyłem
Marii i Cedricowi. Mogłem się domyślić, że coś tu nie gra.
-
Ja też się dałam nabrać, więc nie musisz przepraszać. Po prostu
następnym razem, najpierw ze sobą porozmawiajmy. Zamiast ślepo im
wierzyć. Jestem
pewna, że jeszcze nie raz będą próbowali, zrobić coś podobnego
– mówię
ze złością na nich.
-
Więcej im się już coś takiego nie uda -
nieoczekiwanie Richard podchodzi do mnie. Stając w bardzo
niewielkiej odległości.
-
Przez to wszystko nawet się z tobą nie przywitałem. Dobrze, że
już tutaj jesteś. Tęskniłem za tobą, nawet pomimo tego, że
byłem zdenerwowany na całą tą sytuację - przytula mnie do siebie
i całuje lekko w policzek.
- Na całe szczęście, nie udało im
się wszystkiego zepsuć - wypatrujemy się w siebie dłuższą
chwilę. Mam wrażenie, że myślimy dokładnie o tym samym.
Tylko
boimy się zrobić, ten ostateczny krok. Nie potrafię skupić się
na niczym innym niż chęci pocałowania go w końcu. Równocześnie wiedząc, że absolutnie nie powinnam do czegoś takiego dopuścić i wszystko powinno zostać, tak jak jest teraz.
- Amelia,
ja.. - pojawienie się Marii w kuchni. Wszystko psuje. Odsuwamy się
od siebie. Strasznie mnie ciekawi, co takiego chciał mi powiedzieć.
A co najważniejsze,
czy jeszcze
będę
miała okazje, kiedyś się tego dowiedzieć.
Richard
jakby czytając mi w myślach, zostawia nas same. Gdy wychodzi,
wpatruję się w Marię z nieukrywaną złością.
- Widzę, że
niestety
się pogodziliście. A szkoda, bo prawie mi się udało. Gdybyś
tylko obudziła się parę minut później, problem byłby
ostatecznie rozwiązany - zaczyna bezczelnie, wcale nie wstydząc się
swojej okrutnej intrygi.
- Mogłam naprawdę
wiele tolerować. Ale to, czego się dopuściłaś tym razem, jest
niewybaczalne. Jak mogłaś? - pytam podniesionym głosem, oczekując
od niej wyjaśnień.
- Cedric poprosił mnie o pomoc. Dostrzegł,
że wymykasz mu się z rąk i jak widać ma rację. Co ty najlepszego
wyprawiasz? Naprawdę nie wypada zaręczonej dziewczynie, wdawać się
w bliskie relacje z innym mężczyzną. I to w dodatku na oczach
narzeczonego - zaczynam się po prostu śmiać. Nie wierząc, jak ona
może mówić coś takiego. Jak
zwykle to ja byłam tą najgorszą, nagannie się zachowującą.
-
A jemu wypada, spać z kim popadnie? Przestań się w końcu wtrącać
w moje życie i ostrzegam, że jeszcze jeden taki numer jak ten, a
zrobię wszystko, żebyś straciła tą pracę - nie mam zamiaru
dłużej tolerować jej zachowania wobec mnie. Zbyt długo znosiłam
upokorzenia z jej strony.
- Amelio, zastanów się nad tym, co
robisz. Bo konsekwencje mogą być dla ciebie opłakane. Myślisz, że
twoi rodzice będą zadowoleni, gdy dowiedzą się o twoim haniebnym
zachowaniu? - pyta mnie z ironią. Ale ja nie mam zamiaru, dłużej
ciągnąć z nią tej dyskusji. To i tak nie ma najmniejszego
sensu.
Wychodzę bez słowa, zostawiając ją samą.
Nie widząc sensu dłuższej rozmowy z nią. Wiedziałam już, że
muszę być czujna i na nią uważać. Byłam pewna, że nie cofnie
się przed niczym, wykonując wszelkie polecenia mojego okropnego
narzeczonego. Mimo wszystko, nie miałam zamiaru dać im się
podporządkować i tak łatwo zrezygnować z Richarda. Zbyt wiele dla
mnie znaczył, aby ich groźby na mnie podziałały. Tym
razem nie dam im tak łatwo wygrać.
Reszta
dnia, upływa mi względnie spokojnie. Po południu postanawiam
poszukać dokumentów z numerem do mojego konta bankowego,
nieużywanego przeze mnie od lat. Pamiętam, że miesięcznie były
przelewane na niego niewielkie kwoty przez
ojca.
Mam nadzieję, że nadal tak jest. Dzięki temu mogła uzbierać się
na nim, jakaś pokaźna suma. Gdy rodzice nie będą chcieli mnie
posłuchać i zrozumieć, że nie mam zamiaru wychodzić za Cedrica.
Będę potrzebowała każdych pieniędzy. Aby jakoś przetrwać
pierwsze miesiące. Musiałam to wszystko spokojnie rozegrać i tak,
aby nikt z nich się nie zorientował, że nie będę już biernie
wykonywać ich wszystkich poleceń. Niech
wciąż mają przekonanie, że mają nade mną nieograniczoną
władzę.
Pukanie
do drzwi, przerywa moje przeglądanie poszczególnych teczek.
-
Mogę? - spoglądam na Richarda i kiwam potakująco głową,
zapraszając go środka.
- Coś się stało? - pytam, gdy nie
milczy przez dłuższy czas. Dodatkowo
wygląda, jakby się czymś denerwował.
- Nie. Chciałem się
tylko zapytać, czy nie miałabyś ochoty wyjść ze mną, gdzieś
wieczorem? - jego propozycja, bardzo mnie cieszy. Będzie mi bardzo
miło, spędzić z nim trochę czasu w normalnych warunkach. Z
daleka od wścibskiej Marii i tego domu.
-
Z chęcią. Przyda mi się trochę rozrywki po ostatnich dniach -
uśmiecham się z zadowoleniem. Nie mogąc się już doczekać
wieczoru.
Coraz bardziej zbliżałam się do
punktu zwrotnego w swoim życiu. Naprawdę próbowałam patrzeć z
optymizmem i nadzieją w przyszłość. Jedynie jedna rzecz, nie
dawała mi spokoju. Czułam, że po raz pierwszy w życiu, jestem
naprawdę bliska obdarzenia kogoś prawdziwą miłością. A może tylko mi się wydawało? To było w końcu dla mnie coś nowego, dotychczas nie doświadczonego. Do tej pory wydawało mi się po prostu niemożliwym, aby coś takiego mogło mi się przytrafić. Z góry zakładałam, że pozostanie to dla mnie czymś nieosiągalnym, bez możliwości zrealizowania. Dlatego też, wciąż nie byłam przekona, czy to rzeczywiście najrozsądniejsza
decyzja, aby dopuścić to uczucie do głosu. Bałam się, że w obecnej sytuacji, może ono narobić, więcej szkód niż pożytku. Przyprawiając mnie wyłącznie o kolejne rozczarowanie. Po latach przebywania w towarzystwie oziębłych i nie czułych osób, coraz mniej wierzyłam, że coś takiego jak miłość w ogóle istnieje.
Wow Maria, wow niezły z niej zawodnik. A jak ona knuje. Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego ona tak bardzo lubi Cedrika i wchodzi z ni w jakieś konszachty. Rozumiem, że to jej pracodawca, ale bez przesady. Ogólnie spoko, że dała tak czasu, ale przez nią wszystko mogło się popsuć.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Amelia wyjaśniła wszystko podchodząc do tego z opanowaniem i spokojem, bo tylko to uratowało jej rodzącą się relację z Richardem. Cieszy mnie też, że dziewczyna umie doskonale przejrzeć plany Cederika i Marii. Gdyby nie miała takiej umiejętności to było by słabo.
Richard troszeczkę się zapędził i ślepo uwierzył we wszystkie kłamstwa. Szkoda, że nie zaufał Ameli, ale pod koniec się uratował. Mam nadzieję, że dzięki jego obecności Amelia zyska odwagę i siłę, by zawalczyć o swoją z góry zaplanowaną przyszłość.
Czekam na następny rozdział w którym szykuje się wspólny wieczór Amelii i Richarda. Może coś pikantnego? Może jakiś pocałunek, bo tak zbierają się do tego i zawsze ktoś im przeszkodzi. Nie wiem też czy w przyszłym rozdziale zmieści się rozmowa z rodzicami, ale chciałam dodać, że trzymam kciuki żeby się udała.
Pozdrawiam,
N
No tak można się było spodziewać tego że, to wspólna intryga Cedrica i Marii. Też nie mogę pojąć dlaczego Maria tak ślepo wykonuje wszystkie jego rozkazy. Cieszę się że Amelia i Richard w końcu sobie na spokojnie wszystko wyjaśnili. Szkoda że znowu przerwała im Maria ;) Ona zawsze znajdzie się tam gdzie nie powinna. Nie mogę doczekać się wspólnego wieczora Richarda i Amelii. No i tej nieszczęsnej rozmowy z rodzicami.Mam nadzieję że wszystko pójdzie dobrze, choć raczej wydaje mi się to niestety niemożliwe ;) Jak zwykle czekam ;)
OdpowiedzUsuń