środa, 21 lutego 2018

Rozdział 15


Od blisko dziesięciu już minut, chodzę po domu w poszukiwaniu Marii. Chciałam się od niej dowiedzieć, czego chciała moja mama, kiedy dzwoniła do domu pod moją nieobecność. Nie rozumiałam, dlaczego zawsze stwarzała problemy i nie mogła zwyczajnie zadzwonić na mój telefon. Uwielbiała komplikować innym życie. A już w szczególności mnie. 
Przechodząc obok pokoju Charlotte, dostrzegam że drzwi są lekko uchylone. Dzięki temu, słyszę, że prowadzi niezbyt przyjemną rozmowę z Cedriciem.





- On jest kompletnie obojętny na wszystkie moje próby, rozumiesz? Nie jest mną zainteresowany. Owszem, może spędza ze mną czas, ale jest wobec mnie chłodny i sztucznie uprzejmy - doskonale wiem o kim mówi Charlotte. Niezmiernie cieszą mnie jej słowa. Udowadniały mi, że Richard naprawdę myśli o mnie poważnie i zależy mu na mnie. Natomiast Cedric w przeciwieństwie do mnie, jest wyraźnie niezadowolony.
- W takim razie wysil się bardziej. Jesteś w tym w końcu mistrzynią. Żaden ci się, jeszcze nie oparł. Więc on, także musi w końcu ulec - próbuje ją zmotywować do większego wysiłku.
- Wątpię w to. Próbuję już od kilku dni. Kończą mi się pomysły. Może po prostu, Richard ma kogoś. To by tłumaczyło, dlaczego się tak zachowuje wobec mnie. Wyraźnie widać, że zależy mu na kimś. Może to jednak, właśnie na Amelii? - okazuje się, że Charlotte potrafi myśleć, a to może skomplikować naszą sytuację. 
- Co za bzdura. On nikogo nie ma. Amelia też mu się znudziła. Gdyby tak nie było, nie przestałby spędzać z nią czasu. Nie widzisz, że od kiedy się pojawiłaś. Kompletnie ją ignoruje, bo znalazł ciekawsze towarzystwo. Dlatego potrzebuje już tylko, ostatecznego dla niej dowodu, że nic dla niego nie znaczy. Chcę jej wybić z głowy, wszelkie głupie pomysły, które moyby skomplikować zawarcie naszego małżeństwa. Więc wysil się bardziej i zrób to, o co cię prosiłem - zastanawiam się, czy są jakieś granice bezwzględności Cedrica.
- Postaram się, ale nie widzę w tym większych nadziei - dziewczyna wyraźnie traci wiarę w powodzenie ich planu.
- Przynajmniej ty mnie nie denerwuj. Mam już na głowie, wystarczająco dużo problemów. Idę do pracy, przez ciebie jestem już spóźniony. A ty zrób coś ze sobą i idź na śniadanie. Pewnie na ciebie już czekają. Lepiej, żeby nie przebywali zbyt długo tylko we dwoje, bo jeszcze znowu się do siebie zbliżą - słysząc, że Cedric ma zamiar opuścić pokój Charlotte. Odchodzę szybko z miejsca, które zajmuję. W pośpiechu udając się do jadalni, wiedząc że Charlotte trochę zajmie strojenie się. A dzięki temu, zyskam chwilę czasu z Richardem, co w ciągu ostatnich dni, było praktycznie niemożliwe. 





Praktycznie równocześnie przekraczam z Richardem próg pomieszczenia. Uśmiecham się na jego widok.
- Dzień dobry - mówię oficjalnie, a po upewnieniu się, że Marii nie ma nigdzie w pobliżu. Podchodzę do niego i całuję delikatnie. Uświadamiając sobie, jak bardzo za nim tęskniłam. Pomimo tego, że widywałam go przecież codziennie.
- Czym sobie zasłużyłem na tak miłe powitanie? - pyta, gdy siadamy na przeciwko siebie.
- Niczym szczególnym. Po prostu cieszę się, że w końcu udało się nam znaleźć chwilę dla siebie - odpowiadam, wzruszając ramionami. Wciąż będąc, równocześnie zadowolona z podsłuchanej rozmowy. 
- Też się cieszę. Ale skoro mamy okazję w końcu porozmawiać to powiesz mi, gdzie znikasz ostatnio na całe dnie? Wczoraj wróciłaś bardzo późno, zaczynałem się już martwić - starałam się, jak najmniej przebywać w domu. Tak było mi łatwiej, znosić obecność Charlotte w tym miejscu. Dodatkowo nie mogłam znieść widoku Cedrica, który jakby robiąc mi na złość. Pracuje wyjątkowo mało i praktycznie codziennie od wczesnego popołudnia, jest już w domu.

Najczęściej więc odwiedzałam Emmę. Coraz lepiej się poznawałyśmy i można nawet powiedzieć, że chyba zaczynamy się zaprzyjaźniać. Wciąż jeszcze nie wiedziałam, jak poprawić ich warunki bytowe. W końcu przydałoby się im lepsze mieszkanie, ale nie mogłabym ukryć tak dużego przelewu gotówki i wszystko by się wydało. Dodatkowo Emma nawet nie chciała słyszeć o kupieniu dla nich mieszkania. Wciąż starała się być samodzielna, najbardziej jak tylko mogła. Więc na razie miałam związane ręce w tej kwestii. Nie zamierzałam jednak, tak łatwo odpuścić. 
- To trochę skomplikowane. Opowiem ci o wszystkim, gdy będziemy mieli na to więcej czasu.

O nic się nie martw, wszystko jest w porządku - uspokajam go, ale nie wydaje się być przekonany.
- Mam tylko nadzieję, że nie poznałaś nikogo nowego i to nie z nim spędzasz ten czas, kiedy cię nie ma - nie mogę powstrzymać swojego śmiechu.
- Nie wiem, jakim cudem wpadłeś na taki pomysł. Ale zapewniam cię, że nic podobnego nie ma miejsca. Nie musisz się obawiać i być zazdrosny - tłumaczę mu, wciąż rozbawiona jego podejrzeniami.
- W porządku, wierzę ci. Ale jesteś ostatnio, strasznie tajemnicza. Dzisiaj też wychodzisz? - pyta, chcąc poznać moje plany na resztę dnia.
- Tak, muszę się spotkać z osobą, która być może otworzy nam drzwi do wspólnego życia - miałam nadzieję, że moja intuicja mnie nie zawiedzie i dowiem się czegoś konkretnego od pani Grace. Oby tylko dzisiaj, była w nastroju do plotek. Inaczej ciężko mi będzie, cokolwiek z niej wyciągnąć.
- Naprawdę się zdecydowałaś? Jesteś pewna, że chcesz zostawić to wszystko? Wiesz, że nawet gdybym, nie wiem jak się starał. To nigdy nie zapewnię ci życia na takim poziomie, jaki masz teraz - patrzę na niego zaskoczona.
- Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak. Dobrze wiesz, że pieniądze nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Dla mnie nie ważne jest, gdzie będę mieszkać czy w jakich ubraniach będę chodzić. Liczysz się dla mnie tylko ty i zniosę wszystko, bylebyś tylko był przy mnie - zapewniam go.






Naszą rozmowę przerywa, pojawienie się Charlotte. Siada obok Richarda i całuje go na przywitanie w policzek. Mimo jej wcześniejszej rozmowy z Cedriciem, nie jest mi łatwo na to patrzeć. Wiedziałam, że jak najszybciej muszę rozwiązać wszelkie swoje problemy, aby ona nareszcie odczepiła się od Richarda.
- Może wyszlibyśmy, gdzieś razem wieczorem? Zaczyna mi się tutaj nudzić, przyda mi się jakaś rozrywka w dobrym towarzystwie. Co ty na to? - Charlotte pyta Richarda, uśmiechając się do niego słodko. Ignoruje przy tym kompletnie moją obecność. Widać wzięła sobie do serca, rady mojego narzeczonego.
- Może innym razem. Mam już plany na dzisiejszy wieczór - odpowiada jej, a ja oddycham z ulgą. Ciesząc się, że nie zgodził się na jej propozycje.
- Niby jakie? - brunetka nie daje za wygraną i próbuje się czegoś dowiedzieć.
- Nieważne. A teraz przepraszam, ale was opuszczę - Richard wstaje od stołu i zostawia nas same.





Charlotte patrzy na mnie wściekłym wzrokiem. Dostrzegając mój uśmiech.
- Jesteś pewnie zadowolona, co? Ale jeszcze się tak nie ciesz. W końcu zdobędę go, a wtedy zobaczymy, kto się będzie śmiał - ostrzega mnie, coraz bardziej poirytowana, że jej próby nie przynoszą większych rezultatów.
- Nie wiem, o co ci chodzi - udaję głupią i również postanawiam ją opuścić. Nie mając ochoty znosić dłużej obecności tej zapatrzonej w Cedrica intrygantki.




Rozglądam się po salonie pani Grace, czekając aż kobieta do mnie dołączy. Coraz bardziej zaczynam się denerwować, czekającą mnie z nią rozmową.
- Witaj, Amelio. Cieszę się, że jednak postanowiłaś mnie odwiedzić - siada na przeciwko mnie, patrząc na mnie przenikliwie. Jakby chciała poznać, wszystkie moje tajemnice za pomocą samego spojrzenia. Wiedziałam, że muszę zważać na każde słowo.
- Przepraszam, ale tamtego dnia wypadło mi coś ważnego. Mam nadzieję, że się pani nie gniewa i w niczym dzisiaj, pani nie przeszkodziłam - zaczynam grzecznie. Chcąc być uprzejmą.
- Oczywiście, że nie. Nie często miewam gości, więc twoje odwiedziny sprawiły mi dużą radość - zastanawiałam się, dlaczego wszyscy aż tak bardzo unikają tej kobiety. Przecież pani Grace, wygląda na przyjaźnie nastawioną do innych i jeśli nawet jest trochę zbyt ciekawska, to nie jest to coś, do czego nie można przywyknąć.




Wyciągam ze swojej torebki zaproszenie na swój ślub z Cedriciem. Z dużym przekonaniem, że do niego nigdy nie dojdzie. A pani Grace niestety, nie będzie mogła z niego skorzystać.
- Proszę, oto zaproszenie. Przepraszam, że tak późno, ale przy takiej ilości zaproszonych gości. Mama pominęła kilka osób - kłamię, doskonale wiedząc, że zrobiła to celowo.
- Dziękuję. Czuję się zaszczycona, że wręczasz mi je osobiście. Szkoda tylko, że twój narzeczony ci nie towarzyszy - uśmiecham się krzywo na wspomnienie o nim. On także, tak samo jak mama, nie znosił mojej rozmówczyni.
- Cedric jest bardzo zapracowany. Praktycznie na nic innego, nie ma czasu - może poza gnębieniem mojej osoby dodaję w myślach.
- Powinnaś mu powiedzieć, że nie samą pracą człowiek żyje. Teraz to tobie powinien, przede wszystkim poświęcać czas - coraz gorzej idzie mi udawanie, że jestem szczęśliwa z Cedriciem.
- Dziękuję za radę. Pomyślę nad tym - próbuję zakończyć ten temat, zanim powiem o kilka słów za dużo. Mam wrażenie, że ona już mi nie wierzy.






- Amelio, przypominasz mi swoim zachowaniem, twojego ojca z czasów młodości. On także, starał się wszystkich zadowolić z pominięciem siebie. Na całe szczęście, wrodziłaś się do niego, a nie swojej matki - w końcu rozmowa, zmierza we właściwym kierunku. Muszę to tylko teraz odpowiednio rozegrać.
- Co pani ma dokładnie na myśli? - pytam z udawanym niezrozumieniem. Doskonale wiedząc, że nie darzy mojej rodzicielki zbytnią sympatią.
- Wybacz, ale twoja mama jakoś od samego początku nie przypadła mi do gustu. Poznałam ją, gdy była już po ślubie z twoim ojcem. Ale ja od początku byłam przekonana, że dokonał złego wyboru. A ostatnio tylko utwierdziłam się w swoim przekonaniu. Przepraszam, nie powinnam tego mówić, zwłaszcza tobie. W końcu to twoi rodzice - mówi z autentycznym zawstydzeniem.
- Nie. Chcę to usłyszeć. Proszę mi powiedzieć, co pani wie - patrzę na nią błagalnie, będąc pewna że wie o czymś istotnym.




- Skoro naprawdę tego chcesz. Ale zacznę od początku, bo cała ta historia swoim początkiem sięga, kilkanaście lat wstecz. Jak pewnie wiesz, twój tata poznał Irene, czyli twoją mamę na studiach. Był na ostatnim roku, wraz ze swoim najlepszym przyjacielem - tatą Cedrica. Ona dopiero zaczynała studia. Poznali się przypadkiem, wpadając na siebie pomiędzy zajęciami. Frank zakochał się od pierwszego wejrzenia i po dzisiejszy dzień, nie widzi świata poza twoją mamą. Ale ona nigdy nie potrafiła, odwzajemnić jego uczuć. Przez długi, czas byli wyłącznie znajomymi. Trzymała go na dystans, a on robił wszystko, aby go nareszcie pokochała. Tylko, że Irene miała już inny obiekt westchnień. Był to w ojciec Cedrica. To w nim była zakochana. Problemem było, że on był już wtedy zaręczony ze swoją obecną żoną. I praktycznie, nie zwracał na nią uwagi, czego nie potrafiła zaakceptować. Jej miłość okazała się niemożliwa do spełnienia. Ku jej wielkiej rozpaczy. 
W dzień po ślubie rodziców Cedrica. W końcu zdecydowała się dać szansę twojemu ojcu, był dobrą partią i szalał z miłości do niej. Zapewnił jej bogactwo i dostatnie życie. W ten sposób, mogła być także, blisko swojego prawdziwego ukochanego. Nie ważne było nawet dla niej, że był mężem innej. 
Mijały lata, ale jej uczucia pozostawały niezmienne. Coraz więcej osób zaczynało je dostrzegać, ale twój ojciec pozostawał ślepy i nikogo nie słuchał. Wciąż dawał się wykorzystywać i spełniał każdą jej zachciankę. Ale Irene była wiecznie niezadowolona i starała się przebywać, jak najmniej w jego towarzystwie, oddając się innym rozrywką. 
Potem najpierw pojawił się Cedric, co przyjęła bardzo źle. W końcu to ona, chciała być na miejscu jego matki. Następnie urodziłaś się ty, ale od samego początku była wobec ciebie oziębła, tak samo zresztą jak dla Franka. Wciąż nieustannie szukała sposobu, jak zdobyć to o czym marzyła przez tyle czasu. I w końcu się jej udało. Wiem, że to co teraz usłyszysz, pewnie będzie dla ciebie trudne. Ale masz prawo wiedzieć. Może jeszcze nie jest za późno i uda ci się, coś zrobić, aby powstrzymać to szaleństwo. Amelia, twoja matka od ponad roku ma romans z Erwinem - ojcem Cedrica. A twoje zaręczyny i ślub są częścią ich planu do przejęcia pieniędzy twojego ojca. Widzisz majątek Erwina bardzo się skurczył w ostatnim czasie, więc zrobi wszystko, aby odzyskać swoją pozycję. Frank o niczym nie ma pojęcia i namawiany przez twoją matkę, zgadza się na każdy jej pomysł. Chociażby właśnie na twoje zaaranżowane zamążpójście. Wiem, że zostałaś do tego zmuszona i nie wychodzisz za mąż z miłości. Nie musisz, przede mną dłużej udawać - usłyszane słowa wprawiają mnie w tak duży szok, że nie jestem w stanie, wykrztusić z siebie choćby słowa. Moja własna matka, zdradza ojca z jego najlepszym przyjacielem, a ja posłużyłam jej jako środek do celu i zapewnienia bajecznego życia u boku jej wielkiej miłości. Dodatkowo wcale się z tym jakoś nie kryje, skądś w końcu pani Grace musiała się o tym dowiedzieć. Czegoś tak potwornego, nie spodziewałabym się nawet w najgorszych snach.
- To niemożliwe. To nie może być prawda - mój mózg, nie chce przyjąć do wiadomości, straszliwej prawdy. Mimo, że przyszłam tu z zamiarem znalezienia czegoś, przeciwko swojej matce. To o czymś takim, wolałabym chyba nie wiedzieć. 
- Przykro mi. To musi być dla ciebie szok. Wiedziałam, że nie powinnam ci o tym mówić - starsza kobieta, patrzy na mnie z wyraźnym zmartwieniem.





- Nie. Bardzo dobrze, że pani to powiedziała. To być może, uratuje mojego ojca i mnie. On także musi się o tym dowiedzieć. Gdy zajdzie taka potrzeba, powie pani mu to samo, co mi? - mnie mógł nie uwierzyć. Ale gdy bezstronna osoba, potwierdzi moją wersję, nie będzie miał wyjścia. Gdy pierwszy szok mija. Zostaje we mnie jedynie złość i nienawiść do własnej matki. Za wszelką cenę, musiałam jej przeszkodzić. Nie będę dłużej cierpieć, kosztem zaspokojenia jej chorych ambicji i pragnień. 
- Oczywiście, że to zrobię. I to z przyjemnością. Ani ty ani Frank, nie zasługujecie na takie traktowanie. Amelio, twój ojciec naprawdę cię kocha. Może nie potrafi tego okazać, ale tak jest. Jest po prostu pod dużym wpływem Irene. Kompletnie zaślepiony. Mimo to, wielokrotnie słyszałam, jak chwalił się w towarzystwie z takiej córki, jak ty. Jest naprawdę z ciebie dumny - zaskakują mnie te słowa. Myślałam, że jestem dla niego, takim samym ciężarem, jak dla swojej rodzicielki. To przez nią, nie mamy ze sobą praktycznie kontaktu. Odizolowała nas od siebie. Wyraźnie po to, aby zachować nad nami kontrolę. 
- Dziękuję za pomoc i powiedzenie prawdy. Jest pani zupełnie inną osobą niż wszyscy myślą. Niesprawiedliwe panią oceniają - okazuje się, że nie wszyscy w moim otoczeniu. Są skończonymi egoistami, dla których liczą się tylko pieniądze i własne zachcianki. Niektórzy mają jeszcze, jakieś zasady. 
- Ludzie od zawsze niesprawiedliwe oceniają innych, praktycznie ich nie znając. Już dawno przestałam z tym walczyć i przejmować się ich opinią. Tak jest zwyczajnie łatwiej - wiedziałam, że w tej kwestii ma rację. 




Wychodząc z domu pani Grace. Niezwłocznie dzwonię na prywatny telefon swojego ojca. Nie pamiętam, kiedy ostatnio dzwoniłam na ten numer. Ze zniecierpliwieniem czekam, aż w końcu odbierze.
- Słucham - zaczyna na powitanie.
- Cześć, tato - staram się brzmieć normalnie. Ale rewelacje, których się niedawno dowiedziałam, wciąż we mnie tkwią.
-Amelia? Cieszę się, że cię słyszę. Co u ciebie? - pyta z nutą zainteresowania w głosie. Co było dość niespotykane. Od kiedy pamiętam, towarzyszył mu znudzony ton głosu. Jakby rzeczywistość, kompletnie go nie interesowała. 
- Nic nowego. Chciałam się dowiedzieć, kiedy wracasz. Mama mówiła mi, że musiałeś wyjechać, a muszę się z tobą pilnie spotkać. To naprawdę ważna sprawa - mam nadzieję, że tym razem mnie nie zlekceważy.
- Wracam za trzy tygodnie. Wtedy możemy się zobaczyć. Amelia, stało się coś, słyszę że jesteś zdenerwowana - próbuje się czegoś dowiedzieć.
- To nie jest rozmowa na telefon. Wszystko ci powiem, gdy się spotkamy. Będę kończyć, do zobaczenia - rozłączam się. Obawiałam się, jak zniesie prawdę gdy w końcu ją pozna. To będzie dla niego na pewno, trudne do przyjęcia. Przecież kochał moją matkę, najbardziej na świecie. 






Wracam do domu z nadzieją, że za trzy tygodnie mój koszmar dobiegnie końca. Dwadzieścia jeden dni - tyle jeszcze, musiałam wytrzymać. I mimo, że była to upragniona od dawna dla mnie chwila, to wszystko o czym się dzisiaj dowiedziałam. Nie pozwala mi się tym do końca cieszyć. Ogarnia mnie przygnębienie.
W końcu, tyle osób zostanie zranionych, gdy prawda wyjdzie na jaw. Mój tata, mama Cedrica. A być może nawet sam Cedric. Nie mam pojęcia, jak on zareaguję gdy dowie się prawdy. Może jest zapusty do szpiku kości, ale na pewno mu się nie spodoba, że stał się narzędziem w rękach swojego ojca.
Dodatkowo wciąż nie daje mi spokoju los Emmy i Toma. To kolejne osoby, które płacą wysoką cenę za bezwzględne zasady, jakie panują w naszym zamkniętym i hermetycznym świecie.
Wszyscy dookoła mnie, mieli swoje tajemnice i sekrety, które niszczyły życie wielu osobą. Byłam tym wszystkim wykończona. Nie wiedziałam już, komu mogę ufać. A co najgorsze, nie potrafiłam przewidzieć, kto będzie następną osobą, która zrani mnie swoim zachowaniem. Praktycznie wszyscy byli zdolni do tego, a ja byłam wyjątkowo łatwym celem.

2 komentarze:

  1. Wow, pani Grace, Wow. Nie liczyłam na to, że pomoże, a tu takie miłe zaskoczenie. Kobieta okazała się zwykłą osobą, zle oceniona przez innych. Bardzo ja polubiłam, chyba przez to, że jej słowa i rady były bardzo mądre i napewno pomocne.
    Dobrze, że Amelia zdecydowała się na ta wizytę. Dzięki temu poznała straszna prawdę o swojej matce. Biedny ojciec o niczym nie wie i zarabia pieniądze na ta zdradziecka piiiip. Co do Amelii to tak czułam że zaprzyjaźnić się z Emma. Ona ma za dobre serce żeby zostawić biedna i wykorzystana przez Cederika dziewczynę.
    Co do Richarda to jestem z niego dumna. Nadal opornie opiera się Charlotte, która staje już na rzęsach żeby zdobyć chlopaka. W końcu takie zadanie otrzymała, ale jej umiejętności i doświadczenie nie działają w tej sytuacji. Bo Richard kocha Amelie i chce być jej wierny.
    Czekam na next i razem z główną bohaterką odliczam te 21 dni do powrotu ojca. Mężczyzna powinien poznać okrutna prawde. Liczę też że Amelia i Richard w końcu bd mieli chwilę dla sb bo ostatnio nie mieli takiej okazji.
    Opowiadanie super się rozwija i oby tak dalej. Życzę dużo weny,
    N 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od tego że ogromnie się cieszę że Richard opiera się Charlotte. Normalnie jestem miło zaskoczona i oby tak dalej 😉 Fajnie że Amelia utrzymuje kontakt z Emma ,spodziewałam się tego bo jest taka pozytywna osobą która chce wszystkim pomóc (tylko sobie nie potrafi ).Spotkanie z panią Grace-no niewiem co napisać. Jak można być tak wyrachowana i obłudną osoba jak matka Amelii. Stop, jej nie można nazwać matką. Nie takie osoby stanowczo nie powinny mieć dzieci.Kurcze ona chce zarobić na swojej własnej córce, zmuszając ją do małżeństwa z Cedrikiem.Mam nadzieję że ojciec Amelii jej uwierzy .I wszystko się ułoży.Choć jednak prolog temu przeczy.No nic.Czekam na dalszy ciąg z wielką niecierpliwością 😊

    OdpowiedzUsuń