czwartek, 8 marca 2018

Epilog


Kilka miesięcy później


Idę po delikatnie ośnieżonym chodniku. Przyglądając się z zainteresowaniem, jak kolejne płatki śniegu, jeden po drugim sypią się z nieba. Uwielbiałam, gdy krajobraz zmieniał się na zimowy. A śnieg przykrywał swoją powłoką, wszystko dookoła. Święta zbliżały się wielkimi krokami, został do nich niecały tydzień. Ich atmosferę dało się już wyczuć, dosłownie wszędzie. Przez co i ja dałam się jej porwać, po raz pierwszy od niepamiętnych już czasów dzieciństwa. Czekałam na ten magiczny czas, mogąc go w końcu spędzić w rodzinnej i niepowtarzalnej atmosferze. Tak, jak zawsze o tym marzyłam.

Dlatego był to najwyższym czas, abym wybrała się, po brakujące prezenty dla swoich bliskich. Oraz ozdoby na choinkę, która miała już niedługo stanąć w honorowym miejscu w mieszkaniu. 



To miały być nasze pierwsze, wspólne święta z Richardem. Spędzone z jego rodziną. Która na szczęście, niemal od razu mnie zaakceptowała. Do tej pory, pamiętam ich zaskoczone miny. Gdy przedstawił mnie, jako swoją dziewczynę. Wielokrotnie później słyszałam, jak bardzo się zmienił od momentu, w którym zostaliśmy parą. Stał się odpowiedzialny i dla wielu osób, praktycznie nie do poznania. Ja nie dostrzegałam, żadnej różnicy. Wciąż pozostawał dla mnie tym samym wybawicielem, który uchronił mnie przed ostateczną zgubą, za co będę mu dozgonnie wdzięczna.

Ogromnie się cieszyłam na nadchodzące dni, które mieliśmy spędzić wspólnie. W ostatnim czasie, zdecydowanie brakowało mi jego obecności. A tęsknota zamiast się zmniejszać z każdym jego wyjazdem, do których się powoli przyzwyczajałam, tylko przybierała na swojej sile.
Nie zamierzałam jednak, narzekać na swoje życie, bo niczego mi w nim nie brakowało. Miałam wspaniałego ukochanego, który był najlepszym prezentem od losu. Coraz lepsze relacje z ojcem, który diametralnie postanowił zmienić swoje życie. Ograniczył swoją pracę do absolutnego minimum, powierzając prowadzenie firmy zaufanym i od lat oddanym pracownikom. Często podróżował i szukał swojego miejsca w świecie. Miałam nadzieję, że wkrótce odnajdzie swoje szczęście, na które zasługiwał.

W dodatku miałam dobrą pracę, którą udało mi się znaleźć, już jakiś czas temu w jednej z miejscowych firm. Radziłam sobie w niej zaskakująco dobrze i w dalszym ciągu, miałam zamiar poszerzać swoją wiedzę i umiejętności. Miałam także oddanych przyjaciół, na których zawsze mogłam liczyć. To było nawet więcej niż kiedykolwiek chciałam.
W ciągu ostatnich miesięcy, wszystko układało się wprost idealnie i miałam nadzieję, że już tak zostanie. Nie miałam zamiaru dopuścić, aby cokolwiek zaburzyło moją harmonię w życiu, o którą, przez bardzo długi czas się starałam. 





Zamyślona, wchodzę do jednego ze sklepów z zabawkami, aby znaleźć jakiś odpowiedni prezent dla Toma. Ten mały chłopak, rósł w coraz szybszym tempie. Zaczął już chodzić i wypowiadać pierwsze słowa. Z przyjemnością obserwowałam jego rozwój, będąc częstym gościem Emmy.




Przez swoja nieuwagę i błądzenie myślami, zderzam się przez przypadek z wyższym od siebie mężczyzną, który właśnie go opuszczał. Wypowiadając słowa przeprosin, mimowolnie spoglądam na poszkodowaną przez siebie osobę. Orientując się, że to ktoś, bardzo dobrze mi znany.
- Amelia? Co za spotkanie. Naprawdę miło cię widzieć. Wspaniale wyglądasz - Cedric patrzy na mnie z ostrożnością. Nie wiedząc, jak zareaguję na jego widok. Od pamiętnego dnia, kiedy wyprowadziłam się z jego domu, nie mieliśmy okazji się spotkać.




- Dziękuję za miłe słowa. Co u ciebie? - pytam, starając się normalnie z nim porozmawiać. Nie było to najłatwiejsze ze względu na naszą przeszłość, ale chciałam przynajmniej spróbować.
- Coraz lepiej. Staram się powoli naprawiać swoje błędy i stać lepszym człowiekiem. Choć wiem, że zabraknie mi życia, abym odkupił wszystkie wyrządzone krzywdy. Próbuję nadrobić stracony czas z Tomem i mozolnie odbudowuję swoje relacje z Emmą.
Moja mama, zaprosiła ją nawet do nas na święta, a ona po długim zastanowieniu i mojej uciesze się zgodziła. Wierzę w to, że może kiedyś, przyjdzie jeszcze taki dzień, w którym mi zaufa i pozwoli mi zostać, chociażby jej przyjacielem - wiedziałam już wcześniej od swojej przyjaciółki o tym niespodziewanym zaproszeniu. Mama Cedrica, po tym jak dowiedziała się o zdradzie męża, także przemyślała swoje zachowanie i tak, jak jej syn próbowała się zmienić. Nie miałam pojęcia, czy im się uda. Lata egoizmu i krzywdzenia innych, zrobiły w końcu swoje. Ale chciałam wierzyć, że każdy człowiek ma szansę się zmienić. Dodatkowo cieszyłam się, że moja decyzja o niepoślubieniu Cedrica. Wywołała tak pozytywny impuls do zmian w moim otoczeniu. Większość znanych mi osób, skończyło nareszcie z pozorami i udawaniem, kogoś kim nigdy nie byli. Napawało mnie to optymizmem i wiarą, że warto dawać ludziom drugą szansę.




- Nie trać nadziei. Może twój trud, jeszcze kiedyś się opłaci. Najważniejsze, że Tom znowu ma obydwoje rodziców i niczego mu nie brakuje - byłam pod dużym wrażeniem, gdy Emma opowiedziała mi o tym, z jak dużym zaangażowaniem Cedric starał się opiekować Tomem. Na początek zapewnił im dużo lepsze mieszkanie i zwiększył sumę pieniędzy, jaką łożył na utrzymanie swojego syna. Mimo, że sam nie dysponował już tak pokaźnym majątkiem, jak kiedyś. Następnie coraz częściej go odwiedzał i spędzał z nim wspólnie czas. Zaszła w nim ogromna zmiana. Potrafił nawet, zwolnić się wcześniej z pracy, aby zaopiekować się Tomem. Gdy Emma, musiała coś załatwić lub zostać po godzinach w swojej nowej pracy. Będąc sekretarką w firmie mojego ojca. Kiedyś to byłoby nie do pomyślenia, aby Cedric potrafił się dla kogoś poświęcić. Na szczęście po wielu namowach, udało mi się przekonać Emmę do przyjęcia tej propozycji pracy, dzięki czemu miała teraz otwarte drzwi do zawodowej kariery. Za to Maria, została opiekunką jej syna. Po tym, jak Cedricowi nie udało się jej namówić na powrót do niego. Nawet pomimo, ponownego ocieplenia ich relacji.
- Myślisz, że mam jeszcze jakieś szansę, żeby stworzyć dla Toma prawdziwą rodzinę z Emmą? - pyta niepewnie. Czułam, że on nadal ją kocha i prawdopodobnie nigdy nie przestał. Nawet w okresie, gdy znajdował się na granicy człowieczeństwa.
- Nie wiem. To zależy wyłącznie od niej i od ciebie. Na pewno łatwo nie będzie, odzyskać jej zaufania. Bardzo ją skrzywdziłeś. Ale spróbowanie, nic cię przecież nie kosztuje - uśmiecham się ledwie zauważalnie w jego kierunku. Po czym życząc wesołych świąt, żegnam się z nim. Wiedząc, że nie zostało mi dużo czasu na zakupy.




Dość późnym już popołudniem, kiedy zmierzch zaczyna powoli zapadać za oknami. Słyszę dźwięk, otwieranych drzwi od mieszkania. Praktycznie biegnę do korytarza. Wiedząc, kogo tam zastanę.
- Jesteś w końcu. Myślałam, że już się nie doczekam - rzucam się Richardowi na szyję, mocno przytulając do niego. Nadszedł nareszcie, wyczekiwany przeze mnie okres czasu, w którym spędzimy ze sobą go zdecydowanie więcej niż w ostatnich tygodniach.
- Też nie mogłem się doczekać. Droga dłużyła się niemiłosiernie. Wiesz, jak strasznie za tobą tęskniłem? - pyta, po czym nie dając mi dojść do słowa, zaczyna całować.
- Wiem. Mówisz mi to zawsze przed wyjazdem, w jego trakcie i po powrocie. Zobaczymy tylko, kiedy ci się to znudzi - mówię ze śmiechem, tak naprawdę ciesząc się, że nie tylko ja mam problemy się z nim rozstać. Chociażby na te, kilka dni.
- Nigdy. Zawsze będę to powtarzał, tak samo jak to, że cię kocham - uwielbiałam słyszeć to z jego ust.
- Ja też cię kocham - odpowiadam z taką samą pewnością, jak zawsze. Będąc pewna, że to się nigdy nie zmieni. Mimo, że byliśmy ze sobą już od kilku miesięcy, nasza miłość nie zmniejszyła się nawet odrobinkę. Wciąż była taka samo silna i niezachwiana. Chciałam, żeby tak pozostało już do końca. 




Wieczorem, po wielu trudach i zabawnych sprzeczkach na temat tego, gdzie powinna stanąć choinka i jaki ma być jej wygląd. Udało się nam ją nareszcie przystroić. Dzięki czemu, teraz świetnie się prezentowała w naszym salonie. Wpatrywałam się w nią z dumą i szerokim uśmiechem na ustach. Niczym mała dziewczynka. Ostatnio nawet takie rzeczy, sprawiały mi dużo radości.



- Skoro już mamy choinkę, to może czas na pierwsze prezenty? - patrzę na Richarda z niezrozumieniem, gdy podaje mi niewielkie ozdobne pudełeczko, którego dotychczas nie zauważyłam. Otwieram je, nie mając pojęcia, czego mogę się spodziewać.

Po chwili moim oczom, ukazuje się delikatny łańcuszek z zawieszką, przedstawiająca ptaka w locie.
- Dziękuję, jest przepiękny. Ale dlaczego wybrałeś właśnie taki? - zastanawiam się, skąd u niego taki oryginalny wybór.
- Kiedyś powiedziałaś, że czujesz się, jak ptak zamknięty w złotej klatce. Na szczęście, zwrócono mu ostatnio wolność. Dlatego pomyślałem, że ten łańcuszek będzie, idealnie do ciebie pasował. Jako zapowiedź nowego życia - pomaga mi go zapiąć. Następnie do siebie przytulając. Szczęścia, które przy nim odczuwałam, nie dało się opisać, ani porównać z niczym innym. Byłam przekonana, że nikt inny, nie byłby w stanie mi go zapewnić.
Z wielkim optymizmem, patrzyłam w naszą wspólną przyszłość. Będąc niemal pewna, że będzie ona wspaniała.




Koniec


__________________
Tak oto, historia Amelii i Richarda dobiega końca. :)
Strasznie szybko, to wszystko zleciało. I na pewno będę tęskniła za tym opowiadaniem, bo jest jednym z ulubionych z tych przeze mnie stworzonych.
Mam wrażenie, jakbym dopiero co pisała prolog.
Ale wszystko musi mieć swój początek i koniec. A ten właśnie nastąpił. 
Jak zawsze dziękuję wszystkim i każdemu z osobna, za poświęcony czas na czytanie i komentowanie. Bez Was, nie miałabym w sobie tylu chęci i motywacji do pisania. Dlatego dziękuję w szczególności tym, którzy byli przy mnie od samego początku i to nie tylko tutaj, ale i podczas wcześniejszych historii. Jak Julka i Natola ( gdyby nie Wy, już dawno zakończyłabym swoją amatorską karierę pisarki :D). Dziękuję też wszystkim pozostałym, opinia każdego jest dla mnie bardzo ważna i zawsze z wielką przyjemnością je czytam. 
Dziękuję także tym, którzy wyłącznie czytali bez pozostawiania śladu swojej obecności. 
Ponieważ bez Was wszystkich, pisanie nie sprawiałoby mi takiej frajdy.
Tymczasem więcej nikogo, już nie zanudzam i do zobaczenia pod nowym adresem, gdzie będę komplikować na wszelkie możliwe sposoby, życie kolejnych bohaterów. 😉