Wchodzę
po schodach, prowadzących do mieszkania Richarda. Starając się,
najlepiej jak tylko potrafię. Wyglądać normalnie i nie dać po
sobie poznać, że cokolwiek jest ze mną nie tak. A było, właściwie
wszystko. Od kilku dni, żyłam w ciągłym strachu, że Cedric
spróbuje dokończyć to, co nie udało mu się ostatnim razem. Nie
miałam pojęcia, co bym wtedy zrobiła. A gdybym dodatkowo, naprawdę
zaszła z nim w ciążę. Całe moje życie, skończyłoby się na
dobre. Nie
wyobrażałam
sobie, że miałabym wychować jego dziecko i obdarzyć je miłością.
Czułam się okropnie ze swoimi myślami. W końcu ono, nie byłoby
niczemu winne. Ale nie potrafiłam, nic na nie poradzić. Ja w ogóle
nie czułam się gotowa na rodzicielstwo, a już na pewno nie z nim.
Dziecko
powinno być wychowywane w szczęśliwiej rodzinie, a nie pełnej
nienawiści i wzajemnych oskarżeń. W
szczególności sposób w jaki ono, mogłoby zostać poczęte, był
dla mnie nie do zaakceptowania. Nie było nawet mowy, abym mogła
dobrowolnie oddać się Cedricowi. Zostawał więc tylko przymus,
który doszczętnie zniszczyłby moją i tak kruchą psychikę.
Nie
rozumiałam skąd u niego, taka nagła potrzeba posiadania dziecka.
Byłam pewna, że stał za tym jakiś cel, który za wszelką cenę
chciał zrealizować. Cel, który zakładał pewnie jakieś
pieniądze.
Przez
to wszystko, byłam kłębkiem
nerwów i zaczynałam bać się, nawet własnego cienia. Czułam się
przerażona i zupełnie bezbronna.
Na
szczęście, gdy z panicznym strachem. Wróciłam następnego dnia do
domu od
Emmy,
po tamtym fatalnym wieczorze. Zastałam w nim Marię. Jeszcze nigdy
wcześniej, nie cieszyłam się, aż tak bardzo na jej widok. Nie
przeszkadzał mi nawet, towarzyszący jej jak zwykle grymas
niezadowolenia. W tamtym momencie, byłam w stanie znieść każdą
złośliwość, aby tylko była cały czas w domu. Jej obecność,
dawała mi jakąś złudną namiastkę bezpieczeństwa. Wciąż
jednak, każdego wieczoru zamykałam na klucz drzwi od swojej
sypialni. Sprawdzając to kilkukrotnie. Zaczynałam wpadać w
paranoję. Byłam zmęczona, nieustannym unikaniem Cedrica i
spędzaniem większości czasu w zamknięciu. Ale
nie znalazłam innego sposobu na przetrwanie.
I
gdyby nie to, że mój ojciec wracał już jutro. Dłużej nie
wytrzymałabym, trwania w takim nieustannym
napięciu.
Pukam
delikatnie do drzwi, starając się zmusić do uśmiechu. Nie
widziałam się z Richardem od jego wyprowadzki. Nie wiele, także
rozmawialiśmy. Więc było mi łatwiej, ukrywać przed nim, swoje
nie najlepsze samopoczucie. Zaczynałam się jednak obawiać, że gdy
tylko mnie zobaczy. Od razu domyśli się, że wcale nie jest tak
świetnie, jak próbowałam mu dotychczas wmówić. Znał mnie
przecież, aż nazbyt dobrze.
Po
chwili drzwi się otwierają, a ja staję na przeciwko,
najważniejszej dla mnie osoby na świecie.
-
Jak dobrze, że już jesteś. Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo mi
cię brakowało - gdy tylko przekraczam próg mieszkania. Richard
przytula mnie mocno do siebie. A ja odwzajemniam ten
uścisk, po raz pierwszy od dawna, czując się bezpiecznie.
-
Ja też za tobą strasznie tęskniłam. Ale jutro, to się już
skończy. Mój tata wraca przed południem, a ja jestem z nim
umówiona popołudniu. Dziś potwierdził swoją wizytę u mnie. Jak
wszystko dobrze pójdzie, jutro wieczorem będziemy już razem - to
była jedyna rzecz, która powstrzymywała mnie przed całkowitym
załamaniem. Głęboko wierzyłam w to, że mój koszmar za chwilę
się skończy. A wtedy odzyskam równowagę i zaznam spokoju u boku
kogoś, kogo kocham. Kogoś, kto nigdy by mnie nie skrzywdził.
-
Amelia, na pewno wszystko w porządku? Masz dziwnie zmartwiony głos
i wyglądasz na zdenerwowaną - przymykam na chwilę oczy, wiedząc
że nie udało mi się ukryć mojego stanu. Odsuwam się od niego i
niepewnie uśmiecham w jego stronę.
-
Po prostu trochę się denerwuję, jutrzejszym dniem. Ale naprawdę,
wszystko jest dobrze - okłamuję go, mając nadzieję, że mi
uwierzy. Nie czułam się z tym dobrze, ale on po prostu nie mógł
poznać prawdy. Gdyby się
dowiedział o ostatnich wydarzeniach,
za nic nie powstrzymałabym go, przed zrobieniem jakiegoś głupstwa.
Wiedziałam o tym doskonale.
-
Dlaczego mam wrażenie, że kłamiesz i coś przede mną ukrywasz?
Znam cię i wiem, że to nie do końca chodzi o spotkanie z twoim
ojcem. Obiecałaś, że gdy tylko będzie coś nie tak, od razu mi o
tym powiesz - Richard nie ustępuje. Coraz bardziej drążąc
temat.
-
Dobrze, skoro chcesz wiedzieć. Pokłóciłam się z Cedriciem. Padło
kilka niemiłych słów. Ale nie chcę o tym teraz rozmawiać.
Bardziej interesuje mnie, jak się tutaj urządziłeś - brnę dalej
w swoje kłamstwa. Próbując za wszelką cenę, zmienić temat.
Dlatego łapię go za rękę i praktycznie zmuszam do odprowadzenia
mnie po mieszkaniu.
Wyglądam
przez okno, znajdujące się w salonie. Starając odgonić od siebie,
wszystkie pesymistyczne myśli. Wzdrygam się, gdy Richard delikatnie
dotyka mojego ramienia. Podając mi kubek z moją kawą. Zdecydowanie
byłam, zbyt przewrażliwiona.
-
Jak idą treningi? - pytam, gdy siadam obok niego na kanapie.
Próbowałam skupić się na normalnych sprawach, inaczej czułam że
w końcu zwariuję.
-
W porządku. Jest nawet lepiej niż przypuszczałem - odpowiada, a ja
naprawdę się z tego cieszę. Wierzyłam w niego i chciałam, żeby
w końcu wszyscy inni, także przekonali się, że stać go na bardzo
wiele.
Na
szczęście dalsza nasza rozmowa, dotyczącą zwykłych i codziennych
tematów. Pozwala mi się nareszcie odprężyć i przez chwilę czuję
się, jakbym nie miała żadnych większych problemów. Dlatego nie
protestuję, gdy Richard zaczyna mnie całować. A po krótkiej
chwili, schodzi ze swoimi pocałunkami w dół. Jego usta błądzą
po mojej szyi i obojczykach, a ja ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu.
Zaczynam powoli, czerpać z tego przyjemność. Bałam się, że po
ostatnich wydarzeniach, nie będę mogła znieść czyjejkolwiek
bliskości, ale na szczęście tak się nie stało.
Nasze
coraz bardziej zachłanne pocałunki, przerywa dzwonek do drzwi.
Odrywamy się od siebie. Kompletnie zdezorientowani.
-
Spodziewałeś się kogoś? - pytam, patrząc na niego z
zaskoczeniem. Chwilę potem jego mina sugeruje, że o czymś sobie
przypomniał.
-
Dzisiaj miał wpaść Markus. Przepraszam, kompletnie o tym
zapomniałem - jego wypowiedź, przerywa ponowny dzwonek.
-
I co teraz będzie? - zaczynam się denerwować. Nie
chciałam, abyśmy zostali postawieni w niekomfortowej sytuacji.
-
Nic, po prostu was sobie przedstawię. Bez podawania większych
szczegółów, kim dla siebie jesteśmy. Wiem, że wolisz poczekać z
jakimikolwiek publicznymi deklaracjami - Richard udaje się w
kierunku drzwi, a ja z niepewnością spoglądam w tamtą stronę.
Poprawiając
swoją bluzkę i włosy.
Moment
później w zasięgu mojego wzroku, pojawia się nieznany mi brunet z
rozbawionym wyrazem twarzy. Zmienia się on, jednak na zaskoczony,
gdy tylko dostrzega moją obecność.
-
Nie wiedziałem, że masz gościa - zwraca się do Richarda.
-
To teraz już wiesz - odpowiada mu głupio. A na moje usta, wkrada
się delikatny uśmiech rozbawienia.
-
My się chyba, jeszcze nie znamy. Ale będzie mi bardzo miło, poznać
tak piękną dziewczynę. Markus, jestem - wyciąga w moim kierunku
dłoń. Obdarzając mnie przenikliwym spojrzeniem. Wyraźnie
zainteresowany moją osobą.
-
Amelia, miło mi - ściskam delikatnie jego dłoń.
-
Ta rozpuszczona i mająca się za nie
wiadomo
kogo, narzeczona kuzyna Richarda? - momentalnie cała moja sympatia
do niego znika. Robi mi się zwyczajnie przykro. Wiedziałam, że
wiele się zmieniło i Richard już tak o mnie nie myśli, jak na
samym początku naszej znajomości. Ale to wciąż bolało. Dodatkowo
przez nasz niezbyt miły początek, pewnie teraz wszyscy jego
znajomi, mają o mnie takie zdanie, jak właśnie
Markus.
Patrzę ze smutkiem na nowo poznanego chłopaka, który uświadamia
sobie dopiero teraz, że wypowiedział
te słowa na głos.
-
Markus, czy ty kiedykolwiek, pomyślisz zanim coś powiesz? - słyszę
podniesiony głos Richarda. Jest wyraźnie zdenerwowany na swojego
kolegę.
-
Ja już sobie pójdę - wtrącam się do rozmowy z zamiarem zebrania
się do wyjścia. Nie czułam się tutaj dobrze.
-
Poczekaj, przepraszam za mój nietakt. Nie powinienem, czegoś
takiego mówić. Wybacz - Markus postanawia się zreflektować i
patrzy na mnie skruszony.
-
W porządku. Przyzwyczaiłam się już, że ludzie oceniają mnie po
pozorach i wydają wyrok, zanim w ogóle spróbują poznać. A teraz
przepraszam, ale i tak zbyt długo się zasiedziałam. Miło było
cię poznać - żegnam się z nim. I podążam w stronę
wyjścia, słysząc że Richard idzie za mną.
-
Przepraszam cię za niego. On zawsze coś chlapnie, zamiast ugryźć
się w język. A ja nie zdążyłem jeszcze, sprostować swoich
niesprawiedliwych słów z przeszłości. Mam tylko nadzieję, że
doskonale wiesz, iż od dawna już tak o tobie nie myślę - patrzy
na mnie niepewnie.
-
Spokojnie, wiem o tym. Poczułam się po prostu niezręcznie, to
wszystko - tłumaczę mu. Uspokajając
go.
-
Widzimy się jutro, prawda? - próbuje się upewnić.
-
Chyba tak. O ile wszystko pójdzie dobrze, to niedługo się mnie
stąd nie pozbędziesz.
Do zobaczenia - całuję go delikatnie na pożegnanie
po upewnieniu się, że Markus nas nie zauważy.
Następnego
dnia, od samego już rana. Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Chodzę
praktycznie w kółko po pokoju. Mając wrażenie, że czas się
zwyczajnie zatrzymał. W głowie, próbuję sobie ułożyć wszystko,
co chcę przekazać ojcu, podczas naszej dzisiejszej rozmowy.
Obawiałam się jej. W końcu mógł nie chcieć mnie słuchać albo
zwyczajnie nie uwierzyć. I mimo, że pani Grace, wciąż pozostawała
w odwodzie. Jako osoba, która na pewno potwierdzi moje słowa. To
moje zdenerwowanie z każdą minutą, przybierało na
sile.
Wiedziałam,
że dzisiejszy
dzień, zostanie albo moim najszczęśliwszym albo ostatecznie mnie
pogrąży. Odbierając całą nadzieję i
zamykając
w
tym przeklętym miejscu
na zawsze.
Słysząc
dzwonek do drzwi, moje serce zaczyna bić, niczym po przebiegnięciu
maratonu. Wiedziałam, że Maria je otworzy, więc miałam jeszcze
chwilę czasu na wzięcie się w garść i uspokojenie.
Gdy
czuję, że jestem gotowa i mam zamiar zejść na dół.
Nieoczekiwanie ktoś puka do moich drzwi. Zaskoczona otwieram
je, stając twarzą twarz ze swoją matką. Nie miałam pojęcia, co
ona tutaj robi. Myślałam, że nawet o niczym nie wie. Czyżby
ojciec, znowu postanowił mnie zlekceważyć?
-
Amelia, musimy sobie poważnie porozmawiać. Nie martw się, twój
ojciec czeka na dole i z wielką chęcią z tobą pomówi. Ale
najpierw wysłuchasz,
co
ja mam ci do powiedzenia. Zanim spróbujesz zniszczyć nam wszystkim
życie - wchodzi do środka i zamyka za sobą drzwi. Po jej minie,
wiem że to nie będzie przyjemna rozmowa. Staram się zachować
spokój i opanowanie.
-
Ja nikomu, nic nie chcę niszczyć. Powiem tylko prawdę, którą
każdy powinien poznać - nie miałam pojęcia, jakim cudem.
Przejrzała moje plany, ale nie miałam zamiaru ustąpić. Nie tym
razem.
-
Dobrze się lepiej nad tym zastanów. Przecież tak naprawdę, ciebie
nie obchodzi mój romans z Erwinem. Ty jedynie nie chcesz wyjść za
Cedrica, bo naiwnie zakochałaś się w innym. Potępiasz mnie, a
sama podstępem, próbujesz osiągnąć swoje cele. Więc nie uważaj
się za kogoś lepszego - patrzy na mnie z potępieniem i zawodem.
Ale mnie to nie obchodzi. Przestało mi zależeć na jej aprobacie i
jakichkolwiek uczuciach, o które przez całe życie zabiegałam.
-
Nie wzbudzisz u mnie wyrzutów sumienia. Nie po tym, co przez ciebie
przeszłam. Zgotowałaś mi prawdziwe piekło. Byłam poniżana,
sponiewierana, obrażana. Własny narzeczony myślał, że może
zrobić ze mną, co tylko chce. Bo dałaś mu do tego prawo. I ty się
nazywasz matką? Przez ciebie, jestem praktycznie wrakiem człowieka.
Dodatkowo chcesz, odebrać ojcu cały majątek, który zdobył
uczciwą i ciężką pracą. Wykorzystując do tego mnie. Jesteś
bezwzględna i wyrachowana do granic możliwości.
Nienawidzę cię - po raz pierwszy, zbieram się na odwagę i mówię
wprost, co o niej myślę.
-
Skończyłaś? Jak zwykle dramatyzujesz i wyolbrzymiasz. Nie wiem po
kim, odziedziczyłaś te skłonności do użalania się nad sobą.
Zawsze chciałam dla ciebie, jak najlepiej. Zrozum w końcu, że małżeństwo
z Cedriciem, zapewni ci dostatek i odpowiednią pozycję. Czego
można chcieć więcej? Za to do spraw moich i twojego ojca się nie
wtrącaj, bo cię nie dotyczą - kompletnie nie docierają do niej
moje słowa. Jest na nie głucha.
-
Nie widzę sensu, dalszej rozmowy z tobą. Przepuść mnie i
przygotuj sobie lepiej, jakieś dobre i ckliwe wytłumaczenie dla
ojca. Bo za chwilę, możesz stracić wszystko, co do tej pory
posiadałaś - mam zamiar ją wyminąć, gdy łapie mnie mocno za
nadgarstek. Ściskając go z całej siły.
-
Nie radzę ci tego robić, bo bardzo gorzko tego pożałujesz - jej
groźba nie robi na mnie żadnego wrażenia. Zbyt wiele razy już to
słyszałam.
-
Rób, co chcesz. Możesz mi zabrać wszystko, bo i tak tego nie
potrzebuję. Nie zniszczysz mi
więcej
życia w żaden już sposób. Od dzisiaj, koniec z tym - odpowiadam
jej, patrząc prosto w oczy.
-
A kto mówi o twoim życiu? Zrobię coś, co zaboli cię o wiele
bardziej. Nie tylko ty się dobrze przygotowałaś. Ja także,
odpowiednio się zabezpieczyłam.
Jestem dużo sprytniejsza od ciebie. Musisz się, jeszcze wiele
nauczyć. Dlatego posłuchaj mnie teraz, bardzo dokładnie. Jeśli
powiesz o wszystkim ojcu. Kariera twojego ukochanego, zakończy się
na dobre. Tak
się składa, że moja dobra znajoma ma świetny
kontakt z samym prezesem. Wystarczy parę
telefonów do osób na odpowiednich stanowiskach w Związku i pokaźna
suma pieniędzy. To
wszystko sprawi,
że już nigdy nie weźmie udziału w żadnych, poważnych zawodach.
Wiesz,
że mam nieograniczone kontakty i mogę to zrobić. Myślisz, że
nadal będzie chciał wtedy z tobą być? Gdy dowie się, przez kogo
zniszczono mu życie? Nie sprowadzisz mnie na dno, a nawet jeśli
spróbujesz, to pociągnę tam za sobą nie ciebie a Richarda -
zamieram, słysząc jej słowa. Byłam naiwna myśląc, że mogę z
nią wygrać. Mimo, że starałam się wszystko przewidzieć, nie
pomyślałam o oczywistym. Przecież to było jasne, że będzie
zdolna posunąć się do takich okropności.
Wiedziała, gdzie uderzyć. Abym nie skompromitowała jej w oczach
ojca.
-
Nie możesz tego zrobić - mówię cichym głosem, tracąc powoli
nadzieję, że uda mi się cokolwiek uzyskać.
-
To zależy wyłącznie od ciebie. Jeśli zejdziesz za chwilę na dół
i powiesz ojcu, że nic ważnego od niego już nie potrzebujesz. Bo
rozwiązałyśmy, ten problem same. Dodatkowo utwierdzisz go w
przekonaniu, że jesteś szczęśliwa ze swoim narzeczonym. Bo
niestety twój ojciec, zaczyna mieć coraz więcej wątpliwości, co
do Cedrica. A jest mi to bardzo nie na rękę. Bo może skomplikować
połączenie firm. Dodatkowo następnie zakończysz, ten swój
żałosny romans, wychodząc posłusznie za Cedrica i przestając
wtrącać się w moje sprawy. Przy okazji, robiąc wszystko, co ci
każę. Zostawię Richarda w spokoju. Decyzja należy do ciebie, masz
pięć minut na jej podjęcie. Potem nie będzie już odwrotu. Czekam
na dole - wychodzi, zostawiając mnie samą.
Czułam
się taka bezsilna ze świadomością, że to naprawdę
koniec.
Pogrzebałam swoją ostatnią szansę na szczęście. Nie
potrzebowałam tych pięciu minut, by wiedzieć co zrobię.
Decyzja została podjęta, już w chwili wypowiedzenia żądań przez
moją matkę. Było dla mnie jasne, że nie mogłam dopuścić, aby
zniszczyła życie Richardowi. Byłam pewna, że zrobiłaby to bez
wahania i z uśmiechem satysfakcji na ustach. Wiedziałam, jak ważne
były dla niego skoki. To w końcu coś, na co poświęcił całe
swoje życie. Były praktycznie wszystkim,
co dla niego się liczyło. A ja nie mogłam pozwolić, aby ktoś to
zaprzepaścił. Zwłaszcza z mojego powodu. Nigdy bym sobie tego nie
wybaczyła.
Kochałam
go na tyle mocno, że byłam gotowa poświęcić się dla jego dobra.
Nie liczyło się to, co się ze mną stanie. Najważniejsze było,
żeby to on był szczęśliwy. Nawet jeśli miałam się o tym, już
nigdy nie dowiedzieć. I choć wiedziałam, że będę musiała go
zranić. A on prawdopodobnie znienawidzi mnie na dobre. Byłam na to
gotowa. Czasami miłość, wymagała mniejszych bądź większych
poświęceń. I przełożenia czyjegoś dobra, ponad swoje własne
pragnienia i egoizm. Byłam przekonana, że to jedyne rozsądne i
właściwe wyjście z tej sytuacji. Ja się nie liczyłam i tak nie
widziałam dla siebie przyszłości. Ale Richard miał, jeszcze
wszystko przed sobą. Musiałam za wszelką cenę, umożliwić mu
normalne życie, takie jakie wiódł zanim mnie poznał i wplątałam
w cały ten bałagan. Od początku wiedziałam, że nie powinnam tego
robić. Nie miałam prawa, pozwolić mu się we mnie zakochać.
Przecież to od zawsze, było skazane na porażkę. Byliśmy naiwni,
łudząc się, że nasza miłość wystarczy i pokona
wszystkie przeciwności.
Ocierając
kilka, samotnych łez z twarzy, które mimowolnie wypłynęły z
moich oczu. Staram się wziąć ten ostatni raz w garść. Schodząc
na dół, staram się pogodzić z tym, że za chwilę stracę
Richarda bezpowrotnie. Widocznie tak musiało być i nie było mi
pisane życie u jego boku.
Wchodzę
do salonu, spoglądając na coraz bardziej zniecierpliwionego ojca. Z
roku na rok, przybywało mu siwych włosów, a zmarszczki
na twarzy, coraz bardziej się pogłębiały. Starzał się w szybkim
tempie. Zapewne przez życie w nieustannym stresie i pracę przez
kilkanaście godzin dziennie. Zapewnienie nam dostatku
i spełnianie, każdej zachcianki matki. Przypłacił własnym
zdrowiem. Podchodzę do niego i przytulam na powitanie.
-
Dobrze w końcu cię widzieć - mówię szczerze. Mimo, że nasze
spotkanie miało mieć zupełny inny przebieg. Naprawdę miło było
się z nim zobaczyć, po tak długim czasie.
-
Ja też się cieszę, Amelio. Tęskniłem za tobą - staram się
powstrzymać swój płacz. Zdawałam sobie sprawę, że do reszty
zniszczę, także jego życie. Zatajając przed nim, okrutny plan
jego żony. Mający na celu szczęśliwe i dostanie życie u boku
jego przyjaciela w dodatku za jego pieniądze. Dobro Richarda było
dla mnie jednak najważniejsze.
Następne
minuty są dla mnie koszmarem. Zapewniam tatę, że moja pilna
sprawa, jest już nie ważna i została rozwiązana. W dodatku
okłamuję go, że życie z Cedriciem jest wspaniałe i niczego mi
przy nim nie brakuje.
Gdyby
nie to, że moja matka, jakimś cudem odkryła moje zamiary. Byłam
pewna, że teraz byłoby już po wszystkim. A ja mogłabym, bez
żadnych przeszkód być z Richardem. Wyraźnie było widać, że
ojciec nie ufa Cedricowi i jest wobec niego, coraz bardziej
podejrzliwy. Dostrzegł, jak bardzo się zmienił. I zaczynał mieć
obawy, czy traktuje mnie należycie. Nawet zapewnienia matki, że
odnosi wobec niego mylne wrażenie na niewiele się zdały. Wyglądał
jakby żałował, że w ogóle dopuścił do naszych zaręczyn.
Gdyby
tylko poznał prawdę. Byłam pewna, że nie darowałby Cedricowi
tego wszystkiego, co mi zrobił. Mój narzeczony zapłaciłby wtedy
za wszystkie
swoje czyny.
Niestety
na to, było już za późno. Na własne życzenie, przegrałam swoje
życie. Mogłam przecież już dawno, nawet za nim poznałam
Richarda. Pójść do taty i opowiedzieć, kim tak naprawdę jest
Cedric. Teraz nie wiem, czego się bałam. Może tego, że jest taki
sam, jak matka? Albo, że wyląduję na ulicy? Dopiero po fakcie
zrozumiałam, jak bardzo się myliłam.
Żegnam
się z rodzicami ze sztucznym uśmiechem. Udając, że jestem
szczęśliwa i nie mogę się doczekać własnego ślubu. Moja
rodzicielka, jest wyraźnie zadowolona z mojej decyzji i doskonale
wie, że ma mnie w garści. Teraz już nic, nie stało jej na
przeszkodzie, aby realizować swoje założenia. Mogła triumfować i
spać spokojnie.
Zamykając
za nimi drzwi, maska z mojej twarzy opada. Wdziera się na nią
rozpacz i poczucie beznadziei. Wiedziałam, że czeka mnie dziś,
jeszcze jedna rozmowa. Po której, mój świat całkowicie się
zawali, a życie straci jakikolwiek sens.
Musiałam
powiedzieć Richardowi, że między nami koniec. Tylko w taki sposób,
aby nie poznał prawdziwego powodu naszego rozstania. W
innym przypadku, próbowałby mnie przekonać, że jakoś sobie
poradzimy. Nie mogłam pozwolić mu tak ryzykować, a wiedziałam że
byłby do tego zdolny. Nie
miałam pojęcia, jak to zrobię. Ale musiałam sprawić, aby
uwierzył w moje kłamstwa,
które miałam zamiar wypowiedzieć mu prosto w twarz. Tym samym
kończąc coś, co na dobrą sprawę, nawet się nie zaczęło.
Zacznę może od tego że spodziewałam się jednak czegoś innego.Przypuszczalam że Cedric zmusi jednak Amelie do seksu i ona pod wpływem tego nie będzie chciala być z Richardem.Co do rozdziału nie mam pojęcia co napisać.Początkowe nadzieję Amelii że już dziś wieczorem wszystko się ułoży prysły niczym bańka mydlana.Znowu , kolejny raz jej matka pokazała swoje prawdziwe oblicze.I znowu przekonuję się że nie wszyscy powinni mieć dzieci ,niektórzy po prostu na to nie zasługują.Pewno już to kiedyś pisałam,ale jak można być tak okropną,pozbawioną skrupułów osobą.Cedric przy niej zaczyna mi się wydawać normalny.(O ile można to tak nazwać 😉) Jestem zdania że Richard powinien tym razem poznać prawdę.Amelia nie powinna zostać z tym sama.Jestem pewna że razem na pewno by cos wymyslili.Przecież Amelia nie może tego tak zostawić.Jej matka powinna w końcu ponieść jakieś konsekwencje .Mam nadzieję że ktoś w końcu jej pomoże. Bo ilość złych rzeczy które ją spotykają jest przeogromna i martwię się jak ona to jeszcze wytrzymuje.Chodzi mi po głowie Emily może to właśnie ona w jakiś sposób przekona Amelie do rozmowy z Richardem. Albo sama z nim porozmawia.Moja ciekawość jak to wszystko się potoczy jest ogromna.Wiec proszę szybciutko o kolejny rozdział 😊😊😊
OdpowiedzUsuńSkomentuję to tak...spodziewałam się tego, że coś z tą rozmowa z ojcem będzie nie tak. To było skazane na porażkę, ponieważ już na początku prolog nie przedstawiał radosnych rzeczy. Mimo tego w miałam tą malutką nadzieję w głowie, że może jednak 😕
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że tym razem Cederik się zachowywał...Moze dlatego, że go nie było haha. Chwała Boże, bo takie cyrki to niech sobie daruję.
Cieszy mnie też że wróciła Maria 💜 chociaż nie brała udziału w akcji
Ogólnie matka to czyste zło wcielone. Ja współczuję temu ojcu, bo co on musi z nią mieć...Przeciez to babski nie dość, że ma romans, ogromne kontakty, które mogą zniszczyć czyjeś życie i jeszcze tak strasznie traktuje córke...Najgorsza postać zaraz po Cederiku bo on jednak na razie przoduje.😡😡😡
Richard biedny nic nie wie co się dzieje. Szkoda, że Amelia to wszystko ukrywa, bo tajemnice nigdy nie są dobre. Może gdyby o wszystkim wiedział to wymyślił by jakieś rozwiązanie. Oszczedziloby im to niepotrzebnych cierpień. Ech 😭😭😭
Nie mam słów jak opisać Amelie. Bardzo jej współczuję i co tu więcej pisać...Jezeli ślub dojdzie do skutku to będzie miała dziewczyna przerąbane.
Proszę następny rozdzial szybciutko, bo martwi mnie to, że wszystko idzie w złym kierunku. Życzę ojcu Amelii żeby obudził się z tego amoku i pomógł córce.
Pozdrawiam,
N 😀
Nie, nie i nie! To nie tak miało być... Ona miała na osobności porozmawiać z ojcem, wyjaśnić mu wszystko i być z Richardem. Dlaczego jej matka w ogóle się tam pokazała? To może niech Grace mu to wszystko opowie? Wtedy nie będzie to wina Amelii i ta wredna baba, zwana także "matką" nie zepsuje jej po raz kolejny życia.
OdpowiedzUsuńSama już nie wiem kto gorszy - Cedrik czy jej rodzicielka. Jak można zrobić coś takiego własnemu dziecku?
Richard powinien się o wszystkim dowiedzieć. Jeżeli nie z ust Amelii to może Emmy? Ona mogłaby mu wszystko wytłumaczyć. Przecież trzeba coś z tym zrobić! Tylko on i jej ojciec są w stanie wyciągnąć ją z tego bagna. A ta baba nie może zniszczyć mu kariery. To ją się powinno zrównać z ziemią.
Biedna, bardzo współczuję Amelii. Oby w końcu zaznała szczęścia u boku Richarda. Życzę im tego z całego serca.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Proszę, wstaw coś jak najszybciej!
Pozdrawiam ;*
O nie, tylko nie to... :( Cały czas miałam nadzieję na to, że jednak Amelii uda się normalnie porozmawiać z ojcem i powiedzieć mu wszystko. Ale to chyba byłoby zbyt piękne... Musiała zjawić się matka dziewczyny i wszystko popsuć i dopuszczając się do takich posunięć. Naprawdę nie mam słów, co do tego. Jak można tak traktować własne dziecko? Dla pieniędzy? Tylko one się teraz liczą? Takie to smutne, ale niestety prawdziwe... :(
OdpowiedzUsuńAmelia jest w bardzo ciężkiej sytuacji, jednak moim zdaniem chyba powinna powiedzieć Richardowi prawdę. Wiem, że łatwo się mówi, ale we dwoje pewnie byliby w stanie ugrać znacznie więcej niż w pojedynkę. A tak to teraz musi wymyślić, jakieś kłamstwo, byleby Richard nie ucierpiał. Wiadomo, że dziewczyna tego nie chce, ale jednak...
Czekam na nowy i Kochana mam prośbę - informuj mnie o nowościach :)
Pozdrawiam ;*