środa, 7 marca 2018

Rozdział 23




Budzi mnie odgłos głośnego upadku, jakieś rzeczy. Trzask, który temu towarzyszył. Sugeruje, że to jakieś szklane naczynie, które nie przeżyło swojego zderzenia z podłogą.
Otwieram oczy, rozglądając się niepewnie po wnętrzu pokoju, w którym się znajduję. Dopiero po chwili, przypominam sobie wydarzenia wczorajszego dnia i gdzie, tak naprawdę jestem. Oddycham z ulgą, że nic się nie zmieniło i wciąż znajduję się w mieszkaniu Richarda. A to wszystko, nie okazało się jedynie snem.




Po chwili jego osoba, pojawia się przy mnie ze skruszoną miną.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. Po prostu robiłem dla nas śniadanie i przez przypadek, stłukłem talerz - podchodzi do mnie, całując delikatnie na przywitanie.
- Nic nie szkodzi. I tak się wyspałam, lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Która jest w ogóle godzina?- pytam, uśmiechając się do niego. Z zamiarem wstania z łóżka i rozpoczęcia kolejnego dnia. Którego myślałam, że nie doczekam.
- Po jedenastej - zaskakuje mnie, że jest tak późno. I spałam, aż tyle godzin.
- Już? Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłeś? Zmarnowałam, prawie pół dnia na spanie - mówię z niezadowoleniem. Wiedząc, że mam dzisiaj, sporo spraw do załatwienia, które dużo ważniejsze od snu.
- Bo nie było, takiej potrzeby. Teraz masz przede wszystkim, odpoczywać i odzyskać psychiczną równowagę, po tych wszystkich wydarzeniach. Musisz się uspokoić, jesteś kłębkiem nerwów. Poza tym, sen dobrze ci zrobił, wyglądasz na dużo bardziej wypoczętą niż wczoraj - musiałam się z nim zgodzić. Nie potrzebowałam nawet się widzieć. Czułam wewnętrznie, że zdecydowanie ze mną lepiej. 





Po krótkiej wizycie w łazience, która miała za zadanie doprowadzenie mojego wyglądu do normalnego stanu.
Udaję się do kuchni. Spoglądam na stół, gdzie znajduje się, całkiem pokaźna ilość jedzenia. Wygląda ona bardzo apetycznie i tak samo pachnie, zachęcając do jedzenia. Byłam pod wrażeniem tego, jak Richard bardzo się starał. Nikt w życiu nie zrobił dla mnie, tyle co on. Na wszelkie możliwe sposoby, pokazywał mi, jak ogromnym uczuciem darzy moją osobę.





- Kto to wszystko ma zjeść? - zastanawiam się głośno, zajmując miejsce przy stole i sięgając po szklankę z sokiem.
- Oczywiście, że ty z moją małą pomocą. Przecież ci powiedziałem, że się za ciebie wezmę. Nie myśl, że tak łatwo ci odpuszczę. Koniec z myśleniem o wszystkich poza sobą i nieustannym zamartwianiem. Teraz będziesz się skupiać, przede wszystkim właśnie na sobie. Poza tym nie wiedziałem, na co masz ochotę, dlatego przygotowałem większość rzeczy, które lubisz - Richard jest nieprzejednany. Dlatego bez większego sprzeciwu, sięgam po pysznie wyglądającą kanapkę, delektując się jej smakiem.





Po skończonym śniadaniu, gdy nareszcie po wielu próbach, udało mi się przekonać mojego upartego ukochanego, że jestem najedzona. I więcej nie dam rady, nic w siebie wcisnąć.
Słyszę dzwonek do drzwi. Jego dźwięk, wywołuje u mnie zdenerwowanie. W końcu, kto może coś chcieć w niedzielne przedpołudnie? Obawiałam się, że życie, które miałam zostawić za sobą. Znów daje o sobie znać.




- Pójdę sprawdzić, kto to. Zaraz wracam - Richard udaje się w kierunku drzwi. A ja z niecierpliwości, czekam na jego powrót. Próbując znaleźć odpowiedź na to, kim może być nasz niespodziewany gość. Dostaję ją szybciej niż myślę, gdy widzę jak doskonale znana mi osoba. Wchodzi do salonu, tuż za Richardem.




- Tata? - pytam. Nie dowierzając, że naprawdę stoi praktycznie przede mną. Zaczynam się obawiać, jaki jest cel jego wizyty i jakim cudem mnie tutaj znalazł. W końcu mimo, że wczoraj zapewniał mnie o poparciu każdej mojej decyzji, kto wie czy coś się nie zmieniło. Nie miałam przecież pojęcia, co takiego wydarzyło się po mojej ucieczce z kościoła.
- Amelia, cieszę się że nareszcie cię znalazłem. Martwiłem się okropnie o ciebie. Na szczęście Maria powiedziała mi, gdzie najprawdopodobniej jesteś - podchodzi do mnie i przytula do siebie. Bez zastanowienia, odwzajemniam jego uścisk.
- Przepraszam za wczorajsze przedstawienie. Mogłam wcześniej, powstrzymać to szaleństwo. Na pewno przyniosłam ci wiele wstydu - nie czułam się dobrze z tym, że narobiłam takiego zamieszania. Nie znosiłam być w centrum uwagi i zainteresowania innych. Ale na pewno tego nie żałuję, to była moja ostatnia szansa.
- Nic się nie stało. Nie przejmuj się tym, co powiedzą inni. Najważniejsze jest dla mnie, twoje szczęście. Zresztą, komuś udało się przebić sensację z nieodbytym ślubem - patrzę na niego zdziwiona, nie mając pojęcia, o czym mówi.




- To może, zostawię was samych. Będziecie mogli w spokoju porozmawiać - do rozmowy dołącza Richard, a ja przypominam sobie o jego obecności.
- Zostań. To w końcu, dotyczy także ciebie - łapię go za rękę, nie pozwalając odejść. Za to mój tata z nieukrywaną ciekawością, przypatruje się naszym złączonym dłoniom.




Orientuję się wtedy, że on nie ma pojęcia, co nas łączy. Dlatego postanawiam najpierw, wyjaśnić tą sprawę. Oficjalnie ich sobie przedstawiam. Tłumacząc ojcu, że Richard to jedyny, godny kandydat na jego przyszłego zięcia. I innego na pewno nie będzie. Na szczęście, mimo początkowej rezerwy i ostrożności. Wygląda na to, że nie ma on nic przeciwko naszemu związkowi, co jest dla mnie niezwykle pocieszające.




Przenoszę naszą dalszą rozmowę na nieco, wygodniejszy grunt. Dlatego siadam na kanapie, niemo prosząc, aby Richard zajął miejsce obok mnie. Natomiast tata, zajmuje miejsce w fotelu naprzeciwko.
- Jest coś o czym muszę ci w końcu powiedzieć. Przepraszam, że nie zrobiłam tego wcześniej. Ale po prostu, nie mogłam - zaczynam niepewnie. Wiedząc, że nie będzie to dla niego, łatwe do przyjęcia.

- Córeczko, wiem już o wszystkim. O niekończących się manipulacjach, szantażach i intrygach. Wczoraj, gdy twoja matka dostała szału, tuż po twoim zniknięciu. Pani Grace przez przypadek, wymknęły się przy wszystkich, pewne informacje na jej temat. Widzisz, ja już od dawna podejrzewałem, że Irene ma romans z Erwinem. A wczoraj otrzymałem na to, ostateczne potwierdzenie. Wcześniej milczałem, bo głupi się ciągle łudziłem, że może się opamiętają. Ale w końcu zrozumiałem, że ona zawsze kochała jego, nie mnie. Zdawałem sobie sprawę, że biorąc ze mną ślub, nie darzyła mnie miłością. Ciągle miałem jednak nadzieję na to, że kiedyś się to zmieni. Wraz z wydarzeniami poprzedniego dnia, do reszty się jej wyzbyłem. Powiedziała mi prosto w twarz, że byłem jej tylko potrzebny do dostarczania pieniędzy, a ciebie wprost nienawidzi. Bo zniszczyłaś jej najpierw młodość, a teraz zaplanowane z najmniejszymi szczegółami, przejęcie mojego majątku - mimo, że starałam się to ukryć. Bolały mnie ostatnie słowa. Ta kobieta, była w końcu moją matką. Powinna mnie wspierać i być zawsze przy mnie, a doprowadziła mnie prawie na sam skraj załamania. Dodatkowo nadal nie widzi w tym nic złego i obwinia wyłącznie mnie o wszystko. Współczułam, także tacie. Jego całe życie, okazało się jednym wielkim kłamstwem i fasadą pozorów.





- Przykro mi. Nie zasłużyłeś sobie na to wszystko. Od zawsze robiłeś co tylko mogłeś, aby tylko niczego nam nie zabrakło. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Zastanawiam się tylko, co teraz będzie - bałam się, że moja rodzicielka będzie się próbowała mścić, za zepsucie jej planów.
- Obydwoje zaczniemy nowe życie. Irene, właśnie pakuje swoje rzeczy i wyprowadza się z domu. Mój prawnik już przygotowuje pozew rozwodowy. Wszystko powinno pójść szybko. Zgodziłem się oddać jej część majątku, w zamian za danie tobie spokoju. To i tak była dla niej, bardzo korzystna propozycja. W sądzie nie dostałaby, ani grosza. Dlatego możesz być spokojna. Więcej nie spotkasz jej na swojej drodze. Wraz z Erwinem mają zamiar wyjechać z kraju, po tym jak mama Cedrica, wyrzuciła go z domu. Jego firma jest na granicy bankructwa. Także zbyt długo, nie pożyją w luksusie. A znając uwielbienie twojej matki do przepychu, nie wróżę im świetlanej przyszłości - mimowolnie uśmiecham się, słysząc te słowa. Miałam nadzieję, że teraz naprawdę wszystko się ułoży. A moja rodzicielka, zrozumie kiedyś jak wielki błąd popełniła. Nie potrafiąc uszanować rodziny, którą posiadała. 




Rozmawiamy, jeszcze przez jakiś czas. To moja najdłuższa rozmowa z którymkolwiek rodzicem, od ładnych paru lat. W między czasie, zostajemy obydwoje z Richardem przeproszeni za wszelkie złe czyny mojej matki i zapewniani, że gdybyśmy tylko czegoś potrzebowali, zawsze możemy liczyć na jego pomoc.




Gdy mój ojciec, zbiera się do wyjścia. Odprowadzam go do drzwi.
- Domyślam się, że pewnie wolisz zamieszkać tutaj niż wrócić do domu? - pyta, praktycznie pewny mojej odpowiedzi.
- Chcę zacząć normalne życie u boku kogoś, kogo naprawdę kocham i cieszyć się każdym dniem. Ale nie martw się, na pewno będę cię odwiedzać. Gdy sezon się zacznie, a Richard będzie w nieustannych rozjazdach. Będę miała dużo czasu na takie wizyty. Muszę także, poszukać jakiejś pracy - miałam zamiar, kompletnie zmienić swoje dotychczasowe życie. Oraz odbudować relację z ojcem. Która była sukcesywnie niszczona przez moją matkę od wielu, długich lat. 
- Zawsze możesz pracować u nas w firmie. Przecież to wszystko i tak, kiedyś będzie twoje - nie mogłam przyjąć tej propozycji. Choć wiedziałam, że sprawiłbym tym, tacie przyjemność.
- Wolałabym najpierw, sama czegoś poszukać i spróbować swoich sił - odpowiadam.
- Dobrze, niech będzie. Zawsze w końcu chciałaś być samodzielna. Do zobaczenia, przynajmniej jestem spokojny, że tym razem zostawiam cię w dobrych rękach - przytula mnie krótko na pożegnanie i wychodzi.



Wracam do salonu. Siadam obok Richarda, a on obejmuje mnie swoim ramieniem.
- Jak wypadłem? Myślisz, że twój tata mnie polubił? - zastanawia się.
- Jestem tego pewna. Możesz czuć się wyróżniony, bo rzadko kto zyskuje jego sympatię, po pierwszym spotkaniu. Z reguły jest powściągliwym i nieufny - tłumaczę pokrótce. Ogromnie się ciesząc, że najważniejszy problem, jakim była moja rodzicielka mamy za sobą.
- Co zrobimy z resztą dnia? Na co masz ochotę? - pyta, pozwalając mi zadecydować.
- Właściwie to miałam zamiar, pojechać po swoje rzeczy do Cedrica. Mógłbyś się tam ze mną wybrać? - nie chciałam być sama, podczas wizyty w tym domu. Kto wie, w jakim nastroju był mój niedoszły mąż i co mogłoby mu wpaść do głowy.
- Nie musisz nawet pytać. W życiu nie puściłbym cię tam samej.




Stoję przed ogromnym domem, przypominającym pałac. W którym, jeszcze do wczoraj mieszkałam i przeżyłam wiele przykrych chwil. Jedyne dobro, które mnie tu spotkało, to poznanie Richarda.
Wciskam dzwonek do drzwi, mimo że posiadam klucze. Nie ważąc się wejść, jak do siebie. To zresztą nigdy nie był mój dom, a przynajmniej tak się w nim nie czułam. Czekając, aż ktoś je otworzy, ściskam mocniej dłoń mojego towarzysza.
Po chwili, drzwi otwiera nam Maria, wyraźnie zaskoczona naszą obecnością. Uśmiecha się nieśmiało na nasz widok, a ja mimo wszystkiego, co kiedyś mi zrobiła. Odwzajemniam jej uśmiech. Już wcześniej wybaczyłam jej, wszystkie nasze zaszłości z przeszłości.



- Amelia? Richard? Naprawdę cieszę się, że widzę was razem. Chciałam was, także bardzo przeprosić za wszystko, co zrobiłam. Nie powinnam była, tak cię traktować i pozwolić dodatkowo Cedricowi na wszystko, czego się dopuścił - ostatnie słowa, kieruje bezpośrednio do mnie. Patrząc z wyraźną prośbą o wybaczanie.
- Zapomnijmy o tym. Czasu i tak nie cofniemy. A ja ci wybaczam, każdy z nas ma prawo popełnić błędy. Najważniejsze jest jednak to, że je zrozumiałaś. Przechodząc do sedna. Przyszliśmy, bo chciałam zabrać swoje rzeczy, mogę? - w odpowiedzi otwiera szerzej drzwi i zaprasza nas do środka.
- Oczywiście, byłam akurat zajęta tym samym. Dziś rano, złożyłam Cedricowi wypowiedzenie, dłużej nie będę dla niego pracowała - zaskakuje mnie jej decyzja. Równocześnie zastanawiam się, jak on na to zareagował. Na pewno nie był zadowolony.


Następnie Maria, zaprasza Richarda do kuchni, oferując kawę. Aby wypełnił czymś czas, podczas przygotowań do mojej wyprowadzki. A on, ku mojemu zdziwieniu, przystaje na jej propozycję.



Pakuję swoje ubrania do walizki, z niedowierzaniem przyglądając się, jak ponuro wygląda sypialnia, w której spędziłam ostatnie tygodnie. Zasłonięte zasłony i panujący w całym pomieszczeniu zaduch, są nie do wytrzymania. Uświadamiam sobie tym samym, jak źle ze mną było, skoro trwałam w tym przez tyle czasu.
Gdy większość rzeczy, zostaje już spakowanych. Podchodzę do szafki przy łóżku, otwierając jej szufladę, aby zabrać z niej swoje dokumenty i inne potrzebne rzeczy. Mimowolnie mój wzrok, natrafia na opakowania leków, które miały mi posłużyć do popełnienia największej głupoty życia. Bez zastanowienia, przysuwam do siebie kosz, stojący w kącie i wrzucam do niego pełne opakowania leków. Jednym ruchem zrzucam do pojemnika, także wszystkie pozostałe, które znajdowały się na wierzchu. Taki sam los spotyka list, napisany przeze mnie tuż przed ślubem. Te rzeczy do niczego, nie były mi już potrzebne, stanowiły jedynie ostatnią przeszkodą, do zamknięcia za sobą przeszłości.



Zamykam drugą już walizkę, wypakowaną po brzegi. Starałam się zabrać wszystkie potrzebne mi rzeczy, za jednym zamachem. Aby już nigdy, tutaj nie wracać.
Gdy prawie kończę, słyszę delikatne pukanie do drzwi. Dostrzegając za nimi Cedrica. Próbuję zachować spokój i opanowanie, ale na niewiele mi się to zdaje, ponieważ nie mam pojęcia, czego mogę się po nim spodziewać.




- Spokojnie, Amelio. Nie musisz się obawiać, nie mam zamiaru zrobić ci niczego złego - wchodzi do środka. A ja mimowolnie odsuwam się od niego na dalszą odległość. 
- Więc, czego ode mnie chcesz? Za chwilę opuszczę ten dom. Nie musisz się martwić, nie będę długo nadużywać twojej gościnności - patrzę na niego z pogardą, nie potrafiąc inaczej. Zbyt wiele złego się między nami wydarzyło, abym mogła o tym zapomnieć.

- Nie musisz się śpieszyć, nie przeszkadza mi twoja obecność. Wiem, że pewnie mnie nienawidzisz za to wszystko, co ci zrobiłem. Ale chciałbym, żebyś wiedziała, że jestem ci naprawdę wdzięczny, za to że wczoraj powiedziałaś - nie. Ja byłem na to za słaby. Całe życie zresztą jestem, przez co straciłem, najważniejsze dla mnie osoby. Mam świadomość, jakim draniem się stałem. Zniszczyłem nawet naszą przyjaźń. I tysiące innych rzeczy. Ale myślałem, że tak będzie łatwiej. Jeśli stanę się bezwzględnym człowiekiem bez uczuć. Ja chciałem pogodzić się wyłącznie ze stratą, kogoś bardzo dla mnie ważnego - doskonale wiem, o kim on mówi.
- Emmy i Toma? - patrzy na mnie zszokowany. Ale ja nie miałam zamiaru dłużej udawać, że nie wiem o ich istnieniu.
- Wiesz o wszystkim? - wciąż nie dowierza.
- Na całe szczęście, wiem. Bo nie mam pojęcia, kto inny by im pomógł, kiedy byli w potrzebie. Ciebie kompletnie nie obchodził ich los. I wciąż do tej pory nie rozumiem, jak mogłeś ich zostawić. Dodatkowo odmówić, praktycznie wszelkiej pomocy. Naprawdę pieniądze, były ważniejsze? - pytam z wyrzutem.




- Nie zrozumiesz tego. Ty zawsze byłaś inna. Ciebie nie zepsuło bogactwo i przepych. Nigdy nie byłaś egoistką w przeciwieństwie do mnie. W pewnym momencie, we mnie wszystkie bariery pękły i się zatraciłem. Nawet miłość Emmy, nie była w stanie tego przezwyciężyć. Przez co, straciłem ją na zawsze. Teraz zaczynam płacić za swoje czyny. Wszyscy się ode mnie odsunęli, nawet Maria. W dodatku mój ojciec, okazał się skończonym kanalią - po raz pierwszy od kilku dobrych lat, maska Cedrica znika. Ukazując kompletnie zagubionego i pozbawionego nadziei człowieka.
- Ale nie wszystko, jeszcze stracone. Jest jeszcze Tom. On potrzebuje ojca, a ty wzięciem na siebie odpowiedzialności za jego przyszłość i udzieleniem pomoc Emmie w jego wychowaniu. Mógłbyś spłacić, część swoich win. Przemyśl to sobie dobrze - biorę swoje walizki i wystawiam je na korytarz.



- Dziękuję za radę. Na pewno spróbuję z niej skorzystać. I możesz w to nie uwierzyć, ale naprawdę życzę ci szczęścia z Richardem. On zasługuje na ciebie, dużo bardziej niż ja. Jeszcze raz, szczerze cię za wszystko przepraszam. Pamiętaj, że nie jesteś beznadziejna, jak próbowałem ci to wmówić. Robiłem to, bo ci zazdrościłem, że mimo przeciwności losu, do końca zachowałaś swoje dobro i zasady, jakimi się kierujesz. Ja tego nie potrafiłem. Powodzenia, Amelio - choć w głębi siebie, bardzo bym chciała. Nie jestem w stanie, odpowiedzieć mu tym samym. Jest na to, zdecydowanie za wcześnie. Może kiedyś, będę w stanie, przynajmniej spróbować mu wybaczyć. Ale do tego, bardzo daleka droga.


Wychodzimy z Richardem na zewnątrz, a ja ostatni raz. Spoglądam na mury, swojego metaforycznego więzienia. W myślach żegnam się z nimi. Uśmiechając sama do siebie.
- Gotowa na rozpoczęcie, swojego nowego życia? - ciche pytanie Richarda, przywraca mnie do rzeczywistości.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - odpowiadam, składając na jego ustach pocałunek.

___________________
Ostatni rozdział za nami. Został już tylko epilog. :) A w czasie oczekiwania na niego, zapraszam wszystkich chętnych, którzy jeszcze go nie czytali. Na krótki prolog nowej historii. Klik

4 komentarze:

  1. Mimo tego że cholernie się cieszę że wszystko już dobrze się ułożyło, jest mi cholernie smutno że przed nami tylko epilog.Niestety wszystko musi się w końcu skończyć.
    Super że Amelia lepiej się czuję.Towarzystwo Richarda działa na nią lepiej niż jakiekolwiek lekarstwa.Fajnie że ojciec ją odnalazł i w końcu ze sobą normalnie porozmawiali.I wyjaśnili sobie wszystko.Taka rozmowa była im obu bardzo potrzebna.Wyobrażam sobie miny wszystkich w kościele gdy pani Grace nie wytrzymała.Musiały być bezcenne.Na samą myśl o tym śmieję się sama do siebie.Maria na koniec coraz sympatyczniejsza.No i Cedric. Nareszcie do niego dotarło jak strasznie traktował wszystkich w około.Mimo wszystko mam nadzieję że nawet jemu jakoś się ułoży.Bo tak naprawdę to nie jego wina że jest słaby i pozwolił żeby to rodzice i pieniądze decydowały o jego szczęściu.Czekam na epilog , szczęśliwa że wszystko dobrze się kończy , ale i zarazem smutna że to już koniec.Życzę Ci dużo weny, żebyś nas jeszcze długo zabawiała swoimi opowiadaniami.

    OdpowiedzUsuń
  2. https://allein-freunde.blogspot.com/ zapraszam serdecznie na rozdział numer pięć ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No nieeee, ale ten czas szybko zleciał. Pamiętam jak dopiero zachwycałam się prologiem, a teraz? teraz też się zachwycam i rozpaczam, że to już koniec.
    Wszystko się wyjaśniło. Najlepsze dla mnie jest to, że matka wiedźma dostała za swoje! Ojciec się dowiedział i zrobił porządek ze wszystkim. Dobrze, że przynajmniej on nie jest taki zepsuty. Widać, że będzie wspierał córkę w każdej decyzji, którą podejmie.
    Bombowo, że Richard i Amelia w końcu mają szansę na wspólne życie. Oni są dla siebie stworzeni i tyle.
    Co do Cederika, to mimo tego, że przeprosił i tak się do niego nie przekonam nigdy. Jest zepsuty to szpiku kości i dobrze, że sam o tym wie. Na koniec pasuje żeby się w końcu ogarnął i zajął tym co zostawił, czyli Emmą i Tomem.
    Maria kończy z wielkim wow. Stała się dużo lepsza niż na początku. Na końcu nawet pomagała Amelii i złożyła w końcu wypowiedzenie Cederikowi!
    Myślę, że jak każdy czytający opowiadanie czekam na epilog. A teraz zabieram się za nowość, którą dla nas przygotowałaś.
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to ostatni? Już? Nie chcę, żeby to opowiadanie się już kończyło. Nie chcę się jeszcze rozstawać z Amelią i Richardem :(
    Cieszę się jednak, że w końcu im się udało. Dobrze, że jej ojciec się o wszystkim dowiedział i wziął sprawy w swoje ręce. Jędza dostała za swoje i dobrze jej tak! Czyżby do Cedrika coś dotarło? Tylko szkoda, że tak późno. Dobrze, że nie zdążył spłodzić (kolejnego już zresztą) dziecka. Wtedy byłby większy problem. Fajnie, że Grace wyjawiła całą prawdę. I to przy wszystkich? No to musiała być pokaźna sensacja. Cóż mogę powiedzieć o Marii? Chyba tylko tyle, że na sam koniec zaczęłam ją powoli lubić. Opamiętała się i przeprosiła - to dobrze o niej świadczy. Nawet Cedrik pokazał swoje drugie oblicze. Oby zrozumiał wszystkie swoje błędy i wziął się za ich naprawianie. Z kasą u niego niedługo będzie krucho... Szkoda, że opowiadanie się już kończy, ale cieszę się, że mogłam śledzić losy tych bohaterów. Czekam na epilog :)

    OdpowiedzUsuń