Budzi
mnie odgłos głośnego upadku, jakieś rzeczy. Trzask, który temu
towarzyszył. Sugeruje, że to jakieś szklane naczynie, które nie
przeżyło swojego zderzenia z podłogą.
Otwieram
oczy, rozglądając się niepewnie po wnętrzu pokoju, w którym się
znajduję. Dopiero po chwili, przypominam sobie wydarzenia
wczorajszego dnia i gdzie, tak naprawdę jestem. Oddycham z ulgą, że
nic się nie zmieniło i wciąż znajduję się w mieszkaniu
Richarda. A to wszystko, nie okazało się jedynie snem.
Po
chwili jego osoba, pojawia się przy mnie ze skruszoną miną.
-
Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. Po prostu robiłem dla nas
śniadanie i przez przypadek, stłukłem talerz - podchodzi do mnie,
całując delikatnie na przywitanie.
-
Nic nie szkodzi. I tak się wyspałam, lepiej niż kiedykolwiek
wcześniej. Która jest w ogóle godzina?- pytam, uśmiechając się
do niego. Z zamiarem wstania z łóżka i rozpoczęcia kolejnego
dnia. Którego myślałam, że nie doczekam.
-
Po jedenastej - zaskakuje mnie, że jest tak późno. I spałam, aż
tyle godzin.
-
Już? Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłeś? Zmarnowałam, prawie
pół dnia na spanie - mówię z niezadowoleniem. Wiedząc, że mam
dzisiaj, sporo spraw do załatwienia, które są
dużo ważniejsze od snu.
-
Bo nie było, takiej potrzeby. Teraz masz przede wszystkim,
odpoczywać i odzyskać psychiczną równowagę, po tych wszystkich
wydarzeniach. Musisz się uspokoić, jesteś kłębkiem nerwów. Poza
tym, sen dobrze ci zrobił, wyglądasz na dużo bardziej wypoczętą
niż wczoraj - musiałam się z nim zgodzić. Nie potrzebowałam
nawet się widzieć. Czułam wewnętrznie, że zdecydowanie ze mną
lepiej.
Po
krótkiej wizycie w łazience, która miała za zadanie doprowadzenie
mojego wyglądu do normalnego stanu.
Udaję
się do kuchni. Spoglądam na stół, gdzie znajduje się, całkiem
pokaźna ilość jedzenia. Wygląda ona bardzo apetycznie i tak samo
pachnie, zachęcając do jedzenia. Byłam pod wrażeniem tego, jak
Richard bardzo się starał. Nikt w życiu nie zrobił dla mnie, tyle
co on. Na wszelkie możliwe sposoby, pokazywał mi, jak ogromnym
uczuciem darzy moją osobę.
-
Kto to wszystko ma zjeść? - zastanawiam się głośno, zajmując
miejsce przy stole i sięgając po szklankę z sokiem.
-
Oczywiście, że ty z moją małą pomocą. Przecież ci
powiedziałem, że się za ciebie wezmę. Nie myśl, że tak łatwo
ci odpuszczę. Koniec z myśleniem o wszystkich poza sobą i
nieustannym
zamartwianiem. Teraz będziesz się skupiać, przede wszystkim
właśnie na sobie. Poza tym nie wiedziałem, na co masz ochotę,
dlatego przygotowałem większość rzeczy, które lubisz - Richard
jest nieprzejednany. Dlatego bez większego sprzeciwu, sięgam po
pysznie wyglądającą kanapkę, delektując się jej smakiem.
Po
skończonym śniadaniu, gdy
nareszcie po wielu próbach, udało mi się przekonać mojego
upartego ukochanego, że jestem najedzona. I więcej nie dam rady,
nic w siebie wcisnąć.
Słyszę
dzwonek do drzwi. Jego dźwięk, wywołuje u mnie zdenerwowanie.
W końcu, kto może coś chcieć w niedzielne przedpołudnie?
Obawiałam się, że życie, które miałam zostawić za sobą. Znów
daje o sobie znać.
-
Pójdę sprawdzić, kto to. Zaraz wracam - Richard udaje się w
kierunku drzwi. A ja z niecierpliwości, czekam na jego powrót.
Próbując znaleźć odpowiedź na to, kim może być nasz
niespodziewany gość. Dostaję ją szybciej niż myślę, gdy widzę
jak doskonale znana mi osoba. Wchodzi do salonu, tuż za
Richardem.
-
Tata? - pytam. Nie dowierzając, że naprawdę stoi praktycznie
przede mną. Zaczynam się obawiać, jaki jest cel jego wizyty i
jakim cudem mnie tutaj znalazł.
W końcu mimo, że wczoraj zapewniał mnie o poparciu każdej mojej
decyzji, kto wie czy coś się nie zmieniło. Nie miałam przecież
pojęcia, co takiego wydarzyło się po mojej ucieczce z kościoła.
-
Amelia, cieszę się że nareszcie cię znalazłem. Martwiłem się
okropnie o ciebie. Na szczęście Maria powiedziała mi, gdzie
najprawdopodobniej jesteś - podchodzi do mnie i przytula
do siebie. Bez zastanowienia, odwzajemniam
jego uścisk.
-
Przepraszam za wczorajsze przedstawienie. Mogłam wcześniej,
powstrzymać to szaleństwo. Na pewno przyniosłam ci wiele wstydu -
nie czułam się dobrze z tym, że narobiłam takiego zamieszania.
Nie
znosiłam być w centrum uwagi i zainteresowania innych. Ale
na pewno tego nie żałuję, to była moja ostatnia szansa.
-
Nic się nie stało. Nie przejmuj się tym, co powiedzą inni.
Najważniejsze jest dla mnie, twoje szczęście. Zresztą, komuś
udało się przebić sensację z nieodbytym ślubem - patrzę na
niego zdziwiona, nie mając pojęcia, o czym mówi.
-
To może, zostawię was samych. Będziecie
mogli w spokoju
porozmawiać
- do rozmowy dołącza Richard, a ja przypominam sobie o jego
obecności.
-
Zostań. To w końcu, dotyczy także ciebie - łapię go za rękę,
nie pozwalając odejść. Za to mój tata z nieukrywaną ciekawością,
przypatruje się naszym złączonym dłoniom.
Orientuję
się wtedy, że on nie ma pojęcia, co nas łączy. Dlatego
postanawiam najpierw, wyjaśnić tą sprawę. Oficjalnie ich sobie
przedstawiam. Tłumacząc ojcu, że Richard to jedyny, godny kandydat
na jego przyszłego zięcia. I innego na pewno nie będzie. Na
szczęście, mimo początkowej rezerwy i ostrożności. Wygląda na
to, że nie ma on nic przeciwko naszemu związkowi, co jest dla mnie
niezwykle pocieszające.
Przenoszę naszą dalszą rozmowę na nieco, wygodniejszy grunt.
Dlatego siadam na kanapie, niemo prosząc, aby Richard zajął
miejsce obok mnie. Natomiast tata, zajmuje
miejsce w fotelu naprzeciwko.
-
Jest coś o czym muszę ci w końcu powiedzieć. Przepraszam, że nie
zrobiłam tego wcześniej. Ale po prostu, nie mogłam - zaczynam
niepewnie. Wiedząc, że nie będzie to dla
niego, łatwe do przyjęcia.
-
Córeczko, wiem już o wszystkim. O niekończących
się
manipulacjach,
szantażach i intrygach. Wczoraj, gdy twoja matka dostała szału,
tuż
po
twoim zniknięciu. Pani Grace przez przypadek, wymknęły się przy
wszystkich, pewne informacje na jej temat. Widzisz, ja już od dawna
podejrzewałem, że Irene ma romans z Erwinem. A wczoraj otrzymałem
na to, ostateczne potwierdzenie. Wcześniej milczałem, bo głupi się
ciągle łudziłem, że może się opamiętają. Ale w końcu
zrozumiałem, że ona zawsze kochała jego, nie mnie. Zdawałem sobie
sprawę, że biorąc ze mną ślub, nie darzyła mnie miłością.
Ciągle miałem jednak nadzieję na to, że kiedyś się to zmieni.
Wraz z wydarzeniami poprzedniego dnia, do reszty się jej wyzbyłem.
Powiedziała mi prosto w twarz, że byłem jej tylko potrzebny do
dostarczania pieniędzy, a ciebie wprost nienawidzi. Bo zniszczyłaś
jej najpierw młodość, a teraz zaplanowane
z najmniejszymi szczegółami, przejęcie mojego majątku - mimo, że
starałam się to ukryć. Bolały mnie ostatnie słowa. Ta kobieta,
była w końcu moją matką. Powinna mnie wspierać i być zawsze
przy mnie, a doprowadziła mnie prawie na sam skraj załamania.
Dodatkowo
nadal nie widzi w tym nic złego i obwinia wyłącznie mnie o
wszystko.
Współczułam, także tacie. Jego całe życie, okazało się jednym
wielkim kłamstwem i fasadą pozorów.
-
Przykro mi. Nie zasłużyłeś sobie na to wszystko. Od
zawsze robiłeś co tylko mogłeś, aby tylko niczego nam nie zabrakło.
Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Zastanawiam się
tylko, co teraz będzie - bałam się, że moja rodzicielka będzie
się próbowała mścić,
za zepsucie jej planów.
-
Obydwoje zaczniemy nowe życie. Irene, właśnie pakuje swoje rzeczy
i wyprowadza się z domu. Mój prawnik już przygotowuje pozew
rozwodowy. Wszystko powinno pójść szybko. Zgodziłem się oddać
jej część majątku,
w zamian za danie tobie spokoju. To i tak była dla niej, bardzo
korzystna propozycja. W sądzie nie dostałaby, ani grosza. Dlatego
możesz być spokojna. Więcej nie spotkasz jej na swojej drodze.
Wraz z Erwinem mają zamiar wyjechać z kraju, po tym jak mama
Cedrica, wyrzuciła go z domu. Jego firma jest na granicy bankructwa.
Także zbyt długo, nie pożyją w luksusie. A znając uwielbienie
twojej matki do przepychu, nie wróżę im świetlanej przyszłości
- mimowolnie uśmiecham się, słysząc te słowa. Miałam nadzieję,
że teraz naprawdę wszystko się ułoży. A
moja rodzicielka, zrozumie kiedyś jak wielki błąd popełniła. Nie
potrafiąc uszanować rodziny, którą posiadała.
Rozmawiamy,
jeszcze przez jakiś czas. To moja najdłuższa rozmowa z
którymkolwiek rodzicem, od ładnych paru lat. W między czasie,
zostajemy
obydwoje z Richardem przeproszeni za wszelkie złe czyny mojej matki
i zapewniani, że gdybyśmy tylko czegoś potrzebowali, zawsze możemy
liczyć na jego pomoc.
Gdy
mój ojciec, zbiera się do wyjścia. Odprowadzam go do drzwi.
-
Domyślam się, że pewnie wolisz zamieszkać tutaj niż wrócić do
domu? - pyta, praktycznie pewny mojej odpowiedzi.
-
Chcę zacząć normalne życie u boku kogoś, kogo naprawdę kocham i
cieszyć się każdym dniem. Ale nie martw się, na pewno będę cię
odwiedzać. Gdy sezon się zacznie, a Richard będzie w nieustannych
rozjazdach. Będę miała dużo czasu na takie wizyty. Muszę także,
poszukać jakiejś pracy - miałam zamiar, kompletnie zmienić swoje
dotychczasowe życie. Oraz odbudować relację
z ojcem. Która
była sukcesywnie niszczona przez moją matkę od wielu, długich
lat.
-
Zawsze możesz pracować u nas w firmie. Przecież to wszystko i tak,
kiedyś będzie twoje - nie mogłam przyjąć tej propozycji. Choć
wiedziałam, że sprawiłbym tym, tacie przyjemność.
-
Wolałabym najpierw, sama czegoś
poszukać i
spróbować swoich sił
- odpowiadam.
-
Dobrze, niech będzie. Zawsze w końcu chciałaś być samodzielna.
Do zobaczenia, przynajmniej jestem spokojny, że tym razem zostawiam
cię w dobrych rękach - przytula mnie krótko na pożegnanie i
wychodzi.
Wracam
do salonu. Siadam obok Richarda, a on obejmuje mnie swoim
ramieniem.
-
Jak wypadłem? Myślisz, że twój tata mnie polubił? - zastanawia
się.
-
Jestem tego pewna. Możesz czuć się wyróżniony, bo rzadko kto
zyskuje jego sympatię, po pierwszym spotkaniu. Z reguły jest
powściągliwym i nieufny - tłumaczę pokrótce. Ogromnie się
ciesząc, że najważniejszy problem, jakim była moja rodzicielka
mamy za sobą.
-
Co zrobimy z resztą dnia? Na co masz ochotę? - pyta, pozwalając mi
zadecydować.
-
Właściwie to miałam
zamiar,
pojechać po swoje rzeczy do Cedrica. Mógłbyś się tam ze mną
wybrać? - nie chciałam
być sama, podczas wizyty w tym domu. Kto wie, w jakim nastroju był mój niedoszły mąż i
co mogłoby mu wpaść do głowy.
-
Nie musisz nawet pytać. W życiu nie puściłbym cię tam
samej.
Stoję
przed ogromnym domem, przypominającym pałac. W którym, jeszcze
do wczoraj
mieszkałam i przeżyłam wiele przykrych chwil. Jedyne dobro, które
mnie tu spotkało, to poznanie Richarda.
Wciskam
dzwonek do drzwi, mimo że posiadam klucze. Nie ważąc się wejść,
jak do siebie. To
zresztą nigdy nie był mój dom, a przynajmniej tak się w nim nie
czułam. Czekając,
aż ktoś je otworzy, ściskam mocniej dłoń mojego towarzysza.
Po
chwili, drzwi otwiera nam Maria, wyraźnie zaskoczona naszą
obecnością. Uśmiecha się nieśmiało na nasz widok, a ja mimo
wszystkiego, co kiedyś mi zrobiła. Odwzajemniam jej uśmiech. Już
wcześniej wybaczyłam jej, wszystkie nasze zaszłości z
przeszłości.
-
Amelia? Richard? Naprawdę cieszę się, że widzę was razem.
Chciałam was, także bardzo przeprosić za wszystko, co zrobiłam.
Nie powinnam była, tak cię traktować i pozwolić dodatkowo
Cedricowi na wszystko, czego się dopuścił - ostatnie słowa,
kieruje bezpośrednio do mnie.
Patrząc
z wyraźną prośbą o wybaczanie.
-
Zapomnijmy
o tym. Czasu i tak nie cofniemy. A ja ci wybaczam, każdy z nas ma
prawo popełnić błędy. Najważniejsze jest jednak to, że je
zrozumiałaś. Przechodząc
do sedna. Przyszliśmy,
bo chciałam zabrać swoje rzeczy, mogę? - w odpowiedzi otwiera
szerzej drzwi i zaprasza nas do środka.
-
Oczywiście, byłam akurat zajęta tym samym. Dziś rano, złożyłam
Cedricowi
wypowiedzenie, dłużej nie będę dla niego pracowała - zaskakuje
mnie jej decyzja. Równocześnie zastanawiam się, jak on na to
zareagował. Na
pewno nie był zadowolony.
Następnie
Maria, zaprasza Richarda do kuchni, oferując kawę. Aby wypełnił
czymś czas, podczas przygotowań do mojej wyprowadzki. A on, ku
mojemu zdziwieniu, przystaje na jej propozycję.
Pakuję
swoje ubrania do walizki, z niedowierzaniem przyglądając się, jak
ponuro wygląda sypialnia, w której spędziłam ostatnie tygodnie.
Zasłonięte zasłony i panujący w całym pomieszczeniu zaduch, są
nie do wytrzymania. Uświadamiam sobie tym
samym,
jak źle ze mną było, skoro trwałam w tym przez tyle czasu.
Gdy
większość rzeczy, zostaje już spakowanych. Podchodzę do szafki
przy łóżku, otwierając jej szufladę, aby zabrać z niej swoje
dokumenty i inne potrzebne rzeczy. Mimowolnie mój wzrok, natrafia na
opakowania leków, które miały mi posłużyć do popełnienia
największej głupoty życia. Bez zastanowienia,
przysuwam do siebie kosz, stojący w kącie i wrzucam do niego pełne
opakowania leków. Jednym ruchem zrzucam
do
pojemnika, także
wszystkie pozostałe, które
znajdowały się na wierzchu.
Taki sam los spotyka list, napisany przeze mnie tuż przed ślubem.
Te rzeczy do niczego, nie były mi już potrzebne, stanowiły
jedynie ostatnią przeszkodą, do zamknięcia za sobą
przeszłości.
Zamykam
drugą już walizkę, wypakowaną po brzegi. Starałam się zabrać
wszystkie potrzebne mi rzeczy, za jednym zamachem. Aby już nigdy,
tutaj nie wracać.
Gdy
prawie kończę, słyszę delikatne pukanie do drzwi. Dostrzegając
za nimi Cedrica. Próbuję zachować spokój i opanowanie, ale na
niewiele mi się to zdaje, ponieważ nie mam pojęcia, czego mogę
się po nim spodziewać.
-
Spokojnie, Amelio. Nie musisz się obawiać, nie mam zamiaru zrobić
ci niczego złego - wchodzi do środka. A
ja mimowolnie odsuwam się od niego na dalszą odległość.
-
Więc, czego ode mnie chcesz? Za chwilę opuszczę ten dom. Nie
musisz się martwić, nie
będę długo nadużywać twojej gościnności
- patrzę na niego z pogardą, nie potrafiąc inaczej. Zbyt wiele złego się między nami wydarzyło, abym mogła o tym
zapomnieć.
-
Nie musisz się śpieszyć, nie przeszkadza mi twoja obecność.
Wiem, że pewnie mnie nienawidzisz za to wszystko, co ci zrobiłem.
Ale chciałbym, żebyś wiedziała, że jestem ci naprawdę
wdzięczny, za to że wczoraj powiedziałaś - nie. Ja byłem na to
za słaby. Całe życie zresztą jestem,
przez co straciłem, najważniejsze dla mnie osoby. Mam świadomość,
jakim draniem się stałem. Zniszczyłem nawet
naszą
przyjaźń. I tysiące
innych
rzeczy. Ale myślałem, że tak będzie łatwiej. Jeśli stanę się
bezwzględnym człowiekiem
bez uczuć. Ja chciałem pogodzić się wyłącznie ze stratą, kogoś
bardzo dla mnie ważnego - doskonale wiem, o kim on mówi.
-
Emmy i Toma? - patrzy na mnie zszokowany. Ale ja nie miałam zamiaru
dłużej udawać, że nie wiem o ich istnieniu.
-
Wiesz o wszystkim? - wciąż nie dowierza.
-
Na całe szczęście, wiem. Bo nie
mam pojęcia,
kto inny by im pomógł, kiedy byli w potrzebie. Ciebie
kompletnie nie obchodził ich los. I wciąż do tej pory nie
rozumiem, jak mogłeś ich zostawić. Dodatkowo odmówić,
praktycznie wszelkiej pomocy. Naprawdę pieniądze, były ważniejsze?
- pytam z wyrzutem.
-
Nie zrozumiesz tego. Ty zawsze byłaś inna. Ciebie nie zepsuło
bogactwo i przepych. Nigdy nie byłaś egoistką w przeciwieństwie
do mnie. W pewnym momencie, we mnie wszystkie bariery pękły i się
zatraciłem. Nawet miłość Emmy, nie była w stanie tego
przezwyciężyć. Przez co, straciłem ją na zawsze. Teraz
zaczynam płacić za swoje czyny. Wszyscy
się ode mnie odsunęli,
nawet Maria. W dodatku mój ojciec, okazał się skończonym kanalią
- po raz pierwszy od kilku dobrych lat, maska Cedrica znika. Ukazując
kompletnie zagubionego i pozbawionego nadziei człowieka.
-
Ale nie wszystko, jeszcze stracone. Jest jeszcze Tom. On potrzebuje
ojca, a ty wzięciem na siebie odpowiedzialności za jego przyszłość
i udzieleniem
pomoc Emmie w jego wychowaniu. Mógłbyś spłacić, część swoich
win. Przemyśl to sobie dobrze - biorę swoje walizki i wystawiam je
na korytarz.
-
Dziękuję za radę. Na pewno spróbuję z niej skorzystać. I możesz
w to nie uwierzyć, ale naprawdę życzę ci szczęścia z Richardem.
On zasługuje na ciebie, dużo bardziej niż ja. Jeszcze raz,
szczerze cię za wszystko przepraszam. Pamiętaj, że nie jesteś
beznadziejna, jak próbowałem ci to wmówić. Robiłem to, bo ci
zazdrościłem, że mimo przeciwności losu, do końca zachowałaś
swoje dobro i zasady, jakimi się kierujesz. Ja tego nie potrafiłem.
Powodzenia, Amelio - choć w głębi
siebie, bardzo bym chciała.
Nie jestem w stanie, odpowiedzieć mu tym samym. Jest na to,
zdecydowanie za wcześnie. Może kiedyś, będę w stanie,
przynajmniej spróbować mu wybaczyć. Ale do tego, bardzo
daleka
droga.
Wychodzimy
z Richardem na zewnątrz, a ja ostatni raz. Spoglądam na mury,
swojego metaforycznego więzienia. W myślach żegnam się z nimi.
Uśmiechając sama do siebie.
-
Gotowa na rozpoczęcie, swojego nowego życia? - ciche pytanie
Richarda, przywraca mnie do rzeczywistości.
-
Nawet nie wiesz, jak bardzo - odpowiadam, składając na jego ustach
pocałunek.
___________________
Ostatni rozdział za nami. Został już tylko epilog. :) A w czasie oczekiwania na niego, zapraszam wszystkich chętnych, którzy jeszcze go nie czytali. Na krótki prolog nowej historii. Klik
Mimo tego że cholernie się cieszę że wszystko już dobrze się ułożyło, jest mi cholernie smutno że przed nami tylko epilog.Niestety wszystko musi się w końcu skończyć.
OdpowiedzUsuńSuper że Amelia lepiej się czuję.Towarzystwo Richarda działa na nią lepiej niż jakiekolwiek lekarstwa.Fajnie że ojciec ją odnalazł i w końcu ze sobą normalnie porozmawiali.I wyjaśnili sobie wszystko.Taka rozmowa była im obu bardzo potrzebna.Wyobrażam sobie miny wszystkich w kościele gdy pani Grace nie wytrzymała.Musiały być bezcenne.Na samą myśl o tym śmieję się sama do siebie.Maria na koniec coraz sympatyczniejsza.No i Cedric. Nareszcie do niego dotarło jak strasznie traktował wszystkich w około.Mimo wszystko mam nadzieję że nawet jemu jakoś się ułoży.Bo tak naprawdę to nie jego wina że jest słaby i pozwolił żeby to rodzice i pieniądze decydowały o jego szczęściu.Czekam na epilog , szczęśliwa że wszystko dobrze się kończy , ale i zarazem smutna że to już koniec.Życzę Ci dużo weny, żebyś nas jeszcze długo zabawiała swoimi opowiadaniami.
https://allein-freunde.blogspot.com/ zapraszam serdecznie na rozdział numer pięć ;*
OdpowiedzUsuńNo nieeee, ale ten czas szybko zleciał. Pamiętam jak dopiero zachwycałam się prologiem, a teraz? teraz też się zachwycam i rozpaczam, że to już koniec.
OdpowiedzUsuńWszystko się wyjaśniło. Najlepsze dla mnie jest to, że matka wiedźma dostała za swoje! Ojciec się dowiedział i zrobił porządek ze wszystkim. Dobrze, że przynajmniej on nie jest taki zepsuty. Widać, że będzie wspierał córkę w każdej decyzji, którą podejmie.
Bombowo, że Richard i Amelia w końcu mają szansę na wspólne życie. Oni są dla siebie stworzeni i tyle.
Co do Cederika, to mimo tego, że przeprosił i tak się do niego nie przekonam nigdy. Jest zepsuty to szpiku kości i dobrze, że sam o tym wie. Na koniec pasuje żeby się w końcu ogarnął i zajął tym co zostawił, czyli Emmą i Tomem.
Maria kończy z wielkim wow. Stała się dużo lepsza niż na początku. Na końcu nawet pomagała Amelii i złożyła w końcu wypowiedzenie Cederikowi!
Myślę, że jak każdy czytający opowiadanie czekam na epilog. A teraz zabieram się za nowość, którą dla nas przygotowałaś.
N
Jak to ostatni? Już? Nie chcę, żeby to opowiadanie się już kończyło. Nie chcę się jeszcze rozstawać z Amelią i Richardem :(
OdpowiedzUsuńCieszę się jednak, że w końcu im się udało. Dobrze, że jej ojciec się o wszystkim dowiedział i wziął sprawy w swoje ręce. Jędza dostała za swoje i dobrze jej tak! Czyżby do Cedrika coś dotarło? Tylko szkoda, że tak późno. Dobrze, że nie zdążył spłodzić (kolejnego już zresztą) dziecka. Wtedy byłby większy problem. Fajnie, że Grace wyjawiła całą prawdę. I to przy wszystkich? No to musiała być pokaźna sensacja. Cóż mogę powiedzieć o Marii? Chyba tylko tyle, że na sam koniec zaczęłam ją powoli lubić. Opamiętała się i przeprosiła - to dobrze o niej świadczy. Nawet Cedrik pokazał swoje drugie oblicze. Oby zrozumiał wszystkie swoje błędy i wziął się za ich naprawianie. Z kasą u niego niedługo będzie krucho... Szkoda, że opowiadanie się już kończy, ale cieszę się, że mogłam śledzić losy tych bohaterów. Czekam na epilog :)