niedziela, 4 marca 2018

Rozdział 21


Z głębokiego snu, wybudza mnie głośne pukanie do drzwi. Nie znosiłam tego momentu, gdy musiałam się obudzić i na nowo wrócić, do przytłaczającej mnie rzeczywistości. A nie dające mi spokoju myśli. Atakowały ze zdwojoną siłą, po kilku godzinach spokoju i nieświadomości. Spoglądam na zegarek, który informuje mnie, że minęło południe.

Leki, którymi faszerowałam się w coraz większych ilościach, z każdym dniem, mocniej działały na mój osłabiony organizm. Byłam z tego zadowolona, dzięki temu miałam większą szansę na zrealizowanie swojego planu.




Przez chwilę, mam wrażenie, że coś mi się zwyczajnie wydawało. Gdy nikt przez dłuższą chwilę, nadal nie pojawia się w pokoju. Zaczynałam podejrzewać, że naprawdę wariuję i dostaję omamów. Słyszę jednak, ponowne pukanie i z wielką niechęcią wstaję z łóżka. Nie mając pojęcia, kto może czegoś ode mnie chcieć. Maria od dawna wchodziła tutaj, bez żadnego słowa zaproszenia. A inni, zwyczajnie zaprzestali swoich wizyt, coraz bardziej zdegustowani albo przerażeni moim stanem. Wyglądało to tak, jakby pogodzili się z tym, że mój przypadek był beznadziejny i byłabym bez szans na powrót do normalności. Coraz częściej, zaczynałam popierać tą opinię. Nie widząc dla siebie, żadnego optymistycznego zakończenia. 




Dojście do drzwi, kosztuje mnie wiele trudu. Kręci mi się w głowie, a każdy następny krok jest olbrzymim wysiłkiem. Byłam na granicy wycieńczenia. Nie miałam pojęcia, jak stanę przed ołtarzem i wytrwam tą zbliżającą się ceremonię. Ale nie przejmowałam się tym. To wszystko i tak miało się skończyć, już jutro wieczorem. To wtedy miały zniknąć, wszelkie moje problemy i zmartwienia. A ja razem z nimi.




Otwieram drzwi, opierając się o nie. Aby zwyczajnie nie upaść. Z szokiem wpatruję się w osobę, stojącą naprzeciwko mojej. Przecież to było, zwyczajnie niemożliwe.
- Boże, Amelia. Co się z tobą stało? - przerażony głos Emmy, sugeruje że muszę wyglądać fatalnie. Sama nie przeglądałam się w lusterku od bardzo dawna. Nie chcąc wiedzieć, do jak złego stanu się doprowadziłam.
- Emma? Co ty tutaj robisz? - po raz pierwszy od dawna, odzywam się do kogoś. Nie potrafiąc sobie, racjonalnie wytłumaczyć jej obecności. Naprawdę odważyła się tutaj przyjść? Tym samym, odkrywając przed wszystkimi naszą znajomość. Dla mnie, ryzykowała nawet spotkaniem z Cedriciem?
- Martwiłam się strasznie o ciebie. Jak widać, nie na darmo. Poza tym, Maria zadzwoniła do mnie z samego rana. Prosząc o pomoc - słyszę, kolejne zaskakujące słowa. Nic z tego nie rozumiałam.
- Maria? Przecież ona nie ma pojęcia o tym, że się w ogóle znamy - w chwili wypowiadania tych słów, opuszczają mnie resztki sił i gdyby nie refleks Emmy, która powstrzymała mój upadek. Mogło się to dla mnie, bardzo źle skończyć.
- Zaraz ci wszystko wytłumaczę. Ale teraz musisz usiąść. Jesteś kompletnie wykończona - pomaga mi dojść do łóżka. Patrząc na mnie z autentycznym strachem.




- Musisz coś zjeść. Dłużej tak nie wytrzymasz. Proszę, daj sobie pomóc - siada obok mnie i z niepokojem spogląda na szafkę, zasypaną pustymi opakowaniami po lekach.
- Nie chcę jeść, nie jestem głodna. Nie musisz się mną przejmować, masz na pewno ważniejsze sprawy. Ja nie powinnam, już nikogo obchodzić. Więc możesz, sobie iść - nie chciałam z nią rozmawiać. Nie miałam na to siły. 
- Nigdzie się stąd nie ruszę, dopóki nie wytłumaczysz mi, co się z tobą dzieje. Nie zostawię cię w takim stanie. Obiecałam zresztą Marii, że spróbuję ci pomóc. Zapewne zastanawiasz się, dlaczego poprosiła o to właśnie mnie. Po prostu wiedziała, że mamy ze sobą kontakt. Kiedyś przypadkiem, gdy przyszła nas odwiedzić. Zauważyła, że wychodzisz ode mnie. Przyznałam się jej w końcu, że wiesz o naszym istnieniu i starasz się nam pomóc. Była tym, bardzo zaskoczona. Maria naprawdę, wcale nie jest taka zła, na jaką wygląda. Wiem, że wyrządziła ci wiele złego. Ale to przez to, że była zapatrzona w Cedrica, bo to w gruncie rzeczy, ona go wychowała. Zna go od dziecka i traktowała, jak własnego syna. Była zawsze przy nim i chciała dla niego, jak najlepiej. Dlatego miała ci za złe, że nawet nie próbujesz go pokochać. Chciała tylko, żeby był ponownie szczęśliwy, skoro ze mną, już nie mógł. Ale powoli zaczyna dostrzegać, że popełniła wiele błędów i była niesprawiedliwa w stosunku do ciebie. Zrozumiała, że Cedric stał się okropnym człowiekiem, którego nie ma szansy nikt zmienić. Dlatego poprosiła mnie o pomoc, bo bardzo martwi się o ciebie. Podobno z nikim nie rozmawiasz i nic nie jesz. Chcesz się wykończyć? - dzięki słowom dziewczyny, po raz pierwszy. Z zupełnie innej perspektywy, spoglądam na Marię i jej zachowanie. Wiedziałam, że w przeszłości była nianią Cedrica. Ale nie myślałam, że była z nim, aż tak zżyta i związana. Teraz zaczynam rozumieć, jej niektóre zachowania i słowa. 





- Prędzej czy później i tak to nastąpi. Przecież, kiedyś wszyscy umrzemy. Zrozum, że moje życie, nie ma już najmniejszego sensu. Straciłam jakikolwiek cel, który dawałby mi siłę do walki - opowiadam Emmie w skrócie, co wywołało mój stan. Tłumaczę jej, dlaczego nie powiedziałam ojcu prawdy i musiałam zostawić Richarda. Zmuszając przy okazji, aby obiecała mi, że nigdy mu o niczym nie powie.
- To się nie musi tak skończyć. Jeszcze nie jest za późno, żeby spróbować to wszystko naprawić. Gdybyś tylko, powiedziała prawdę Richardowi. W końcu ta sprawa w głównej mierze, dotyczy jego. Sam ma prawo zdecydować, co jest dla niego lepsze - na wspomnienie o nim. W moich oczach, pojawiają się łzy. Myślałam, że w ostatnim czasie wypłakałam już wszystkie. Jak widać, znowu się pomyliłam.
- Zrozum, że z moją matką, jeszcze nikt nie wygrał. A ja nie pozwolę, żeby zniszczyła mu karierę i życie. Zresztą ja także, niedługo się od niej uwolnię - byłam zdesperowana i gotowa na ostateczność. 





- Amelia, przestań opowiadać bzdury i weź się w garść. Znalazłaś się w trudnej sytuacji, ale wciąż masz dla kogo walczyć. Nie próbuj więc robić, żadnych głupstw. Gdzie się podziała tamta dziewczyna, którą poznałam? Ona walczyłaby do końca - Emma próbuje mnie zmotywować do dania sobie ostatniej szansy.
- Tylko, że ona odeszła, wraz z utratą kogoś, kogo bezgranicznie kochała - odpowiadam jej ze smutkiem. Bez niego, straciłam całą wiarę w to, że mój los może się nareszcie odmienić.
- A zastanowiłaś się, co poczułby Richard, gdyby dowiedział się, że ciebie już praktycznie nie ma? Zamiast żyć, zwyczajnie wegetujesz. Naprawdę myślisz, że chciałby abyś tak funkcjonowała - próbuje przemówić mi do rozsądku, ale nie docierają do mnie jej słowa.





- Po tym, co zrobiłam Richardowi. On mnie pewnie nienawidzi. Zapewne nawet nie obchodzi go mój los, a ja wcale się mu nie dziwię. Ma do tego prawo. Okropnie go zraniłam - rozmowa o nim, przywoływała duże cierpienie i wyrzuty sumienia.
- Mylisz się. Rozmawiałam z nim wczoraj, myślałam że przynajmniej z nim masz, jakiś kontakt. Bardzo się zmartwił, gdy powiedziałam mu, że nie mogę się z tobą skontaktować. On nadal cię kocha i chyba powoli dociera do niego świadomość, że coś było nie tak w waszej ostatniej rozmowie. Zaczyna się domyślać, że rzeczywistość wcale nie jest taka, jaką próbowałaś mu przedstawić - spodziewałam się tego. Wiedziałam, że gdy przemyśli wszystko na spokojnie, zacznie mieć wątpliwości. Co nie było mi na rękę. Chciałam przecież, żeby jak najszybciej o mnie zapomniał. Tamtego wieczoru, wykorzystałam świadomość, że bywa impulsywny. Przez co łatwiej mi było, wmówić mu nieprawdę. Złość i rozgoryczenie, przysłoniły mu właściwy osąd sytuacji. Dlatego tak łatwo uwierzył, że nic dla mnie nie znaczył.
- Jak on się w ogóle trzyma? - ulegam pokusie i wypytuję ją o jego stan. Choć wiedziałam, że to tylko wszystko pogorszy.
- Podobnie jak ty. Ale jakoś się stara, bo w przeciwieństwie do ciebie, ma jeszcze nadzieję - którą jutro straci, wraz z wypowiedzeniem przeze mnie sakramentalnego - tak. Dopowiadam za nią w myślach. 




Przez następne trzy, może cztery godziny. Emma robi wszystko, aby obudzić we mnie wolę życia. Zasypuje umoralniającymi przemowami i próbuje uświadomić, że nie jestem sama. Ponieważ są osoby, którym na mnie zależy i to dla nich powinnam, ten ostatni raz spróbować.
Praktycznie siłą zmusza mnie do zjedzenia obiadu, przyniesionego przez Marię. Która chwilę potem znika, aby zająć się Tomem. Zanim jednak to robi, z nadzieją w oczach, patrzy na nas obie. Widocznie liczyła, że Emmie uda się, postawić mnie na nogi. Niestety ja, nie podzielałam jej entuzjazmu.




Na godzinę przed, planowanym powrotem Cedrica do domu. Moja jedyna przyjaciółka, zbiera się do wyjścia. Widziałam, że robi to niechętnie. Bała się zostawić mnie samą, bo mimo że się starałam. Nie udało mi się przed nią ukryć, że wcale nie jest ze mną lepiej. A jej próby pokazania mi, że mogę jeszcze odmienić swoje życie. Okazały się, praktycznie nieskuteczne. Ja już byłam zdecydowana na to, co chcę zrobić. Nie chciałam tylko, aby ktokolwiek choćby domyślił się moich zamiarów.





- Zadzwonię do ciebie jutro rano i sprawdzę, jak się miewasz. Radzę ci więc odebrać. Proszę cię też, za nic nie wychodź za Cedrica. Ten jeden, jedyny raz powiedz - nie. A potem wyznaj swojemu ojcu prawdę, on ma silniejszą pozycję niż twoja matka i na pewno nie dopuści do spełnienia jej gróźb. Masz jeszcze szansę ją powstrzymać i uwolnić siebie spod jej wpływów - odpowiadam jej wyłącznie nikłym i wymuszonym uśmiechem. Nie wierząc, że mogłoby mi się to udać. 




Następnie Emma, żegna się ze mną i zostawia samą. A ja mimo, że bardzo tego nie chcę. Zaczynam rozważać jej słowa. Może warto było, jednak spróbować?
Po chwili z tego rezygnuję. To i tak nie miało sensu. Sięgam więc bez wahania po kolejne leki, których dzisiaj w ogóle nie przyjmowałam. Aby z powrotem odebrały mi, zdolność racjonalnego myślenia. W stanie otumanienia, przynajmniej nie robiłam sobie złudnej nadziei. Przecież nawet, gdybym spróbowała. Byłam pewna, że to i tak by nic nie dało. A mogłoby narobić tylko, problemów innym osobom. Lepiej zostawić to w takim stanie, jak dotychczas. Zdawałam sobie sprawę, że jestem zwyczajnym tchórzem. Ale nie potrafiłam tego zmienić.




Wieczorem, niczym burza wpada do mnie, moja matka. Źródło wszelkiego zła i problemów w moim życiu. Patrzę na nią z obojętnością. Nie mając zamiaru w żaden sposób na nią reagować.
- Jak ty wyglądasz? Wiesz w ogóle, że jutro twój ślub? Będziesz prezentować się okropnie, czym narobisz mi okropnego wstydu. Tyle przygotowań, pójdzie przez ciebie na marne. Ponieważ wszyscy, będą się wyłącznie zastanawiali, dlaczego tak fatalnie wyglądasz i co im wtedy powiem? - chodzi po pokoju i praktycznie na mnie krzyczy. Jakbym była małym i niesfornym dzieckiem. Które sprawia same kłopoty.




- Może prawdę? Opowiesz wszystkim, że zmusiłaś mnie do tego ślubu. Dla swoich, własnych korzyści, odbierając mi tym samym szansę na szczęście Wydając za okropnego i zepsutego człowieka, który widzi tylko siebie i pieniądze - odpowiadam bezczelnie.
- Zważaj na słowa i lepiej zrób coś ze sobą. Myślisz, że jak będziesz udawać załamanie, to cokolwiek to zmieni? Jeśli się nie uspokoisz i nie zakończysz, tych swoich fanaberii. W końcu się doigrasz. Znam nawet, taki jeden zamknięty ośrodek niedaleko stąd. W którym zrobią z tobą porządek. Skoro nie odpowiada ci takie życie, jak masz dotychczas. Może spodoba ci się prowadzone w zamknięciu? - nie mogłam uwierzyć, że byłaby do tego zdolna. Ona nie miała w sobie, nawet odrobiny dobroci czy zrozumienia. Nawet nie próbowała zauważyć, jak wielką krzywdę mi zrobiła. Wciąż uważała, że to wyłącznie ja ponoszę, wszelką winę za możliwe niepowodzenia jej planu. Nie miałam pojęcia, za co aż tak bardzo mnie nienawidziła. Byłam w końcu jej córką, ale ją to kompletnie nie interesowało. Traktowała mnie, jak swojego największego wroga.




- Jesteś potworem. Po co tu, tak właściwie przyszłaś? Żeby po raz kolejny powiedzieć, jak to jestem beznadziejna. Sprawia ci to przyjemność? - pytam, chcąc żeby w końcu sobie poszła. Nie mogłam znieść jej obecności. Była najgorszą osobą, jaką znałam. Pozbawioną skrupułów i zdolną do wszystkiego.
- Przyniosłam ci te tabletki, o które tak usilnie nalegałaś. Nie wiem, do czego ci one potrzebne, bo na pewno w niczym ci nie pomogą. Zapamiętaj sobie, że to ostanie. Dłużej nie będę zajmowała się twoimi sprawami i próbowała załatwić nowych - wiedziałam, że nawet nie będzie musiała. Te, które mi przyniosła w zupełności wystarczą.




Wręcza mi dwa, upragnione opakowania. Po czym bez słowa wychodzi, kompletnie obojętna. Niczego nie podejrzewając. Była zbyt zapatrzona w siebie, aby dostrzec coś poza czubkiem własnego nosa.
A ja wprost nie mogłam doczekać się jutra, tak samo jak ona. Tylko z zupełnie innego powodu. W końcu za kilkanaście godzin, miałam zakończyć swoje męki. Ale najpierw, musiałam spełnić swój przykry obowiązek, zostania żoną Cedrica.




Niespodziewanie w mojej głowie, pojawiają się słowa Emmy. Bałam się, że przez to zacznę się wahać, czy aby na pewno dobrze robię. A decyzja, którą podjęłam jest na pewno tą najwłaściwszą. Zaczynałam powoli odczuwać mętlik i już niczego nie byłam pewna.
Poza tym, że życia w obecnym stanie, na pewno dłużej nie zniosę.

6 komentarzy:

  1. Niech Emma wszystko powie Richardowi, on musi się dowiedzieć! Tylko on jest w stanie jej pomóc. Jest jedynym powodem, dla którego chciałaby walczyć. Maria w końcu pokazuje nam się od lepszej strony. Szkoda, że szybciej nie zauważyła, że to nie jest dobre, co robiła. Na Cedrika nie mam słów, zresztą nawet się nie pojawił. A jej matka? Zło wcielone. Nic z niej już nie będzie. Ojciec Amelii powinien kopnąć ją w cztery litery i skończy się to ekskluzywne życie. Dlaczego ona nie chce się zabić przed ślubem? Mogłaby, a wtedy nie musiałaby się męczyć. (Oczywiście ktoś (Richard) by ją uratował) Mam nadzieję, że do ślubu nie dojdzie. Dobro musi wygrać!
    Błagam, wstaw coś jak najszybciej, bo nie wytrzymam tego napięcia. Świetny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy my zbliżamy się do końca? 😭
    Dobrze, że Emma wzięła się za Amelie. Niech postawi ja do pionu i wybije jej te głupie myśli z głowy! Nawet dobrze jej to poszło w tym rozdziale, bo sprawiła że dziewczyna zaczęła się wahać i nie tkwi już w tym amoku.
    Richard też niech się pojawi! Rozumiem że zerwali ze sb kontakty, bo się rozstali. Emma chyba mu powiedziała że z Amelia jest nie Tak, więc niech się weźmie do roboty i niech walczy o ich zwiazek! Niech zniszczy tego śmiecia Cederika! 😈
    Najlepsza Maria ❤ wiedziałam, że ona nie jest aż tak zła do szpiku kości jak jej ulubieniec. Poszła do rozum do głowy. Okazuje się że nawet trochę zajmowała się Emma. Wybaczam jej wszystkie złośliwości które często były śmieszne. Ma u mnie plusa i to dużego!
    Tej matki nawet nie bd komentować. Zamknięty ośrodek? Chyba ja posralo! Ojciec zdwcydowanie powinien się dowiedzieć co wyprawia jego żona. Bo to się nie mieści w głowie 😐
    Oby do ślubu nie doszło! A jak do niego dojdzie to niech sie zakończy jakąś dobrą akcja. Niech wszystkie czarne charaktery pozaluja! Weny i dodaj nam next szybciutko!
    N

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie, zbliżamy się powoli do końca. Zostały prawdopodobnie dwa rozdziały + epilog. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku ucieszyłam się że przyszła Emma I zaczęła wybijac Amelii z głowy te głupoty.Myślałam że coś w końcu do niej dotarło,ale nie .Ona nadal myśli o samobójstwie.Mam nadzieję że Emma porozmawia z Richardem i on w końcu weźmie sprawy w swoje ręce. Nawet nie dopuszczam do siebie myśli że to się tak skończy.I że w ogóle dojdzie do ślubu.Matka Amelii jak to ona.Musiała ją dobić do końca.No nienawidzę tej kobiety.Mam nadzieję że w końcu zapłaci za wszystko.Maria za to w końcu mnie miło zaskoczyła.I wyszła z niej ta lepsza strona.I niech tak już pozostanie.I niech razem z Emma w końcu coś zrobią.
    I teraz tak przeczytałam poprzednie komentarze i znów się nie zgadzam 😉Jaki koniec?Ja nie chcę 😐😐😐Chcę jeszcze jak najdłużej 😊
    Mam nadzieje że nie zostawisz nas za długo bez niczego i masz już coś zaplanowane w głowie. Nie dopuszczam do siebie myśli że jest inaczej 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co się tyczy, czegoś nowego.
      Tak naprawdę nie wiem, czy zdecyduję się na rozpoczęcie nowej historii. 🤔
      Za mną już kilka opowiadań i obawiam się, czy jestem jeszcze w stanie wymyśleć, coś nowego i interesującego. Co mogłoby zachęcić do czytania.
      W głowie niby mam jakiś zarys, który można by było rozwinąć w nową historię. Ale obawiam się, czy nie byłaby ona zbyt oklepana. I nie powielala czegoś, co można było już tysiące razy przeczytać.
      Muszę się nad tym wszystkim zastanowić.

      Usuń
  5. Dopiero co wciągnęłam się w tą historię czytając rozdziały z zapartym tchem, żeby dowiedzieć się że jeszcze tylko dwa + epilog ... i jeszcze zatrzymać się na takim momencie! Zaczynam mieć złe przeczucia co do "planów" Amelii, mimo że po cichutku wciąż mam nadzieję że wszystko nie skończy się katastrofą ...
    Ale od początku :) Bardzo spodobał mi się pomysł na tą historię. Dziewczyna "zamknięta" w złotej klatce spotyka miłość swojego życia, ale nie może z nim być bo jej otoczenie staje na drodze ich szczęściu. Szczerze powiedziawszy irytuje mnie zachowanie matki Amelii. Sama doskonale wie jak to jest być w związku z mężczyzną którego nie kocha, a mimo to pcha w to samo własne dziecko. Nawet jeśli nie obdarzyła jej matczynym uczuciem to mimo wszystko nawet największemu wrogowi nie życzy się takiego życia - szczególnie córce. Szantaż, manipulacje ... co za osoba!
    Jeśli chodzi o Cedrika to oczywistym jest że nie polubiłam go od pierwszego momentu ale ... po "poznaniu" Emmy zaczęłam troszkę rozumieć jego zachowanie. Jest on męską wersją Amelii, zmuszony i zmanipulowany do tego samego co ona, traci swoją miłość. Bo to że kochał (a może i nadal kocha) Emmę to raczej oczywiste. Sądzę że jego zachowanie to po prostu cierpienie po tej ogromnej stracie. Można łatwo powiedzieć że miał wybór, ale na podstawie tego jak "rodzina" traktuje Amelię ...
    Ostatnio przeczytałam twoje zakończone opowiadanie o Andreasie i Emily - które dołączyło do miana jednych z najlepszych o Wellingerze - stąd znalazłam się także tutaj. I nie żałuje :) Z niecierpliwością czekam co stanie się w życiu Amelii i Richiego. Katastrofa? Szczęśliwe zakończenie? Czekam! Dobrze że w zanadrzu mam jeszcze kilka twoich historii, umilą mi oczekiwania haha :) Pozdrawiam i życzę weny!

    (nordyckie-spojrzenie.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń