środa, 28 lutego 2018

Rozdział 18


Przekręcam się z boku na bok, obserwując jak noc powoli, przeradza się w blady świt. Nadchodził kolejny dzień, wyjątkowo pięknego lata. Podczas ostatnich godzin, nie udało mi się zasnąć nawet na chwilę. Wiedziałam, że było to spowodowane wyprowadzką Richarda. Mimo, że od dawna miałam tego świadomość. Wciąż nie potrafiłam sobie do końca poradzić z tym faktem, że za chwilę jego już tutaj nie będzie. Zbyt mocno przyzwyczaiłam się do jego obecności. Nauczyłam, że zawsze mogę na niego liczyć, a on pomoże mi we wszystkim. Czułam się też dużo lepiej i bezpieczniej ze świadomością, że zawsze był gdzieś w pobliżu. Za to teraz, będę musiała sobie radzić sama. Mimo, że nie miało to długo potrwać, bo prawdopodobnie tylko kilka dni. Do powrotu mojego ojca, kiedy to miałam raz na zawsze zakończyć tą farsę.

Ale to i tak mnie nie uspokajało. Nie potrafiłam pozbyć się wewnętrznego niepokoju, który prześladował mnie już od kilku dni. Bez żadnego większego powodu. W końcu, wszystko względnie się układało. A atmosfera była nawet lepsza niż kilka tygodni temu. Dlaczego więc, aż tak bardzo się niepokoiłam?




Przecież Cedric nie podejrzewał, że okłamałam go ze swoim wyjazdem. Ostatnio najczęściej ignorował moją obecność, zajmując się samym sobą. Był pewien, że pogodziłam się ze swoim losem i z pokorą wyjdę za niego. Przestał mnie dlatego kontrolować i praktycznie zwracać uwagę na moją osobę.
A odkąd Charlotte się wyprowadziła, wrócił do swoich codziennych przyzwyczajeń i wraca do domu nad ranem albo wcale. Cieszyłam się, że ta dziewczyna nareszcie stąd zniknęła. Bez osiągnięcia swojego celu. Zapewne była tym, faktem bardzo niepocieszona. W przeciwieństwie do mnie, ponieważ dzięki temu, otrzymałam ostateczny dowód, że jest sens walki o moją miłość.
Dzięki splotowi tych wszystkich sprzyjających mi wydarzeń. Znów mogłam spędzać więcej czasu z Richardem. Starałam się więc wykorzystać te chwile, najlepiej jak tylko umiałam. Tym bardziej, że Maria w ostatnim czasie, nie czuła się najlepiej i wzięła krótki urlop. Tym samym to ja, przejęłam większość jej obowiązków. Ale nie przeszkadzało mi to.
Niestety od dzisiaj wszystko się zmieni, a ja zostanę tutaj praktycznie sama. Skazana wyłącznie na towarzystwo Cedrica, na którego nie mogłam czasami już patrzeć. Odliczając kolejne minuty do dnia, kiedy będę mogła w końcu stąd odejść.





Nie widząc dalszego sensu w próbie zaśnięcia, wstaję z łóżka. Po wykonaniu wszystkich niezbędnych porannych czynności, schodzę na dół z zamiarem zrobienia sobie kawy, która bardzo mi się przyda w przetrwaniu tego dnia, po bezsennej nocy.




Wchodząc do kuchni, natykam się w niej na Cedrica, który pije łapczywie wodę z butelki, opróżniając jej zawartość, praktycznie do dna. Zapewne wrócił dosłownie przed chwilą z jakiejś mocno zakrapianej imprezy. Jego styl życia, robił się coraz gorszy. Tracił zupełnie kontrolę nad sobą i własnym życiem. A ja odkąd dowiedziałam się o istnieniu Emmy i Toma, nie próbowałam nawet na niego wpłynąć i namawiać na zmianę. Był beznadziejnym przypadkiem, kompletnie zatraconym w pogoni za zgromadzeniem, jeszcze większego majątku niż aktualnie posiadał.
- Nie możesz biedaczko spać, czy próbujesz mnie szpiegować? - Cedric patrzy na mnie z niechęcią, wyraźnie zdenerwowany. Mój narzeczony widocznie z czymś sobie ostatnio nie radził. Był nieustannie poddenerwowany i coraz mniej pewny siebie.
- Niby w jakim celu? Już dawno ci powiedziałam, że nie interesuje mnie nic, co ma związek z tobą - odpowiadam mu obojętnie. Wyciągając kubek z szafki.
- Może powinno zacząć. Do cholery, za trzy tygodnie bierzemy ślub. Interesy w firmie idą coraz gorzej, a twój kochany ojciec, ani myśli połączyć ze sobą nasze przedsiębiorstwa. Nie wiem, jak to zrobisz, ale masz go do tego przekonać, gdy tylko wróci - cieszyłam się z takiego obrotu sprawy. Widocznie mój tata, jeszcze nie stracił do końca zdrowego rozsądku i dzięki temu, być może uda się mu ocalić, dobytek swojego życia.
- Po tym wszystkim, co mi zrobiłeś. Śmiesz mnie prosić o takie rzeczy? Sam narobiłeś bałaganu, to teraz go posprzątaj. Nieumiejętnie zarządzasz firmą, to i przynosi straty. Skup się bardziej na niej, zamiast na zdobywaniu kolejnych kochanek - nie miałam zamiaru mu w niczym pomagać. Zresztą za chwilę, nie będzie mnie to już w ogóle dotyczyć.
- Uważaj na słowa. Bo kiedyś naprawdę się doigrasz. Nie myśl sobie, że po ślubie będziesz miała tutaj, cokolwiek do powiedzenia. Więc radzę ci, powoli próbować utemperować swój język i nareszcie zacząć się mnie słuchać - patrzy na mnie groźnie, próbując wzbudzić strach. Nie reaguję na to w żaden sposób. Miałam dość, słownych potyczek z nim. Nieprowadzących do niczego konkretnego. Cedric czasami zachowywał się jak małe, rozpuszczone dziecko. Myślące, że dostanie wszystko o czym tylko sobie zamarzy. Uważał, że świat kręci się jedynie wokół niego.





- Nie myśl, że już z tobą skończyłem. Mamy do omówienia, jeszcze jedną sprawę. Dlatego zrób przyzwoitą kolację i czekaj na mnie wieczorem. Tylko tym razem, naprawdę postaraj się ugotować coś, nadającego się do zjedzenia. Jeśli Maria nie wróci w najbliższym czasie, wykończę się tutaj. Idę się trochę przespać, za kilka godzin muszę być w pracy. Ktoś w końcu w tym domu, musi zadbać o zarabianie pieniędzy - wychodzi, zostawiając mnie samą. A ja staram się uspokoić, ponieważ znowu udało się mu, wyprowadzić mnie z równowagi. Nawet moje zdolności kulinarne musiał podważyć, choć nikt poza nim, nie miał im nic do zarzucenia.
Nie miałam pojęcia, czego on jeszcze może ode mnie chcieć. Wiedziałam za to, że co by to nie było. Na pewno się na to nie zgodzę.




- Naprawdę musisz się już dziś wyprowadzać? - pytam cicho Richarda. Gdy przyglądam się, jak pakuje swoje rzeczy do walizki. Starałam się zachować spokój, ale im bardziej zbliżał się ten czas, tym większy ogarniał mnie smutek i niepewność, czy dam sobie tutaj radę sama.
- Amelia, przecież rozmawialiśmy już o tym tyle razy. Choć bardzo bym chciał, wiesz że nie mogę dłużej tego przeciągać. Pojutrze wracam do treningów. Za to ty, wciąż możesz odejść stąd, razem ze mną - wiedziałam o tym doskonale, ale równocześnie też, że nie mogę się na to zgodzić.
- Choć naprawdę bardzo bym chciała, to jest to niemożliwe. Rozumiem także, że nie możesz tu zostać. Zwyczajnie po prostu, już za tobą tęsknię. Nie wiem, jak wytrzymam te kilka następnych dni - mówię szczerze. Przytulając się do niego.
- Mi też będzie ciężko, ale musimy jakoś przetrwać. To się niedługo skończy i nikt nas już nie rozdzieli. Wszystko będzie dobrze. Musisz w to tylko uwierzyć - próbuje mnie pocieszyć. A ja jedyne czego chciałam to, żeby było już po wszystkim. Chciałam stać się wolna i przestać być uzależniona od swojej rodziny.





Po południu, gdy nadchodzi czas naszego pożegnania. Staram się powstrzymać łzy, które napływają mi do oczu. Nie rozumiałam samej siebie. Przecież nie żegnaliśmy się na zawsze. Wiedziałam, że będę mogła, praktycznie w każdej chwili się z nim zobaczyć. A za niecały tydzień, mieliśmy zamieszkać razem. Jednak to wszystko i tak nie pomagało. W tej chwili liczyło się wyłącznie to, że za chwilę jego zabraknie przy mnie.





- Uważaj na siebie. Gdyby tylko coś się działo, od razu do mnie zadzwoń, dobrze?- Richard przygarnia mnie do siebie i zamyka w uścisku swoich ramion.
- Postaram się. Poza tym, spróbuję się w ciągu najbliższych kilku dni stąd wyrwać i zobaczyć z tobą. Obiecaj mi tylko, że przetrwamy wszystkie przeciwności, jakie na nas czekają i zaczekasz na mnie - proszę praktycznie łamiącym się głosem.
- Obiecuję. Kocham cię i tylko to się teraz dla mnie liczy - patrzy mi prosto w oczy i łączy nasze usta w pocałunku. Staram się zawrzeć w nim, wszystkie swoje uczucia. Całą swoją miłość i obawy o naszą przyszłość.
- Idź już, zanim całkowicie się rozkleję i nigdzie cię nie puszczę. Powodzenia na treningach. Zadzwonię wieczorem, kocham cię - całuję go ostatni raz, po czym Richard opuszcza dom.




Przez dłuższą chwilę, wpatruję się w drzwi prowadzące na zewnątrz. Nie potrafiąc dłużej, powstrzymywać swoich łez. Staram się opanować, ale nie przynosi to większych rezultatów. Wiedziałam, że muszę się wziąć w garść i doprowadzić swój plan do końca. Niestety dodatkowo, nastroju nie poprawia mi przypomnienie sobie o czekającej mnie dziś wieczorem rozmowie z Cedriciem. Która na pewno, nie przyniesie mi niczego dobrego.




Następne godziny spędzam w kuchni, starając się zająć czymś swoje myśli. Przygotowuję kolację, ale wcale się zbytnio nie staram. Nie miałam już dla kogo. Najchętniej więc, wrzuciłabym całe opakowanie chili do aktualnie gotującej się zupy. Podając ją następnie z nieukrywaną satysfakcją Cedricowi. Należało mu się za wszystko, czego się dopuścił w ostatnim czasie.




Podczas nakrywania do stołu. Starałam się nie rozpamiętywać, wspólnie spędzonych chwil z Richardem. Ale nie jestem w tym zbyt przekonująca. Wszytko dookoła mi o nim przypomina, przez co jeszcze bardziej zaczynałam odczuwać brak jego obecności. To z nim powinnam zjeść tą kolację, tak samo jak to on powinien być moim narzeczonym. Niestety w moim pokręconym życiu, nic nie było tak jak należy.




Punktualnie o dziewiętnastej. Cedric wraca do domu. Dziwi mnie to, gdyż nigdy nie grzeszył punktualnością. Czekam na niego w jadalni, chcąc ten wieczór mieć, jak najszybciej za sobą. Przekracza jej próg, witając mnie z ironicznym uśmiechem.
- Nareszcie jesteśmy sami i wszystko wróciło do normy. Nie cieszysz się na romantyczny wieczór ze swoim ukochanym narzeczonym, skarbie? - Cedric zajmuje miejsce obok mnie, a nie jak to miał w zwyczaju po drugiej stronie.

- Daruj sobie ten sarkazm i przejdź do sedna. Czego znowu ode mnie chcesz? - patrzę na niego wyczekująco, czując się niepewnie w tak bliskiej odległości od niego.
- Kto ci powiedział, że to był sarkazm? Może pytałem szczerze? - ku mojemu wielkiemu zdziwieniu i przerażeniu. Kładzie swoją dłoń na moim udzie, ściskając je delikatnie.
Jego dotyk jest dla mnie nie do zaakceptowania i wywołuje obrzydzenie. W sekundę więc, odsuwam swoje krzesło w bok, zrzucając jego rękę z siebie. Coraz bardziej, zaczynałam się go obawiać. A zwłaszcza tego, że byliśmy sami. 




- Do reszty zwariowałeś? Co ty wyprawiasz? Mówiłam ci już wielokrotnie, żebyś nigdy więcej mnie nie dotykał - próbuję zachować spokój i nie dać po sobie poznać, że się go zwyczajnie boję.
- Przypominam ci, że jesteś moją narzeczoną i mam do tego prawo. Poza tym moi rodzice, coraz bardziej nalegają na wnuka. Uważają, że powinien się pojawić, jak najszybciej. A ja podzielam ich zdanie. Chcieliby się w końcu doczekać dziedzica i zostać dziadkami. To o tym, chciałem z tobą porozmawiać - nie mogę uwierzyć w to, co słyszę. Przecież to jakiś kompletny absurd. Ostatkami sił powstrzymuję się przed powiedzeniem, że oni już mają wnuka, który jest im kompletnie obojętny. A innego w najbliższym czasie na pewno nie dostaną. A przynajmniej, ja im go nie urodzę.
- Czy wy wszyscy, postradaliście zmysły? Dziecko? Z tobą? Możesz o tym zapomnieć. W życiu się na to nie zgodzę. Tak samo, jak na to żebyś jeszcze kiedykolwiek, zbliżył się do mnie w taki sposób. Nigdy nie wybaczę ci tamtej nocy - wstaję z zajmowanego miejsca z zamiarem zakończenia tej rozmowy. Niestety Cedric nie zamierza odpuścić. Łapie mnie za rękę i przypiera do ściany, uniemożliwiając drogę ucieczki.




- Chciałem zrobić to po dobroci i za twoją zgodą. Myślałem, że dojdziemy do porozumienia, ale z tobą się chyba nie da. Na co ty liczyłaś? W końcu to było chyba do przewidzenia, że będziemy mieli ze sobą dzieci. Ale jeśli masz zamiar się stawiać, to proszę bardzo. I tak mnie to nie powstrzyma, a będziesz tylko cierpieć. Zastanów się więc dobrze, bo zaczniemy starania o powiększenie rodziny od dzisiaj - patrzę na niego z przerażeniem, gdy brutalnie wpija się w moje usta. Próbuję go od siebie odepchnąć, ale jest zbyt silny. Mimo wszystko, staram się mu wyrwać, czując jak łzy spływają z moich policzków strumieniami. To się nie mogło tak skończyć, nie zrobi mi czegoś, jeszcze gorszego niż kiedyś. Nie teraz, kiedy wszystko zaczynało się powoli układać, a ja uporałam się z tamtymi okropnymi dla mnie wydarzeniami. Gdy tracę już resztki nadziei, że uda mi się to powstrzymać i zaczynam się z tym powoli godzić, że zmusi mnie do współżycia z nim. Opatrzność losu, daje o sobie znać. Telefon Cedrica zaczyna dzwonić, a on ku mojemu szczęściu i uldze. Odsuwa się ode mnie. Po czym go odbiera.




Wciąż będąc w szoku po tym, co przed chwilą się tu wydarzyło. Nie potrafię ruszyć się z miejsca, a mój płacz przybiera na sile.
- Masz szczęście. Dzwonił ważny klient. Muszę się z nim za chwilę spotkać. Masz więc trochę czasu, aby to wszystko sobie przemyśleć. Naprawdę chcesz, żeby to wyglądało tak, jak przed chwilą? Przecież, gdybyś nie była taka uparta, mogłoby nam być nawet przyjemnie. Skończ udawać taką nieprzystępną i pogódź się z tym, że taka jest kolej rzeczy - patrzę na niego z wypisaną na twarzy nienawiścią. Nie mogąc uwierzyć, że był w stanie posunąć się do tak podłej rzeczy. Dodatkowo nie widzi w tym nic złego.




Gdy tylko zamykają się za nim drzwi. Wiedziałam, że nie mogę tu dłużej zostać. Przynajmniej, nie tej nocy. Wbiegam więc w pośpiechu na górę, zabierając tylko torebkę. Robię wszystko mechanicznie i w kompletnym amoku. W myślach nieustannie odtwarzając, to wstrząsające dla mnie wydarzenie. I jakie mogło ono nieść za sobą konsekwencje, gdyby tylko ten telefon nie zadzwonił w tamtym momencie.




Przemierzam dobrze znaną mi drogę. Starając się, jakoś uspokoić. Byłam cała roztrzęsiona i przestraszona. Nie miałam pojęcia, jak wytrzymam pod jednym dachem, kolejne dni z Cedriciem. Co zrobię, gdy on znowu spróbuje zmusić mnie do tego, co prawie dzisiaj mu się udało? Po raz kolejny, zniszczył we mnie bezpowrotnie, jakąś cząstkę mojego szacunku do samej siebie. Nie mogłam znieść tego, że byłam za słaba, aby przerwać to wszystko wcześniej. I zbyt długo pozwalałam, sterować swoim życiem. Będąc w nim wyłącznie bierną marionetką. Aż doprowadziło mnie to do czegoś takiego.




Pukam do drzwi. Mając nadzieję, że zastanę w domu. Jedyną osobę, do której mogłam się teraz zwrócić.
Na szczęście po chwili się one otwierają, a ja dostrzegam zaskoczoną Emmę. Wpatrującą się we mnie z uwagą.
-Amelia, coś się stało? - pyta, a ja wybucham po raz kolejny, głośnym płaczem. Będąc w kompletnej rozsypce. Nie radziłam sobie ze swoim własnym życiem.
- Mogę zostać dzisiaj u ciebie na noc? - pytam, głośno szlochając. Nie potrafiąc się uspokoić.
- Oczywiście, wejdź - zaprasza mnie do siebie. A ja jestem jej niezmiernie wdzięczna. Gdyby nie ona, nie mam pojęcia, co by się ze mną stało.




Emma stawia przy mnie kubek z gorącą herbatą. Patrząc na mnie ze zmartwieniem. Wiedziałam, że wyglądam fatalnie, a jeszcze gorzej się czułam.
Zbieram się w końcu na odwagę i opowiadam jej wydarzenia, które miały miejsce dzisiejszego wieczoru.
- Tak mi przykro. Cedric kompletnie postradał zmysły. Nie powinnaś tego tak zostawić. On w końcu, musi ponieść konsekwencje swoich czynów - dziewczyna stara się przekonać mnie do tego, że Cedric nie może być dłużej bezkarny.
- I co powiem, że mój własny narzeczony chciał mnie siłą zmusić, abym się z nim przespała? Przecież nikt mi nie uwierzy i tylko się ośmieszę - byłam pewna, że to by się tak właśnie skończyło. W końcu dla postronnych osób, byłam z nim z własnej i nieprzymuszonej woli.
- Ale przynajmniej powinnaś powiedzieć o tym Richardowi. On ma prawo wiedzieć - patrzę na nią ze strachem.
- On nie może się o tym nigdy dowiedzieć. Pod żadnym pozorem. Nie darowałby tego Cedricowi i narobił tym samym, sobie problemów. Nie dopuszczę do tego - nie mogłam pozwolić, żeby przeze mnie ucierpiał. Dość już i tak namieszałam w jego życiu.
- Zrobisz jak uważasz, ale nie podzielam twojego zdania -  na szczęście cichy płacz Toma, przerywa naszą rozmowę. Jestem mu za to wdzięczna.





Po jakimś czasie, czuję jak emocje we mnie zaczynają opadać i dopada mnie zmęczenie.
Kładę się więc na łóżku, przygotowanym mi przez Emmę i po chwili staram się zasnąć. Próbuję wyrzucić z głowy, wspomnienia dzisiejszego dnia. Ale one wciąż, tkwią mi przed oczami. W końcu będąc kompletnie wykończona, mimowolnie zasypiam. Ze strachem, co zrobię, gdy nadjedzie poranek.


4 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem tego co tutaj się stało 😦
    Cederik próbował najnormalniej w świecie ja zgwałcic. Dobrze, że mu się nie udało. On chyba ma nie po kolei w głowie. Tylko się zdenerwowałam. Te plany powiększenia rodziny muszą być dokładnie zaplanowane przez matkę Ameli i ojca Cederika. Jak bd mieli wnuka to bd mogli połączyć firmy albo przejąć majątek czy coś w tym stylu. Tak coś czuję...
    Biedna Amelia. Nie dość że została sama w domu, bo nawet Marii nie ma, a Richard się wyprowadził...to jeszcze beznadziejny narzeczony próbował zdobyć ja siła. Nie mogę sb nawet wyobrazić co musiała czuc. Dobrze że udało jej się uciec do emmy.
    Przez tą wyprowadzke Richard nie bd wiedział co dzieje się u Ameli. Przecież jakby dowiedział się o tej żałosnej próbie Cederika to by co zniszczył.
    Ponieważ zbliżamy się do prologu to akcja zaczyna się nakręcac. Odliczam dni do przyjazdu ojca Ameli. Tak nie może być, on musi coś zmienić!
    Weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Normalnie czytałam i byłam w coraz większym szoku.Wiedziałam że Cedric jest pozbawiony wszelkich uczuć. Ale żeby aż do tego stopnia? On chciał ja zwyczajnie zgwałcić. Dobrze że zadzwonił telefon i mu się to nie udało.Amelia nie powinna już wracać do tego domu.Przeciez on w każdej chwili może spróbować ponownie.Dobrze że znalazła schronienie u Emmy.Zaczynam mieć pewne przypuszczenia co do prologu , jestem ciekawa czy okażą się trafione.Oj niech już wraca jej ojciec , bo teraz bez Richarda w domu będzie jej jeszcze gorzej.Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to już niedługo, bo w następnym rozdziałe. Będziesz mogła, sprawdzić czy Twoje przypuszczenia się sprawdzą, ponieważ będą w nim zawarte wydarzenia, które doprowadziły do tego, co było przedstawione w prologu. 😉

      Usuń
  3. Jak on mógł?! On chciał ją zgwałcić! Nie ma w nim nawet grama uczuć, trwale wkradły się pieniądze i władza. Ugh, nie znoszę go! Dobrze, że przynajmniej udało jej się uciec do Emmy. Mam nadzieję, że nie wróci za szybko do Cedrika. Chociaż liczyłam, że pobiegnie do Richarda...
    No i właśnie. Co do Richarda... Powinna mu wszystko powiedzieć. Wyczuwam jakieś kłopoty i konsekwencje, które mogą za tym iść. Może jednak pójdzie do niego i mu opowie całą historię? Zasługuje na to, żeby wiedzieć. Szkoda, że się wyprowadził, bo teraz nie wie co się dzieje i nie ma jak jej bronić. :(
    Czekam niecierpliwie na przyjazd ojca Amelii. Oby ich rozmowa dała jakieś rezultaty.
    Dużo weny i czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń