sobota, 3 lutego 2018

Rozdział 7


Budzę się bladym świtem, wiedząc że najwyższa pora wstać. Robię to z niechęcią. Świadomość, że za chwilę będę musiała znosić towarzystwo Cedrica, przez kilka następnych godzin drogi, jeszcze tylko pogarsza mój i tak już marny humor. Nie miałam pojęcia, jak z nim wytrzymam. Mam tylko nadzieję, że jak najszybciej uda mi się ponownie zasnąć, aby nie musieć z nim rozmawiać. Szczególnie po tym, jak podłym szantażem zmusił mnie do tego wyjazdu. Łudzę się, że gdy znajdziemy się już na miejscu. Zadowoli się towarzystwem Laury i Oliviera, dając mi święty spokój. Chciałam, aby ten weekend, skończył się najszybciej, jak to tylko możliwe. Inaczej wyobrażałam sobie jego spędzenie. Ale po raz kolejny spotkała mnie niemiła niespodzianka. 




Schodzę na dół do kuchni, w celu zrobienie sobie kawy. Może przynajmniej ona, choć trochę pobudzi mnie do życia. Od razu po wejściu, dostrzegam siedzącą Marię przy stole. Pijącą, jak zwykle swoje tajemnicze napary z ziół, mające w jej mniemaniu, dodać witalności. Nie znosiłam ich zapachu. Nie miałam pojęcia, jak ona mogła przełknąć choćby łyk tego ohydztwa.
Patrzy na mnie z wyraźnym zaskoczeniem. Kompletnie nie spodziewając się mnie tutaj o tak wczesnej porze.
- Widzę, że jednak zdecydowałaś się towarzyszyć Cedricowi. W końcu podjęłaś, jakąś rozsądną decyzję. Czas najwyższy. On nie zasługuje na takie traktowanie - słyszę jej głos, gdy nasypuję kawy do kubka.
- Czyżby? Naprawdę nie widzisz, jak on traktuje wszystkich dookoła? Pieniądze całkowicie uderzyły mu do głowy – nie potrafiłam o nim spokojnie rozmawiać. Miałam w sobie tyle żalu i niechęci do niego, że coraz gorzej znosiłam choćby wspomnienie jego imienia.

- To wszystko przez to, że nie okazujesz wobec niego żadnych uczuć. Gdybyś się postarała, być może i on zmieniłby swoje nastawienie – kolejna świetna rada Marii. Jej osoby, także miałam coraz bardziej dosyć. 
- Bądź tak miła i oszczędź mi komentarzy na temat tego, co powinnam - odpowiadam jej niezbyt grzecznie. W ostatnim czasie mimo, że bardzo się starałam, nie potrafiłam być dla niej miła. Wyrządziła mi zbyt wiele złego.
- Jak sobie chcesz. W końcu do ciebie i tak nic nie dociera. Zawsze próbujesz zrobić wszystko na przekór. Nie rozumiejąc, że chcemy dla ciebie, jak najlepiej - ignoruję jej słowa i po prostu wychodzę. Nie mogąc jej dłużej słuchać. Zastanawiałam się, czy ona w ogóle słyszy, to co mówi. Przecież to jakieś, kompletne bzdury.




Wchodzę do sypialni z zamiarem zabrania walizki, przy okazji zauważając, że Cedric już wstał. Biorę ją bez słowa z zamiarem zniesienia na dół, nie licząc na jego pomoc. Przede mną nawet nie próbował, udawać dobrych manier.
- Moja droga, a co ty taka nie w humorze? Nie cieszysz się, że spędzisz ze mną następne dni? - prześmiewczy ton głosu Cedrica, działa mi na nerwy.
- Wprost skaczę z radości. Nie widzisz? - odpowiadam mu z ironią.
- Biedna, Amelia. Pewnie pokrzyżowałem ci plany. Liczyłaś na weekend w towarzystwie Richarda, a tu taka niespodzianka. Naprawdę nie wiem, co on w tobie widzi, że wciąż cię jeszcze znosi. Ale w końcu i ty się mu znudzisz, jak wszystkie inne, których w jego życiu nie brakowało. Widzisz tak się składa, że mamy ze sobą jedną, jedyną wspólną cechę. Obaj jesteśmy nie stali w uczuciach. Więc nie łudź się, że akurat on zostanie twoim wybawcą - staram się nie pokazywać, że jego słowa w jakiekolwiek sposób mnie dotknęły, ale w myślach zaczynam się nad nimi poważnie zastanawiać. Już wcześniej wiedziałam, że nie powinnam sobie robić, żadnej złudnej nadziei. I nie dopuścić, aby moja relacja z Richardem przekroczyła granicę zwykłej sympatii. To się nie mogło wydarzyć, choć pokusa z każdym dniem, była coraz większa.
- Skończ te swoje bezpodstawne insynuacje. Nic mnie z nim nie łączy. Po prostu dobrze się rozumiemy. W przeciwieństwie do ciebie, nie rzucam się w ramiona innych. Bo czy chcę tego, czy nie i tak zostaniemy małżeństwem. Więc nie mam zamiaru, jeszcze ranić innych i mieszać w ich życiach - mówię z goryczą. To był jeden z najważniejszych powodów, przez które nie chciałam przekroczyć pewnych barier. 
- Może i nie łączy, ale nie zaprzeczysz, że chciałbyś, aby łączyło. Zbyt długo cię znam i nie ukryjesz tego przede mną. Dam ci tylko jedną radę, przypadkiem się nie zakochaj. Bo z tego i tak, nic nie wyjdzie. Po pierwsze zostaniesz moją żoną, a po drugie on i tak by cię nie zechciał. Więc pogódź się z tym, że jesteś na mnie skazana. I zacznij mnie w końcu słuchać, bo pewnego dnia naprawdę tego pożałujesz - po tych słowach, wychodzi zostawiając mnie samą. A ja nie mam pojęcia, ile prawdy było w jego słowach, a na ile była to tylko próba zdołowania mnie. Nie wiele wiedziałam o życiu uczuciowym Richarda. Jakoś nigdy nie poruszyłam z nim tego tematu. Więc nie miałam pojęcia, co o tym wszystkim sądzić. 



Schodząc po schodach, wciąż analizuję naszą rozmowę i uświadamiam sobie, że Cedric w jednym miał niestety rację. Ja naprawdę chciałam, przynajmniej na chwilę się zapomnieć i zaznać poczucia, że jestem dla kogoś tą jedyną i najważniejszą. A co najgorsze, wiedziałam nawet dla kogo. Szybko odganiam od siebie te myśli, wiedząc że nie mam do nich prawa.



Droga do domu Laury i Oliviera, upływa nam w ciszy. Wpatruję się w widoki za oknem, przygotowując psychicznie na spotkanie z tym dwojgiem. Na szczęście Cedric odpuścił sobie dalsze gnębienie mojej osoby i zupełnie ignoruje moją obecność. Oby tak zostało do czasu powrotu do domu. 






- Masz się zachowywać, jak przystało na moją narzeczoną i nie próbuj obrazić w jakikolwiek sposób Laury, rozumiesz? Mam zamiar pożyczyć od nich pieniądze, których nie raczyłaś dla mnie zdobyć. Więc radzę ci niczego nie zepsuć - gdy prawie dojeżdżamy, Cedric odzywa się po raz pierwszy od kilku godzin.
- Więc to po to, są te odwiedziny. Wiedziałam, że masz w tym jakiś cel. Naprawdę będziesz prosić o pożyczkę? - nie mogłam uwierzyć, że zdobył się na coś takiego. Przecież to musiała być dla niego prawdziwa ujma na honorze. W końcu musiał kogoś poprosić o pomoc.
- Uważaj sobie. To wszystko twoja wina, dlatego módl się, żeby Olivier dał mi te pieniądze - łapie mnie za nadgarstek, ściskając mocno. 
- Puść mnie. To boli - próbuję wyrwać swoją rękę z jego uścisku.
- Bo ma boleć. Skoro słowa do ciebie nie trafiają to może powinienem przejść do czynów? - patrzy na mnie groźnie, a ja coraz bardziej zaczynam się go bać. Z każdym dniem, stawał się bardziej nieobliczalny. Nawet nie chciałam myśleć, na co będzie sobie pozwalał, gdy już zostaniemy małżeństwem.
- Dlaczego jesteś tak podły i bezwzględny. Co ja ci takiego zrobiłam? - pytam, rozcierając zaczerwienienie na nadgarstku. Prawdopodobnie za jakiś czas, zrobi się w tym miejscu siniak.
- To, że muszę się z tobą ożenić, jest wystarczającym powodem - czyżby po raz pierwszy przyznał się, że on także tego nie chce? Szkoda tylko, że winą za położenie w jakim się znajdujemy obarcza moją osobę.




Wysiadając z samochodu, rozglądam się po okolicy. Dom należący do przyjaciół Cedrica, zajmuje ogromną powierzchnię. Nie rozumiałam, no co im aż tyle pomieszczeń. Ogród jest zrobiony z rozmachem. Tutaj wszystko było idealne, poza właścicielami tego miejsca. Z każdego kąta, wylewał się przepych i bogactwo. Które wprost przytaczało. Nie czułam się dobrze, byłam wręcz zniesmaczona tą elegancją i usilnym robieniem wszystkiego na pokaz.




Na samym już wstępie, Laura wita mnie morderczym spojrzeniem i ironicznym uśmiechem. Zapewne do końca liczyła na to, że Cedric zjawi się tutaj sam. 
- Amelio, jak my dawno się nie widziałyśmy. Nie spodziewałam się, że jednak się pojawiasz. Cedric wspominał, że przychodzicie jakiś kryzys. Uważaj bo jeszcze, jakaś sprzątnie ci go sprzed nosa - kryzys, dobre sobie. Zadziwiało mnie, jak wszyscy dookoła byli ślepi i nie dostrzegali oczywistego. 
- Dziękuję za twoją troskę, ale sami rozwiążemy swoje problemy - nie odpowiada na moje słowa. Tracąc kompletnie mną zainteresowanie. Wita się z Cedriciem, pożerając go wzrokiem i sugestywnie całuje w policzek, bardzo blisko jego ust. Zapewne próbując wzbudzić we mnie tym zazdrość. Gdybym ja jeszcze miała o kogo być zazdrosna. Mimowolnie spoglądam na Oliviera, który z obojętnością patrzy na poczynania jego żony. Kompletnie się tym nie przejmując. Zastanawiałam się, czy ktokolwiek z mojego otoczenia jest ze sobą z miłości i posiada w sobie jakiekolwiek uczucia.




Po rozpakowaniu naszych rzeczy, Cedric zmusza mnie do zejścia na dół i dotrzymania towarzystwa Laurze, podczas gdy on ma zamiar odbyć rozmowę z Oliverem w jego gabinecie. Domyślam się, czego ma ona dotyczyć. Ciekawiło mnie tylko z czego on odda mu te pieniądze, jeśli się pomylił i inwestycja przyniesie wyłącznie straty. 
Posłusznie jednak schodzę do salonu, nie chcąc mu się bardziej narażać. 




Laura zajmuje jeden z foteli, przeglądając jakiś magazyn zapewne o modzie. Jak widać sama potrafi sobie świetnie zorganizować czas, a ja jestem tu zbędna. Nie mam kompletnie pojęcia, o czym mam z nią rozmawiać. Nie miałyśmy ze sobą żadnych wspólnych tematów. 
- Potrzebujesz czegoś? Bo jak widzisz, jestem trochę zajęta. Muszę być na bieżąco z trendami, inaczej skończę jak ty. Przeciętna i pozbawiona gustu. Do bólu nudna - patrzy na moje ubrania z niechęcią. Za to ja, nie widziałam w nich nic złego. Jasne spodnie i wygodny, lekki sweterek, były idealne na codzień. W przeciwieństwie do jej eleganckiej sukienki. Nie znosiłam ubierać się w jakiś ekstrawagancki sposób, aby zwracać na siebie uwagę. To nie było w moim stylu. 
- W takim razie, nie będę ci przeszkadzała. Do zobaczenia później - zadowolona, schodzę jej z oczu. Aby przypadkiem, nie zmieniła zdania. 




Większość część dnia, spędzam samotnie. Głównie się nudząc. Nie wiem, po co Cedric kazał mi tu przyjeżdżać, skoro nikt nie zwracał na mnie nawet najmniejszej uwagi. Zapewne tylko po to, aby po raz kolejny pokazać, kto tu rządzi.

Sam świetnie się bawił w towarzystwie Oliviera. Rozgrywając niekończący się golfowy pojedynek. Wnioskując z jego zachowania, zapewne otrzymał pozytywną odpowiedź w kwestii pożyczki.
Skoro z taką chęcią, dotrzymywał towarzystwa swojemu koledze.



Spoglądam na swój telefon, zastanawiając czy zadzwonić do Richarda. Brakowało mi go, ale może to był właściwy moment, aby spróbować ograniczać nasz kontakt. Przecież to i tak zbliżało się wielkimi krokami, a może będzie mi wtedy łatwiej, gdy już teraz pogodzę się z tym, że nigdy nie będę go miała w sposób, jaki bym chciała. Ze zrezygnowaniem odkładam telefon na łóżku i zaczynam szykować się do wspólnej kolacji. Starając zwalczyć w sobie pokusę, usłyszenia jego głosu. 




Uroczysta kolacja, wydaje się nie mieć końca. Przez większość jej czasu, głównie milczę. Słuchając przechwałek Oliviera, jak świetnie idą mu interesy oraz Laury, która opowiada o ich ostatnim urlopie spędzonym na Florydzie. Zupełnie mnie to nie interesowało. Ale musiałam udawać zaciekawioną, inaczej Cedric, znowu wyładowałby na mnie swoją złość. Myślami błądzę daleko od miejsca, gdzie się znajdujemy, aż do momentu usłyszenia głosu gospodyni dzisiejszego spotkania.
- A wy gdzie wybieracie się w podróż poślubną? - Laura pyta z nieukrywaną ciekawością.
- Jeszcze nie zdecydowaliśmy. Pozostało trochę czasu na ostateczną decyzję - kolejne kłamstwo Cedrica. My o niczym wspólnie nie decydowaliśmy. Zapewne to on wybierze miejsce, które będzie dla niego najlepsze. A ja będę się musiała podporządkować. Nie chciałam z nim nigdzie wyjeżdżać ani tym bardziej przeżyć życia.
- Nie możemy się już doczekać waszego ślubu. To będzie wspaniała uroczystość. Na pewno każdy na długo ją zapamięta - do rozmowy dołącza Olivier. A ja jedynie sztucznie się uśmiecham, choć w środku mam ochotę się rozpłakać z bezsilności na życie, jakie mnie czeka. 




Budzę się w środku nocy, orientując że Cedrica nie ma obok. Dziwię się temu. Gdy zasypiałam, właśnie także się kładł. Tak, jak się spodziewałam, dostaliśmy wspólny pokój i byłam skazana z nim spać. Nie czułam się najlepiej, będąc w tak bliskiej odległości od niego. Ale nie miałam innego wyjścia. Na szczęście odpuścił sobie, jakikolwiek próby zbliżenia się do mnie.





Postanawiam zejść na dół, aby przynieść sobie szklankę wody. Okropnie chciało mi się pić. 
Wchodząc do kuchni, zamieram. Dostrzegając namiętnie się całujących Laurę i Cedrica. Nie mogłam uwierzyć w to, czego jestem świadkiem. Nie odpuścił sobie nawet jej i to w domu jego przyjaciela. Ich zachowanie było okropne. Brakowało mi słów, aby opisać ich bezczelność. 




- Moglibyście być bardziej dyskretni. Tak byliście siebie spragnieni, że nie zdążyliście nawet dojść do pokoju? - zaczynam obojętnie. A oni gwałtownie się od siebie odsuwają. Szokowani moją obecnością. Zapewne byli pewni, że wszyscy śpią i nikt ich tutaj nie nakryje. 
- Amelia? Co ty tutaj robisz? - Laura pyta zdezorientowanym głosem. Choć widzę, że ani trochę nie jest jej wstyd. W jej oczach dostrzegam nawet triumf, że nareszcie dopięła swego. 
- Chciało mi się pić. Przez co, przerwałam wam chyba dobrą zabawę? Ciekawe, co powiedziałby Olivier gdyby się o tym dowiedział - zastanawiam się na głos. Nalewając sobie wody do szkalnki. 
- Nawet nie waż się o czymkolwiek pisnąć mu słówka. Bo pożałujesz - Cedric znowu mi grozi. 
- Róbcie sobie, co chcecie. Mnie to kompletnie nie obchodzi. Jesteście siebie warci, tak samo zakłamani i fałszywi - ogarnia mnie obrzydzenie na ich widok.
- Jak to? Przecież to twój narzeczony? Musiało cię to zaboleć - Laura nie rozumie mojego zachowania i obojętności. Zapewne spodziewała się urządzenia przeze mnie awantury. 
- Mylisz się. Nie obchodzi mnie Cedric ani jego kolejne zabawki. Więc możesz go sobie zatrzymać. Jak chcesz wiedzieć więcej to niech on sam ci to wytłumaczy - zostawiam ich zszokowanych i opuszczam pomieszczenie. 



Mimo, że starałam się tego nie pokazywać, to ruszył mnie ich widok razem. Upokorzyli mnie, a Cedric był na tyle bezczelny, że nawet na moich oczach, potrafił dopuścić się zdrady. To zdarzenie sprawiło, że coś we mnie pękło. Nie miałam zamiaru, więcej znosić czegoś takiego. Miałam dość poniżania i znoszenia jego humorów. Niczym nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie. 
Wiedziałam, że nie mogę dopuścić do tego przeklętego ślubu. I od tej pory, mam zamiar zrobić wszystko, aby uwolnić się od tego pozbawionego skrupułów materialisty. Zacznę od spokojnej rozmowy z rodzicami. Może przynajmniej raz mnie zrozumieją i okażą, jakieś ludzkie oblicze. A jeśli to nie pomoże, będę aż do skutku szukać innego rozwiązania. Czas uwolnić się spod wpływów ich wszytskich i po raz pierwszy w życiu zaznać wolności.




 Od dawna już, nie zasypiałam z takim spokojem. Nie mogąc się doczekać powrotu do domu i powolnego realizowania swojego planu

2 komentarze:

  1. Maria jak to ona , udaje że troszczy się o Amelie,a tak naprawdę zawsze chce jej dopiec.Cedric z rozdziału na rozdział jest coraz gorszy aż boję się pomyśleć do czego jest jeszcze w stanie się posunąć.Widok Cedrica z Laura pewno nie był dla Amelii zbyt przyjemny, mimo tego że jej na nim nie zależy.Ale poradziła sobie w tej sytuacji doskonale.😊 Zastanawiają mnie słowa Cedrica na temat Richarda, czy mówił prawdę czy po prostu chciał zdołować ją jeszcze bardziej wiedząc jak jej na nim zależy.Kurcze mam nadzieję że jednak kłamał. Bo nie wyobrażam sobie że Richard mógłby ją potraktować jak jedną z wielu.To chyba dobiłoby ją całkowicie.Ciekawa końcówka , Amelia w końcu postanowiła walczyć o swoje.Zastanawiam się jak przebiegnie jej rozmowa z rodzcami.Mam nadzieję że nie będę musiała długo czekać 😉😉😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę tutaj podziękować za obecność Marii w rozdziele. Przypomina mi ona trochę wiedźmę. Jeszcze w dodatku pije jakieś ziołowe napary czy mikstury! Więc wszystko pasuje. Ogólnie to bardzo komiczna postać, bo jest taka oddana Cederikowi. Ciekawi mnie czemu? Bo to jej szef czy co haha
    Jak liczyłam w tym rozdziale odbył się wyjazd do przyjaciół mężusia. Zaskoczona byłam, że ten wyjazd był no cóż mocny. Nieźle, że ta zdrada. Ten moment był mega ciekawy i ucieszyłam sie, że Amelia nie przejęła się tym dupkiem! Bardzo dobrze, tak ma być to ona ma rozdawać karty w tej grze. Dopiero teraz zacznie się jazda, bo postanowiła zabrać się za swoje życie i ma nawet jakiś tajemniczy plan. Do którego zapewne zostanie wciągnięty Richard.
    Co do Richarda, którego nie było w rozdziale i w sumie nie przeszkadzało mi to. Znaczy był, ale tylko w słowach Cederika, który twierdził, że Richard lubi się zabawić tak jak on. Nie bardzo w to wierzę, myślę, że Cederik próbował ich jakoś pokłócić albo zasiać ziarenko niepokoju czy tam niezgody.
    Dodaję jeszcze, że Laura nie przypadła mi do gustu. Wyobraziłam ją sobie jak bezmózgą barbie, bo nawet z dialogów, które wypowiadała taka była. Myślała też, że jak prześpi się z Cederikiem to będzie królową. Błąd, bo została żałosną zdadziecką piiiiip w dodatku robiła to podczas obecności swojego męża w domu.
    Czekam na next i na plan Amelii. Martwi mnie też rozmowa z rodzicami, because prolog był smutny, więc wszystko może pójść nie tak. Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń