Budzę
się wczesnym rankiem, uświadamiając sobie
ze zadziwieniem, że znajduję się we własnym łóżku. Ostatnim,
co pamiętam ze wczorajszego wieczoru to, jak zasypiałam w objęciach
Richarda. Podczas wspólnego
oglądania filmu. Zapewne to dzięki niemu się tutaj znalazłam.
Jego troska i czułość wobec mnie, wciąż były dla mnie czymś
nowym i niespotykanym. W końcu to od niego, po raz pierwszy
doświadczyłam tych uczyć. Ani rodzice, ani już tym bardziej
narzeczony, nigdy nie dali mi odczuć, że cokolwiek dla nich znaczę.
Byli emocjonalnie wybrakowani, a przez to, także ja nie potrafiłam
właściwie okazywać swoich uczuć drugiej osobie.
Z
uśmiechem na ustach, wspominam wspólnie spędzony czas z Richardem.
Podczas, którego wszystko inne poza nami, przestawało mieć dla
mnie znaczenie. Powoli, zaczynałam nie widzieć świata poza nim, co
wcale nie było najmądrzejszym posunięciem z mojej strony. Powinnam
się była przecież skupić na tym, jak zakończyć swój
zaaranżowany związek z Cedriciem. Myśl o nim od razu, psuje mi
dobry humor. Wciąż nie wiedziałam, czym sobie zasłużyłam na to,
żeby los pokarał mnie życiem z takim człowiekiem.
Wychodząc
z sypialni, spotykam na korytarzu Marię. Która wygląda i zachowuje
się inaczej niż zwykle. Jest wyraźnie czymś zmartwiona i
zamyślona. Co było
u niej, czymś niespotykanym. Przypominam sobie o jej wczorajszej
dziwnej rozmowie i domyślam się, że dzisiejsze zachowanie ma z tym
związek. Za wszelką cenę musiałam
rozwiązać tą zagadkę. Choć jak na
razie, nie miałam żadnego punktu zaczepienia.
-
Dzień dobry, Mario. Odwiedziny u siostry się udały? - pytam z
udawanym zainteresowaniem. Przez chwilę patrzy na mnie z
niezrozumieniem, jakby nie wiedziała o czym mówię. Widocznie
już zapomniała o swoim kłamstwie.
-
Było bardzo miło. Ale ty pewnie spędziłaś wieczór, jeszcze
przyjemniej. Miałaś w końcu do tego świetną okazję - reflektuje
się i patrzy na mnie sugestywnie, starając się mnie zdenerwować.
Tym samym odciągając, moją uwagę od jej osoby. Widać, że
wszystko wróciło do normy. A Maria nadal jest tą samą wiedźmą,
co zawsze. Nie wiem, ma co liczyłam.
-
Mogłabyś skończyć te swoje insynuacje? A przede wszystkim nie
rozpowiadać ich do osób trzecich? - przy okazji, przypominam sobie
o słowach swojej rodzicielki. Byłam przekonana, że to sprawka
mojej aktualnej rozmówczyni.
-
Amelio, sama najlepiej wiesz, że to nie są żadne insynuacje. Tylko
czysta prawda. Może nie nakryłam was razem, ale nie jestem ślepa.
Widzę, jak na siebie patrzycie. Nie wszystko da się ukryć.
Strasznie się wam dziwię. Angażujecie się w coś, co z góry jest
skazane na porażkę. Dokładacie sobie tylko, niepotrzebnych
cierpień i rozczarowań - patrzy na mnie z udawaną troską. A ja
chcąc nie chcąc, zaczynam się zastanawiać nad jej słowami. Bo
co, jeśli ona ma rację? I naprawdę nie mamy, nawet najmniejszych
szans na bycie ze sobą? Próbuję odgonić od siebie, te
pesymistyczne myśli. Przecież o to jej właśnie chodziło.
-
Myśl sobie, co chcesz. Przecież i tak zawsze wiesz lepiej -
odpowiadam jej nieprzyjemnie. I idę w pośpiechu na dół. Nie chcąc
jej dłużej oglądać.
Przed
wejściem do jadalni, gdzie pewnie Maria już naszykowała śniadanie.
Powstrzymuje mnie delikatny uścisk na moim nadgarstku,
pociągający mnie w stronę bocznej części korytarza.
-
Richard? Co ty wyprawiasz? Maria może za chwilę tędy przechodzić.
Przed momentem z nią rozmawiałam.
Nie możemy, aż tak ryzykować
- próbuję się wyswobodzić
z jego objęć.
- Spokojnie, jest
czymś zajęta na górze. Stęskniłem się za tobą - całuje mnie
delikatnie.
- Nie widziałeś się
ze mną, tylko kilka godzin - mówię, wciąż będąc do niego
przytulona.
- O kilka za dużo.
Najchętniej w ogóle bym się z tobą nie rozstawał - szepcze
cicho. Ponownie łączą ze sobą nasze usta. Uwielbiałam jego
pocałunki. Będące pełne pasji i
wyrażające coś, w co wciąż nie potrafiłam do końca uwierzyć.
- Wystarczy tego dobrego. Idziemy
na śniadanie - odsuwam się od niego. Widząc jego niezadowoloną
minę. Ze śmiechem, podążam w stronę jadalni.
Dzwonię
do domu pani Grace, próbując się z nią umówić na spotkanie. Za
pretekst podaję, przyniesienia
zaproszenia na swój ślub z Cedriciem. Moja matka celowo pominęła
ją na liście gości. Nie chcąc, aby brała udział w
tej uroczystości. Jeśli więc nawet
nic nowego się od niej nie dowiem, przynajmniej zrobię tym na
złość, swojej kochanej mamie. Przestawało mi zależeć na czystej
grze. Skoro moja własna rodzina, nie posiadała skrupułów,
ja także nie zamierzałam już,
mieć ich
wobec nich. Jedyne czego chciałam, to raz na zawsze się od nich
odseparować
i nie mieć z nimi nic wspólnego.
Z
zadowoleniem umawiam się na jutro. Mając nadzieję, że to
spotkanie nie okaże się zupełną stratą czasu.
Popołudniu
postanawiam, spędzić trochę czasu na tarasie. Korzystając z
ciepłej i wyjątkowo korzystnej w ostatnim czasie pogody. Popijając
swoją ulubioną latte, przeglądam najnowsze wiadomości i
informacje zamieszczone w czytanej przeze mnie gazecie.
Niestety
chwila spokoju, zostaje mi zaburzona z powodu, okropnego hałasu
dochodzącego z dołu. Postanawiam sprawdzić, co jest jego
źródłem.
Już schodząc po schodach, dostrzegam kilka
ogromnych walizek zajmujących, pokaźną część holu. Wygląda na
to, że mój największy koszmar powrócił, wraz ze znajomą, która
zabrała ze sobą tutaj, cały swój dobytek.
Rozglądam
się dookoła, ciekawa kim jest ta dziewczyna. Ale nigdzie jej nie
dostrzegam. Wita mnie za to, cyniczny uśmiech mojego narzeczonego.
-
Amelia, stęskniłaś się za mną? Nie przywitasz się ze swoim
przyszłym mężem? - Cedric zbliża się do mnie z wyraźnym
zamiarem pocałowania. W ostatniej chwili wyrywam mu się, nie mając
pojęcia, co on odstawia za przedstawienie.
- Co ty wyprawiasz?
Nie próbuj się nawet do mnie zbliżać, szczególnie po tym co
ostatnio zrobiłeś. Nie znam gorszego kłamcy i intryganta od ciebie
- mówię ze złością. Przypominając sobie o jego podstępnej
próbie, skłócenia mnie z Richardem.
- Ktoś widzę jest nie w
humorze. Pewnie z powodu tego, że swoim powrotem. Przerwę ci upojne
chwile z moim kuzynem. Widać jest mało wymagający, skoro zadowala
się tobą. Do tej pory pamiętam, jak okropnie mi z tobą było -
patrzy na mnie, jak na kogoś dużo gorszego od siebie. Wyraźnie
zadowolony, że znowu udało się mu mnie poniżyć. Wiedział, że
wspomnienie o tamtej koszmarnej nocy, mnie zaboli. Zrobił to z
premedytacją. Nie mogę uwierzyć, że nadal nie czuje się winny,
temu co mi zrobił. Zrzucając jeszcze na mnie odpowiedzialność, że
nie potrafiłam go zadowolić.
- Cedric! Pomóż
mi z tymi bagażami! Ja nie mam siły tego dźwigać. Nie masz tutaj
jakiegoś kamerdynera, który by mi pomógł? - piskliwy, kobiecy
głos. Przerywa naszą dalszą wymianę zdań. A ja już wiem, że
będę musiała znosić, jakąś kolejną nie mającą za wiele w
głowie materialistkę.
W progu staje brunetka o
nienagannej figurze. Ubrana w sukienkę, której długość
pozostawia wiele do życzenia i niebotycznie wysokie szpilki.
Jednakże sama przed sobą muszę przyznać, że ona naprawdę dobrze
prezentuje się w tym wydaniu. Świadomość swojej urody i pewność
siebie ma wprost wypisane na twarzy. Byłam pewna, że żaden
mężczyzna nie przejdzie obok niej obojętnie. Była stworzona do
bycia w centrum uwagi.
- Charlotte, proszę poznaj Amelię. Moją
narzeczoną - przedstawia mnie Cedric, a ona patrzy na mnie
politowaniem.
- Serio? Myślałam, że stać cię na kogoś
lepszego - dziewczyna nic sobie nie robi z tego, że stoję obok niej
i wszystko słyszę. Już na wstępie pokazuje swoją bezczelność i
bezwzględność.
- Widać Cedric, ma słaby gust - odpowiadam,
patrząc pewnie wprost w jej oczy. Byłam pewna, że łączyło albo
wciąż łączy ich coś więcej niż zwykła znajomość. Była
dokładnie w jego typie. Wiedziałam, że nie mogę dać się im
sprowokować. Oni tylko na to czekają.
Patrzą
na mnie zaskoczeni. Widocznie liczyli, że z płaczem stąd wybiegnę.
Jak
prawdopodobnie zrobiłabym, jeszcze jakiś czas temu. Teraz byłam
silniejsza i przestały mnie ruszać takie słowa.
-
Gdzie jest Richard? Powinien poznać naszego gościa. Charlotte nie
może się już doczekać, wiele jej o nim opowiadałem - w tym
właśnie momencie, dochodzi do mnie świadomość. Dlaczego Cedric
ją tu ściągnął. Ona za wszelką cenę, miała zdobyć Richarda.
Tym samym udowadniając mi, że na dłuższą metę. Dla niego, także
nic nie znaczę. Wiedziałam już, że Cedric zrobi wszystko, aby nas
ze sobą poróżnić. Wyraźnie obawiał się tego, że znajdę
sposób, aby od niego odejść. A Richard stanowił dla niego duże
zagrożenie, więc chciał się go raz na zawsze pozbyć z mojego
życia.
- Nie wiem. Nie spowiada mi się z tego, co robi -
kłamię, doskonale wiedząc, że aktualnie załatwia niezbędne
formalności, dotyczące kupna mieszkania.
- Czyżby? Przecież
spędzacie ze sobą tyle czasu. Jesteście praktycznie nierozłączni.
Ale pewnie, wkrótce się to zmieni. Ktoś inny, będzie wymagał
większej uwagi niż ty. Obydwoje są wolni i kto wie, może coś
między nimi zaiskrzy. Nie chciałabyś Amelio? - pyta mnie z wyraźną
kpiną, po czym uśmiecha się porozumiewawczo w stronę Charlotte. A
ja z chęcią wyrzuciłabym ją za drzwi razem z nim.
Cedric był
na tyle bezczelny, że nawet nie ukrywał swoich zamiarów, wobec
których byłam bezradna. Wiedział w jaki punkt uderzyć, aby
najmocniej mnie zranić.
Tym razem naszą
rozmowę, prowadzącą wielkimi krokami do kolejnej awantury,
przerywa pojawienie się w domu, następnej osoby. Los postanowił
sobie ze mnie doszczętnie zakpić, sprawiając że wszyscy pojawili
się praktycznie równocześnie.
Spoglądam na Richarda, który
jest kompletnie zdezorientowany sytuacją, którą zastaje. To
wszystko zaczyna przypominać jakąś komedię. Ale mi nie jest w
żadnym wypadku do śmiechu.
- Dobrze, że już
jesteś. Miło cię widzieć, kuzynie. Chciałbym ci kogoś
przedstawić. To Charlotte, moja serdeczna znajoma - po wypowiedzeniu
tych słów, Cedric posyła w moją stronę zadowolone spojrzenie.
Bawi go granie mi na nerwach i prowokowanie. Czerpie satysfakcję z
mojej niepewności, jak to wszystko się skończy.
Za to
dziewczyna z dużą radością podchodzi do Richarda i na powitanie
całuje go w policzek. Nie mogę uwierzyć, że jest aż tak
bezpośrednia. Widać, że nie marnuje czasu i od razu wzięła się
za realizację zleconego jej zadania.
Najgorsze jest jednak to,
że Richardowi wcale nie przeszkadza jej zuchwałość. Lustruje ją
uważnym spojrzeniem. Wygląda na to, że wyraźnie mu się
spodobała. Odwzajemnia jej uśmiech, zdecydowanie coraz bardziej
oczarowany jej urodą. Mogłam się tego spodziewać. Przecież ja
przy niej, staję się kompletnie niezauważalna. Dodatkowo jej nic
nie ogranicza w przeciwieństwie do mnie. Mogła sobie pozwolić na
wszystko w osiągnięciu swojego celu, którym stała się
najważniejsza dla mnie osoba.
- Będę na górze.
Cedric z łaski swojej. Poproś Marię, żeby pokazała Charlotte
pokój albo sam to zrób. Przygotowała jej ten na dole - postanawiam
opuścić to zgromadzenie i tak jestem tu zbędna.
Nie byłam w
stanie dłużej patrzeć na to, jak Charlotte przymila się do
Richarda. Nie rozumiałam samej siebie. Przecież on nie należał do
mnie, a mimo wszystko myśl, że stracę go na rzecz innej była nie
do zniesienia. Byłam taka głupia. Łudziłam się, że zatrzymam go
przy sobie, nie oferując nic w zamian. Nikt nie wytrzymałby długo,
takiej niepewności. Jaką nieustannie mu serwowałam. Dlatego nie
mogłam, oczekiwać od niego nie wiadomo czego.
Nie
zdążam nawet dojść do drzwi, prowadzących do sypialni. Gdy
słyszę czyjeś szybkie kroki za sobą.
- Amelia, poczekaj -
Richard łapie mnie za rękę, próbując zatrzymać.
-
Potrzebujesz czegoś ode mnie? Myślałam, że dotrzymasz towarzystwa
naszej nowej koleżance. Widziałam, że się polubiliście. Wybacz,
ale nie najlepiej się czuję. Chciałabym się położyć - nie
potrafię się powstrzymać od tej aluzji. Zazdrość przemawiająca
przeze mnie, była niestety silniejsza.
- Tylko mi nie mów, że
też dałaś się nabrać - patrzy na mnie rozbawiony.
- Nabrać
na co? - nie rozumiem, o czym mówi.
- Na moje rzekome
zainteresowanie Charlotte. Od kiedy tylko ją zobaczyłem, wiedziałem
co się tutaj święci. Dodatkowo Cedric był dla mnie zadziwiająco
miły. A to utwierdziło mnie w jego podstępie - tłumaczy mi
spokojnie, ale ja wciąż nie bardzo rozumiem.
- Mimo wszystko,
byłeś nią bardzo zaoferowany. Nie ma się w końcu, co dziwić.
Jest bardzo ładna - choć staram się do niej nie porównywać,
wiedziałam że na każdym polu w starciu z nią, wypadam bardzo
blado.
- Żartujesz? Ta dziewczyna to jakiś koszmar. Przecież
ona ma pusto w głowie, a tego nie nadrobi nawet wyglądem. Udawałem,
że jestem nią zainteresowany, żeby Cedric pomyślał, że jego
plan zaczyna działać. Wtedy zadowolony ze swojego zwycięstwa,
straci czujność i przestanie cię pilnować oraz kontrolować na
każdym kroku. Dzięki temu, łatwiej nam będzie, znaleźć dla
siebie trochę czasu - patrzę na niego, zastanawiając się czy mówi
prawdę. Chciał się poświęcić dla kilku chwil ze mną? Czy może
raczej, zwyczajnie mnie zwodził.
- Naprawdę? W końcu masz
prawo do ułożenia sobie życia z kimś innym. Niczego sobie nie
obiecywaliśmy. Ja nawet nie wiem, czy to co jest między nami,
traktujesz poważnie - mówię cicho. Nie patrząc mu w oczy.
-
Powiedziałem ci już, że zależy mi tylko na tobie. Kiedy w to, w
końcu uwierzysz? Myślisz, że od tak mógłbym zapomnieć o tym, co
jest między nami i na twoich oczach, uganiać się za inną?
Przypominam ci, że nie jestem Cedriciem - widzę, że jest
rozczarowany moimi podejrzeniami i brakiem wiary w jego szczere
zamiary wobec mnie.
- Przepraszam. Ja po prostu, nieustannie
boję się, że pewnego dnia stracę cię na zawsze. Wszyscy są
przeciwni naszej znajomości i robią wszystko, żeby nas rozdzielić.
Jestem tym zmęczona i przestaję panować nad sytuacją - tłumaczę
mu.
- Więc wymyślmy coś i wyjedźmy gdzieś na kilka dni
tylko we dwoje. Odpoczniesz od tego wszystkiego i nabierzesz
dystansu. Szczególnie teraz, gdy Cedric znowu pokazuje swoje obłudne
oblicze - jego propozycja jest bardzo kusząca. Ale raczej niemożliwa
do zrealizowania, chociaż przypominam sobie o swoim obowiązku
przymiarki sukni ślubnej. To byłby idealny moment.
- Może to
by się dało nawet zrealizować. Wspominałam ci, że w przyszłym
tygodniu muszę wyjechać. Moglibyśmy razem się tam udać. Tylko co
zrobić, aby Cedric się nie połapał? Jeśli obydwoje znikniemy w
tym samym czasie? On nie jest głupi, a na naszą dwójkę jest
szczególnie wyczulony - zastanawiam się głośno. Chcąc znaleźć
jakieś rozwiązanie.
- Ja się tym zajmę. Coś wymyślę -
uśmiecham się w jego stronę. Mam nadzieję, że nam się to uda.
-
A co z Charlotte. Będziesz spędzał z nią czas? - próbuję się
czegoś dowiedzieć, odnośnie jego dalszego zachowania wobec niej.
- Jeśli ma nam się udać ten wyjazd, to chyba będę
zmuszony. On musi się upewnić, że straciłem tobą
zainteresowanie. Przysięgam ci, że między nami do niczego nie
dojdzie. Zaufaj mi - prosi mnie, a ja choć jest to bardzo trudne.
Zgadzam się na ten szalony pomysł. Ze świadomością, że mogę
tego bardzo szybko pożałować.
- Ufam ci. Mam tylko nadzieję,
że chociaż ty mnie nie zawiedziesz - następne dni, będą dla mnie
wyjątkowo trudne.
- Obiecuję, że tego nie zrobię. Nie wiem
tylko, jak wytrzymam z daleka od ciebie, nadchodzące dni- całuje
mnie krótko i przytula do siebie.
- Dla mnie to na pewno,
będzie jeszcze trudniejsze do zniesienia - staram się, jak
najdłużej odciągnąć moment naszego rozstania. Wiedząc, że od
tej pory muszę zacząć grać rolę, odrzuconej i załamanej
obrotem sytuacji.
- Wszystko będzie dobrze, zazdrośnico -
naszą dalszą rozmowę, przerywa dźwięk czyiś kroków na
schodach.
Odsuwamy się szybko od siebie. I wiemy, że czas
zacząć naszą małą grę. Cedric jeszcze się przekona, na co tak
naprawdę mnie stać.
Wciąż nie do końca,
przekonana do tego szaleństwa. Odprowadzam Richarda wzrokiem, gdy
podąża do swojego pokoju. A ja mam zamiar, skupić się w
najbliższym czasie przede wszystkim na odkryciu tajemnicy Cedrica.
Na początku zacznę od dokładnego przeszukania jego gabinetu, gdy
jutro wyjdzie do pracy. To najprędzej tam, znajdę coś co pomoże
mi zrozumieć ostatnie poczynania jego i Marii.
Spoglądam
w stronę schodów, widząc zbliżającego się do mnie największego
obłudnika, jakiego poznałam. Z wyrazem rozbawienia podchodzi do
mnie, zapewne aby po raz kolejny poużywać sobie na mnie. Widocznie
jest przekonany, że znowu jestem zdana wyłącznie na siebie. Liczę,
że jeszcze kiedyś przekona się, jak bardzo się pomylił.
No i wrócił nasz kochany Cedric😑 Jest tak jak myślałam że ta cała Charlotte została przez niego przywieziona w jednym celu.Na początku przez chwilę pomyślałam że Richard jest nią zainteresowany.Dobrze że się pomyliłam 😉Choć to całe udawanie nie podoba mi się .Boję się że z tego wyjdzie niestety coś złego😑 Mam nadzieję że jednak się pomylę i Richard nie da się jej omotać.Mam też nadzieję że Amelia znajdzie coś w pokoju Cedrica . Bardzo mnie interesuje ta jego tajemnica z Marią.Ciekawi mnie też jak przebiegnie spotkanie z panią Grace i czy uda się Amelii wyciągnąć od niej jakieś ciekawe tajemnice.Trzymam kciuki żeby tak było.Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział 😊
OdpowiedzUsuńNo i wrócił pan domu 😂 oczywiście nie sam, a ż koleżanka, która otrzymała specjalne zadanie. Ale sobie to wymyślili hahaha wszystko zaplanowane. Nieźle. Dodam jeszcze że jak zwykle Cederik bez złośliwości i przykrych komentarzy to nie Cederik.
OdpowiedzUsuńNowa koleżanka Charlotte pewnie jest wyszkolona i dobrze wie co ma zrobić żeby wykonać diabelski plan zdobycia Richarda. W końcu zna się z Cederikiem...
Co do Richarda to trzymam kciuki żeby wytrzymał i nie poddał się tej lafiryndzie. On jest za dobry na takie girki chociaż z drugiej strony jest tylko chłopakiem...ale widać że zależy mu na Amelii i myśli tylko o niej. Cały czas szuka rozwiązania na ten chory ślub, który zbliża się wielkimi krokami.
Amelia w tym rozdziale najpierw musiała wysłuchać tych wszystkich przykrych komentarzy od diabelskiego narzeczonego. Musiała znosić obecność nowej zabawki Cederika i jeszcze zjadła dużo nerwów bo myślała że Richard wpadł w pułapkę! Ja jej z każdym rozdziałem coraz bardziej współczuję. Najważniejsze jednak żeby się nie podawała i walczyła o swoją przyszłość. Nie może przecież żyć tak jak zaplanowali jej to rodzice!
Czekam na next z zastanowieniem o co chodzi z tą Maria i podejrzanym przelewem bo nadal jest to tajemnica. Trzymam kciuki żeby plan Cederika I Charlotte się nie powiódł, a za to żeby wyszły plany Amelii i Richarda, bo wspólny wyjazd dobrze by im zrobił. Do następnego,
N
Zapraszam serdecznie na rozdział drugi :) https://allein-freunde.blogspot.com/ 😘
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie nadrabiania u Ciebie! :)