Budzę
się rano lekko rozczarowana, że Richarda nie ma już obok mnie.
Równocześnie wiedziałam, że tak jest lepiej. Uniknęliśmy
niezręczności i prawdopodobnie nieprzyjemnej scysji z Marią, gdyby
zastała nas razem. Nawet nie chcę myśleć, ilu osobom by o tym
doniosła i jakie konsekwencje, niosłoby to za sobą. Wczoraj
kompletnie, nie zastanawiałam się nad swoją prośbą. Myślałam
wyłącznie o tym, że nie chciałam zostać sama.
Wstaję
ze świadomością, że czas wrócić do rzeczywistości. Miniony
wieczór, nie może się więcej powtórzyć. Nie mogliśmy tak
ryzykować. Musiałam się zadowolić tym, co było do tej pory.
Jeśli nie chciałam narobić sobie, a przede wszystkim Richardowi
problemów i nieodwołalnie go stracić. Cedric był w końcu zdolny
do wszystkiego. Jego nieunikniony powrót, nastąpi lada dzień. A
wraz z tym, skończy się moja chwila spokoju i poczucia iluzorycznej
wolności. Coraz bardziej, czułam się w tym wszystkim zagubiona.
Sama już nie wiedziałam, co powinnam robić i jak się zachowywać.
Byłam rozdarta pomiędzy tym, czego chciałam, a tym do czego byłam
zobowiązana. Dodatkowo czeka mnie dzisiaj, trudna rozmowa z mamą. Z
każdą upływającą minutą, wydawała mi się ona, jeszcze
bardziej bezsensowna. Byłam przekonana, że będę musiała znaleźć
jakiś inny sposób na odwołanie tego ślubu. Przecież ona za nic
mnie nie zrozumie. Dla niej liczyły się tylko pieniądze i
luksus.
Delikatne pukanie do drzwi, wyrywa mnie z
moich niezbyt optymistycznych rozmyślań. Otwieram je, dostrzegając
za nimi Richarda. Mimowolnie uśmiecham się na jego widok.
Wystarczyło, że pojawiał się w pobliżu, a wszystko inne
przestawało mieć dla mnie znaczenie.
- Jak się dzisiaj
czujesz? - pyta, wchodząc do środka.
- Nie najgorzej. Niestety
spotkanie z mamą nie poprawia mi humoru - coraz bardziej się tym
denerwuję. Od zawsze nie dogadywałyśmy się ze sobą.
- Może
porozmawiamy z nią razem? Byłoby ci raźniej, a ona zrozumiałaby, że
niczego nie wyolbrzymiasz - choćbym chciała, nie mogłam się na to
zgodzić. Mama zapewne dostałaby szału, gdyby się dowiedziała, że
nie jesteśmy sobie z Richardem obojętni. Zrobiłaby wtedy wszystko,
aby raz na zawsze nas rozdzielić. Nie cofnęłaby się przed niczym,
aby osiągnąć swój cel.
- To bardzo zły pomysł. Nie znasz
jej. Potrafi być bardzo niemiła, jeśli widzi w kimś jakieś
zagrożenie dla swoich planów. Lepiej będzie, jak sama z nią
porozmawiam. Choć nie robię sobie większych nadziei - tłumaczę
spokojnie. Nie mogłam pozwolić, aby go niesprawiedliwe osądzała
albo co gorsza obrażała.
- W porządku. Ale tak na wszelki
wypadek, będę w pobliżu. Gdybyś zmieniła zdanie - cieszyło mnie
to, że zawsze mogłam liczyć na jego pomoc.
- Będę
pamiętała. Chciałam ci też podziękować za wczorajsze wsparcie i
za to, że ze mną zostałeś - mówię, a nasze spojrzenia się
spotykają i trwamy tak przez dłuższą chwilę. Spojrzeniem
próbujemy wyrazić to, czego nie potrafią słowa.
W
pewnym momencie, Richard zbliża się do mnie i składa delikatny
pocałunek na moich ustach. A ja odwzajemniam go, zamiast się
odsunąć. Nie potrafiłam się mu po prostu oprzeć. To tyle, jeśli
chodzi o nasze trzymanie się ma dystans. Nie potrafiliśmy wytrwać
nawet dnia. Przestawaliśmy nad sobą panować, a to nie mogło się
dobrze skończyć.
- To tak na przywitanie i na poprawę twojego
humoru – mówi z uśmiechem, gdy odsuwamy się od siebie. Następnie
wychodzi w mgnieniu oka, abym nie zdążyła po raz kolejny
zaprotestować, że nie mamy prawa do takiego zachowania.
Równocześnie nie miałam już siły dłużej zaprzeczać sama przed
sobą, że nie jestem w nim zakochana. To się po prostu stało, sama
nawet nie wiem, dokładnie kiedy. Szkoda tylko, że nie miałam
pojęcia, co z tym teraz zrobić.
Wczesnym
popołudniem z coraz większą niecierpliwością, oczekuję w
salonie na pojawienie się mojej rodzicielki. Jak zwykle się
spóźnia, zapewne z powodu wizyty u kosmetyczki albo jakiegoś
zabiegu, który ma powstrzymać jej starzenie się. Punktualność
nigdy nie była jej mocną stroną. Tak samo jak zaakceptowanie tego,
że nie należy już do najmłodszych. Robiła dosłownie wszystko,
aby oszukać czas.
Nigdy nie miałyśmy ze sobą dobrego
kontaktu. Od samego początku, nie interesowało jej moje wychowanie.
Powierzyła je, specjalnie wykwalifikowanym nianią, aby tylko zdjąć
z siebie ten obowiązek. Uważała, że samo urodzenie mnie, było
wystarczającym poświęceniem. Reszta należała do innych.
Gdy
słyszę w końcu dzwonek do drzwi. Biorę głęboki wdech i
przymykam na chwilę oczy. Staram się poukładać w swojej głowie,
wszystko co mam jej do przekazania. Przynajmniej ten jeden raz,
chciałabym aby wykazała się zrozumieniem i zachowała się, jak na
rodzica przystało.
-
Witaj, Amelio. Podobno miałaś do mnie pilną sprawę - kobieta w
średnim wieku o podobnych rysach twarzy do moich, która zwie się
moją mamą. Siada na jednej ze znajdujących się sof. Patrząc na
mnie z wyczekiwaniem i oznakami irytacji. Widocznie zepsułam jej
jakieś plany. Od niepamiętnych czasów, uważała rozmowy ze mną
za stratę czasu.
- To prawda. Chciałam jednak, aby tata też
był przy tej rozmowie. To dotyczy, także jego - zaczynam
spokojnie.
- Twój ojciec, jest bardzo zapracowany i nie ma
czasu na wysłuchiwanie twoich, jakiś kolejnych fanaberii. Ja
szczerze powiedziawszy, też nie mam na to zbytniej ochoty. Dlatego
przejdź w końcu do rzeczy - niecierpliwi się. A ja tracę resztki
złudnej nadziei, że okaże wobec mnie jakieś zrozumienie.
-
Chcę odwołać ślub. Nie chcę wychodzić za Cedrica. Nie kocham
go. Poza tym okropnie mnie traktuje, kompletnie nie szanując. Dłużej
nie dam rady tego znosić - mówię na jednym wdechu. Nawet na nią
nie patrząc. Obawiałam się jej reakcji.
- Słucham? Czyś ty
zwariowała? Nie ma mowy o żadnym odwoływaniu ślubu. Chyba na
głowę upadłaś, jeśli myślisz że się na to zgodzę. A twój
narzeczony, traktuje cię tak, jak na to zasługujesz. Widocznie
musiałaś sobie czymś zapracować na brak szacunku z jego strony -
podnosi głos, będąc oburzona moimi słowami.
- Proszę cię,
okaż mi choć raz zrozumienie. Wiesz jakim koszmarem jest życie u
jego boku? Ja już tego nie wytrzymuję - staram się ją
bezskutecznie przekonać.
- Przykro mi, to już postanowione.
Zostaniesz żona Cedrica, bez względu na wszystko. Osobiście tego
dopilnuje i nie obchodzą mnie, twoje żadne absurdalne wymówki. Jak
zwykle dramatyzujesz. Twój narzeczony to świetna partia. Jeszcze
kiedyś mi podziękujesz za to, że zaaranżowałam to małżeństwo
- nie mogę uwierzyć w to, co słyszę. Moja własna matka,
kompletnie się ze mną nie liczy. Dodatkowo uważając, że robi to
dla mojego dobra.
- Jak możesz? Naprawdę chcesz zniszczyć mi
do reszty życie? Nie rozumiesz, że nic do niego nie czuję poza
odrazą? - próbuję ją zmusić do jakiś ludzkich odruchów.
-
Myślisz, że ja wychodziłam za twojego ojca z miłości? Tak samo,
jak ty nie byłam zakochana. Ale popatrz, przeżyliśmy ze sobą tyle
lat i wszystko się jakoś ułożyło. Tak samo będzie w twoim
przypadku. Aranżowane małżeństwa są trwalsze i lepsze od tych z
miłości. Ona odchodzi równie szybko, jak się pojawia. Więc
przestań się nad sobą użalać i weź w garść. Pamiętaj, że
jesteś nam coś winna. Wraz z ojcem zapewniliśmy ci wszystko, co
najlepsze. Nie sądzisz, że powinnaś się nam za to odwdzięczyć?
- z każdym jej słowem, moja resztka pozytywnych uczyć, jakie wobec
niej żywiłam, odchodzi gdzieś daleko.
- Zmuszenie do zawarcia
małżeństwa nazywasz okazaniem troski? Jak możesz robić to
własnemu i jedynemu dziecku - czuję się okropnie bezsilna. Jestem
tylko marionetką swoich rodziców, którzy próbują robić ze mną,
co tylko chcą.
- Może zrozumiesz to, jak będziesz miała
własne dzieci. Ostrzegam cię, żebyś nie próbowała żadnych
numerów. Ten ślub się odbędzie, nawet jeśli będę cię musiała
do niego zmusić siłą. Nie przyniesiesz nam wstydu - patrzy na mnie
z pogardą. Jakby była rozczarowana z takiej córki. Nie miałam
pojęcia, co takiego jej zrobiłam, że aż tak bardzo mnie nie
nienawidzi.
- Nie jestem waszą własnością. Jestem dorosła i
mogę decydować sama za siebie - protestuję, ale nie robię tym na
niej większego wrażenia.
- Może i jesteś dorosła, ale wciąż
zależna od nas. W każdej chwili możemy cię wszystkiego pozbawić.
Tego właśnie chcesz? - po raz kolejny, ktoś próbuje groźbą
wymóc na mnie jakieś zachowanie. Jakby się zmówili.
- Nic od
was nie chcę. Pozwólcie mi tylko odejść i zostawcie w spokoju.
Czy ja tak dużo od was wymagam? - pytam bezradnie.
- Mam dość
tej bezsensownej rozmowy z tobą. Będzie tak, jak powiedziałam i
koniec dyskusji. W przyszłym tygodniu masz ostatnią przymiarkę
sukni ślubnej. Radzę ci się na niej pojawić i niczego nie
utrudniać - dostaję kolejne rozkazy. A moje słowa i uwagi są
kompletnie ignorowane. Na dodatek będę musiała przez tą sukienkę,
wyjechać przynajmniej na dwa dni. W końcu miejsce, w którym
została uszyta specjalnie dla mnie jest praktycznie na drugim końcu
kraju.
- A co jeśli tego nie zrobię? - pod wpływem chwilowej
odwagi, postanawiam ją sprowokować.
- Przekonasz się. Ale na
pewno nie będzie to nic dobrego dla ciebie. Nie radzę ci mnie
prowokować. Jestem twoją matką i żądam szacunku. Ostatnio na
zbyt dużo sobie pozwalasz. Maria także, skarżyła mi się na twoje
zachowanie. Nie tak cię wychowaliśmy - widzę, jak zaczyna zbierać
się do wyjścia. A ja w żadnym wypadku nie mam zamiaru jej
zatrzymywać i tak nic od niej nie uzyskam. Poza kolejnymi wyrzutami
i oskarżeniami.
- I jeszcze jedno. Nie myśl, że
nie wiem o twoim romansie z waszym gościem. To pewnie z jego powodu,
zaczęłaś się tak nagle buntować. Radzę ci to zakończyć, jak
najszybciej. Inaczej ja to zrobię. Cedric nie zasłużył sobie na
takie bezczelne traktowanie z twojej strony. To chyba jakiś cud, że
zgodził się z tobą ożenić. A ty jeszcze śmiesz na niego
narzekać, podczas gdy sama zachowujesz się skandalicznie - jej
ostatnie słowa, wprawiają mnie w osłupienie. Jestem pewna, że to
sprawka Marii. Ta kobieta zrobi wszystko, aby uprzykrzyć mi życie.
Chociażby poprzez rozpowiadanie naokoło nieprawdy. Podczas, gdy
Cedric może robić, co chce. A każdy uznaje go za ideał, ja zawsze
jestem posądzana o najgorsze rzeczy.
Ale
skoro wszyscy i tak są przekonani, że mam romans z Richardem. To
może zwyczajnie powinnam przestać ze sobą walczyć i dać im
rzeczywiste powody do takich oskarżeń? Gdybym była, jak swoja
matka, już dawno bym to zrobiła. Ona zawsze dostawała to, czego
chciała. Bez względu na to, ile po drodze osób
skrzywdziła.
Słysząc odgłos
zamykanych drzwi za moją rodzicielką, czuję jak ogarnia mnie na
nią wściekłość mieszająca się z rozczarowaniem i poczuciem
braku jakiegokolwiek wsparcia ze strony bliskich.
Wiedziałam,
że muszę znaleźć coś, czym mogłabym ją skompromitować w
oczach ojca. To było moje jedyne wyjście. Wtedy ze strachu przed
utratą wszystkiego, nie miałaby wyjścia i musiałaby przystać na
moje warunki. I choć była moją matką, dziś wyzbyłam się wobec
niej jakichkolwiek skrupułów. Nie miałam dużo czasu, ale od tego
zależała moja dalsza przyszłość. To było jedyne rozwiązanie,
abym raz na zawsze mogła się uwolnić od niej i jej nakazów. Bo w
to, że mój narzeczony zdecydowałby się łaskawie odstąpić od
tego małżeństwa. Zwyczajnie nie wierzyłam. On za nic, nie
przepuści sobie możliwości dostępu do pieniędzy mojej rodziny.
Realizację swojego, niezbyt eleganckiego planu.
Zacznę od spotkania z panią Grace. Ta sędziwa staruszka, lubowała
się niemal od zawsze w zbieraniu informacji o innych, szczególnie
tych kompromitujących. Uchodziła w naszym towarzystwie za
największą plotkarę, która potrafiła wyciągnąć z drugiego
człowieka nawet największy sekret. Jeśli moja matka miała coś na
sumieniu, ta kobieta na pewno o tym wiedziała. A ja musiałam jakoś
ją tylko przekonać, żeby podzieliła się ze mną tą wiedzą.
Byłam tak zdesperowana, że chwytałam się każdej możliwości.
Będąc przy tym, przygotowana na wszystko.
-
Po twojej minie wnioskuję, że nie poszło najlepiej - słyszę głos
Richarda, który siada obok mnie.
- Niestety. Ale spodziewałam
się tego. Nie mam zamiaru się jednak poddać i znajdę jakiś inny
sposób. Dodatkowo dowiedziałam się, że mamy ze sobą od dawna
romans, który mam jak najszybciej zakończyć - patrzy na mnie z
zaskoczeniem. Nie do końca rozumiejąc moje słowa.
- Skąd
twoja mama ma takie nieprawdziwe informacje? Przecież to jakaś
paranoja - Richard nie potrafi tego zrozumieć.
- Zapewne to
sprawka Marii. Ona już wyrobiła sobie, swój pogląd na naszą
relację i dzieli się nim z kim to tylko możliwe. Ale niech sobie
myślą, co chcą. Przestało już mi na tym zależeć - mówię
pewnie, opierając swoją głowę na jego ramieniu. Dzięki niemu,
zaczynałam robić się coraz odważniejsza i nie przejmowałam się
opinią innych na swój temat. To jego osoba, stanowiła moją
motywację do walki z całym swoim dotychczasowym otoczeniem.
-
Jutro mam obejrzeć kolejne mieszkania. Wybierzesz się ze mną? -
słyszę ciche pytanie Richarda, po krótkiej chwili milczenia, jakie
zapanowało między nami.
- Oczywiście, że z chęcią ci
potowarzyszę. Myślałam jednak, że jeszcze z tym trochę poczekasz
- temat jego nieuniknionej wyprowadzki z tego domu, wciąż jest dla
mnie nieprzyjemny.
- Przecież nie powiedziałem, że się
wyprowadzam. Nawet jeśli, jutro zdecyduję się na któreś z nich.
To zawsze możemy trochę nagiąć prawdę i wystawić cierpliwość
Cedrica na kolejną próbę. Mówiąc mu, że trzeba w nim
przeprowadzić remont albo coś w tym stylu. Zyskując tym trochę
czasu. W ostateczności nawet jeśli się stąd wyprowadzę to i tak
będziemy się widywać. Przecież ci obiecałem, że cię nie
opuszczę - odnajduje moją dłoń i łączy ze swoją.
- Mimo
wszystko, wolałabym mieć cię tutaj w pobliżu. Dzięki temu, czuję
się bezpieczniej i spokojniej - chciałam, żeby został tu jak
najdłużej. Najlepiej do momentu, kiedy i ja będę mogła stąd
wreszcie odejść.
- Nie bój się. Cedric cię więcej nie
skrzywdzi. Nie pozwolę mu na to. Dość się już przez niego
wycierpiałaś - pod wpływem impulsu, kompletnie się zapominając,
że Maria może pojawić się tutaj w każdej chwili. Całuję go
czule. Zapominając o całym bożym świecie. Tym razem to jednak
Richard, wykazuje się zdrowym rozsądkiem i po krótkiej chwili
przerywa nasz moment ucieczki od rzeczywistości.
- Maria może
nas zobaczyć. Nie chcę, żeby narobiła ci jeszcze większych
problemów - przytomnie mi przypomina.
- Masz rację. Nie możemy
dłużej się tak zachowywać. Takie coś może narobić tylko,
jeszcze większych szkód. Zresztą nie zasługujesz na coś takiego.
Powinieneś dać sobie ze mną spokój. To i tak nie ma żadnej
przyszłości - nie chciałam dłużej go zwodzić, skoro nie mogłam
czegokolwiek obiecać. I choć było to cholernie trudne, powinnam
pozwolić mu odejść. Za nim nie będzie za późno i zabrniemy w to
jeszcze bardziej.
- Tego nie powiedziałem. Nie potrafię dać
sobie z tobą spokoju. Mimo, że wiem jak wygląda sytuacja. Jestem
świadomy, na co się piszę. A przede wszystkim gotowy zaryzykować.
Wierzę, że już niedługo, będziesz wolna i wtedy będziemy mogli
naprawdę spróbować. Amelia, to przy tobie po raz pierwszy
poczułem, że mógłbym się naprawdę ustatkować. Do tej pory
myślałem, że to niemożliwe. Dlatego proszę cię, nie skreślaj
nas - jego wyznanie przyśpiesza bicie mojego serca. Nie mam pojęcia,
co powinnam mu odpowiedzieć.
- Richard, ja naprawdę nie chcę,
abyś później cierpiał z mojego powodu. Ja nie mogę ci
zagwarantować, że uda mi się uwolnić od Cedrica i swojej rodziny.
Nie mogę także wymagać, abyś czekał na mnie w nieskończoność.
A spotykanie się z tobą w tajemnicy, nie jest rozwiązaniem.
Powinniśmy chyba dać sobie trochę czasu, dopóki wszystko się nie
wyjaśni. I nie angażować się, jeszcze bardziej - próbuję go
przekonać, że tak będzie zwyczajnie lepiej.
- Problem w tym,
że ja już nie potrafię trzymać się od ciebie na stosowny
dystans. Staram się, ale kompletnie mi to nie wychodzi. To pokusa,
której nie potrafię się oprzeć - rozumiem go, ponieważ sama
czuję to samo. W ostatnim czasie, moje życie skomplikowało się
jeszcze bardziej. Mimo to, niczego nie żałuję. Poznanie Richarda to najlepsze, co mogło mi się przytrafić.
Naszą rozmowę przerywa, jak
zwykle pojawienie się Marii. Z wyraźnie zadowoloną miną. Zapewne
ma mi do przekazania coś, co po raz kolejny mi się nie spodoba.
-
Cedric przed chwilą mnie poinformował, że wraca pojutrze.
Dodatkowo podobno nie pojawi się sam. Będziemy mieć jeszcze
jednego gościa. Muszę przygotować dla niej pokój - patrzę na nią
kompletnie zdezorientowana. Czuję, że to jakiś kolejny podstęp
mojego narzeczonego. Nie dość, że znowu będę musiała znosić
jego obecność i nieustanne humory. To jeszcze będę musiała
uważać na jego kolejne intrygi.
- Na nią? - pytam, chcąc się
dowiedzieć czegoś więcej. Czyżby to była jakaś jego nowa
zdobycz?
- To jakaś dobra znajoma Cedrica, która chciałaby
trochę odpocząć od zgiełku życia w stolicy. Ale to chyba nie
problem. Przecież ty uwielbiasz zajmować się naszymi gośćmi.
Więc będziesz miała jeszcze jednego – patrzy z niezadowoleniem
na Richarda i wychodzi z salonu. Kompletnie mi się to wszystko nie
podoba. Czuję, że wraz z pojawieniem się tej tajemniczej
dziewczyny. Przybędą także, kolejne problemy. Cedric zwyczajnie
musiał mieć jakiś cel, aby zaprosić ją do domu.
Najgorsza rzecz, że ja miałam malutką nadzieją, że mama zrozumie Amelię i pomoże jej w pozbyciu się Cederika. Wierzyłam w to, chociaż wiedziałam, że tak nie może się stać, bo przecież był prolog i to było by za łatwe. Naprawdę miałam ta malutką nadzieję, ale już z wejściem matki straciłam ją. Ta kobieta nie powinna się nazywać mamą, bo jak może robić swojemu jedynemu dziecku coś takiego?! Nawet nie próbowała jej rozumieć nie mówiąc już o zrozumieniu...Widać jakie ma priorytety w życiu, czyli pieniądze.
OdpowiedzUsuńNa szczęście Amelia, nie traci nadziei, bo spodziewała się tego wszystkiego. Trzymam kciuki żeby wszystko jakoś się ułożyło. Dobrze, że ma po swojej stronie Richarda, który ogromnie ją wspiera. Mieć kogoś takiego przy sobie to same plusy. W dodatku między nimi zaczyna się dziać, bo ciągnie ich do siebie jak magnesy! I dobrze, kibicuję im.
Maria na końcu, ale mimo tego, że powiedziała tylko kilka kwestii to weszła jak bomba. Jest dziwną kobieta, ale no nie mogę napisać, że jej nie lubię. Jest czarnym charakterkiem, ale jest prze zabawna. Jak przeczytałam, jak powiedziała, że przecież Amelia lubi zajmować się gośćmi to kolejny jej nie zaszkodzi to zlałam się ze śmiechu. Normalnie nie mogłam powstrzymać tej karuzeli i plus za to dla Marii.
W następnym rozdziale wrócić Cederik, którego chwilę nie było więc pewnie zacznie się jazda. Na dodatek nie wróci sam, bo z jakąś koleżanką! Czy koleżanka, będzie taką koleżanką jak Laura? Znając życie to pewnie coś w tym stylu dla nas przyszykowałaś, więc czekam z niecierpliwością,
N
Normalnie odnoszę wrażenie że jej matka( o ile w ogóle idzie ją tak nazwać ) jest gorsza niż Cedric i Maria razem wzięci.Najbliższa osoba Amelii traktuje ją okropnie, jak jakiś niepotrzebny przedmiot.Urodziła ją, oddała nianią na wychowanie żeby się jej pozbyć , a teraz wepchnęła w ręce bezdusznego Cedrica. Normalnie jakiś obłęd. Mam nadzieję że Amelii szybko uda się coś na nią znaleźć. Albo może w końcu spotka się z ojcem i on jej pomoże. Choć w to raczej też nie wierzę.Maria jak to ona znowu musiała namieszać, dodając coś od siebie. Zastanawiam się czemu ona tak bardzo nie lubi Amelii i robi wszystko by uprzykrzyć jej życie.Mam nadzieję że Richard naprawdę nie odpuści i będzie czekał na Amelię aż ta poukłada wszystkie swoje sprawy.Zastanawia mnie kim będzie tajemnicza kobieta z którą wróci Cedric.Czy to kolejna jego kochanka ? Czy sprowadza ją specjalnie żeby namieszać w relacji Amelii i Richarda?Po nim można się już wszystkiego spodziewać.Jak zwykle czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuń