wtorek, 13 lutego 2018

Rozdział 11


Budzę się rano lekko rozczarowana, że Richarda nie ma już obok mnie. Równocześnie wiedziałam, że tak jest lepiej. Uniknęliśmy niezręczności i prawdopodobnie nieprzyjemnej scysji z Marią, gdyby zastała nas razem. Nawet nie chcę myśleć, ilu osobom by o tym doniosła i jakie konsekwencje, niosłoby to za sobą. Wczoraj kompletnie, nie zastanawiałam się nad swoją prośbą. Myślałam wyłącznie o tym, że nie chciałam zostać sama.



Wstaję ze świadomością, że czas wrócić do rzeczywistości. Miniony wieczór, nie może się więcej powtórzyć. Nie mogliśmy tak ryzykować. Musiałam się zadowolić tym, co było do tej pory. Jeśli nie chciałam narobić sobie, a przede wszystkim Richardowi problemów i nieodwołalnie go stracić. Cedric był w końcu zdolny do wszystkiego. Jego nieunikniony powrót, nastąpi lada dzień. A wraz z tym, skończy się moja chwila spokoju i poczucia iluzorycznej wolności. Coraz bardziej, czułam się w tym wszystkim zagubiona. Sama już nie wiedziałam, co powinnam robić i jak się zachowywać. Byłam rozdarta pomiędzy tym, czego chciałam, a tym do czego byłam zobowiązana. Dodatkowo czeka mnie dzisiaj, trudna rozmowa z mamą. Z każdą upływającą minutą, wydawała mi się ona, jeszcze bardziej bezsensowna. Byłam przekonana, że będę musiała znaleźć jakiś inny sposób na odwołanie tego ślubu. Przecież ona za nic mnie nie zrozumie. Dla niej liczyły się tylko pieniądze i luksus.



Delikatne pukanie do drzwi, wyrywa mnie z moich niezbyt optymistycznych rozmyślań. Otwieram je, dostrzegając za nimi Richarda. Mimowolnie uśmiecham się na jego widok. Wystarczyło, że pojawiał się w pobliżu, a wszystko inne przestawało mieć dla mnie znaczenie.
- Jak się dzisiaj czujesz? - pyta, wchodząc do środka.
- Nie najgorzej. Niestety spotkanie z mamą nie poprawia mi humoru - coraz bardziej się tym denerwuję. Od zawsze nie dogadywałyśmy się ze sobą.
- Może porozmawiamy z nią razem? Byłoby ci raźniej, a ona zrozumiałaby, że niczego nie wyolbrzymiasz - choćbym chciała, nie mogłam się na to zgodzić. Mama zapewne dostałaby szału, gdyby się dowiedziała, że nie jesteśmy sobie z Richardem obojętni. Zrobiłaby wtedy wszystko, aby raz na zawsze nas rozdzielić. Nie cofnęłaby się przed niczym, aby osiągnąć swój cel.
- To bardzo zły pomysł. Nie znasz jej. Potrafi być bardzo niemiła, jeśli widzi w kimś jakieś zagrożenie dla swoich planów. Lepiej będzie, jak sama z nią porozmawiam. Choć nie robię sobie większych nadziei - tłumaczę spokojnie. Nie mogłam pozwolić, aby go niesprawiedliwe osądzała albo co gorsza obrażała.
- W porządku. Ale tak na wszelki wypadek, będę w pobliżu. Gdybyś zmieniła zdanie - cieszyło mnie to, że zawsze mogłam liczyć na jego pomoc.
- Będę pamiętała. Chciałam ci też podziękować za wczorajsze wsparcie i za to, że ze mną zostałeś - mówię, a nasze spojrzenia się spotykają i trwamy tak przez dłuższą chwilę. Spojrzeniem próbujemy wyrazić to, czego nie potrafią słowa.





W pewnym momencie, Richard zbliża się do mnie i składa delikatny pocałunek na moich ustach. A ja odwzajemniam go, zamiast się odsunąć. Nie potrafiłam się mu po prostu oprzeć. To tyle, jeśli chodzi o nasze trzymanie się ma dystans. Nie potrafiliśmy wytrwać nawet dnia. Przestawaliśmy nad sobą panować, a to nie mogło się dobrze skończyć.
- To tak na przywitanie i na poprawę twojego humoru – mówi z uśmiechem, gdy odsuwamy się od siebie. Następnie wychodzi w mgnieniu oka, abym nie zdążyła po raz kolejny zaprotestować, że nie mamy prawa do takiego zachowania. Równocześnie nie miałam już siły dłużej zaprzeczać sama przed sobą, że nie jestem w nim zakochana. To się po prostu stało, sama nawet nie wiem, dokładnie kiedy. Szkoda tylko, że nie miałam pojęcia, co z tym teraz zrobić.




Wczesnym popołudniem z coraz większą niecierpliwością, oczekuję w salonie na pojawienie się mojej rodzicielki. Jak zwykle się spóźnia, zapewne z powodu wizyty u kosmetyczki albo jakiegoś zabiegu, który ma powstrzymać jej starzenie się. Punktualność nigdy nie była jej mocną stroną. Tak samo jak zaakceptowanie tego, że nie należy już do najmłodszych. Robiła dosłownie wszystko, aby oszukać czas.
Nigdy nie miałyśmy ze sobą dobrego kontaktu. Od samego początku, nie interesowało jej moje wychowanie. Powierzyła je, specjalnie wykwalifikowanym nianią, aby tylko zdjąć z siebie ten obowiązek. Uważała, że samo urodzenie mnie, było wystarczającym poświęceniem. Reszta należała do innych.




Gdy słyszę w końcu dzwonek do drzwi. Biorę głęboki wdech i przymykam na chwilę oczy. Staram się poukładać w swojej głowie, wszystko co mam jej do przekazania. Przynajmniej ten jeden raz, chciałabym aby wykazała się zrozumieniem i zachowała się, jak na rodzica przystało.





- Witaj, Amelio. Podobno miałaś do mnie pilną sprawę - kobieta w średnim wieku o podobnych rysach twarzy do moich, która zwie się moją mamą. Siada na jednej ze znajdujących się sof. Patrząc na mnie z wyczekiwaniem i oznakami irytacji. Widocznie zepsułam jej jakieś plany. Od niepamiętnych czasów, uważała rozmowy ze mną za stratę czasu.
- To prawda. Chciałam jednak, aby tata też był przy tej rozmowie. To dotyczy, także jego - zaczynam spokojnie.
- Twój ojciec, jest bardzo zapracowany i nie ma czasu na wysłuchiwanie twoich, jakiś kolejnych fanaberii. Ja szczerze powiedziawszy, też nie mam na to zbytniej ochoty. Dlatego przejdź w końcu do rzeczy - niecierpliwi się. A ja tracę resztki złudnej nadziei, że okaże wobec mnie jakieś zrozumienie.

- Chcę odwołać ślub. Nie chcę wychodzić za Cedrica. Nie kocham go. Poza tym okropnie mnie traktuje, kompletnie nie szanując. Dłużej nie dam rady tego znosić - mówię na jednym wdechu. Nawet na nią nie patrząc. Obawiałam się jej reakcji.
- Słucham? Czyś ty zwariowała? Nie ma mowy o żadnym odwoływaniu ślubu. Chyba na głowę upadłaś, jeśli myślisz że się na to zgodzę. A twój narzeczony, traktuje cię tak, jak na to zasługujesz. Widocznie musiałaś sobie czymś zapracować na brak szacunku z jego strony - podnosi głos, będąc oburzona moimi słowami.






- Proszę cię, okaż mi choć raz zrozumienie. Wiesz jakim koszmarem jest życie u jego boku? Ja już tego nie wytrzymuję - staram się ją bezskutecznie przekonać.
- Przykro mi, to już postanowione. Zostaniesz żona Cedrica, bez względu na wszystko. Osobiście tego dopilnuje i nie obchodzą mnie, twoje żadne absurdalne wymówki. Jak zwykle dramatyzujesz. Twój narzeczony to świetna partia. Jeszcze kiedyś mi podziękujesz za to, że zaaranżowałam to małżeństwo - nie mogę uwierzyć w to, co słyszę. Moja własna matka, kompletnie się ze mną nie liczy. Dodatkowo uważając, że robi to dla mojego dobra.
- Jak możesz? Naprawdę chcesz zniszczyć mi do reszty życie? Nie rozumiesz, że nic do niego nie czuję poza odrazą? - próbuję ją zmusić do jakiś ludzkich odruchów.






- Myślisz, że ja wychodziłam za twojego ojca z miłości? Tak samo, jak ty nie byłam zakochana. Ale popatrz, przeżyliśmy ze sobą tyle lat i wszystko się jakoś ułożyło. Tak samo będzie w twoim przypadku. Aranżowane małżeństwa są trwalsze i lepsze od tych z miłości. Ona odchodzi równie szybko, jak się pojawia. Więc przestań się nad sobą użalać i weź w garść. Pamiętaj, że jesteś nam coś winna. Wraz z ojcem zapewniliśmy ci wszystko, co najlepsze. Nie sądzisz, że powinnaś się nam za to odwdzięczyć? - z każdym jej słowem, moja resztka pozytywnych uczyć, jakie wobec niej żywiłam, odchodzi gdzieś daleko.
- Zmuszenie do zawarcia małżeństwa nazywasz okazaniem troski? Jak możesz robić to własnemu i jedynemu dziecku - czuję się okropnie bezsilna. Jestem tylko marionetką swoich rodziców, którzy próbują robić ze mną, co tylko chcą.
- Może zrozumiesz to, jak będziesz miała własne dzieci. Ostrzegam cię, żebyś nie próbowała żadnych numerów. Ten ślub się odbędzie, nawet jeśli będę cię musiała do niego zmusić siłą. Nie przyniesiesz nam wstydu - patrzy na mnie z pogardą. Jakby była rozczarowana z takiej córki. Nie miałam pojęcia, co takiego jej zrobiłam, że aż tak bardzo mnie nie nienawidzi.
- Nie jestem waszą własnością. Jestem dorosła i mogę decydować sama za siebie - protestuję, ale nie robię tym na niej większego wrażenia.
- Może i jesteś dorosła, ale wciąż zależna od nas. W każdej chwili możemy cię wszystkiego pozbawić. Tego właśnie chcesz? - po raz kolejny, ktoś próbuje groźbą wymóc na mnie jakieś zachowanie. Jakby się zmówili.
- Nic od was nie chcę. Pozwólcie mi tylko odejść i zostawcie w spokoju. Czy ja tak dużo od was wymagam? - pytam bezradnie.






- Mam dość tej bezsensownej rozmowy z tobą. Będzie tak, jak powiedziałam i koniec dyskusji. W przyszłym tygodniu masz ostatnią przymiarkę sukni ślubnej. Radzę ci się na niej pojawić i niczego nie utrudniać - dostaję kolejne rozkazy. A moje słowa i uwagi są kompletnie ignorowane. Na dodatek będę musiała przez tą sukienkę, wyjechać przynajmniej na dwa dni. W końcu miejsce, w którym została uszyta specjalnie dla mnie jest praktycznie na drugim końcu kraju.
- A co jeśli tego nie zrobię? - pod wpływem chwilowej odwagi, postanawiam ją sprowokować.
- Przekonasz się. Ale na pewno nie będzie to nic dobrego dla ciebie. Nie radzę ci mnie prowokować. Jestem twoją matką i żądam szacunku. Ostatnio na zbyt dużo sobie pozwalasz. Maria także, skarżyła mi się na twoje zachowanie. Nie tak cię wychowaliśmy - widzę, jak zaczyna zbierać się do wyjścia. A ja w żadnym wypadku nie mam zamiaru jej zatrzymywać i tak nic od niej nie uzyskam. Poza kolejnymi wyrzutami i oskarżeniami.





- I jeszcze jedno. Nie myśl, że nie wiem o twoim romansie z waszym gościem. To pewnie z jego powodu, zaczęłaś się tak nagle buntować. Radzę ci to zakończyć, jak najszybciej. Inaczej ja to zrobię. Cedric nie zasłużył sobie na takie bezczelne traktowanie z twojej strony. To chyba jakiś cud, że zgodził się z tobą ożenić. A ty jeszcze śmiesz na niego narzekać, podczas gdy sama zachowujesz się skandalicznie - jej ostatnie słowa, wprawiają mnie w osłupienie. Jestem pewna, że to sprawka Marii. Ta kobieta zrobi wszystko, aby uprzykrzyć mi życie. Chociażby poprzez rozpowiadanie naokoło nieprawdy. Podczas, gdy Cedric może robić, co chce. A każdy uznaje go za ideał, ja zawsze jestem posądzana o najgorsze rzeczy.

Ale skoro wszyscy i tak są przekonani, że mam romans z Richardem. To może zwyczajnie powinnam przestać ze sobą walczyć i dać im rzeczywiste powody do takich oskarżeń? Gdybym była, jak swoja matka, już dawno bym to zrobiła. Ona zawsze dostawała to, czego chciała. Bez względu na to, ile po drodze osób skrzywdziła.




Słysząc odgłos zamykanych drzwi za moją rodzicielką, czuję jak ogarnia mnie na nią wściekłość mieszająca się z rozczarowaniem i poczuciem braku jakiegokolwiek wsparcia ze strony bliskich.
Wiedziałam, że muszę znaleźć coś, czym mogłabym ją skompromitować w oczach ojca. To było moje jedyne wyjście. Wtedy ze strachu przed utratą wszystkiego, nie miałaby wyjścia i musiałaby przystać na moje warunki. I choć była moją matką, dziś wyzbyłam się wobec niej jakichkolwiek skrupułów. Nie miałam dużo czasu, ale od tego zależała moja dalsza przyszłość. To było jedyne rozwiązanie, abym raz na zawsze mogła się uwolnić od niej i jej nakazów. Bo w to, że mój narzeczony zdecydowałby się łaskawie odstąpić od tego małżeństwa. Zwyczajnie nie wierzyłam. On za nic, nie przepuści sobie możliwości dostępu do pieniędzy mojej rodziny. 


Realizację swojego, niezbyt eleganckiego planu. Zacznę od spotkania z panią Grace. Ta sędziwa staruszka, lubowała się niemal od zawsze w zbieraniu informacji o innych, szczególnie tych kompromitujących. Uchodziła w naszym towarzystwie za największą plotkarę, która potrafiła wyciągnąć z drugiego człowieka nawet największy sekret. Jeśli moja matka miała coś na sumieniu, ta kobieta na pewno o tym wiedziała. A ja musiałam jakoś ją tylko przekonać, żeby podzieliła się ze mną tą wiedzą. Byłam tak zdesperowana, że chwytałam się każdej możliwości. Będąc przy tym, przygotowana na wszystko.



- Po twojej minie wnioskuję, że nie poszło najlepiej - słyszę głos Richarda, który siada obok mnie.
- Niestety. Ale spodziewałam się tego. Nie mam zamiaru się jednak poddać i znajdę jakiś inny sposób. Dodatkowo dowiedziałam się, że mamy ze sobą od dawna romans, który mam jak najszybciej zakończyć - patrzy na mnie z zaskoczeniem. Nie do końca rozumiejąc moje słowa.
- Skąd twoja mama ma takie nieprawdziwe informacje? Przecież to jakaś paranoja - Richard nie potrafi tego zrozumieć.
- Zapewne to sprawka Marii. Ona już wyrobiła sobie, swój pogląd na naszą relację i dzieli się nim z kim to tylko możliwe. Ale niech sobie myślą, co chcą. Przestało już mi na tym zależeć - mówię pewnie, opierając swoją głowę na jego ramieniu. Dzięki niemu, zaczynałam robić się coraz odważniejsza i nie przejmowałam się opinią innych na swój temat. To jego osoba, stanowiła moją motywację do walki z całym swoim dotychczasowym otoczeniem.


- Jutro mam obejrzeć kolejne mieszkania. Wybierzesz się ze mną? - słyszę ciche pytanie Richarda, po krótkiej chwili milczenia, jakie zapanowało między nami.
- Oczywiście, że z chęcią ci potowarzyszę. Myślałam jednak, że jeszcze z tym trochę poczekasz - temat jego nieuniknionej wyprowadzki z tego domu, wciąż jest dla mnie nieprzyjemny.
- Przecież nie powiedziałem, że się wyprowadzam. Nawet jeśli, jutro zdecyduję się na któreś z nich. To zawsze możemy trochę nagiąć prawdę i wystawić cierpliwość Cedrica na kolejną próbę. Mówiąc mu, że trzeba w nim przeprowadzić remont albo coś w tym stylu. Zyskując tym trochę czasu. W ostateczności nawet jeśli się stąd wyprowadzę to i tak będziemy się widywać. Przecież ci obiecałem, że cię nie opuszczę - odnajduje moją dłoń i łączy ze swoją.
- Mimo wszystko, wolałabym mieć cię tutaj w pobliżu. Dzięki temu, czuję się bezpieczniej i spokojniej - chciałam, żeby został tu jak najdłużej. Najlepiej do momentu, kiedy i ja będę mogła stąd wreszcie odejść.
- Nie bój się. Cedric cię więcej nie skrzywdzi. Nie pozwolę mu na to. Dość się już przez niego wycierpiałaś - pod wpływem impulsu, kompletnie się zapominając, że Maria może pojawić się tutaj w każdej chwili. Całuję go czule. Zapominając o całym bożym świecie. Tym razem to jednak Richard, wykazuje się zdrowym rozsądkiem i po krótkiej chwili przerywa nasz moment ucieczki od rzeczywistości.






- Maria może nas zobaczyć. Nie chcę, żeby narobiła ci jeszcze większych problemów - przytomnie mi przypomina.
- Masz rację. Nie możemy dłużej się tak zachowywać. Takie coś może narobić tylko, jeszcze większych szkód. Zresztą nie zasługujesz na coś takiego. Powinieneś dać sobie ze mną spokój. To i tak nie ma żadnej przyszłości - nie chciałam dłużej go zwodzić, skoro nie mogłam czegokolwiek obiecać. I choć było to cholernie trudne, powinnam pozwolić mu odejść. Za nim nie będzie za późno i zabrniemy w to jeszcze bardziej.
- Tego nie powiedziałem. Nie potrafię dać sobie z tobą spokoju. Mimo, że wiem jak wygląda sytuacja. Jestem świadomy, na co się piszę. A przede wszystkim gotowy zaryzykować. Wierzę, że już niedługo, będziesz wolna i wtedy będziemy mogli naprawdę spróbować. Amelia, to przy tobie po raz pierwszy poczułem, że mógłbym się naprawdę ustatkować. Do tej pory myślałem, że to niemożliwe. Dlatego proszę cię, nie skreślaj nas - jego wyznanie przyśpiesza bicie mojego serca. Nie mam pojęcia, co powinnam mu odpowiedzieć.
- Richard, ja naprawdę nie chcę, abyś później cierpiał z mojego powodu. Ja nie mogę ci zagwarantować, że uda mi się uwolnić od Cedrica i swojej rodziny. Nie mogę także wymagać, abyś czekał na mnie w nieskończoność. A spotykanie się z tobą w tajemnicy, nie jest rozwiązaniem. Powinniśmy chyba dać sobie trochę czasu, dopóki wszystko się nie wyjaśni. I nie angażować się, jeszcze bardziej - próbuję go przekonać, że tak będzie zwyczajnie lepiej.
- Problem w tym, że ja już nie potrafię trzymać się od ciebie na stosowny dystans. Staram się, ale kompletnie mi to nie wychodzi. To pokusa, której nie potrafię się oprzeć - rozumiem go, ponieważ sama czuję to samo. W ostatnim czasie, moje życie skomplikowało się jeszcze bardziej. Mimo to, niczego nie żałuję. Poznanie Richarda to najlepsze, co mogło mi się przytrafić. 





Naszą rozmowę przerywa, jak zwykle pojawienie się Marii. Z wyraźnie zadowoloną miną. Zapewne ma mi do przekazania coś, co po raz kolejny mi się nie spodoba.
- Cedric przed chwilą mnie poinformował, że wraca pojutrze. Dodatkowo podobno nie pojawi się sam. Będziemy mieć jeszcze jednego gościa. Muszę przygotować dla niej pokój - patrzę na nią kompletnie zdezorientowana. Czuję, że to jakiś kolejny podstęp mojego narzeczonego. Nie dość, że znowu będę musiała znosić jego obecność i nieustanne humory. To jeszcze będę musiała uważać na jego kolejne intrygi.
- Na nią? - pytam, chcąc się dowiedzieć czegoś więcej. Czyżby to była jakaś jego nowa zdobycz?
- To jakaś dobra znajoma Cedrica, która chciałaby trochę odpocząć od zgiełku życia w stolicy. Ale to chyba nie problem. Przecież ty uwielbiasz zajmować się naszymi gośćmi. Więc będziesz miała jeszcze jednego – patrzy z niezadowoleniem na Richarda i wychodzi z salonu. Kompletnie mi się to wszystko nie podoba. Czuję, że wraz z pojawieniem się tej tajemniczej dziewczyny. Przybędą także, kolejne problemy. Cedric zwyczajnie musiał mieć jakiś cel, aby zaprosić ją do domu. 

2 komentarze:

  1. Najgorsza rzecz, że ja miałam malutką nadzieją, że mama zrozumie Amelię i pomoże jej w pozbyciu się Cederika. Wierzyłam w to, chociaż wiedziałam, że tak nie może się stać, bo przecież był prolog i to było by za łatwe. Naprawdę miałam ta malutką nadzieję, ale już z wejściem matki straciłam ją. Ta kobieta nie powinna się nazywać mamą, bo jak może robić swojemu jedynemu dziecku coś takiego?! Nawet nie próbowała jej rozumieć nie mówiąc już o zrozumieniu...Widać jakie ma priorytety w życiu, czyli pieniądze.
    Na szczęście Amelia, nie traci nadziei, bo spodziewała się tego wszystkiego. Trzymam kciuki żeby wszystko jakoś się ułożyło. Dobrze, że ma po swojej stronie Richarda, który ogromnie ją wspiera. Mieć kogoś takiego przy sobie to same plusy. W dodatku między nimi zaczyna się dziać, bo ciągnie ich do siebie jak magnesy! I dobrze, kibicuję im.
    Maria na końcu, ale mimo tego, że powiedziała tylko kilka kwestii to weszła jak bomba. Jest dziwną kobieta, ale no nie mogę napisać, że jej nie lubię. Jest czarnym charakterkiem, ale jest prze zabawna. Jak przeczytałam, jak powiedziała, że przecież Amelia lubi zajmować się gośćmi to kolejny jej nie zaszkodzi to zlałam się ze śmiechu. Normalnie nie mogłam powstrzymać tej karuzeli i plus za to dla Marii.
    W następnym rozdziale wrócić Cederik, którego chwilę nie było więc pewnie zacznie się jazda. Na dodatek nie wróci sam, bo z jakąś koleżanką! Czy koleżanka, będzie taką koleżanką jak Laura? Znając życie to pewnie coś w tym stylu dla nas przyszykowałaś, więc czekam z niecierpliwością,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Normalnie odnoszę wrażenie że jej matka( o ile w ogóle idzie ją tak nazwać ) jest gorsza niż Cedric i Maria razem wzięci.Najbliższa osoba Amelii traktuje ją okropnie, jak jakiś niepotrzebny przedmiot.Urodziła ją, oddała nianią na wychowanie żeby się jej pozbyć , a teraz wepchnęła w ręce bezdusznego Cedrica. Normalnie jakiś obłęd. Mam nadzieję że Amelii szybko uda się coś na nią znaleźć. Albo może w końcu spotka się z ojcem i on jej pomoże. Choć w to raczej też nie wierzę.Maria jak to ona znowu musiała namieszać, dodając coś od siebie. Zastanawiam się czemu ona tak bardzo nie lubi Amelii i robi wszystko by uprzykrzyć jej życie.Mam nadzieję że Richard naprawdę nie odpuści i będzie czekał na Amelię aż ta poukłada wszystkie swoje sprawy.Zastanawia mnie kim będzie tajemnicza kobieta z którą wróci Cedric.Czy to kolejna jego kochanka ? Czy sprowadza ją specjalnie żeby namieszać w relacji Amelii i Richarda?Po nim można się już wszystkiego spodziewać.Jak zwykle czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń