Przeglądam
wyjęte przez siebie ubrania, nie mogąc się zdecydować, co
powinnam na siebie założyć. Zazwyczaj nie przywiązywałam do tego
większej wagi. Ale dzisiejszego wieczoru, chciałam wyglądać
olśniewająco. Aby ta jedna, konkretna osoba nie potrafiła oderwać
ode mnie wzroku.
Spoglądając
na zegarek orientuję się, że nie pozostało mi już dużo czasu,
dlatego postanawiam zdecydować się na bordową sukienkę. Lubiłam
ten kolor, dodatkowo świetnie się dziś
komponował z moim niezbyt mocnym makijażem i ulubioną
torebką.
Schodzę
na dół, zauważając że Richard już na mnie czeka. Patrzy
na mnie z niespotykanym dotąd oniemieniem. Widocznie udało mi się
osiągnąć zamierzony cel. Niestety, nie
zdążam nawet do niego podejść, gdy z jak pod ziemi wyrasta przed
nami Maria.
-
Wybieracie się dokądś? - pyta przymilnym głosem, patrząc na nas
przenikliwie. Jak
widać znów wciela się w szpiega, a poranna rozmowa nie przyniosła
żadnych rezultatów.
-
Tak. Ale nie mam zamiaru ci się spowiadać - odpowiadam
nieprzyjemnie. Wciąż nie mogąc jej darować ostatnich kłamstw.
-
Nie wymagam tego od ciebie. W
końcu to nie moja sprawa, co robisz gdy twojego narzeczonego nie ma
w pobliżu. Sama wiesz, jakie może to nieść za sobą konsekwencje. Chciałam ci tylko przekazać, że twoja mama dzwoniła z informacją, że sama
jutro złoży ci wizytę. Abyś
nie musiała się fatygować, podobno masz do niej pilną sprawę.
Twój ojciec niestety, musiał niespodziewanie wyjechać - jak zwykle moi kochani rodzice, wszystko muszą
komplikować. Jestem pewna, że w takiej sytuacji, nic nie uzyskam.
Moja rodzicielka będzie
nieprzejednana,
to ona w głównej mierze jest inicjatorką tego małżeństwa. Za
nic nie cofnie przed realizacją swojego pomysłu.
Dlatego
miałam
nadzieję, że uda mi się przekonać ojca do swoich racji, a on
przynajmniej
tym razem jakoś wpłynie na swoją żonę. Tymczasem, jak zwykle
mnie zignorował. W takim przypadku byłam przekonana, że moja jutrzejsza rozmowa z mamą, skończy się tylko kolejną kłótnią.
-
Dziękuję za informację, Mario. A teraz przepraszam, ale trochę się
nam śpieszy - mówię oficjalnie.
Bez
większego zastanowienia, łapię Richarda za rękę i ciągnę go za
sobą w stronę wyjścia. Nie obchodziło mnie, co ona sobie o tym
wszystkim pomyśli ani, czy powie o tym Cedricowi. Przestało mi
zależeć na odgrywaniu roli posłusznej i oddanej narzeczonej. Ona i
tak nie przyniosła
mi nic dobrego.
-
Domyślam się, że rodzice znowu skomplikowali ci plany? - słyszę
pytanie Richarda, gdy jesteśmy już w połowie
drogi.
-
Jak zawsze. Jeszcze nigdy nie zrobili tego o co ich poprosiłam.
Nawet na krótką, wspólną rozmowę nie mają czasu - mój żal do
nich, z każdym dniem stawał się coraz większy. Od samego
początku, nie zapewnili mi nic poza pieniędzmi. Do których i tak
mogą mi w każdej chwili odebrać prawo. Nie
dość, że nie miałam normalnego dzieciństwa to jeszcze teraz,
próbują ostatecznie mnie unieszczęśliwić.
-
Może nie będzie tak źle. Twoja mama powinna
w końcu,
okazać
ci zrozumienie, gdy dowie się o tym, jak traktuje cię Cedric -
kręcę przecząco głową.
-
Nie liczyłabym na to. Ona uważa, że to ja ponoszę wyłączną
odpowiedzialność za jego zachowanie. I sobie na nie zasłużyłam.
Ale może zmienimy temat, nie chcę psuć sobie tego wieczoru - nie
miałam ochoty myśleć,
a już tym bardziej rozmawiać
o
swoich relacjach
z rodziną.
Na
szczęście następne godziny, skutecznie pozwalają mi zapomnieć o
wszystkich złych rzeczach, które mnie ostatnio spotkały. A także
o czekającej mnie trudnej i niezwykle trudnej batalii o rozpoczęcie
życia od nowa i to na swoich warunkach.
Kolacja
w gustownej, ale
niezbyt ekskluzywnej restauracji,
w
jakich tysiące razy miałam okazję bywać z Cedriciem.
Upływa
nam na niekończącej się rozmowie na przeróżne tematy. Tracimy
przy tym, kompletnie poczucie czasu. Tylko przy Richardzie, mogłam
przestać w końcu udawać i być naprawdę sobą. Był jedyną znaną
mi osobą, która potrafiła dostrzec
prawdziwą
mnie. Tą
zbyt
mocno wrażliwą i z licznymi słabościami. Którą
było zranić okropnie łatwo.
Najważniejsze było jednak to, że potrafił to
zaakceptować i w przeciwieństwie do innych, nie próbował mnie
zmieniać. Był
tak całkowicie inny od Cedrica. Dlaczego to nie on został moim
narzeczonym? Przy nim mogłabym spędzić resztę
swojego życia bez najmniejszego zawahania.
-
Wracamy? - pyta, gdy wychodzimy na zewnątrz.
-
Jeszcze nie. Chciałabym pójść na krótki spacer, jest taki ładny
i ciepły wieczór. Zgodzisz się? - patrzę na niego, z proszącą
miną. Nie
chciałam jeszcze wracać do rzeczywistości, która wcale nie była
zachęcająca.
-
Przecież wiesz, że nie potrafię ci odmawiać. Nie wiem, jak ty to
robisz. Ale byłbym gotowy zrobić dla ciebie, praktycznie wszystko -
w odpowiedzi na jego słowa, splatam nieśmiało nasze dłonie ze
sobą. Wiedziałam, że nie powinnam. Ale nie umiałam się
powstrzymać.
Spacerujemy
między uliczkami, nie wiele mówiąc. Ale akurat w tym momencie,
słowa nie były mi potrzebne. Wystarczała mi sama jego obecność.
-
Zabierzesz mnie kiedyś na jakieś zawody? Chciałabym zobaczyć, jak
to wszystko wygląda - do niedawna, nie miałam kompletnie pojęcia o
niczym, co związane z tą dyscypliną.
Teraz dołączyło to do długiej listy rzeczy, które miałam zamiar
zmienić.
-
Kiedy tylko będziesz chciała - zapewnia.
-
Wiesz, że prawdopodobnie zabraknie mi życia, aby odwdzięczyć ci
się za wszystko, co dla mnie robisz - byłam przekonana, że gdyby
nie on. Nie odważyłabym się, przynajmniej spróbować wyrwać z
więzienia w jakim tkwię już od bardzo dawna.
-
Nie musisz tego robić. Wystarczy mi, że usłyszę kiedyś z twoich
ust, że jesteś w końcu szczęśliwa. To będzie dla mnie
wystarczające - już w tamtej chwili wiedziałam, że aby mi się to
udało. Jego rola w moim życiu, będzie musiała być znacząca.
-
Dziękuję
za cudowny wieczór. Naprawdę świetnie się bawiłam - mówię, gdy
wchodzimy po schodach prowadzących na górę. Nie pamiętam już,
kiedy byłam tak zadowolona po powrocie do domu.
- Mi też było
bardzo miło, spędzić czas w twoim towarzystwie. To czysta
przyjemność - odpowiada z uśmiechem, gdy dochodzimy pod drzwi
prowadzące do mojej sypialni.
- Chyba najwyższy czas się
pożegnać, jest strasznie późno. Dobranoc - wypowiadam te słowa z
żalem, całując go następnie w policzek. Z chęcią w ogóle bym
się z nim nie rozstawała. W jego obecności, zapominałam o
wszystkich swoich problemach przez chociażby te kilka godzin.
-
Dobranoc - odpowiada i oddala się powoli w stronę zajmowanego przez
siebie pokoju.
Z poczuciem rozczarowania, że po raz kolejny
zmarnowaliśmy szansę na zmianę czegokolwiek pomiędzy nami. Ale
również świadomości, że to prawdopodobnie, jedyne dobre
rozwiązanie
na tę chwilę. Mam już zamiar wejść do środka, gdy
nieoczekiwanie zostaje mi to uniemożliwione, ktoś łapie mnie za
rękę i odkręca w swoją stronę.
- Amelia,
przepraszam. Dłużej nie dam już
rady się
powstrzymywać
- zaskoczona nie mam nawet, jak zareagować, gdy Richard przyciąga
mnie do siebie i łączy nasze usta w tak długo wyczekiwanym przeze
mnie pocałunku. W tym momencie, wszystko dookoła przestaje mieć
dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Liczy się tylko on i ta chwila
pomiędzy nami, gdzie choć na krótki moment, przestajemy walczyć
sami ze sobą i dajemy się ponieść
emocjom. Wszystkie myśli z mojej głowy nagle wyparowują. Potrafię
się skupić wyłącznie na jego, coraz zachłanniejszych
pocałunkach, które kompletnie obezwładniają mój zdrowy rozsądek.
Po kilku chwilach, instynktownie
przysuwam się, jeszcze bliżej Richarda. Praktycznie przylegając do
niego całym swoim ciałem. Przyjemność zaczyna mieszać się z
coraz większymi wyrzutami sumienia. Przecież nie powinnam pozwolić,
aby do tego w ogóle doszło. Nie miałam prawa robić mu nadziei,
kiedy jeszcze nic odnośnie mojej przyszłości, nie było pewne.
Poza tym mimo, że całe moje życie było oparte na pozorach i
kłamstwach. Wciąż byłam narzeczoną innego. Nie czułam się z
tym dobrze, ani właściwie. Pierścionek tkwiący na moim serdecznym
palcu, jeszcze nigdy mi tak nie ciążył. Nie chodziło mi nawet o
zachowanie
wierności Cedricowi, bo on kompletnie nic dla mnie nie znaczył, ale
o zasady i własne poczucie moralności.
- Nie
powinniśmy - protestuję bez większego przekonania, gdy na sekundę
odrywamy się od siebie, aby zaczerpnąć potrzebnego nam
powietrza.
- Zdaję sobie sprawę, że nie powinniśmy, że
zwyczajnie nie wypada i łamiemy tysiące panujących zasad. Ale to
nie zmienia faktu, że tego chcemy i nie potrafimy dłużej tego
przed sobą ukrywać. Więc proszę cię, zapomnijmy choćby ten
jeden, jedyny raz o tym, jak to wszystko jest skomplikowane. Dziś
jesteśmy tylko my - szepcze mi do ucha, zaczynając schodzić swoimi
pocałunkami na moją szyję. Przez co, już zupełnie tracę
zdolność do racjonalnego myślenia. Ulegam mu, nie potrafiąc
zwyczajnie tego przerwać. Niczego w życiu tak nie pragnęłam, jak
jego osoby. Chciałam, aby był tylko mój i należał wyłącznie do
mnie. Równocześnie wiedziałam, że to powinno działać w obydwie
strony, a aktualnie to zwyczajnie niemożliwe. Bo ja choć mogłam
zaprzeczać ile tylko chciałam, na razie należałam do kogoś
innego.
Nie wiem nawet kiedy, znajdujemy się
w sypialni. Coraz bardziej ogarnięci wzajemnym pożądaniem.
Wiedziałam, że pocałunki przestają nam wystarczać i obydwoje
chcielibyśmy pójść dalej. Byłam świadoma do czego to zmierza.
Bałam się tego ze względu na doświadczenia z
przeszłości,
ale równocześnie czułam się gotowa mu zaufać. Myślałam, że
się uda i wszystko będzie, tak jak powinno. W końcu poczuję się
kochana i zaznam choćby złudnego wrażenia, że jestem dla kogoś
tą najważniejszą. Przecież chciałam tego całą sobą. Pragnęłam
go każdą cząstką siebie. To się nie mogło nie
udać.
Niestety, gdy jego dłonie coraz
odważniej podążają w stronę zapięcia mojej sukienki. Moja
wewnętrzna blokada, która miałam nadzieję, że zniknęła. W
najmniej oczekiwanym momencie, znów daje o sobie znać. Walczę sama
ze sobą, starając się ją zwalczyć, ale upokarzające
wspomnienia, rujnują całą moją pewność siebie i momentalnie
przynoszą otrzeźwienie. Mimowolnie odsuwam się od Richarda. Nie
potrafiąc dłużej tego kontynuować.
- Przepraszam, ale nie
mogę - mówię ledwo słyszalnie, mając ochotę się rozpłakać.
Jeśli nawet przy nim, nie potrafiłam się uwolnić od tamtych
wydarzeń. Bałam się, że do końca życia, nie uda mi się wyzbyć
tego okropnego poczucia, że jestem do niczego i strachu, że tamta
sytuacja może się znowu powtórzyć. W tym momencie nienawidziłam
Cedrica, jeszcze bardziej niż zwykle. Za to, że doprowadził mnie
do takiego stanu.
- Zrobiłem coś nie tak? -
Richard pyta kompletnie zdezorientowany. Równocześnie zaniepokojony
moją reakcją.
- Nie, to w żadnym wypadku, nie jest twoja
wina. To po prostu ja, mam problem sama ze sobą - siadam na łóżku,
zła na samą siebie, że wszystko popsułam. Chowam twarz w
dłoniach, walcząc ze łzami bezsilności.
- Amelia, co się
stało? Jeśli to dla ciebie dzieje się za szybko, rozumiem. Nie
musisz się martwić. Nigdy bym cię nie zmusił do czegoś, czego
nie chcesz - przytula mnie do siebie. A ja od razu wtulam się w
niego, cicho szlochając.
- To nie o to chodzi. Chciałam i chcę
tego nadal, tak samo jak ty. Ale równocześnie nie potrafię się
przełamać. Bo to wszystko znowu do mnie wróciło - tłumaczę
nieskładnie. Myślami wracając do wydarzeń, które spowodowały
mój aktualny
stan. Wszystko na nowo staje mi przed oczami, powodując jeszcze
większe poczucie żalu i goryczy.
- Proszę cię, powiedz mi
czy ktoś cię kiedyś skrzywdził albo zostałaś zmuszona do czegoś
wbrew sobie? - Richard patrzy wprost na mnie, wyraźnie nie wiedząc
jak powinien się zachować. Wiedziałam, że nie uniknę tłumaczeń.
Niestety
nie
byłam przekonana, czy jestem na nie gotowa. To było takie
upokarzające.
- Owszem, czuję się skrzywdzona, ale na
szczęście nie w sposób, jaki myślisz. Bo skoro nie radzę sobie z
tym, co może wydawać się nieznaczącą
błahostką.
To po czymś dużo gorszym, nigdy bym się nie podniosła. Byłabym
na to zwyczajnie za słaba - dostrzegam na jego twarzy chwilowy wyraz
ulgi, ale wciąż pozostaje zaniepokojony moim zachowaniem.
-
Jesteś w stanie opowiedzieć mi, co takiego się wydarzyło, że
masz takie uprzedzenia? - waham się, co powinnam zrobić. Do tej
pory, nigdy o tym z nikim nie rozmawiałam. To wciąż było dla mnie
bardzo bolesne. Postanawiam jednak zebrać się na odwagę i biorąc
głęboki wdech, zaczynam mówić.
- Kilka miesięcy temu, tuż
po moich zaręczynach z Cedriciem. Kiedy jeszcze nie było między
nami, aż tak źle jak teraz. I mogliśmy się ze sobą jakoś
porozumieć. Zachował się okropnie w stosunku do mnie i wciąż nie
mogę sobie z tym, jak widać poradzić. Wszystko zaczęło się,
gdy wróciliśmy
z jakiejś, kolejnej kolacji z jego znajomymi. Nie znosiłam tych
wyjść, ale wtedy starałam się robić wszystko, aby go tylko
zadowolić. Cedric niestety był w złym humorze i po raz kolejny już
od progu, zaczął
robić mi wyrzuty, że wciąż go odrzucam i nie pozwalam do siebie
zbliżyć. A on ma dość czekania, w końcu jestem jego narzeczoną
i powinnam wiedzieć, że mam względem niego obowiązki. Miałam
dość codziennego wysłuchiwania podobnych słów i w końcu, będąc
pod nieustanną presją po prostu uległam. Popełniając jeden z
największych błędów swojego życia.
Nie
miałam i
nadal nie mam, dużego
doświadczenia w tych sprawach. Łudziłam się więc, że Cedric to
zrozumie i zadba, abym się dobrze czuła. Niestety bardzo się
rozczarowałam. Było okropnie, czekałam jedynie na to, aby się to
zwyczajnie skończyło. Kompletnie nie liczył się ze mną. Jakbym
była jakąś rzeczą, z którą może sobie zrobić, co tylko chce.
Od samego początku, chodziło mu jedynie o zaspokojenie własnych
potrzeb. Będąc przy tym brutalnym. Prosiłam, żeby był
delikatniejszy, ale kompletnie mnie nie słuchał. Gdy było po
wszystkim, prosto w oczy powiedział mi, że to był najgorszy seks w
całym jego życiu i jak zwykle nie zapomniał dodać, że jestem do
niczego. A potem zwyczajnie sobie wyszedł, dodatkowo następnego
dnia udając, że nic się nie stało. Przepłakałam całą noc,
czując się upokorzona i wykorzystana. Przez niego, coś co powinno
być przyjemnością i wyrazem
uczuć, zmieniło się dla mnie w koszmar i traumę. Myślałam, że
to już za mną i udało mi się z tym uporać, ale jak widać, wcale
tak nie jest. Cedricowi wraz z moimi rodzicami, udało się zniszczyć
mi życie na praktycznie każdej płaszczyźnie - ostatnie słowa
wypowiadam
ze łzami w oczach. Nie potrafiąc się dłużej opanowywać.
-
Tak mi przykro. Jak on śmiał, zrobić coś takiego? Nie daruję mu
tego wszystkiego. Zapłaci za wszystko, co ci zrobił - łapię go
uspokajająco za rękę.
- Obiecaj mi, że nie zrobisz nic
głupiego. Nie możesz narobić sobie przeze mnie problemów. On
tylko na to czeka - staram się go przekonać do swoich racji.
-
Nie mogę ci tego obiecać. Czas, żeby w końcu poniósł jakieś
konsekwencje swoich czynów. Amelia, musisz się od niego uwolnić.
To nie może dłużej trwać - sama mam tego świadomość, ale to
nie jest niestety takie łatwe.
- Zrobię to, jeszcze tylko
trochę muszę wytrzymać. Nie mówmy dzisiaj już więcej o tym. I
tak wszystko zepsułam, to miało się inaczej potoczyć - mówię ze
wstydem. Cedric miał rację, że jestem beznadziejna.
- Niczego
nie zepsułaś. Poczekam tak długo, aż ostatecznie mi zaufasz i
będziesz gotowa. Nieważne
kiedy to nastąpi.
Razem sobie ze wszystkim poradzimy. Z Cedriciem, twoimi rodzicami i
nie najlepszymi wspomnieniami z przeszłości. Nie zostawię cię z
tym samej - jego słowa, bardzo mnie zaskakują.
- Razem? Jak ty
to sobie wyobrażasz? Przecież to teraz, zwyczajnie niemożliwe.
Powinniśmy zostać przy tym, co było dotychczas. Przed dzisiejszym
wieczorem. Tak będzie lepiej. Nie
będę robić ci nadziei, która potem może okazać się złudna. I
tak już na zbyt dużo pozwoliłam -
staram się go przekonać, wiedząc że to jedyne dobre
rozwiązanie.
- Przecież wiesz, że to się i tak nie uda. Jest
już na to za późno. Zależy
mi na tobie i czego bym nie zrobił, nie potrafię wybić sobie
ciebie z głowy
- wiedziałam, że ma rację. Będzie
nam strasznie ciężko zachować dystans. Ale
nie mogłam mu jej przyznać.
- Przynajmniej spróbujmy –
proszę, właściwie wbrew sobie. A już na pewno swoim uczuciom.
- Zostaniesz ze mną do rana? - pytam, gdy leżę
już w łóżku. A Richard stawia na szafce kubek z gorącą
czekoladą, od zawsze pomagającą mi na moje zmartwienia, którą
przygotował specjalnie dla mnie.
- Przecież sama
powiedziałaś, że mieliśmy wrócić do tego, co było - przypomina
mi z uśmiechem. Wyraźnie
zadowolony z mojej prośby.
-
Ale dopiero od jutra. Dzisiaj mieliśmy o wszystkim zapomnieć,
pamiętasz? - powtarzam jego wcześniejsze słowa. Chcąc jeszcze
przez parę godzin, mieć go przy sobie. Bo kolejny raz, może się
już więcej nie powtórzyć.
Richard bez słowa
kładzie się przy mnie. Praktycznie od razu się do niego przytulam.
Chciałabym, żeby tak było każdego wieczoru. Ale niesprawiedliwy
los postanowił inaczej, przy okazji dobijając mnie pokazaniem tego,
jak mogłabym być szczęśliwa, gdybym tylko miała normalne życie. Staram się, jak najdłużej nie zasypiać. Aby móc nacieszyć się tą ulotną chwilą namiastki szczęścia, jaką odczuwam.
___________________
Kilkanaście razy zaczynałam pisać ten rozdział od początku, ale nadal jest beznadziejny. 😫 Wstawiam go, bo i tak nic lepszego już nie wymyślę. Chyba powoli tracę swoją wenę....
A co ty mówisz! Mi się rozdział podoba i to bardzo. W końcu doczekałam się gorącego momentu między Amelią a Richardem! Ogromnie mnie to cieszy. Fajnie, że wieczór im się udał. Była kolacja, był spacer, który musiał być super przyjemny, a po powrocie był i pocałunek. Myślałam, że wylądują w łóżku, ale powstrzymały ich bolesne wspomnienie Amelii.
OdpowiedzUsuńWspomnienia o Cederiku, który jak zwykle pokazał nam się od najgorszej strony. Potraktował swoją narzeczoną jak rzecz, która posłużyła mu do ulżenia sobie. Po czym jeszcze obdarował ją niemiłymi słowami. Kurde z rozdziału na rozdział on staje się coraz gorszy i to mnie martwi.
Wracając do Amelii, która powstrzymała to wszystko i nie zdradziła narzeczonego, który w przeciwieństwie do niej robi to nałogowo. Szkoda, mogła się nie zatrzymywać! Jej też należy się przecież szczęście. Oczywiście rozumiem, że przez tą całą sytuację z Cederikiem ma blokadę. Mam nadzieję, że z czasem się jej pozbędzie.
Czekam na następny rozdział, w którym zapewne rozmowa z mamą Amelii. Coś czuję, że z tej mamy będzie niezłe ziółko.
Aha chciałam też wspomnieć o Marii, która wyjątkowo w tym rozdziale nie miała swoich złotych myśli i nie knuła za dużo. Czekam tylko aż wróci Cederik, bo wtedy jak oboje zasiądą to jak opracują znowu jakiś plan z tych swoich złotych planów to pewnie ręce opadną.
Pozdrawiam cieplutko i cieszę się, że jeszcze przed chwilą zajrzałam na blogera i mogłam przeczytać rozdzialik. Idealny przed snem. Proszę też nie wątpić w swoje umiejętności bo nic im nie brakuje.
Przesyłam dużo weny i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!
N
No chyba zwariowałaś:D Rozdział świetny, zresztą jak wszystkie. Coś mi szwankuje i dopiero dziś dostałam powiadomienie że dodałaś ;) Ucieszyła mnie kolacja i spacer, i ogólnie całą sytuacja między nimi. Oprócz wspomnień tego co zrobił ten cholerny Cedric.Szkoda że ojciec Amelii znowu ją zignorował i wyjechał, z nim na pewno poszło by jej łatwiej. Za to ta jej matka już z samych opisów mi się nie podoba.I aż współczuję Amelii tej rozmowy. Na pewno będzie bardzo ciężko i nic nie pójdzie tak jak tego oczekuje. Normalnie aż boję się tego jak wróci Cedric i Maria opowie mu o wspólnym wyjściu Amelii i Richarda. Jak ją znam doda pewno jeszcze coś od siebie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. I zgadzam się z Natolą. Co do za wątpliwości do tego rozdziału.Naprawdę jest ekstra. :)
OdpowiedzUsuń