Wspólne
śniadanie, upływa w nerwowej atmosferze. Laura nieustannie posyła
w moją stronę, zaniepokojone spojrzenia. Wciąż bojąc się, że
zdradzę Olivierowi, czego byłam świadkiem ostatniej nocy. Wtedy
skończyłoby się jej życie w luksusie i spełnianie każdej
możliwej zachcianki. Gdyby Olivier ją zostawił, zostałaby z
niczym. Jej rodzina nigdy nie należała do najzamożniejszych. Ale
ja nie miałam zamiaru jej pogrążyć. Nie jestem, jak ona. Która z
premedytacją, wykorzystałaby natychmiast taką wiedzę. Gdybym
miała charakter
obecnych tutaj osób, jej idealny świat właśnie legł by w
gruzach. Tylko, że to i tak w niczym by nie pomogło. Mam teraz
ważniejsze sprawy niż Laura i jej wierność mężowi.
Cedric
za to, jak zwykle udaje, że nic się nie stało. Widocznie
zupełnie nie posiadał sumienia, inaczej już dawno zastanowiłby
się nad swoim postępowaniem.
Nie
mogłam zrozumieć, jak mógł zrobić takie świństwo swojemu
najlepszemu przyjacielowi. Dla niego nie liczył się już nikt.
Istniał jedynie on i
jego pragnienia.
-
Co się z wami dzieje? Jesteście jakoś dziwnie milczący. Stało
się coś, o czym nie wiem? - Olivier w końcu zauważa dziwne
zachowanie naszej trójki.
-
Wszystko w porządku. Po prostu niektórzy, mieli kłopoty ze snem
podczas ubiegłej nocy - mimo wszystko, nie potrafię odmówić sobie
tej drobnej uszczypliwości, na którą Laura bardzo nerwowo reaguje.
Z trudem przełykając
pitą
przez nią kawę. Miło było choć przez chwilę, popatrzyć jak nie
góruje nad innymi i czuje się niepewnie.
-
Amelia, po
prostu
nie mogła zasnąć. A ja postanowiłem dotrzymać jej towarzystwa.
Dlatego jesteśmy trochę
zmęczeni - Cedric próbuje opanować sytuację i uspokoić coraz
bardziej zdenerwowaną Laurę. Może liczy na powtórkę ich
poprzedniej
schadzki? Jestem tym wszystkim rozbawiona, choć wiem że nie
powinnam. Przebywanie w ich obecności, źle na mnie wpływało.
-
Kochanie, nie najlepiej się czuję. Chyba pójdę się położyć -
Laura zwraca się do Oliviera i w pośpiechu wychodzi. Widać
kompletnie nie radzi sobie z tym, co się wczoraj wydarzyło. Wcale
nie jest mi jej żal, mogła się liczyć z konsekwencjami. Może w
końcu dotarło do niej, że pewnych rzeczy się nie robi. Egoizm
kompletnie ją zaślepił.
Po
śniadaniu, udaję się do przydzielonego nam pokoju, aby w spokoju
przetrwać czas, który pozostał nam do wyjazdu. Nie mogłam
doczekać się tego momentu. Niestety pojawienie się wściekłego
Cedrica, burzy mój spokój.
-
Co ty wyprawiasz? Chyba cię ostrzegałem, żebyś nie próbowała
żadnych numerów. Już zapomniałaś, że to nie ty tutaj rządzisz?
- patrzy na mnie z wymalowaną ma twarzy furią.
-
Niby, co ja takiego zrobiłam? Co ty w ogóle sobie wyobrażasz? Na
moich oczach całujesz się z Laurą, a ja mam udawać, że nic się
nie stało? - nie pozostaje mu dłużna. Mam dość jego zachowania.
I traktowania mnie, jak marionetki z którą może zrobić, co tylko
chce.
-
Skoro jakiś czas temu, dałaś mi do zrozumienia, że wiesz o moich
skokach w bok. To na co mam się ukrywać? Ciebie to i tak nie
obchodzi - wprost nie mogę uwierzyć, że naprawdę to powiedział.
-
Twoja bezczelność nie zna granic. Czy ty naprawdę nie widzisz, kim
się stałeś? - pytam, próbując w jakiś sposób do niego dotrzeć.
Nie uzyskuję jednak żadnych rezultatów.
-
Skończ tą swoją umoralniającą gadkę.
Nie będę tego słuchał. Sama też nie jesteś święta. Myślisz,
że nie wiem o kim tak myślisz, gdy całkowicie odpływasz? Ale
jeszcze się rozczarujesz i
to bardzo niedługo.
Dobrze, że przynajmniej nie będę musiał z tobą wracać. Bo nie
zniósłbym, dłużej twojej obecności - jego ostatnie słowa
wzbudzają moje zainteresowanie.
-
O czym ty znowu mówisz? - chcę poznać jakieś
szczegóły.
-
Dostałem pilny telefon. Wyjeżdżam na kilka dni do Berlina, muszę
opanować kryzys w jednym z oddziałów firmy. Pojadę bezpośrednio
stąd - cieszy mnie ta wiadomość. Los chyba naprawdę, zaczyna mi
sprzyjać. Mam zamiar skorzystać z jego nieobecności i porozmawiać
z rodzicami. Tak, aby nie mógł mi w tym przeszkodzić. Dodatkowo
nie będę musiała go oglądać i znosić jego towarzystwa w domu.
-
Udanej podróży - mówię z przekąsem, gdy zaczyna pakować swoje
rzeczy.
-
Na pewno taka będzie. Tak samo, jak atrakcje czekające mnie na
miejscu - Cedric jest naprawdę naiwny, jeśli myśli że takimi
słowami wzbudzi u mnie cokolwiek. Nie zależało mi na nim, nawet w
najmniejszym stopniu.
-
Robisz się coraz bardziej żałosny - po wczorajszym dniu, jestem
dużo odważniejsza i przestaję się liczyć ze słowami. Czym
jeszcze bardziej go denerwuję.
-
A ty pyskata. Radzę ci utemperować ten język, inaczej ja to w
końcu zrobię. A wtedy przestanie być miło - słyszę od niego na
pożegnanie, po czym wychodzi bez zbędnych słów na do widzenia.
Zostawiając mnie samą. Ignoruję jego słowa. Mimowolnie
uśmiechając się do siebie z nadzieją, że być może już
niedługo, mój koszmar dobiegnie końca. A Cedric stanie się tylko
złym wspomnieniem. Wtedy mogłabym rozpocząć nowe życie, w którym
odnalazłabym szczęście.
Nie
tracąc więcej czasu, postawiam jak najszybciej spakować swoje
rzeczy i opuścić to nieprzychylne mi miejsce. Nic mnie już tutaj
nie trzymało. Poza tym, czekała mnie długa droga powrotna.
Będąc
gotowa, postanawiam pożegnać się z Olivierem. Nie chcąc wyjść
na niegrzeczną i niewdzięczną za gościnę. Mogłam nie darzyć go
zbytnią sympatią, ale zasługiwał na szacunek.
Za
to z Laurą nie miałam zamiaru się widzieć. Była zbyt wyrachowana
i zepsuta, aby choćby spróbować zrozumieć swoje błędy.
Pukam
niepewnie do gabinetu Oliviera.
Czekając na zaproszenie.
-
Amelia, nie spodziewałem się ciebie. Potrzebujesz
czegoś?
- obdarza mnie zaskoczonym spojrzeniem.
-
Chciałam
się pożegnać i podziękować za poświęcony nam czas - uśmiecham
się słabo, chcąc mieć już za sobą rozmowę z nim.
-
Już wyjeżdżasz? Nie masz za, co dziękować. To była przyjemność
gościć ciebie tutaj - mam wrażenie, że po raz pierwszy jego słowa
są naprawdę szczere. Co mnie bardzo dziwi. Byłam pewna, że nie
znosi mnie równie mocno, jak jego żona.
-
W takim razie do zobaczenia - żegnam
się z nim. Chcąc opuścić jego dom.
-
Poczekaj - nieoczekiwanie zatrzymuje mnie.
-
Tak? - pytam, nie mając pojęcia o co może jeszcze
chodzić.
-
Może to głupio zabrzmi, ale nie powinnaś wychodzić za Cedrica.
Zasługujesz na kogoś lepszego niż on. Jesteś inna niż my. Ja
naprawdę widzę dużo więcej niż wszyscy myślą – patrzę
wprost
w jego oczy. I w jednej sekundzie
orientuję się, że on wie o romansie Laury i Cedrica. Być może
nawet domyślił się, że ja jestem z z nim przymusu.
-
Będę pamiętała. Ale każdy z nas ma wybór, ty też - próbuję
mu uświadomić, że nie musi znosić zachowania Laury. Udając, że
o niczym nie wie.
-
Czasami jest już za późno. Ale ty masz jeszcze czas. Wierzę, że
ci się uda. Powodzenia, Amelio - kończymy tą dziwną rozmowę,
pełną niedomówień. Opartą
właściwie na domysłach.
W
drodze powrotnej, dochodzę do wniosku że być może źle oceniałam
Oliviera w przeszłości. Może kiedyś był nawet, jak ja. Ale
przebywanie przez tyle lat w takim towarzystwie, zrobiło swoje. To
była dla mnie przestroga, co może stać się, także ze mną. Jeśli
wyjdę za Cedrica. Po pewnym czasie, całkowicie zobojętnieje na
wszystko i zacznę się zachowywać, jak oni. A to byłaby moja
największa porażka. Za
nic nie mogłam do tego dopuścić, jeśli chciałam ocalić samą
siebie przed kompletną zgubą.
Gdy
już
z
daleka dostrzegam dom, nie mogę powstrzymać swojej radości. Nie
pamiętałam, kiedy tak bardzo cieszyłam się na powrót do tego
miejsca. Przecież
nie znosiłam go równie mocno, jak całego swojego życia. Zdawałam
sobie sprawę, kto jest przyczyną zmiany
mojego nastawienia.
Ale dzisiaj, nie miałam zamiaru się nad tym, aż tak bardzo
zastanawiać. I zwyczajnie spędzić
ten wieczór bez zastanawiania się nad tym, co będzie dalej.
Po
przekroczeniu progu domu, jedyne czego chcę to iść prosto do
Richarda i podzielić się z nim tym, co postanowiłam. Odnośnie
swojej przyszłości. Oraz opowiedzieć o wydarzeniach ostatnich dni.
Mogłam zaprzeczać ile chciałam, ale nie potrafiłam się dłużej
oszukiwać. Strasznie za nim tęskniłam, mimo że to były tylko dwa
dni. Wciąż przyłapywałam się na tym, że mimowolnie moje myśli
podążały w jego stronę. Zaczynałam żałować, że ani razu do
niego nie zadzwoniłam. Przez co nie miałam pojęcia, jak minął mu
weekend. Dlatego też, jeszcze bardziej chciałam go nareszcie
zobaczyć, przytulić się do niego i zwyczajnie z nim
pobyć.
Wiedziałam,
że nie powinnam coraz bardziej w to wszystko brnąć i powiedzieć
sobie stop, zanim nie będzie za późno. Ale zwyczajnie tego nie
potrafiłam. Wszystko mnie do niego przyciągało. A ja przestawałam
panować nad własnymi pragnieniami. Jeszcze nigdy, nie czułam w
swoim życiu czegoś takiego. Przez co nie wiedziałam, jak mam sobie
z tym poradzić.
W
pośpiechu wbiegam po schodach, zostawiając swoją walizkę na dole.
Nią mogłam zająć się później. Ktoś był dużo ważniejszy od
niej i wszystkiego innego.
Z
uśmiechem na ustach, pukam do drzwi jego pokoju. Zakładając, że
na pewno się w nim znajduje. Skoro nie dostrzegłam go nigdzie
indziej. Był w końcu dość późny wieczór, dodatkowo wiedział
że wracam właśnie dziś. Miałam cichą nadzieję, że on także
nie mógł się już doczekać, aż mnie zobaczy.
Kiedy
jednak po dłuższym oczekiwaniu, nic się nie dzieje. Niepewnie
otwieram drzwi, orientując się że pokój jest pusty. Przez chwilę
obawiam się, że Cedric mimo wszystko spełnił swoje żałosne
groźby i za moimi plecami, kazał mu się wyprowadzić. Oddycham
jednak z ulgą, gdy dostrzegam, że wszystkie rzeczy są na miejscu.
Mimo wszystko, nieobecność Richarda jest dla mnie trochę
zaskakująca i rozczarowująca. Nie miałam pojęcia, gdzie mógł
się podziać. Myślałam, że na mnie zaczeka. Szczególnie po jego
ostatnich słowach, wypowiedzianych przy naszym
pożegnaniu.
Wychodzę
z pokoju z zamiarem rozpakowania swoich rzeczy. I tak nie miałam,
nic lepszego do zrobienia. A chciałam
zająć,
czymś swój czas. Łudząc się przy tym, że może Richard za
chwilę się pojawi. Na moje nieszczęście na korytarzu, natykam się
na Marię. A jej litościwe spojrzenie, sugeruje że doskonale wie,
skąd wracam.
-
Amelio, na twoim miejscu nie czekałabym na niego. Wyszedł blisko
dwie godziny temu. Zresztą tak samo, jak wczoraj. Zapewne wróci
dopiero nad ranem i to nie sam. Chyba znalazł sobie lepszą rozrywkę
niż ty. Szczerze się tobie dziwię. Na co ty liczyłaś? Powinnaś
skupić się na swoim związku z narzeczonym. Zamiast marzyć o
niemożliwym - Maria jest wyraźnie zadowolona z takiego obrotu
sprawy. W przeciwieństwie do mnie. Od razu przypominają mi się
słowa Cedrica sprzed naszego wyjazdu. Czuję delikatne uczucie
zawodu. Wygląda na to, że jednak były prawdą. Richard nie był
zainteresowany żadną bliższą znajomością, a już na pewno nie
ze mną. A ja głupia, wyobrażałam sobie, nie wiadomo co. Przecież
on po prostu, starał się być wobec mnie miły i widząc okropne
zachowanie Cedrica, zwyczajnie zrobiło się mu się mnie szkoda. Za
to ja naiwnie, zaczęłam sobie zbyt dużo obiecywać. Myląc zwykłą
życzliwość z czymś zupełnie innym.
-
Nie rozumiem o czym ty mówisz? Richard jest wolnym człowiekiem i ma
prawo robić, co tylko chce. Ja chciałam się wyłącznie przywitać.
A teraz przepraszam, ale jestem zmęczona. Idę odpocząć - nie chcę
dać jej satysfakcji. Dlatego udaję, że kompletnie mnie to nie
interesuje w jaki sposób, Richard spędza ostatnio czas. Chyba nie
do końca mi to wychodzi. Bo dostrzegam jej kpiący uśmiech.
-
Poczekaj. Może opowiesz mi w takim razie, jak minął ci wyjazd z
narzeczonym? - Maria nie daje za wygraną i próbuje wyprowadzić
mnie z równowagi. Co
prawie się jej udaje.
-
Jak jesteś taka ciekawa, to niech opowie ci o tym twój ulubieniec,
jak już wróci. Ja nie mam takiego zamiaru - wymijam ją i zamykam
się w łazience, aby dała mi święty spokój.
Oddycham
głęboko, aby pozbyć się łez rozczarowania, które próbują
pojawić się w moich oczach. Zupełnie nie rozumiem, swojego
zachowania. Ze spokojem mogłam przyjmować do wiadomości, kolejne
zdrady Cedrica, ale wystarczyło kilka słów Marii, odnośnie
zachowania Richarda, a ja czuję się kompletnie rozbita. Zachowuję
się kompletnie nieracjonalnie. Przecież nic nas nie łączyło, a
przede wszystkim on niczego mi nie obiecywał. Wiedziałam, że muszę
się uspokoić i zająć innymi sprawami. Wszystko stało się jasne
i mogę przestać się łudzić, że Richardowi choćby przez chwilę,
zależało na mnie w sposób o jakim myślałam. Albo, że
kiedykolwiek między nami mogłoby coś być. Zresztą miałam
narzeczonego, więc czego ja mogłam od niego wymagać? Maria
miała racje to było po prostu niemożliwe. Nawet gdyby udało mi
się stąd uwolnić, zbyt wiele nas dzieliło. To w życiu by się na
dłuższą metę nie udało. Szkoda tylko, że mimo tej świadomości.
To wciąż boli.
Dzwonię
do rodzinnego domu, aby umówić się z rodzicami na spotkanie. W
najbliższym możliwym terminie. Ciężko było. równocześnie
zastać ich w domu obydwoje. Ale ja nie miałam zamiaru, cofnąć
swojego wczorajszego postanowienia. Mimo, że nie pokładam jakiś
szczególnych nadziei w powodzenie tej rozmowy. Zapewne i tak nic mi
ona nie da i będę musiała, znaleźć inne wyjście w
bardzo krótkim czasie.
Dodatkowo mój entuzjazm i motywacja są wyraźnie mniejsze niż
jeszcze kilka godzin temu. Mogłam oszukiwać się w nieskończoność,
ale i tak miałam świadomość, co było dla mnie głównym powodem
do podjęcia walki z rodziną. A
on właśnie stracił znaczenie i sens.
Budzę się późnym rankiem, zdziwiona że spałam tak długo. Zapewne to wynik, wczorajszej podróży. Dziwie się, że Maria nie próbowała mnie wcześniej budzić. To było do niej nie podobne.
Schodzę na dół z zamiarem zjedzenia jakiegoś posiłku. Od wczorajszego śniadania, nie miałam nic w ustach. Wchodzę do kuchni ze zdziwieniem dostrzegając w niej Richarda. Kompletnie nie wiem, jak mam się zachować po tym, czego wczoraj się dowiedziałam. A w kompletną dezorientacje, wprowadza mnie jego niezbyt przychylne spojrzenie, które posyła w moim kierunku. Nie mam pojęcia, co się tutaj dzieje. A co najgorsze nie wiem, jak mam się tego dowiedzieć.
_________
Na następny rozdział, trzeba będzie trochę poczekać. Tak około tygodnia. Jak już wygrzebię się ze stosu notatek i podręczników. ;0
Będę czekać na rozdział z niecierpliwością! To wyjaśnia dlaczego ten rozdział dodałaś tak szybko. Chciałam jeszcze zapytać ile rozdziałów w ogóle planujesz?
OdpowiedzUsuńŚniadanie było pelne napięcia szczególnie u Laury, która bała się, że mąż się o wszystkim dowie. Wydaje mi się jednak, że on i tak o wszystkim wie od dłuższej chwili. Olivier w tym rozdziale zyskał moją sympatię, bo zauważył prawdziwą Amelię i nawet dał jej radę do której moim zdaniem powinna się ustosunkowac czyli zosatwić Cederika.
Co do wyżej wspomnianego narzeczonego głównej bohaterki to podziwiam go, że nawet nie czuł się zawstydzony swoimi czynami i zachowaniem. Normalnie jakby był dumny z tego, że sypia z każdą. Nie potrafię tego zrozumieć. Na dodatek jeszcze zostawił Amelię bo gdzieś musiał jechać i nie obyło się bez gróźb. Dziwny czlowiek o ile można go nim nazwać.
Była Maria, która zdradziła nam sekrecik Richarda. Jest nim taka sama słabość jak Cederika, a szkoda. Zastanawia mnie też dlaczego pod koniec o coś sie złościl na Amelię. Niestety na odpowiedź będę musiała poczekać.
A więc powodzenia w nauce i do następnego,
N
Nie potrafię podać dokładnej liczby rozdziałów. Zależy to od tego, na ile starczy mi pomysłów. Ale te 20 to takie minimum, które pojawi się tutaj na pewno. 😊
UsuńCo do zachowania Richarda, to już nie długo się okaże, czy rzeczywiście jest tak, jak na to teraz wygląda. 😉 Zawsze istnieje możliwość, że ktoś zaczął wprowadzać w życie swoje intrygi. Albo został sprowokowany do do takiego zachowania. 😉
Strach Laury na śniadaniu bezcenny :D Dobrze jej tak.Oliwier nie okazał się taki zły jak myślałam na początku i ma jakieś ludzkie odruchy w przeciwieństwie do Cedrica. Maria która też pogrąża Richarda. W sumie nie mam pojęcia czy to co mówi jest prawdą czy gra w jakąś chorą grę wymyśloną przez Cedrica. Tutaj można się wszystkiego spodziewać. Zastanawia mnie jednak gdzie Richard zniknął na tak długo ;)No i jego dziwne zachowanie na koniec.Mam wrażenie że Maria coś tutaj namieszała pod nieobecność Amelii.Mam nadzieję że Amelia nie stchórzy i porozmawia z rodzicami, choć wydaje mi się że rozmowa nie będzie taka jak by chciała.Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. I życzę powodzenia w przekopywaniu się przez notatki i podręczniki :)
OdpowiedzUsuń