czwartek, 25 stycznia 2018

Rozdział 2


dużym wyczekiwaniem wpatruję się w okno, nie mogąc doczekać się, pojawienia naszego gościa. Od rana nie potrafiłam, skupić się na niczym innym. Na zmianę odczuwając zdenerwowanie i ekscytację. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że zachowuję się kompletnie nielogicznie. W końcu, nie miałam nawet najmniejszego pojęcia, z kim będę miała do czynienia. Z góry i bez żadnych podstaw założyłam, że będzie to ktoś, kto zupełnie się różni od Cedrica i innych znanych mi osób, na których towarzystwo jestem skazana. Wiedziałam, że jeśli się pomyliłam, rozczarowanie będzie ogromne.
Tak bardzo brakowało mi normalności i zwykłej, ludzkiej sympatii, która nie byłaby niczym wymuszona, że łapałam się każdej okazji, aby tylko móc jej doświadczyć. 



Moje niekończące się oczekiwanie, przerwa pojawienie się Marii w salonie. Na sam jej widok, resztki mojego dobrego humoru znikają. Zapewne ma mi do przekazania coś, co zupełnie mi się nie spodoba. Ona nigdy, nie pojawiała się przy mnie bez powodu. Od początku mnie nie lubiła, uznając że nie jestem wystarczająco dobra dla jej ulubieńca - Cedrica.



- Amelio, dzwonił Cedric. Prosił, abyś pojechała do kwiaciarni i ostatecznie zatwierdziła wybór kwiatów. Ślub coraz bliżej i trzeba zadbać, aby wszystko zostało idealnie dopracowane - zwraca się do mnie protekcjonalnym tonem. Jakbym była, jakąś niesforną uczennicą. Nie mającą o niczym pojęcia.
- W porządku. Zrobię to trochę później, albo w ostateczności jutro - odpowiadam, mając nadzieję że da mi spokój i zostawi samą. Nie miałam zamiaru, nigdzie się stąd ruszać, dopóki nie zjawi się wyczekiwana przeze mnie osoba.
- Ale twój narzeczony prosił, żebyś zrobiła to bezzwłocznie. Będzie bardzo niezadowolony, że po raz kolejny nie spełniłaś jego prośby. Dlaczego ty nigdy, nikogo nie słuchasz? - usłyszane słowa, wywołują u mnie niespodziewaną złość.
- Słucham? Czy ja jestem jego własnością, że mam spełniać wszelkie zachcianki i polecenia? Powiedziałam, że się tym zajmę. Ale to ja zdecyduję, kiedy. Mam dość tego, że wszyscy próbują mną rządzić. A jak Cedricowi, tak bardzo zależy na czasie, to niech sam się tam pofatyguje. W końcu to, też jego ślub - podnoszę głos, wymijając zszokowaną moim wybuchem Marię.



Udaję się na górę, ścierając po drodze, gorzkie łzy bezsilności z twarzy. Czy naprawdę wszyscy, byli tak ślepi i nie widzieli, że nie chcę tego ślubu? Niestety zostałam, kartą przetargową moich rodziców do powiększenia ich fortuny. W końcu, gdy zostaniemy z Cedriciem małżeństwem, majątki naszych rodzin się połączą. Stworzymy finansowe imperium, któremu praktycznie nikt w Niemczech, nie będzie potrafił dorównać.









Nie interesowały mnie, żadne przygotowania do ślubu. Wszystko, co z nim związane było mi obojętne. Dlatego to w głównej mierze, nasze rodzicielki i sztab organizatorów takich uroczystości, zajęły się jego organizacją. Od kilku miesięcy, mówiono tylko o tym. To miało być wydarzenie roku, w kręgach śmietanki towarzyskiej. Natomiast ja, zamiast najpiękniejszego dnia w życiu, będę przeżywać swój własny pogrzeb. Wraz z wciśnięciem na mój palec obrączki, raz na zawsze zostanę uwięziona w więzieniu ze złotymi kratami. Z którego po prostu, nie ma ucieczki. Będę grała idealną, szczęśliwą żonę, wewnętrznie walcząc z coraz większą goryczą i cierpieniem.



Coraz częściej zazdrościłam Cedricowi, że kompletnie się tym wszystkim nie przejmuje. Jemu najwyraźniej, nie przeszkadzało małżeństwo bez miłości. Znalazł sobie w końcu, idealny sposób na radzenie z tą sytuacją. Sypiał z kim się tylko dało i niczym się nie martwił. Przynajmniej miał w sobie na tyle przyzwoitości, że nie wymagał tego ode mnie. Albo zwyczajnie wiedział, że i tak, nic by mu z tego nie wyszło. Nie miałam zamiaru zostać, jedną z jego wielu. Do tej pory żałuję tamtej jednej, jedynej nocy, którą ze sobą spędziliśmy. Wiedziałam, że pewnie po ślubie, będzie musiało się to zmienić, ale starałam się teraz o tym, po prostu nie myśleć. Nie potrafiłam zaakceptować, przymusu stworzenia z nim rodziny.
W przeciwieństwie do niego, wierzyłam w miłość. Szkoda tylko, że nigdy nie przyjdzie mi jej doświadczyć. Własna rodzina zgotowała mi ten los, unieszczęśliwiając do ostatniego dnia mojego życia. 



Rzucam się na łóżku, ze złością uderzając w poduszki.
Powoli, nie dawałam sobie już rady. Przerastała mi rzeczywistość, w jakiej przyszło mi żyć.



Moje użalania się nad żałosnym życiem. Przerywa, głośny dzwonek do drzwi. Doskonale wiem, kto właśnie nareszcie, raczył się zjawić.
Po prostu pięknie, że też właśnie akurat teraz, postanowił się pojawić. Kiedy znajduję się w kompletnej rozsypce.
Staram się się szybko zrobić porządek ze swoim wyglądem. I w pośpiechu zbiegam po schodach, aby uprzedzić Marię w otworzeniu drzwi. Wiedząc, że na samym wstępie zniechęciłaby naszego gościa, idąc za instrukcjami, mojego wspaniałego narzeczonego.



Naciskam na klamkę weściowych drzwi i staję na przeciwko bruneta o średnim wzroście. Patrzę na jego twarz, ale nie wyraża ona żadnych emocji. Jest całkowicie obojętny i wyraźnie zdystansowany w stosunku do mnie. Nie tego się spodziewałam.
- Jestem Amelia. Miło mi cię w końcu poznać, mam nadzieję że będziesz się u nas dobrze czuł - wyciągam w jego kierunku dłoń, uśmiechając się przyjaźnie. Równocześnie orientując, jak żałośnie zabrzmiały moje słowa. Jakbym była, jakąś recepcjonistką w hotelu, życzącą gościom miłego pobytu.
- Richard, z tej gorszej części rodziny Cedrica. Więc możesz przestać udawać miłą, bo i tak wiem, że masz o mnie takie samo zdanie, jak twój narzeczony i zarazem mój serdeczny kuzyn - od niechcenia, ściska moją dłoń. Tego właśnie obawiałam się najbardziej. Zostałam na wstępie z góry oceniona. Ale, co ja sobie myślałam? Przecież od zawsze, tak to właśnie wyglądało. Każdy zakładał, że skoro jestem dziedziczką fortuny i zdecydowałam się na życie u boku, rozchwytywanego milionera, to muszę być dokładnie taka sama, jak on. 
- Przykro mi, że tak uważasz. Ja naprawdę mówiłam szczerze i niczego nie udawałam. Wejdź - zapraszam go do środka. Wiedząc, że nic nie jest takie, jak sobie wyobrażałam. Czułam, że raczej nie znajdę w nim kogoś, kto będzie potrafił mnie zrozumieć.



Richard rozgląda się po wnętrzu przestronnego holu, a ja od razu dostrzegam, że tak samo jak ja, nie czuje się tutaj dobrze. Wnętrze mimo, że urządzone w nowoczesnym stylu, przez najlepszych projektantów. Jest zimne i pozbawione, jakiegokolwiek wyrazu. Wszystko wygląda nazbyt idealnie, jakby było żywcem wyjęte z katalogu. Nie tak powinien wyglądać, szczęśliwy dom.



- Możesz przekazać Cedricowi, że nie mam zamiaru, zbyt długo nadużywać waszej gościnności. Postaram się, jak najszybciej coś sobie znaleźć - czyżby oni naprawdę nie mieli zamiaru ze sobą rozmawiać. Aż tak bardzo się nie znoszą? Dodatkowo mam zostać ich posłańcem?
- Naprawdę nie przeszkadza nam twoja obecność. Więc możesz zostać, ile chcesz - przynajmniej z mojej strony jest to prawdą. Cedric na pewno miałby, inne zdanie na ten temat.



Przez dłuższą chwilę milczymy. On wyraźnie nie jest zainteresowany, dalszą rozmową ze mną, a ja nie mam pojęcia, co mogłabym jeszcze powiedzieć.
Przecież nie miałam, bladego pojęcia na temat jego życia. Dlatego wolałam milczeć niż skompromitować się, jeszcze bardziej. Wystarczy, że i tak nie zrobiłam najlepszego wrażenia.
- Byłabyś tak miła i pokazała mi mój pokój? Chciałbym odpocząć, jeśli można. Za mną długa droga - przerywa milczenie, patrząc na mnie wyczekująco. A ja mam ochotę, zapaść się pod ziemię z powodu swojego roztargnienia. Jak mogłam o tym zapomnieć?
- Oczywiście - już mam zamiar, zaprowadzić go na górę. Gdy znikąd pojawia się Maria. Zapewne stała za ścianą i wszystko podsłuchiwała. Czasami miałam wrażenie, że pracuje tu tylko po to, aby mnie szpiegować.
- Ja to zrobię. W końcu to moja praca. A ty, Amelio. Zajmij się tym, o czym mówiłam ci wcześniej - przypominam sobie o wizycie w kwiaciarni.



Nie dając mi nawet szansy na odpowiedź, oddala się ode mnie wraz z Richardem. Który jest wyraźnie rozbawiony tym, że mamy gosposie. Widocznie dostał ostateczny dowód na to, że jesteśmy kompletnie puści i nawet w najprostszych czynnościach, wyręczamy się innymi.
Przez to wszystko, byłam prawie pewna, że nie będzie chciał mieć ze mną nic wspólnego. 



Zrezygnowana, postanawiam udać się do tej nieszczęsnej kwiaciarni, aby wszyscy dali mi nareszcie święty spokój. Choć najchętniej, zadzwoniłabym do swojej matki i to jej kazała się tym zająć. W końcu to jej marzeniem, jest ten cholerny ślub, a nie moim. Rezygnuję jednak z tego pomysłu, doskonale wiedząc, że nic by to nie dało. A nasłuchałabym się tylko, jak to jestem niewdzięczna i nie doceniam, ile dla mnie zrobiła. Czasami zastanawiałam się, jakim cudem mogę być córką, takiej kobiety. 


Niestety na miejscu okazuje się, że kwiaciarnia została zamknięta dzisiaj wcześniej i się spóźniłam. Nie mogę uwierzyć, we własnego pecha. Nic nie idzie po mojej myśli. Nawet z głupimi kwiatami, nie potrafię sobie poradzić.



Wracam do domu, z zamiarem zaszycia się w sypialni i odcięcia od całego świata. Oczywiście, po raz kolejny, coś staje mi na przeszkodzie. W salonie dostrzegam Cedrica, ze wściekłą miną,
czekającego wyraźnie na mnie. Psychicznie przygotowuje się, na jego kolejny wybuch, zapewne spowodowany, czymś co zrobiłam. Który zakończy się kolejną awanturą, między nami. W ostatnich tygodniach, kłóciliśmy się niemal codziennie. Po prostu, mieliśmy dość siebie nawzajem.

4 komentarze:

  1. Jak zwykle szybka :) wydaje mi się czy nie? że ten rozdział jest krótszy niż ostatni? Może być to pomyłka bo wtedy czytałam na tel, a dzisiaj wjechał laptop :)
    Ale ja lubię tą Amelię, jest taka fajniutka. Uwielbiam jej perspektywę. Jest bombowa! Ale wracając do tematu to strasznie mi jej szkoda, że musi wychodzić za mąż za tego Cederika. Małżeństwo bez miłości nie zachęca nikogo.
    A więc ukochanym z prologu będzie Richard. Świetnie! Szkoda tylko, że ich początek nie był za dobry i zdecydowanie za krótki. Ale pewnie wszystko w przyszłości :)
    Jeszcze dodam, że gosposia jest wkurzająca i tyle na jej temat.
    Czekam na next i kłótnie z Cederikiem. Weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały wydawają mi się podobnej długości. Wnioskując przynajmniej bo tym, ile stron zajęły w wordzie. Być może, ten jest troszeczkę krótszy, ale nie wiele. 😊

      Usuń
  2. Szybciutko 😊 Gosposia dołącza do grona moich nielubianych bohaterów.Jezu co za baba.Nie wiem jak Amelia wytrzymuje z nią pod jednym dachem.Szkoda mi jej, ustawiane małżeństwo dla pieniędzy to jakiś dramat.Pierwsze spotkanie z Richardem nie przebiegło zbyt miło, Ale mam nadzieję że on szybko przekona się jaka naprawdę jest Amelia. Jestem ciekawa o co Cedric będzie miał pretensje do Amelii. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż Maria na pewno jeszcze nie raz, wszystkich zdenerwuje. 😉 Taka już będzie jej rola. Swoją drogą, wygląda na to, że stworzyłam tutaj,prawie same negatywne postacie. 😁

      Usuń