Kilka
miesięcy później
Idę
po delikatnie ośnieżonym chodniku. Przyglądając się z
zainteresowaniem,
jak kolejne płatki śniegu, jeden po drugim sypią się z nieba.
Uwielbiałam,
gdy krajobraz zmieniał się na zimowy. A śnieg przykrywał swoją
powłoką, wszystko dookoła. Święta
zbliżały się wielkimi krokami, został do nich niecały tydzień.
Ich
atmosferę dało się już
wyczuć, dosłownie wszędzie. Przez co i ja dałam się jej porwać,
po raz pierwszy od niepamiętnych już czasów dzieciństwa. Czekałam
na ten magiczny czas, mogąc go w końcu spędzić w rodzinnej i niepowtarzalnej atmosferze. Tak, jak zawsze o tym marzyłam.
Dlatego
był to najwyższym czas, abym wybrała się, po brakujące prezenty
dla swoich bliskich. Oraz ozdoby na choinkę, która miała już
niedługo stanąć w honorowym miejscu w mieszkaniu.
To
miały być nasze pierwsze, wspólne święta z Richardem. Spędzone
z jego rodziną. Która na szczęście, niemal od razu mnie
zaakceptowała. Do tej pory, pamiętam ich zaskoczone miny. Gdy
przedstawił mnie, jako swoją dziewczynę. Wielokrotnie później
słyszałam,
jak bardzo się zmienił od momentu, w którym zostaliśmy
parą.
Stał się odpowiedzialny i dla wielu osób, praktycznie nie do
poznania.
Ja
nie dostrzegałam, żadnej różnicy. Wciąż pozostawał dla mnie
tym samym wybawicielem, który uchronił mnie przed ostateczną
zgubą, za co będę mu dozgonnie wdzięczna.
Ogromnie
się cieszyłam na nadchodzące dni, które mieliśmy spędzić
wspólnie. W ostatnim czasie, zdecydowanie brakowało mi jego
obecności. A tęsknota zamiast się zmniejszać z każdym jego
wyjazdem, do których się powoli przyzwyczajałam, tylko przybierała
na swojej sile.
Nie
zamierzałam jednak, narzekać na swoje życie, bo niczego mi w nim
nie brakowało. Miałam wspaniałego ukochanego, który był
najlepszym prezentem od losu. Coraz lepsze relacje z ojcem, który
diametralnie postanowił zmienić swoje życie. Ograniczył swoją
pracę do absolutnego minimum, powierzając prowadzenie firmy
zaufanym i od lat oddanym pracownikom. Często podróżował i szukał
swojego miejsca w świecie.
Miałam
nadzieję, że wkrótce odnajdzie swoje szczęście, na które
zasługiwał.
W
dodatku miałam
dobrą
pracę, którą udało mi się znaleźć, już jakiś czas temu w
jednej z miejscowych firm. Radziłam
sobie w niej zaskakująco dobrze i w dalszym ciągu, miałam zamiar
poszerzać swoją wiedzę i umiejętności. Miałam także oddanych
przyjaciół, na których zawsze
mogłam liczyć. To
było nawet więcej niż kiedykolwiek chciałam.
W
ciągu ostatnich miesięcy, wszystko układało się wprost idealnie
i miałam nadzieję, że już tak zostanie. Nie
miałam zamiaru dopuścić, aby cokolwiek zaburzyło moją harmonię
w życiu, o którą, przez bardzo długi czas się starałam.
Zamyślona,
wchodzę do jednego ze sklepów z zabawkami, aby znaleźć jakiś
odpowiedni prezent dla Toma. Ten
mały chłopak, rósł w coraz szybszym tempie. Zaczął już chodzić
i wypowiadać pierwsze słowa. Z przyjemnością obserwowałam jego
rozwój, będąc częstym gościem Emmy.
Przez
swoja nieuwagę i błądzenie myślami, zderzam się przez
przypadek z
wyższym od siebie mężczyzną, który właśnie go opuszczał.
Wypowiadając słowa przeprosin, mimowolnie spoglądam na
poszkodowaną przez siebie osobę. Orientując się, że to ktoś,
bardzo dobrze mi znany.
-
Amelia? Co za spotkanie. Naprawdę miło cię widzieć. Wspaniale
wyglądasz - Cedric patrzy na mnie z ostrożnością. Nie
wiedząc, jak zareaguję na jego widok. Od pamiętnego dnia, kiedy
wyprowadziłam się z jego domu, nie mieliśmy okazji się
spotkać.
-
Dziękuję za miłe słowa. Co u ciebie? - pytam, starając się
normalnie z nim porozmawiać. Nie było to najłatwiejsze ze względu
na naszą przeszłość, ale chciałam przynajmniej
spróbować.
-
Coraz lepiej. Staram się powoli naprawiać swoje błędy i stać
lepszym człowiekiem. Choć wiem, że zabraknie mi życia, abym odkupił wszystkie wyrządzone krzywdy. Próbuję nadrobić stracony
czas z Tomem i mozolnie odbudowuję
swoje relacje z Emmą.
Moja
mama, zaprosiła ją nawet do nas na święta, a ona po długim
zastanowieniu i
mojej uciesze się
zgodziła. Wierzę w to, że może kiedyś, przyjdzie jeszcze taki
dzień, w którym mi zaufa i pozwoli mi zostać, chociażby jej
przyjacielem - wiedziałam już wcześniej od swojej przyjaciółki o
tym niespodziewanym zaproszeniu. Mama Cedrica, po tym jak dowiedziała
się o zdradzie męża, także przemyślała swoje zachowanie i tak,
jak jej syn próbowała się zmienić. Nie miałam pojęcia, czy im
się uda. Lata egoizmu i krzywdzenia innych, zrobiły w końcu
swoje. Ale chciałam
wierzyć, że każdy człowiek ma szansę się zmienić. Dodatkowo
cieszyłam się, że moja decyzja o niepoślubieniu Cedrica. Wywołała
tak pozytywny impuls do zmian w moim otoczeniu. Większość znanych
mi osób, skończyło nareszcie z pozorami i udawaniem, kogoś kim
nigdy nie byli. Napawało mnie to optymizmem i wiarą, że warto
dawać ludziom drugą szansę.
-
Nie trać nadziei. Może twój trud, jeszcze kiedyś się opłaci.
Najważniejsze, że Tom znowu ma obydwoje rodziców i niczego mu nie
brakuje - byłam pod dużym wrażeniem, gdy Emma opowiedziała mi o
tym, z jak dużym zaangażowaniem Cedric starał się opiekować
Tomem. Na początek zapewnił im dużo lepsze mieszkanie i zwiększył
sumę pieniędzy, jaką łożył na utrzymanie swojego syna. Mimo,
że sam nie dysponował już tak pokaźnym majątkiem, jak kiedyś.
Następnie
coraz częściej go odwiedzał i spędzał z nim wspólnie czas.
Zaszła w nim ogromna zmiana. Potrafił nawet, zwolnić się
wcześniej z pracy, aby zaopiekować się Tomem. Gdy Emma, musiała coś załatwić lub zostać po godzinach w swojej nowej pracy. Będąc sekretarką w firmie mojego ojca.
Kiedyś
to byłoby nie do pomyślenia, aby Cedric potrafił się dla kogoś poświęcić. Na szczęście po
wielu namowach, udało mi się przekonać Emmę do przyjęcia tej propozycji pracy,
dzięki czemu miała teraz otwarte drzwi do zawodowej kariery.
Za to Maria, została opiekunką jej syna. Po tym, jak Cedricowi nie
udało się jej namówić na powrót do niego. Nawet pomimo,
ponownego
ocieplenia
ich relacji.
-
Myślisz, że mam jeszcze jakieś szansę, żeby stworzyć dla Toma
prawdziwą rodzinę
z Emmą? - pyta niepewnie. Czułam, że on nadal ją kocha i
prawdopodobnie nigdy nie przestał. Nawet w okresie, gdy znajdował
się na granicy człowieczeństwa.
-
Nie wiem. To zależy wyłącznie od niej i od ciebie. Na pewno łatwo
nie będzie, odzyskać jej zaufania. Bardzo ją skrzywdziłeś. Ale
spróbowanie, nic cię przecież
nie
kosztuje - uśmiecham się ledwie zauważalnie w jego kierunku. Po
czym życząc wesołych świąt, żegnam się z nim. Wiedząc, że
nie zostało mi dużo czasu na zakupy.
Dość
późnym już popołudniem, kiedy zmierzch zaczyna powoli zapadać za
oknami. Słyszę dźwięk, otwieranych drzwi od mieszkania.
Praktycznie biegnę do korytarza. Wiedząc, kogo tam zastanę.
-
Jesteś w końcu. Myślałam, że już się nie doczekam - rzucam się
Richardowi na szyję, mocno przytulając do niego. Nadszedł
nareszcie, wyczekiwany przeze mnie okres czasu, w którym spędzimy
ze sobą go zdecydowanie więcej niż w ostatnich tygodniach.
-
Też nie mogłem się doczekać. Droga dłużyła się
niemiłosiernie. Wiesz, jak strasznie za tobą tęskniłem? - pyta,
po czym nie dając mi dojść do słowa, zaczyna całować.
-
Wiem. Mówisz
mi to zawsze przed wyjazdem, w jego trakcie i po powrocie. Zobaczymy
tylko, kiedy ci się to znudzi - mówię ze śmiechem, tak naprawdę
ciesząc się, że nie tylko ja mam problemy się z nim rozstać.
Chociażby na te, kilka dni.
-
Nigdy. Zawsze będę to powtarzał, tak samo jak to, że cię kocham
- uwielbiałam słyszeć to z jego ust.
-
Ja też cię kocham - odpowiadam z taką samą pewnością, jak
zawsze. Będąc pewna, że to się nigdy nie zmieni. Mimo, że
byliśmy ze sobą już od kilku miesięcy, nasza miłość nie
zmniejszyła się nawet odrobinkę. Wciąż była taka samo silna i
niezachwiana. Chciałam,
żeby tak pozostało już do końca.
Wieczorem,
po wielu trudach i zabawnych sprzeczkach na temat tego, gdzie powinna
stanąć
choinka i jaki ma być jej wygląd. Udało się nam ją nareszcie
przystroić. Dzięki
czemu, teraz świetnie się prezentowała w naszym salonie.
Wpatrywałam
się w nią z dumą
i szerokim
uśmiechem na ustach. Niczym mała dziewczynka. Ostatnio nawet takie
rzeczy, sprawiały mi dużo radości.
-
Skoro już mamy choinkę, to może czas na pierwsze prezenty? -
patrzę na Richarda z niezrozumieniem, gdy podaje mi niewielkie
ozdobne pudełeczko, którego
dotychczas nie zauważyłam.
Otwieram je, nie mając pojęcia, czego mogę się spodziewać.
Po
chwili moim oczom, ukazuje się delikatny łańcuszek z zawieszką,
przedstawiająca ptaka w locie.
-
Dziękuję, jest przepiękny. Ale dlaczego wybrałeś właśnie taki?
- zastanawiam
się, skąd u
niego
taki oryginalny wybór.
-
Kiedyś powiedziałaś, że czujesz się, jak ptak zamknięty w
złotej klatce. Na szczęście, zwrócono mu ostatnio
wolność. Dlatego pomyślałem, że ten łańcuszek będzie,
idealnie
do ciebie pasował. Jako
zapowiedź nowego życia
- pomaga mi go zapiąć. Następnie do siebie przytulając.
Szczęścia,
które przy nim odczuwałam, nie dało się opisać,
ani porównać z niczym innym.
Byłam przekonana, że nikt inny, nie byłby w stanie mi go zapewnić.
Z
wielkim optymizmem, patrzyłam w naszą wspólną przyszłość.
Będąc niemal pewna, że będzie ona wspaniała.
Koniec
__________________
Tak oto, historia Amelii i Richarda dobiega końca. :)
Strasznie szybko, to wszystko zleciało. I na pewno będę tęskniła za tym opowiadaniem, bo jest jednym z ulubionych z tych przeze mnie stworzonych.
Mam wrażenie, jakbym dopiero co pisała prolog.
Ale wszystko musi mieć swój początek i koniec. A ten właśnie nastąpił.
Jak zawsze dziękuję wszystkim i każdemu z osobna, za poświęcony czas na czytanie i komentowanie. Bez Was, nie miałabym w sobie tylu chęci i motywacji do pisania. Dlatego dziękuję w szczególności tym, którzy byli przy mnie od samego początku i to nie tylko tutaj, ale i podczas wcześniejszych historii. Jak Julka i Natola ( gdyby nie Wy, już dawno zakończyłabym swoją amatorską karierę pisarki :D). Dziękuję też wszystkim pozostałym, opinia każdego jest dla mnie bardzo ważna i zawsze z wielką przyjemnością je czytam.
Dziękuję także tym, którzy wyłącznie czytali bez pozostawiania śladu swojej obecności.
Ponieważ bez Was wszystkich, pisanie nie sprawiałoby mi takiej frajdy.
Tymczasem więcej nikogo, już nie zanudzam i do zobaczenia pod nowym adresem, gdzie będę komplikować na wszelkie możliwe sposoby, życie kolejnych bohaterów. 😉